Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2017, 12:52   #82
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Ann, Leah

Ann potrafiła podejmować decyzje błyskawicznie. Ruszyła za mężczyznami jednocześnie wyciągając holofon i wybierając na nim numer detektyw Wierzbowski. Może nie rozstały się ostatnio w miłej atmosferze, ale była to jedyna osoba z posterunku do której miała numer i której nie musiała wiele tłumaczyć. Przynajmniej taką miała nadzieję. Z niecierpliwością czekała na połączenie.
- Detektyw Wierzbovsky - odebrała po jednym sygnale.
- Mówi Ann Ferrick - Odezwała się Azjatka cały czas starając się utrzymać dobry dystans do obserwacji i jednocześnie nie stracić ich z oczu. - Jestem na skrzyżowaniu 2th Avenue i 21St. Właśnie idę w kierunku 20 St, za dwoma mężczyznami, którzy uciekli wam z posterunku. Rozpoznałam jednego, który wczoraj próbował porwać córkę burmistrza. Chyba coś od was wynieśli. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć dołącz do mnie jak najszybciej. Myślę, że warto ich śledzić.
- W porządku. Nie spuszczaj ich z oczu - Leah gestem nakazała Mocie by poszedł za nią. Jej samochód walał się w kawałkach po całej ulicy co powodowało uścisk w sercu. - Co takiego wynieśli? Na co ci to wygląda?
- Nie mam pojęcia co mogli wynieść. Ukrywają to pod płaszczem, ale jest na tyle duże, że dało się zauważyć fakt ukrywania. - Stwierdziła saperka. - To może być sporej wielkości broń, grube akta, albo jakiś niewielki sprzęt. Jeżeli znowu są pod wpływem SI podejrzewałabym to ostatnie, ale to tylko domysły. Jeśli tu idziesz, postaraj się zachowywać dyskretnie, by ich nie spłoszyć. Jestem ciekawa gdzie się kierują.

Rozmowa nieznanej im, trudnej do rozpoznania Azjatki nie przyciągnęła niczyjej uwagi. Oprócz Dru, który kątem oka przyglądał się tym, którzy tak zainteresowali ochranianą przez niego dziewczynę. Jego dłoń znajdowała się blisko broni, ale wszystko na tyle dyskretnie, że tamci przeszli zaledwie kilka metrów od nich. Dopiero wtedy Ann ujrzała dwa zaparkowane na chodniku motory. Tamci kierowali się dokładnie ku nim.
Leah w kilku zdaniach przybliżyła Mocie sytuację podczas gdy szybkim krokiem zmierzali do celu. Próbowała wypatrzyć Azjatkę oraz dwóch typów w płaszczach.
- Za chwilę do ciebie dołączę - odpowiedziała wtykając do ucha słuchawkę zestawu głośnomówiącego, by mieć wolne dłonie.
- Lepiej się pospiesz, bo chyba nici z dyskretnej obserwacji. Najwyraźniej zamierzają odjechać motorami. - Ann ruszyła szybko w kierunku mężczyzn. Jeśli mieliby uciec, to wolała zatrzymać ich tutaj i sprawdzić co próbowali zwinąć z posterunku.
Działały zbyt wolno i gadały zbyt dużo. Obie. Mota poszedł za Leah, nie wiedząc do końca co się dzieje, Ferrick ruszyła za uciekinierami, ale do motorów tamci mieli dwa kroki i już po chwili na nie wsiadali.
- Nie mam amunicji obezwładniającej - odezwał się cicho Dru, dyskretnie wyjmując broń, choć także tylko częściowo domyślał się o co chodzi.
Ann, dobiegła do tego, który trzymał ukryty przedmiot i wyciągając rękę uruchomiła laser. Starała się tak pokierować jego promieniem by przeciął oponę poprzecznie, dokładnie w połowie. To powinno skutecznie uszkodzić koło i uniemożliwić mężczyźnie dalszą jazdę:
- Zrzuć z motoru… - spróbowała jeszcze rzucić w kierunku Dru, ale nie zdążyła dokończyć. Jeden z nich zorientował się, że ktoś podbiega. Trudno było nie zauważyć, zwłaszcza, że byli czujni. Wyciągnęła już laser i zbliżyła się do opony, kiedy przed oczami ujrzała lufę strzelby, zabranej najwyraźniej z posterunku i teraz błyskawicznie wyciągniętej zza płaszcza. Jego twarz nie wyrażała wiele, nic nie powstrzymałoby go przed naciśnięciem spustu, gdyby nie Dru. Ochroniarz okazał się bardzo szybki i zainteresowany o wiele bardziej ochroną Ann niż powstrzymywaniem motorów. Wystrzelił, prosto w głowę. Czaszka eksplodowała.
Wokół rozległy się krzyki. Glina przy radiowozie sięgnął po broń. Leah i Arturo teraz już biegli.
A drugi motor ruszył z piskiem opon i natychmiast zaczął się oddalać.
- Umiesz tym jeździć?! - Zawołała Ann do nadbiegającej policjantki jednocześnie starając się usunąć trupa z drugiego motoru. - Trzeba zatrzymać tego drugiego!
Dru wymierzył w uciekający motor, ale ten wjeżdżał między ludzi i ochroniarz powstrzymał rękę. Mógłby zabić bez szans na spudłowanie przy całej jego technologii, ale to już nie byłaby obrona własna i tej granicy nie przekroczył.
- Mota - gestem wskazała zastrzelonego. Ktoś musiał ogarnąć ten bajzel podczas gdy ona będzie ścigać podejrzanego, kimkolwiek tak naprawdę był. - Wskakujesz?
Czuła się w zobowiązana by zapytac. W końcu to Ann naprowadziła ją na całą sprawę.
Ann zerknęła na Dru i pokręciła głową:
- Sama dogonisz go szybciej. - Machnęła ręką pośpieszając kobietę. Oczywiście, że miałaby ochotę pościgać zbiega ulicami NYC. Jednak obiecała coś ojcu i to było zdecydowanie ważniejsze. - Spróbuj dopaść go żywego. - Krzyknęła jeszcze za odjeżdżającą Wierzbowsky i odwróciła się do detektywa, który przesłuchiwał ją na uniwersytecie.
- Jak pan widział, ten mężczyzna celował do mnie z broni. Mój ochroniarz musiał go unieszkodliwić, by uratować mi życie.

Mota skrzywił się, patrząc na trupa i jego rozbryzgany na chodniku mózg. Dobiegali już inni gliniarze, w tym jeden w marynarce wskazującej na wyższą rangę. To tamten przejął dowodzenie, wykrzykując do ludzi polecenia. Ktoś zaczął odsuwać gapiów, inny przenosić blokadę. Grubawy Meksykanin ukląkł przy trupie i przez materiał podniósł strzelbę. Rozsunięty teraz płaszcz ujawnił więzienne ubranie zabitego.
- Cholera, musieli skorzystać z wyłączonego prądu! - mruknął niezadowolony. Uniósł wzrok na Ann i Dru. - Pamiętam panią. Skąd się pani tu wzięła? - zapytał, wstając. - Ma pan licencję na broń wraz z ostatnim specjalnym pozwoleniem? - przeniósł wzrok na wielkiego mężczyznę, który krótko skinął głową i wyświetlił licencję na swoim holo.
- Dostałam pozwolenie na rozmowę z więźniami, którzy w sobotę próbowali porwać córkę burmistrza. Wiedziałam, że są na tym posterunku, więc kiedy usłyszałam w wiadomościach o eksplozji, przyszłam tutaj, by zobaczyć co się dzieje. - Wyjaśniła Azjatka - Rozpoznałam więźnia i powiadomiłam detektyw Wierzbowski. Kiedy próbowałam powstrzymać go przed odjechaniem motorem, wyciągnął w moim kierunku broń. Zapewne policyjną, skradzioną z waszego posterunku.
Kiedy mówiła, obok stanął mężczyzna w marynarce. Spisał numery broni Dru i jak skończyła, wyciągnął do niej dłoń.
- Komendant Hicks. Dziękuję, że państwo zareagowali. Czyli ten dzisiejszy atak mógł mieć jeszcze inne podłoże - westchnął, bardziej do siebie.
Podbiegli sanitariusze. Policjanci jeszcze bardziej odepchnęli ludzi, zasłaniając ciało. Nie było tu nic niewyjaśnionego, zabrano się więc od razu za sprzątanie.
- Dlaczego chciała pani rozmawiać z więźniami? - spytał z pewną dozą ciekawości Mota.
- Podobno zeznali, że nie mieli pojęcia dlaczego chcieli porwać córkę burmistrza. Coś kazało im to zrobić. Chciałam się dowiedzieć, co robili bezpośrednio, zanim poczuli ten niewyjaśniony przymus. - Odpowiedziała Ann zgodnie z prawdą. Nie miała powodu by to ukrywać.
- Ciekawość jest czasem niezdrowa - skomentował komendant. - Możemy mieć jeszcze kilka pytań kiedy ten pościg się zakończy. Wysłano wsparcie dla detektyw Wierzbovsky - to już powiedział do Moty, który skinął głową. Hicks się oddalił, zająć innymi sprawami, natomiast z komisariatu wybiegł jakiś mężczyzna i szybko zbliżał w ich stronę. Teraz to na pewno nie był uciekinier.
- Czekajcie! - krzyknął w stronę sanitariuszy zajmujących się zwłokami i podbiegł do ciała, odsłaniając je i przeszukując. - Cholera, dysk musi mieć ten drugi… - zamruczał wściekle do siebie.
- Czyżby ukradł wam dysk z SI, który dostaliście z Peace University? Jakoś mnie to nie dziwi. - Powiedziała głośno Azjatka. W sumie nie była zdziwiona. Jej paranoiczny umysł spodziewał się dokładnie czegoś takiego. - Jeśli podepnie go do sieci, wszyscy będziemy mieć przerypane.
- panie Mota. - Zwróciła się do nadal stojącego obok detektywa. - Odzyskanie tego co zostało skradzione to kwestia bezpieczeństwa narodowego. Musicie go zatrzymać za wszelką cenę.
- Wiem o tym - warknął nieznajomy mężczyzna, który miał już otwarty holofon, ale jego spojrzenie bardzo przypominało to, które miał Remo podczas używania wewnętrznego komputera. Ten tutaj najwyraźniej nie do końca był polowym gliną, no i był od niemrawego Moty z dziesięć lat starszy.

Trwało to kilka długich chwil, po których nagle się odezwał, choć słowa nie były kierowane do Ann czy innych glin wokoło.
- Nie możesz pozwolić, aby podłączył komputer! - chwila ciszy i znacznie głośniejsze, przerażone - ZNISZCZ GO!
Potem zamilkł, zamykają oczy.


Psyche, Mik, Kye

Remo zerknął na zdjęcie pokazane przez Harris, włączając swój holodeck. Wokół niego rozjaśniły się ekrany. Potem zwrócił się do Maroldo, Psyche i najemników.
- Krótkie wyjaśnienie. Namierzyliśmy sygnał, związany z dzisiejszymi atakami. Sukinsyn zainfekował mojego pracownika i kontrolował jego działania. Prawie na pewno całe dzisiejsze zamieszanie związane jest z jednym wydarzeniem, jedną osobą lub maszyną. Śledząc sygnał otrzymaliśmy wskazaną przez Lisę lokalizację. Musimy się najpierw dowiedzieć, czy dotarliśmy do źródła czy tylko przekaźnika. Dlatego nie możecie wejść z impetem, spłoszymy go. Nie możemy też czekać, każda minuta może mieć znaczenie w tym przypadku, zwłaszcza jak przeciwko nam występuje maszyna. I nie wiemy czego dokładnie szukamy, dlatego macie na pokładzie naszą dwójkę.
Wyjął z kieszeni przenośne urządzenie, które zabrał ze zbrojowni w C-Tower. Rzucił je Psyche.
- To skaner elektroniki. Każdy mający złom w głowie jest podejrzany i musi zostać zatrzymany, nie zabity. Macie zagłuszacze sygnału? Będą potrzebne, gdy dotrzemy do celu.
Psyche odruchowo złapała urządzenie i schowała je do jednej z licznych kieszeni swojego lekkiego, bojowego kombinezonu założonego w zbrojowni. Zawierał cienki pancerz, mocno opinał ciało i przede wszystkim ułatwiał skryte poruszanie się. Od szarży miała Mika. Lub Oczko. Przyjrzała się budynkowi, sprawdzając przy okazji broń z magazynu. Nie było czasu marudzić na sprzęt, ale należało go skalibrować pod siebie.
- Nikt nie powiedział, że będzie potrzebne zagłuszanie. Mogę odciąć tylko samą siebie - odpowiedziała na pytanie Remo. - Skoro nie wiemy co atakujemy, możemy zakładać, że to ich strzeżona baza operacyjna i do dyspozycji mają cyborgi oraz haking. Odcięcie samych siebie od sieci wydaje się dobrym pomysłem - tu zwróciła się do pozostałych uczestników rajdu. - Gdzie lądujemy?
- Ten duży parking wygląda zbyt zapraszająco - stwierdził Mik, przybliżając palcami hologram z satelity. - Będziemy tam jak kaczki. Na dachu, jeśli jest cienki też nas podziurawią. Ja bym wylądował za sąsiednim budynkiem. I uważajcie na drony - poinstruował pilotów - jeden mały skurwiel wkręci się w wirnik i po nas. Przynajmniej cmentarz jest po drugiej stronie ulicy.
Maroldo przypiął generator tarczy energetycznej do napierśnika pancerza, który zgarnął ze zbrojowni. Obok niego stał pełny hełm, karabin z granatnikiem, mały worek granatów wśród których przeważały EMP oraz mieszane magazynki pocisków, na zmianę: przeciwpancernych i z ładunkiem elektromagnetycznym. Doradził pozostałym zaopatrzenie się w sporą ilość podobnej amunicji. Wiele wskazywało, że więcej będą mieli dziś do czynienia z maszynami niż z ludźmi.
- Życie jest pełne niespodzianek - Mik uśmiechnął się do Psyche. - Trafiłem na szczyt C-tower szybciej niż myślałem.
Spoglądał chwilę na oddalający się dach wieżowca.
- Nie można wykluczyć, że to pułapka - powiedział. - Nasz przeciwnik, kimkolwiek naprawdę jest, wciąż próbuje wziąć nas żywcem. Nie namierzyliście czasem tego sygnału zbyt łatwo? Twój przejęty pracownik próbował tylko wbić się na konferencję? - zapytał Kye’a. - Zanim go wykryliście miał spore możliwości namieszać w systemach firmy.
- Nope - czerwonowłosa dziewczyna powiedziała to z prawdziwym przekonaniem. - Black zrobił głupio, ale nie on sam. Ten sygnał co go kontrolował nie było łatwo namierzyć. Co wcale nie wyklucza pułapki - uśmiechnęła się do Mika czarująco i posłała mu całusa. - Przy czym on nie ma pojęcia kogo złapałby w taką pułapkę. To jak łapanie niedźwiedzia za pomocą pułapki na myszy.
Wydawała się całkiem pewna siebie. Mira i Elsif ładowali dodatkowe magazynki amunicją przeciwko maszynom. Odezwał się ten drugi, po krótkiej analizie.
- Sugeruję przycupnąć poza zasięgiem wzroku. Podejdziemy. Jajogłowi też muszą szybko wyskoczyć, śmigłowiec poleci dalej jakby się wcale nie zatrzymywał. Jeśli to nie pułapka to daje największą szansę na zaskoczenie.
- Tak zróbmy - zgodził się Maroldo. - Przydałby się jakiś pojazd na ziemi gdyby nasz cel zwiewał autem. Ja wyciągam tylko pięćdziesiąt na godzinę. Z labu na Queens mają niedaleko, tamtejsza ochrona mogłaby nam podrzucić furę.
Remo wyciągnął małe pudełeczko oraz garść i podał je Maroldo.
- Zagłuszanie sygnału, w pełni skuteczne w promieniu pięciu metrów. Uruchom przy celu, inaczej stracimy możliwość komunikacji. Te małe to nadajniki, przyczepcie to do instalacji wewnętrznej budynku.
Murzyn poprawił kamizelkę, przymocował do niej uchwyt holodecku i sprawdził pistolet zabrany ze zbrojowni. Sądząc po ruchach, znał się na broni wystarczająco.
- Ja i Harris trzymamy się z tyłu. Jak nas podłączycie do budynku, będziemy mogli pomóc w ramach zaintalowanych tam systemów elektronicznych.
- Ktoś powinien zostać na zewnątrz i obserwować budynek. Nie znamy jego rozkładu, w tej liczbie nie zabezpieczymy wszystkich wyjść. Ktoś, kto robi normalnie dużo hałasu, skoro idziemy na zwiady - Psyche posłała kwaśny uśmiech panu Oczko. Wzięła od Mika kilka nadajników. - Warto też sprawdzić budynek sklepu, nie wiemy gdzie jest nasz cel. Rozdzielamy się?
- Trzeba będzie - pokiwał głową Mik, wpatrzony w obraz z satelity. - Key, ludziska, mam coś na kształt planu. Ja i Psyche wbijamy do głównego budynku. Mira i Elsif najpierw sprawdzą sklep, potem dołączą do nas. Oczko zostaje w odwodzie od frontu, Kye i Lisa obserwują zaplecze. Key?

- Twój plan nas nie dotyczy - Harris zareagowała jako pierwsza. - Nasze oczy są tu - brodą wskazała na deck. - I nigdzie indziej.
Posłała mu szybkie spojrzenie, aby upewnić się, że zrozumiał. Elsif i pozostali najemnicy natomiast jedynie skinęli głowami. W końcu oni byli praktycznie bezpośrednio pod rozkazami Mika i Psyche, natomiast "jajogłowi" już niebardzo. Szczególnie, że zupełnie inaczej widzieli chyba swoją rolę niż Maroldo.
- Posadzę was na placu przecznicę od celu, są tam ludzie, ale niewielu - oznajmił nagle pilot. Maszyna przechyliła się, następnie zanurkowała. Zbliżali się od południa, wzięli więc duży łuk utrudniając ewentualną obserwację. Nagle pojawiły się budynki fabryk i magazynów, a pod śmigłowcem częściowo zastawiony samochodami i materiałami na paletach plac. Zawiśli nad nim, metr nad ziemią. Widzieli jak ludzie uciekają, uderzani podmuchami wirnika. Nie było to zatłoczone miejsce, ale nie było też puste. Elsif i Mira wyskoczyli jako pierwsi, od razu kierując się w stronę oddalonego o niecałe sto metrów celu.
- Jestem na to za stary - Remo mruknął starą jak świat formułkę i mocno trzymając swoje rzeczy jedną ręką i przytrzymując się drugą, zeskoczył na ziemię. Jęknął aż i trzymając głowę nisko odwrócił się i pomógł Lisie. Potem ciągle trzymając dziewczynę za rękę pobiegł w stronę jakiejś naturalnej ochrony przed wzrokiem od strony ich celu jak także przed podmuchami powietrza.
- Tak mi przyszło do głowy, że używanie bezprzewodowych połączeń może nie być najlepszym pomysłem - powiedział do dziewczyny z krzywą miną, kiedy już dało się porozumiewać bez krzyków na całe gardło.
- Operacja antyterrorystyczna! - Maroldo krzyknął do wystraszonych gapiów przez głośnik hełmu.
Wraz z Psyche i Oczko pobiegli inną drogą niż Elsif i Mira, podchodząc do obiektu wąską uliczką od południowego zachodu. Minęli fabrykę zabawek i Mik jako pierwszy przeskoczył żywopłot oddzielający od ulicy magazyn Broadway Stages.
- Oczko, przyczaj się na rogu - wskazał ich “tankowi” miejsce, z którego będzie miał pod obserwacją rozległy parking łączący magazyn i biura oraz wejścia do obu budynków. - Nie daj stąd zwiać nikomu.
Mik przyczaił się pod ścianą budynku.
- Może zaskoczymy przeciwnika i zaczniemy od góry? - wskazał Psyche okna na piętrze.
- Najpierw znajdźmy kamery - Psyche zatrzymała Mika zanim porządnie się wychylił. Nie była nawet odrobinę zasapana po sprincie. - Byłoby idealnie, gdyby mieli wejście od dachu.
Wyjrzała za róg ostrożnie, a jej oczy błyskawicznie przeskanowały całą okolicę. Szukała ludzi, maszyn i systemów bezpieczeństwa. Zobaczyła od razu dwie przemysłowe kamery na froncie budynku, skierowane tak, aby widziały wejścia i jednocześnie plac. Ciężko było określić, czy działają i nie dało się ich ominąć zupełnie, jeśli już weszło się na teren. Poza nimi okolica była pusta i spokojna. Przed budynkiem nie było ruchu, stała tylko jedna półciężarówka, z budą schowaną w otwartej rampie, lecz ani tu ani wewnątrz nikt się nie kręcił. Nikt ludzki w każdym razie. Elsif i Mira wybrali inną trasę i teraz podchodzili do sklepu od rogu ulicy. Oczko wybierał sobie miejsce. Aby zupełnie ominąć kamery, musieliby podejść od strony fabryki zabawek, bezpośrednio na plecy magazynu. Ten mniejszy plac który teraz widzieli i na pewno także ten większy, były monitorowane. Lub była też inna opcja - podczepić nadajnik hakera i pozwolić im oszukać kamery.

Remo i Harris z oczywistych względów pozostali dość daleko z tyłu, nie mając wglądu na to co działo się z przodu. Lisa zastanowiła się nad słowami przełożonego.
- Może, ale chyba i tak wolę to w ten sposób - jej brawura i chęć do ryzyka najwyraźniej miała swoje granice. - Przynajmniej dopóki reszta nie wejdzie do środka. Najlepiej byłoby ukryć się gdzieś naprzeciwko… - zasugerowała, choć szansa na to, że pozwolą im na to właściciele innych budynków duża nie była. Zwłaszcza jak ktoś z tego wszystkiego wezwie jeszcze gliny.
Nim Remo zdążył odpowiedzieć usłyszał w słuchawkach głos Mika.
- Tu Keyhead, raz dwa trzy, test komunikacji. Dacie radę sprawdzić czy kamery są bezprzewodowe a jeśli tak to je oszukać? Jesteśmy naście metrów od nich, ten wasz nadajnik chyba łapie wi-fi?
- O ile nie jest to wyjątkowo stary złom to wątpię, każdy już się skapnął, że bezprzewodowa technologia i sprawy bezpieczeństwa nie idą w parze - Remo odpowiedział i jednocześnie pociągnął za sobą Lisę. Trzymał się blisko fabryki zabawek. - Nie ma sensu szukać miejsca, schowamy się przy jakimś murze.
Jednocześnie włączył pasywne przeszukiwanie po okolicznych sieciach bezprzewodowych.
- Pójdę od strony fabryki zabawek, jeśli uda mi się ominąć kamery to wejdę na dach i spróbuję przyczepić wasze nadajniki - zakomunikowała Psyche i szybko cofnęła się trochę, przyglądając się dokładnie otoczeniu, szukając bezpiecznej drogi pomiędzy dwa budynki. Zakładała, że skoro czekać tu na nich może maszyna, to używa kamer nie tylko z tego jednego budynku i pragnęła uniknąć wszystkich.
- Czekaj, skoro się skradamy to idę z tobą - Mik wycofał się wraz nią, pozostawiając ukrytemu za żywopłotem Oczko obserwację od frontu.
Boczna ściana fabryki zabawek była pozbawionym drzwi i okien ceglanym murem. Kamer na pierwszy rzut oka też, lecz jeśli oczy przeciwnika sięgały dalej to i tak widział ich gdy mijali budynek po drodze ze śmigłowca.
Mik przyczepił karabin do uchwytu na biodrze, zdjął skórę z lewej dłoni i wystrzelił hak w szczyt ściany. Lina naprężyła się, testując mocowanie.
- Wskakuj mi na plecy, człowiek-winda do usług.

Skan Remo ujawnił kilka bezprzewodowych sieci, wszystkie zabezpieczone podobnymi, raczej standardowymi protokołami. Ich nazwy nie sugerowały wiele, ale potrafił określić mniej więcej kierunki. Fabryka zabawek miała jedną sieć, nie dotyczącą jednak zabezpieczeń - zgodnie z jego przypuszczeniem nikt nie podpinał kamer bezprzewodowo. Ich cel jednakże zupełnie nie przedstawiał się sieciowo, jak gdyby udawał lub faktycznie był zamykanym zakładem, z którego już wyniesiono cały sprzęt.
- Jedna kamera na froncie sklepu - zameldował Elsif przez radio. - Czekamy z wejściem na sygnał.
Dostanie się na dach magazynu dla kogoś takiego jak Mik czy Psyche, nie nastręczało specjalnych trudności. Na pewno byli obserwowani przez nieokreśloną ilość gapiów z innych miejsc. W wielu pewnie praca zamarła, ciekawość ludzi w końcu była nieskończona. Nie potrafili jednak stwierdzić, czy wezwana została policja ani nawet czy kamery na magazynie cokolwiek uchwyciły.
Psyche pozwoliła Mikowi wciągnąć się na górę. Jego pomoc nie była jej potrzebna, ale doskonale zdawała sobie sprawę z niektórych męskich potrzeb. Bywały takie proste. Kiedy już znaleźli się na dachu i szybko dotarli nad magazyn, powstrzymała ciężkiego cyborga przed dalszą pomocą. Opuściła się wzdłuż dachu i sprawnym, zwinnym oraz miłym dla oka ruchem okręciła o sto osiemdziesiąt stopni, stopami chwytając krawędzi, a dłoń z nadajnikiem wyciągając w stronę jednej z kamer. Przymocowała go i bez trudu wciągnęła ponownie na dach.
- Nadajnik umieszczony - zakomunikowała hakerom.
Mik nie omieszkając uważnie “asekurować” akrobacji Psyche rozglądał się zarazem za wejściem do środka lub uchylonym oknem na piętrze.
- No to zobaczymy co się kryje w naszym magazynie.
Remo wymruczał te słowa bardziej do siebie niż do kogoś innego. Podłączył się od razu do nadajnika, udostępniając połączenie także dla Harris, która mogła mu asystować w razie nieprzewidzianych kłopotów. Spróbował standardowej metody włamania, delikatnej i trudno wykrywalnej. Zakładał, że jeśli całość jest mocno chroniona, wykryje to. Kiedy nie będzie, przejmie kamery i nałoży na nie statyczny obraz, dzięki czemu będą mogli poruszać się bez przeszkód po okolicy. Nic nie wskazywało na to, że kamery są czymś więcej niż standardowym monitoringiem. Remo włamał się bez trudu, podłożył statyczny obraz łamiąc bardzo standardowe zabezpieczenia. Kamery, do których udało mu się dobrać, zamontowano z dwóch stron magazynu - tych z wejściami - oraz przed i w samym sklepie. I to była jedyna dziwna sprawa, bo nie miał wglądu do wewnątrz magazynu.
- Kamery na zewnątrz i w sklepie niegroźne, droga wolna - Kye powiedział do komunikatora, jednocześnie zerkając na Harris. - Nie mam pojęcia co jest w magazynie, inna sieć lub nie ma tam kamer. Spróbuję dostać się do serwera.
Wyłączył przekaz i ostrożnie spróbował zhakować cały serwer zarządzający monitoringiem.
- Albo mają dwie sieci, albo to podpucha, albo jeszcze coś innego - mruknął do dziewczyny. - Miej oczy otwarte, w razie mnie odepnij - z tymi słowami podłączył się do decku. Jeśli przeciwnikiem była maszyna, to bez tego nie miał z nią szans.
Tymczasem Mik połączył się z Dirkauerem. Połączenie natychmiast zostało urwane zanim się zestawiło. No tak, zagłuszanie. Wyłączył holofon, odcinając się od sieci.
- Wchodzimy - powiedział do zamontowanego w hełmie komunikatora.
Psyche, która już od samego początku nie miała włączonego nic co łączyło się z siecią, zdążyła w tym czasie zeskoczyć z dachu i przemknąć wzdłuż ramp. Wybrała drzwi najbliższe stojącej tu półciężarówce i ostrożnie spróbowała je otworzyć. Gdyby delikatność miała nie wystarczyć, zawsze był Mik. Drzwi otworzyły się bez oporu, skrzypiąc cicho. Wewnątrz panowały ciemność i cisza.

Remo włamał się do serwera tak samo łatwo jak do samych kamer. To był prosty, niezbyt nowy komputer z niezbyt nowym systemem. Haker nie znalazł na nim nic wykraczającego poza przejęty monitoring i granie w Sapera 5D. Pasował do wyglądu tego miejsca, jak również do faktu, że splajtowano lub sprzedano interes. Ale niezbyt do wlatującego tu do środka obiektu będącego potężnym przekaźnikiem i samym w sobie wysoko wyspecjalizowanym komputerem. Harris musiała czuć podobnie, bo zerkała na Murzyna z pewnym, niepodobnym do niej, niepokojem.
- Powiadomcie gliny, że prowadzimy tu operację - odezwał się Mik. - Widziało nas sporo cywili, nie chcemy nieporozumień.
Zatrzymał się na progu, włączając termowizję i mierząc w ciemność z karabinu.
- Nikt już nam stąd nie zwieje, więc ostrożnie i powoli - szepnął do Psyche. - Wypatruj pułapek.
Ruszył przodem, posuwając się naprzód małymi kroczkami. Patrzył uważnie pod nogi, na sufit i ściany, wzmocnionym wzrokiem szukając drutów i fotokomórek oraz jakichkolwiek odczytów ciepła. Aktywne drony emitowały go nie mniej niż ludzie. Psyche nie odpowiedziała, nie widziała potrzeby użycia słów. Włączyła tryb żołnierza jednostki specjalnej, jej oczy przeszły na infrawizję, a odbezpieczona broń uniosła się. Kiedy Mik sprawdzał lewą stronę, ona zajmowała się prawą. Wyjęła też urządzenie, które dał jej Remo. Miało skanować elektronikę, mogło się przydać. Trzymała je razem z karabinkiem, czasami wybór pomiędzy zabij a obezwładnij to zaledwie ułamek ułamka sekundy. Cisza i pustka nabierały na intensywności z każdym następnym krokiem. Po wewnętrznej stronie rampy stał pusty wózek widłowy, a przestrzeń otwierała się na duże pomieszczenie wsparte słupami i oddzielone nielicznymi ściankami. Kiedyś musiało być zastawione paletami z towarem, teraz pozostały głównie same palety, ustawione w stosy lub porzucone tu i ówdzie. Po betonowej podłodze walały się śmieci, których nikomu nie chciało się sprzątnąć. Słowem: wszystko było tak, jak można się było spodziewać w przenoszonym magazynie. Przeszli wzdłuż ściany, docierając do malutkiego pokoiku. Tu zabłysło zarówno urządzenie do wykrywania elektroniki, jak i termowizja. Odkryli pojedynczy komputer, wyłączony ekran. Stało tu pojedyncze krzesło, a na haczyku w ścianie wisiała czarna kurtka z napisem "ochrona". Po ludziach nie było śladu, krzesło było zimne tak samo jak wszystko wokół. Stojący tu piecyk nie był włączany od jakiegoś czasu.

- Sklep pusty - zameldował Elsif. - Zostało trochę towaru, cały sprzęt już wyniesiono. Oprócz kamery. Idziemy w waszym kierunku, podejdziemy od południa.
Wyglądało na to, że jedyne miejsce godne zbadania leżało w biurowej, piętrowej części magazynu we wschodniej jego części. Kiedy weszli na południową rampę, idąc pod której mogliby wpuścić dwójkę najemników, niemal natychmiast się zatrzymali. Było to kolejne pomieszczenie przeładunkowe, długie i dość wąskie z zamkniętymi podwójnymi drzwiami prowadzącymi wgłąb budynku, lecz z jednym odstępstwem od reguły. Do jednej z betonowych ścian przytwierdzono trzy stacje na drony. W dwóch obecnie znajdowały się duże, owalne latające konstrukcje, trzecia stacja była pusta. Tu były ładowane, co więcej, stacje służyły także do napraw i konfiguracji dronów. Maroldo zarejestrował, że jeden z nich ciągle był ciepły, a urządzenie trzymane przez Psyche utworzyło skomplikowaną sieć kabli, prowadzących zarówno do sekcji biurowej magazynu, jak również bezpośrednio w dół.
- Znaleźliśmy dwa drony ładujące się w stacjach - zameldował Mik szeptem. - Jeden jeszcze ciepły, to ten którego śledziliście. Jest panel do konfiguracji. Uruchomić go i spróbować was podłączyć?
Remo nie próbował zgłębiać dalszych tajemnic serwera monitoringu. Tylko zewnętrzne kamery i brak podpięcia do innej sieci, to pasowało do schematu. Za to po usłyszeniu słów Maroldo ożywił się natychmiast.
- Nie używaj żadnych portów, natychmiast wykryje jak ma aktywne skanowanie. Przyczep po jednym nadajniku do drona i stacji, jak to ma sieć to wystarczy. Dopóki możemy, liczymy, że nas nie odkryto.
Psyche zostawiła Mika ze stacją i dronem, sama kierując się trochę bardziej w stronę strefy biurowej, czujnie rozglądając się dookoła. Wykorzystała urządzenie, aby śledzić dokładnie system kabli, nie idąc jednak daleko - do następnej rampy. Rozejrzała się za mechanizmem otwierającym, zamierzając wpuścić do środka dwójkę najemników.
Maroldo ostrożnie podchodząc do dronów wykonał polecenie hakera. Namagnesowana powierzchnia mini nadajników przywarła do stacji i drona. Nic się nie wydarzyło, nic co Mik mógłby wychwycić swoimi zmysłami w każdym razie. Psyche nie dostrzegając także zagrożenia, otworzyła rampę. Wystarczyło nacisnąć guzik i z cichym chrobotem łańcucha oraz lekkimi stuknięciami antywłamaniowa żaluzja uniosła się. Po chwili najemnicy byli w środku, bez słowa zabezpieczając przeciwległą ścianę. Przeszli jeszcze kawałek i Maroldo zatrzymał wszystkich. Gdzieś na końcu budynku, w strefie biurowej wychwycił słabe - bo jeszcze odległe i dostrzegalne przez minimum jedną ścianę - źródło ciepła. Poruszyło się, a za nim pojawiło następne. Przynajmniej dwa obiekty, jeden poruszający się bardziej niż drugi, po niewielkiej przestrzeni, bez na tyle dużych regularności by sprawiać wrażenie zaprogramowanej maszyny.

Remo i Harris tymczasem dostali nowe zabawki. Lisa niemal natychmiast oznajmiła:
- To ten sam system - przygryzła wargę i wymamrotała ciszej. - Tak jakbym spodziewała się innego. Wciąż mam tu wejścia.
Stacja i dron miały już znacznie lepsze zabezpieczenia niż kamery. Dziewczyna wcześniej dostała się niezauważenie, ale tym razem już nie mieli Blacka, którego połączenie dało się wykorzystać. Ta sieć wyglądała, jakby nie łączyła się obecnie z niczym na zewnątrz, korzystając wyłącznie z umieszczonych w magazynie kabli. Wyciszona, ale nie martwa. Gotowa do natychmiastowego uruchomienia. Każde ich działanie mogło zostać wykryte. Z drugiej strony, wcale niekoniecznie. Każdy lód dało się obejść, zwłaszcza z tym co pozostawiła w dronie Harris, choć między samym dronem a stacją i całą siecią wewnętrzną tego miejsca, także mogły istnieć dodatkowe pułapki.
- Mamy ruch - w słuchawkach wszystkich zabrzmiał szept Mika. - Dwóch ludzi. Bierzemy żywcem.
Cyborg przyczepił karabin do biodra, w jego miejsce dobywając taser oraz pistolecik z amunicją usypiającą.
- Elsif i Stalowa Siostra za mną. Mira, miej oko na drony.
- Zrób nam wejście. Ostrożnie - Remo powiedział do Harris przy wyłączonym komunikatorze. Ich rozmowy nie mogły przeszkadzać pozostałym. - Od niego idę dalej, ty reagujesz na niespodzianki.
Liczył, że pozostawiona przez Lisę furtka pozwoli im niepostrzeżenie dostać się do systemów drona, a przez niego do całej stacji. Atak niedługo przestanie być zaskoczeniem, ale im dłużej pozostaną niewykryci tym lepiej. Haker miał nadzieję, że ich przeciwnik skupi się głównie na fizycznym zagrożeniu ze strony najemników i nie wzmocni swojej sieci.
Psyche bez słowa ruszyła przed siebie. Wzięcie żywcem swoją drogą, a wymierzona w ciebie broń to co innego. No i to ona posiadała urządzenie od elektroniki, zadrutowanych należało natychmiast pozbawić przytomności. Szybko skrócić dystans i uderzyć. Żaden normalny człowiek nie miał z nią w takiej chwili szans.
Mira, nawet jak zaskoczona brzmieniem rozkazu "pilnuj dronów", skinęła głową i pozostała na miejscu. Pozostała trójka bardzo szybko przemieściła się i wkroczyła do oddzielonych słabymi drzwiami i cienką ścianką pomieszczeń biurowych. Standardowe pokoje, z przebieralnią, jakimś biurkiem, dużą ilością szafek. Im bliżej było celu, tym więcej źródeł ciepła dostrzegali. Wciąż jednak tylko dwa ludzkie kształty. Jeden leżał. Drugi chodził i gadał.
-...musimy mu powiedzieć! Niedługo nas namierzą, dlaczego przestał się odzywać…?
Nie zatrzymywali się, liczyła się szybkość.
Taranując drzwi z tektury i szkła, wpadli do środka, mierząc z broni. Z zaskoczeniem przyjęli brak pierwszej reakcji na swoje pojawienie się. Nie było też potrzebne urządzenie trzymane przez Psyche, choć to wręcz zabłysło.
Ten, który chodził, miał długi kabel wetknięty w głowę. Mężczyzna, mniej więcej trzydziestoletni, rasy białej, średnio przystojny. Tyle mogli o nim powiedzieć, nie rozpoznając twarzy. Drugi z nich leżał na krześle do Virtual Reality. Podłączony kablami, umieszczony w wygodnym siedzisku, z zamkniętymi oczami. Ten nie zdawał sobie sprawy zupełnie z ich obecności. Ten pierwszy nagle jakby otworzył oczy. Rozdziawił usta i nagle wyrwał sobie kabel i runął do stołu, na którym leżał pistolet. Psyche była szybsza, pozbawiając go przytomności jednym ciosem.
Całe pomieszczenie wypełnione było elektroniką, choć mało aktywną. Były tu części dronów i komputerów, w dużej mierze rozebrane. Były także fragmenty innych urządzeń mechanicznych i elektronicznych niewiadomego pochodzenia, wyraźnie zajmowano się tu ich naprawą lub modernizacją. Wszystkie kable prowadziły niemal bezpośrednio w dół. Zejście do piwnicy także szybko odnaleźli, zamknięte u dołu na solidne, stalowe drzwi bez widocznego zamka - czy to zwykłego, czy elektronicznego. Pozostawał ten, który siedział podłączony do wirtualnej rzeczywistości. Rozpoznali jego twarz. JayL, członek The Rustlers. Teraz z błogą miną wylegujący się w jaskini wroga.

Remo w tym czasie zagłębiał się dalej i dalej w wewnętrznej sieci. Zabezpieczenia tych komputerów były dobre, ale pasywne. A on dzięki furtce zostawionej przez Harris był od nich lepszy. Wciąż nie mógł w nic ingerować, był niczym duch wychwytujący każdy ruch. Tu, na dole, musiały stać mocne serwery. Nie najmocniejsze na świecie, ale wystarczające, aby utrzymać ruch wirtualnej rzeczywistości. Wykrył kilkadziesiąt łączących się z nią źródeł, wszystko przez wewnętrzną, kablową sieć. Mogła prowadzić przez pół miasta, mogli wszyscy znajdować się w piwnicy tego budynku. Wszystko zarządzane przez ultra nowoczesne mechanizmy, których w większości nie widział w życiu. Jeśli to byli Free Souls, to właśnie mógł znaleźć VR zrzeszającą wszystkich porwanych ludzi wraz z władcami marionetek. Ale aby to sprawdzić, musiałby się podłączyć.
Mik dokładnie przeszukał i skuł kajdankami nieprzytomnego faceta.
- W środku czysto, możecie przyjść i obejrzeć na żywo - przekazał informatykom. - Mamy dwóch jeńców z czego jeden jeszcze o tym nie wie. Znamy delikwenta, to JayL, zdrajca z the Rustlers, ten na którego zlecenie próbowano porwać Felipę. Siedzi w VR. Mamy go odłączyć czy możecie wyśledzić co robi w sieci?
Psyche zostawiła jeńców Maroldo i Elsifowi, sama schodząc piętro niżej, do blokujących przejście drzwi. Przejechała urządzeniem wokół nich, szukając elektroniki odpowiedzialnej za ich otwieranie. Nie wierzyła w to, że otwierają się tylko od środka.
- Nie odpinaj go, to zwróci ich uwagę. Mają tu serwery do jakiegoś prywatnego VR'a - Remo dał znać Harris i wstał. Zanim zdecyduje się podłączyć, chciał przyjrzeć się całości bardziej od środka. Nie miał tak naprawdę pojęcia na co trafili, ale przeczucia należały do tych złych. Prywatne miejsce poza wszelkimi radarami. Nic dziwnego, że zwykłe służby nie mogły sobie poradzić z namierzeniem. Jak było to dziełem maszyn, to wolał nie myśleć jak szeroko sięga cała ta sieć. Ruszył w stronę pozostałych. Tam mógł podpiąć się bezpośrednio do jakiegoś komputera, zamiast korzystać z połączenia przez drona i stację.
Odpięcie JayL'a faktycznie mogło kogoś powiadomić, ale powalenie aktualnie budzącego się z jękiem bólu jeńca, powiadomiło kogoś na pewno. Pytanie kogo i co ten ktoś wyczytał z nagłego zniknięcia swojego rozmówcy. Zanim Remo i Harris dotarli, Psyche zdążyła przeskanować całą ścianę, znajdując w niej kable kontrolujące drzwi, lecz łączyły się zaraz potem z innymi, gęsto pokrywającymi piwnicę. Żadnych ukrytych paneli nie odnalazła.
- C6? - spytał Elsif widząc te starania i wyjmując dwie małe paczuszki z zamontowanymi detonatorami.
Kye odnalazł dwa komputery. Jeden standardowy, z dopiętym kablem, którym jeniec łączył się z siecią. Drugi komputer znajdował się oczywiście w krześle do wirtualnej rzeczywistości.
Psyche skinęła głową na pytanie Elsifa, gestem każąc mu zakładać ładunki, ale jeszcze nie odpalać. Wróciła do pozostałych, zerkając na jeńca. Nie mieli czasu go przesłuchiwać.
- Cokolwiek tam jest na dole, powinniśmy wchodzić od razu. I tak straciliśmy już sporo czasu - popatrzyła na oglądającego komputery hakera. - Ktokolwiek tym zarządza, trzeba go odciąć. Komputery zostawimy w spokoju, jak odetnie się sieć to chyba nic nie usuną?
- Urwiemy im od internetu? - wyszczerzył się Mik, wysuwając ostrza z dłoni.
Upewnił się, że jeniec jest dobrze przykuty do kaloryfera i położył na półce obok zagłuszacz, na wypadek gdyby gość miał wszczepione holo.
- Tu Keyhead - rzekł do komunikatora wychodząc. - Schodzę ze Stalową Siostrą na dół. Elsif, Mira, pomóżcie działowi IT z jeńcami. Oczko, miej oczko ulicę. Może tu przyjechać odsiecz dla tych chujków.
- To nie internet, to intranet - Remo doinformował Maroldo, skinieniem głowy zgadzając się na plan Psyche. Lepiej dowiedzieć się mniej, ale złapać kogo trzeba. - Gruby stary kabel, pewnie pod budynkiem. Korzystają ze starej infrastruktury miasta, zanim wszystko przeszło na bezprzewodówkę, tak sądzę.
 
Sekal jest offline