Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2017, 14:17   #16
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Helleven zamyśliła się na moment, gdy szli tak uliczkami Ribe.
- Skoro istnieje szansa, że Bjarki przemówi Ci do rozsądku Freyvindzie…. - zaczęła spokojnie. - sądzę, że warto by pomówić jeszcze raz z jarlem, by namówić go do dania nam jeszcze trochę czasu… - Zerknęła na obu aftergangerów. - Zawrócę się… sama. - Zmierzyła skalda spojrzeniem. - Bez Twojej obecności rozmowa powinna być milsza.
- Jeżeli taka twa wola
- Frey skinął głową - niechaj i tak się stanie. I tak również mi mus z nim porozmawiać, ale nie teraz. Zbyt mnie zdenerwował. Wieści po Ribe pozbieram przez ten czas.
- Oh.. cóż za zgodność
. - Volva uśmiechnęła się leciutko. - Nie będzie grożenia kołkiem na wypadek mojej zdrady? Dziękuję pięknie. - Dygnęła teatralnie, widać mocno jej zalazł wtedy za skórę. - Zatem znajdę Was potem. - Dodała i odwróciła się, by odejść.
- Grożenia… nie. Grożenia nie będzie - skald mruknął odwracając się w kierunku portu. Spojrzał na Volunda.
- Ze mną idziesz?
Gangrel zasępił się chwilę, po czym decyzję jakąś podjąwszy odparł:
- Nie ma po co chodzić nam wspólnie. Idź zasięgnij języka w północnej części, ja ruszę ku południowej. - zawiesił ostatnie słowa jakby pytająco.
Freyvind zastanowił się. Północna część, ta wypalona przez Leiknara kilkanaście lat temu. Południowa czyli port nad rzeką. Bardziej widział się zbierającego wieści wśród kupców.
- Ja do portu zmierzam. Tam więcej usłyszę.
Volund ramionami lekko wzruszył i spojrzał jakby ponad głowami wiedzacej i skalda.
- Niech i tak będzie.

Freyvind

Całe Ribe rozrosło się i w starszej i bliższej portowi części miasta zmieniło się równie sporo. Nadbrzeże obudowano drewnianym i solidnym molo, szerokim na dwa wozy. Kroki ludzi odbijały się tutaj głuchym echem niosącym się po wodzie. Szeroki chodnik rodzielał się na trzy drogi: jedna główną prowadzacą do serca osady i dwie poboczne co na boki się rozgałęziały dając łatwy dostęp do mniej centralnych części Ribe.
Afterganger mijał langhusy, które pamietał zarówno z czasu thingu i powrotu z wilczej polany, jak i (niektóre) wcześniej już stojące i skrywające ogniska domowe przez pokolenia. Sporo nowych chat również zobaczył, z dachami co z drewna budowane były nie zaś słomy czy wodorośli. Tych było mniej lecz konkrutowały ze sobą delikatnymi zdobieniami nisoko opadających krokwi i strzelistych części dachów.
Utwardzane drewnem błotniste podłoże prowadziło ku nabrzeżu przy którym kłębiło się jeszcze sporo ludzi przy świetle ogni i pochodni robiąc rozgardiasz. Targi może i się zakończyły, teraz kupcy najpewniej zawiadowali swoimi ludźmi przenosząc zakupione towary, lub przygotowując okręty do wypłynięcia z ranka.
Skald rozejrzał się poszukując miejsca, gdzie jakowyś siedzieliby spokojnie. Po dniu pełnym zawierania interesów, a przed spoczynkiem, w oczekiwaniu aż thralle lub najęci ludzie zajmą się należycie towarem lub statkiem. Dojrzał taką grupkę, dwóch mężów grało w hnefatafl, dwóch kolejnych raczyło się piwem pokrzykując coś od czasu do czasu ku okrętom, gdzie uwijali się ludzie rozładowujący drewno. Piąty grzebał niby bez celu kijkiem w niewielkim ognisku nad którym wisiał kociołek.
- Chwała powieszonemu - rzekł cicho Freyvind zbliżając się do nich.
- Chwała! - odparli jeden przez drugiego. Grzebiący kijaszkiem nie wyprostował się specjalnie, nie postrzegał skalda jako zagrożenie. Czuł się wygodnie i bezpiecznie.
- Coże Cię trapi, że ledwo głos z siebie wydajesz,... - zawiesił wypowiedź dając Lenartssonowi czas na przedstawienie się.
- Dawnom w mieście nie był, przytłacza po tym kiedym ostatnio je widział. Jestem Freyvind, róznie mnie zwą - skinął lekko głową.
- Witaj, Freyvindzie. To Arnulf, jam jest Magni, a ten tu - kijaszkowy wskazał ostatniego co właśnie gromkim głosem służbę poganiał - to Geirolf. Przytłacza? - podjął płynnie. - Czemuże?
- Pamiętam Ribe jak niewielką osada jeszcze było, bez palisady i z jednym trapem na nabrzeżu. Zawsze gdy widzę duże zmiany przytłaczają widok jaki w oczach się zachował. A zmian wiele. I nie tylko w Ribe, nieprawdaż. W Kraju Dunów całym a i poza nim.


Geirolf chrząknął głośno wpatrując się nagle w przybysza.
Magni wstrzymał na chwilę ramię z kubkiem miodu, jakie wyciągał ku Freyvindowi.
- Nie wyglądasz na starego wiekiem - rzekł ostrożnie, przyglądając się skladowi.
- I nigdy tak na starego wiekiem wyglądać nie będę.
Mężczyzna opuścił rękę:
- Zatem ci napitku nie trza. Nie takiego, hm? - tym razem wyprostował się już i patyk opuścił.
- Może i nadejdzie dzień, gdy Freya czystość na sposób krześcijańskich mniszek ślubować będzie. Może nadejdzie dzień, gdy Thor wybierze poezji rymów składanie miast z Mjolnirem w ręku na wschód ruszyć by z Jotunami się mocować. - Skald uśmiechnął się. - Może być też tak, że Huginowi i Muninowi co umknie i Valfodrowi siedzącemu na Hildskjalf tego nie powtórzą, a on sam też tego nie zoczy. - Wyciągnął dłoń. - Ale nie nadejdzie taki dzień, gdy odmówię dobrego miodu lub piwa.
Magni podał kubek z miodem, dolewając nieco więcej:
- Dalejże, pij! Skal! Na chwałę bogom i chwałę jarla. - uśmiechnął się półgębkiem.
- Z dalaś przybył, zatem? - dopytał Arnulf spojrzenie czarnych oczu kierując na Lenartssona.
- Tak i nie. Skaal! - Frey wypił do dna. - Czasem dalej niż drogą odległość mi mierzyć. Tuzin lat jeno zagadką dla mnie, stąd zmian wszelkich jestem ciekaw. - Oddał kubek.
- Czegoś w szczególności? Tuzin lat to wiele by kubku napitku opowiedzieć -
zaśmieli się w trójkę.
- O tym co w Jelling i w Aros się działo. Oraz o Agvindurze.
- Jelling pojawiło się nagle z niewielkiej dziury rosnąc. Spore jest. Nie tak wielkie jak Ribe, ale bogate. Jarl co rządzi posłuch ma, choć młody wiekiem. Prawą ręką króla Danii jest, dwa razy na niego zamach był w ostatnich trzech czy czterech latach.
- Ale zabójcy nie ujęto
- dorzucił ocierając wąs Geirolf - Mówią jednak, że to jakieś uroki na niego rzucono.
- A Aros wielkie
- wtrącił się Magni - Jarl tam trzęsie twardą ręką i nieposłuszeństwa nie znosi.
- Jest taka jedna co jej nieposłuszenstwo znosi
- zrechotał Arnulf szturchając Geirolfa znacząco.
- Erik wciąż królem? Wolał Hedeby na Jelling zmienić? I któż jest jarlem Aros, oraz kto mu nieposłusznym?
- Nie, Bagseca teraz rządzi w Jelling. Erik zmarł jakieś jedenaście wiosen temu?
- spojrzeli po sobie kiwając głowami na zgodę z wyliczeniami Magniego - A na tronie Aros Ottar teraz zasiada, za żonę Ingeborg pojął. - zdawali kolejno relacje.
- A Agvindur? Co wiecie o tym co ostatnio go spotkało. I czemu wojowie tak długo z wikingu na kraj Franków i inne ziemie zamorskie, nie wracają?
- Ruszył na wiking ale zginał.
- rzucił ze smutkiem Magni.
- A gdzie tam! Pono w Brytanii rządzi teraz. - zaprzeczył Arnulf.
- Et, nic nie wiecie. Pono wraz Rurkiem ruszył by pomóc w kraju Sławów. A wracać wracają, i jadą znowu. Nie wszyscy, bo część ostaje, część idzie za jarlami, część powraca by na nowo się na wyprawy zaciągnąć, część pociągnęła do Gariadiki.
Freyvind słuchał kiwając głową, nie komentował jednak.
Plotki i brak pewnych wieści, mniej pewnych wiadomości ci tutaj mieli niż swen. W kwestii zaś wydarzeń 13 lat temu w Aros i tutaj - żadnych, jako śmiertelnicy.
Podpytywał ich jeszcze o drobne sprawy. Ludzi, miejsca i zdarzenia jakie zdały mu się ciekawymi.
W podzięce wygłosił dwie pieśni bawiąc ich swym głosem.
Odszedł wkrótce



Helleven


Volva zawróciła więc do langhusu i poprosiła o ponowne widzenie z jarlem. Była tu przed chwilą, więc nie sądziła, by jakieś większe trudności jej czyniono.
Drzwi pilnowane były przez dwóch hirdmanów ale żaden z nich nie ruszył by ją powstrzymać. Sven zaś rozprawiał już z dwoma innymi mężami, najwyraźniej na temat związany z życiem osady.
Zobaczywszy ją znak dłonią uczynił by chwilę poczekała i rozmowę swą pospiesznie zakończył. Widać było z jego zachowania, że czasu marnować nie lubi i do sedna przechodzi szybko.
- Czegoś jeszcze trzeba? - spytał krótko.
- O czas dla Freyvinda prosić chciałam. - Helleven również nie zamierzała wobec tego bawić się w zaowalowane sugestie. - Gorąca głowa, sami zresztą wiecie, jarlu i w Was ta sama krew płynie. - Skinęła lekko głową nie chcąc by uznał to za obrazę. - Lenartsson pragnie z Bjarkim się rozmówić. Sądzę, że to wystarczy, by go uspokoić i by zdecydował podjąć się wyznaczonego mu zadania.
- Z Bjarkim?
- Sven skrzywił się lekko - Ciężko może być z tym. Mogę posłać po niego, może tak lepiej by było niźli byście mieli ruszyć ku Grimowi.
- I mnie pomysł wyruszenia do miasta pod kontrolą Ulfhedin niezbyt przypadł do gustu.
- Skinęła głową. - Zatem jeśli zgodzilibyście się po niego posłać z pewnością wiele by to ułatwiło. - Zgodziła się. - I dało nam czas do okrzepnięcia z tymi wszystkimi zmianami wokół.
Brujah skinął głową:
- Poślę wici do Bjarkiego. Pewnie zejdzie ze dwa - trzy dni.

Po chwili nabrzmiałego wahaniem milczenia spytał:
- Chatę wam wydzielić? Czy odchodzicie?
- Wydzielcie, proszę.
- Odparła również po krótkiej chwili namysłu nie chcąc niczego obiecywać, gdyż przewidywać zachowania jej byłych braci krwi trudniej było niż pogodę w górach. - Dziękuję. - Dodała i zawahała się na moment. - Pozwolicie, że jeszcze o coś spytam? - Volva grzeczną niezwykle była, jak to zwykle miała w zwyczaju w przypadku dopiero co poznanych jej jarlów. Co prawda Svena znała… ale nie w takiej roli, a tytuły zmieniają… i obowiązki również.
- Pytaj, volvo. - Sven kiwnął głową w odpowiedzi w temacie chaty. - Skoroś sama przybyła, zapewne i sama pomówić chciałaś bez dodatkowych uszu.
- Raczej bez dodatkowego języka.
- Uśmiechnęła się leciutko. - Ale powiedzcie… gdyby jednak Freyvind dalej zaparty był, znalazłoby się dla mnie jakieś zadanie? U Franków jeszcze jakieś wojska nasze ostały, które wspomóc można… radą?

Jarl roześmiał się w głos i na chwilę znowu przypominał hirdmana Sighvarta, czupurnego i wesołego.
- Wiele miejsc jest gdzie mądrych rad potrzeba. W Gardarice, w Jelling, w Birce, zapewne i na terytorium Franków. - spojrzał na volve bystro.
- Wskażecie mi zatem do kogo się udać u Franków, gdyby Lenartsson po rozum do głowy nie doszedł? - Zapytała przyglądając się i jemu.
- Dobrze. - odparł nieco wolniej i z namysłem. Nie spuszczając z wieszczki spojrzenia wrzasnął:
- Kort! - skinął ramieniem przyzywając młodego, dwudziestokilku letniego chłopca z pokaźnym garbem.
- Tak, jarlu? - chłopak poddreptał z ramionami luźno majtającymi się po bokach, chociaż widać było, że nie mają pełnej sprawności. Zabierał ją noszony na plecach wzgórek.
- Pojedziesz z misją w lasy. Przyprowadzisz Bjarkiego, godiego. - młody spoważniał na te słowa i nie mogąc się w pełni wyprostrować popatrzył w górę z ukosa.
- Tak, jarlu. Teraz? - spojrzenie uciekło mu w stronę Helleven i zmiękło jakoś na widok jej twarzyczki. Odwrócił spojrzenie.
Nie przyglądała się jakoś natarczywie chłopakowi, jeno lekko głową mu skinęła gdy podszedł. Ale gdy dojrzała złagodzenie rysów, westchnęła w duchu. Cudownie, tak nisko upadła, że i garbatemu było jej żal?
- Może przekazać, iż Lenartsson chce z godim mówić? - Zapytała Svena wracając spojrzeniem do aftergangera.
- Powiedz Bjarkiemu, że Freyvind obudzon i pragnie z nim się zobaczyć jak najszybciej. Spraw się dzielnie, jak zwykle. - jarl dłoń ciężko zacisnął na ramieniu chłopca, nie przejmując się jego ułomnością.
- Dobrze, jarlu. Ruszę natychmiast.
Sven skinął głową.
- Czekać Cię będę. - zapewnił, gdy chłopiec raz jeszcze spojrzeniem omiótł jasnowłosą aftergangerkę i ruszył by zebrać swe rzeczy i z posłaństwem ruszyć.
Ta ponownie mu głową na pożegnanie skinęła uśmiechając się leciutko, by gdy Kort się oddali zwrócić się ponownie do jarla.
- Powiedzcie mi jeszcze proszę… kto w kraju rządy teraz sprawuje? Powiedzieliście, że Jelling teraz stolicą i brat Jorika jarlem tam… Czyżby on?
- Nie, on jeno prawą ręką króla Bagseca, ten z Jelling swą dziedzinę uczynił. Agvindur rozczarowan był swym służacym ostatnim i jego brakiem lojalności. Wybrał Bagseca dla jego męstwa i oddania sprawie. Osadził go na tronie, wspomniawszy Jelling dla pamięci wydarzeń tam posłał by wioska się wzmocniła.
- Svenowe spojrzenie intensywności nabrało ze wszystkich niedomówień co je volva sama dopowiedzieć mogła.
Ta wolno głową pokiwała na to wszystko, doskonale pamiętając jak kiedyś Jelling wyglądało.
- A w Skanii, kto teraz rządy sprawuje? - Zapytała pogrążona w myślach.
- Bjorn Żelazny - uśmiechnął się Sven jakby domyślał się dokąd zmierzają pytania volvy. - Czemuż pytasz, wiedząca?
Nie pokazała po sobie zaskoczenia tą informacją.
- By wiedzieć. - Uśmiechnęła się również. - By widzieć jak sytuacja teraz wygląda. - Odparła spokojnie. - Wcześniej… zbyt mało uwagi polityce poświęcałam… Odbiło się to na mnie boleśnie. Drugi raz tego samego błędu nie popełnię. - Skinęła mu głową z szacunkiem. - Dziękuję za poświęcony mi czas.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 30-05-2017 o 14:42.
corax jest offline