Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2017, 17:05   #219
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy padał deszcz na ziemię. (Biblia Tysiąclecia)

No i, ku żalowi Stonera, nie sprawdziło się. Chmury sobie poszły, zapewne podlewać inny kawałek świata, zaś do gurkhi zajrzało słoneczko, wesolutkie jakby mu za to płacili.
Stoner był zdecydowanie mniej wesoły. Bolała go głowa, całkiem jakby hulał przez całą noc - co było krzyczącą niesprawiedliwością, bowiem Stoner nawet nie pamiętał, kiedy ostatnim razem oddał się takim rozrywkom jak hulanki...

Wypił kilka łyków wody zebranej jeszcze w nocy, po czym z pewną (nieuzasadnioną zresztą) pretensją i (całkiem uzasadnioną) zazdrością spojrzał na smacznie śpiącego Jhona. Na razie jednak postanowił go nie budzić. Parę dodatkowych minut snu mogło chłopakowi dobrze zrobić, skoro w planach była wędrówka przez błota.

Klnąc pod nosem otworzył drzwi i stanął na stopniu, po czym posykując z bólu wygramolił się na maskę samochodu.
Im wyżej, tym dalej widać. Teoretycznie przynajmniej. W tym jednak przypadku owo 'wyżej' nie na wiele się zdało - w zasięgu wzmocnionego za pomocą lornetki wzroku, Stonerowi udało się dostrzec jeden zaledwie godny zainteresowania obiekt - coś co wyglądało na spaloną farmę. Spaloną - to miało swoje plusy i minusy. Zazwyczaj nikt nie odwiedzał takich ruin, bo nie było tam czego szukać. Wszystkie przydatne przedmioty albo spłonęły, albo uległy zniszczeniu. No i to był minus - raczej trudno było liczyć na uzupełnienie zapasów.
Był jednak cień szansy, ze da się tam przeżyć dzień lub dwa i odzyskać nieco sił przed ruszeniem w dalszą drogę.
Na to, że farma leży, można by rzec, nie po drodze do celu, Stoner nie zamierzał zwracać uwagi. Trzeba było chwytać to, co zesłał los. A że ten ostatni był tylko na tyle szczodry - trudno.

Stoner raz jeszcze rozejrzał się po wnętrzu gurkhi. Wszystko, co mogło się przydać, zabrał. Pozostawało tylko obudzić Jhona, wymontować kawał oparcia i przerobić na laskę, po czym ruszyć w drogę - w stronę domku na prerii.
Po raz ostatni usiadł na fotelu kierowcy, po czym - bardziej pro forma niż z wiarą, przekręcił kluczyk.
I stał się cud - silnik ruszył.
Stoner nie tracił czasu na padanie na kolana i modlitwę dziękczynną, czy też wysyłanie przeprosin pod adresem Losu, oskarżanego niedawno o zbyt małą szczodrość. Silnik pracował nierówno i trzeba było korzystać z tego, że działa (zanim się rozmyśli). Stoner chwycił kierownicę, nacisnął pedał gazu i pojazd ruszył, rozchlapując błoto i kołysząc się na nierównościach terenu, w kierunku tego, co pozostało po farmie.
 
Kerm jest offline