- Widać señor Stark jakieś inne zlecenia na boku też bierze - może kapłani nie płacą za dobrze - ale żeby za pospolity rabunek i awanturnictwo się brać?- Santiago rzucił pozornie niedbałym tonem, jakby zastanawiając się na głos, jednak upewnił się przy tym, że był słyszany przez obserwujących zajście wieśniaków.
Wszystko wskazywało na żałosną próbę wyrównania rachunków podjętą przez Jego Żmijowatość Inkwizytora, któremu najwyraźniej nie w smak była porażka podczas sfingowanego procesu. Tym niemniej mimo braku winy po ich stronie nie było im teraz trzeba żadnych podejrzeń w związku ze zleceniem realizowanym przez łowcę nagród na rzecz sigmarytów. Strach przed pojawieniem się wysłanników kościoła, na ten przykład takiego inkwizytora mógł skłonić miejscowych do wzięcia strony napastników.
Pomny ucieczki Starka trzymał kuszę w pogotowiu, chociaż nie celował do nikogo. Nie sądził, żeby łowca wrócił tuż po tym, jak stracił 3 ludzi nie osiągnąwszy niczego, ale Myrmidia jedna wie, czy jakimś nieprzewidywalnym szaleńcem nie był. Za to Estalijczyk był pewny, że to nie ostatni raz mają ze Starkiem do czynienia.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |