Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2017, 06:50   #3
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HyVTRZqeEIs[/MEDIA]

Praca dla Karteru może nie była nadzwyczajnie dochodowa, ale pozwalała bezpiecznie trzymać głowę nisko... a tego właśnie potrzebował. Miał ważną sprawę do załatwienia. Vendettę właściwie, ale nie o niej tutaj mowa... przyjdzie na to pora kiedy indziej...

Miał wszystko. Kąt do spania, laboratorium do pracy i naście pięknie rosnących roślinek o jednym szczególnym zastosowaniu... by się skuć jak świnia, a przy okazji i cały klub. Część już dojrzała do zbiorów, część jeszcze rosła wesoło, tak czy inaczej był potencjał! No i ten lazaret, jego chluba i miejsce nieboskich krzyków operowanych. No może trochę tutaj przesadzamy... przecież jego klienci to byli twardzi ludzie. Mafiozi, poplecznicy i ludzie od brudnej roboty. Choć kilka razy dane mu było operować jakiegoś gościa co to naraził się Kartelowi... nerka, serce, wątroba... to były cenne części zamienne!

No i była Robin... lisica wredna i nieokrzesana co to drapać umiała... a przynajmniej tak pamiętał bo teraz miał zgoła inny problem. Problem natury chemicznej. Ot, był struty. Bioscanner wskazywał że struł się substancją którą dobrze znał, a było to nic innego jak... tetro-enfernae amifilazja kwasu d-likospokowego... czyli bardzo podła substancja której nigdy by nie skosztował, a co dopiero polecił innym. Tak czy inaczej, umierał z głodu, suszyło go, zbierało się na mdłości, był diablo głodny... a to dopiero wierzchołek negatywnych odczuć które przechodziły przez jego ciało. Niemożliwe by partia jego dragów była tym zanieczyszczona... ta podła dziwka musiała mu to podsunąć!

Tak czy owak, notatka od Robin nie dawała żadnej odpowiedzi. Tylko pytania. Z bólem zwlókł się z łóżka i zaczął się ubierać. Szara koszula, czarne skórzane spodnie, brązowa kamizelka i gruba, brązowa, skórzana kurta... oraz wysokie wojskowe buty. jego strój powszedni. Musiał jednak zdjąć kurtę, by po chwili raz jeszcze ją założyć, bo z wycieńczenia zapomniał założyć szelek z kaburą i naładowanym rewolwerem. sprawdził jeszcze czy u pasa był nóż... był i tak gotowy ruszył by wydostać się z piwnicy i dostać się do baru... potrzebował lekarstwo na swoją niechcianą przypadłość!

Ledwo kontaktował, ale po puszczeniu pawia i zapaleniu się świateł przez chwilę stał jak wryty rozglądając się wokoło z trudną do sklasyfikowania miną. Kawałki układanki powoli zaczęły się ze sobą łączyć. Gdyby nie "prezent" od Robin byłby martwy, skądś wiedziała co się wydarzy... a cała ochrona terenu? Prawda, było parę trupów, głównie z ochrony "Akwarium", a co z ochroną laboratorium i hodowli? Nie powinno być takich strat. Czyżby to On był celem. Tylko dlaczego?

Mina przybrała postać lekkiej pogardy. Cywile cywilami, ale obsługę znał bardzo dobrze. To byli jego bracia i siostry, wszyscy zatrudnieni w jednej wielkiej rodzinie zwanej Kartelem, a Kartel pozbył się ich jak gdyby nic nie znaczyli. Wzbierał w nim gniew, ale szybko ukrył te uczucia i przybrał obojętny wyraz twarzy. W końcu kto pierwszy straci kontrolę nad emocjami ten pierwszy robi błąd i pierwszy umiera, nie? Tak to już z nimi jest. Należy je rozumieć, szanować i kontrolować...

Słowa kobiety docierały jak przez mgłę, ale wychwycił sens. Mieli interes do niego i byli z psiarnią. Ba, pewnie nawet byli nadrzędni jej skoro suki i szczeniaki grzecznie czekały na zewnątrz. No... to kurwa wdepnął, ale co zrobić? Trzeba grać na zwłokę...

Ruszył więc w stronę baru starając się iść w miarę prosto, a kiedy tam się znalazł usiadł na zaoferowanym siedzisku i powiedział do nowego "barmana".

- Red Eye. - powiedział lekko zachrypniętym głosem. Tak, stary dobry przepis na kaca. Nic wykwintnego, ot piwo z sokiem z pomidorów, ale za to potrafiło stawić na nogi... takie elektrolity prosto z baru...

Kiedy barman przyrządzał napój spojrzał na kobietę.
- Z chęcią dowiem się o wszystkim co tutaj zaszło i wysłucham waszą ofertę. Inaczej nie czekalibyście tak długo na mnie, prawda?
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 28-05-2017 o 12:51.
Dhratlach jest offline