Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2017, 14:41   #17
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Po skończonej rozmowie ze Svenem Helleven wybrała się na zwiedzanie miasta pierw jednak stając i przyglądając się z podziwiem langhusowi. Później kroki swe ku targu skierowała, a przynajmniej miejscu, gdzie kiedyś się znajdował. Boleśnie świadoma, że jej stare ścieżki zniknęły bezpowrotnie. Była tu obca. Jak na ironię straciła swoje miejsce właśnie wtedy, gdy zaczynała je doceniać. Być może tak było lepiej… Nie powinna ostawać w jednym miejscu zbyt długo, jak to się skończyło wszyscy wiedzą. A Agvindur bez niej stał się wielkim wodzem, niemal herosem. Uśmiechnęła się do swoich myśli, być może Elin była mądrzejsza niż ją o to podejrzewała. Być może podświadomie wyczuwała, iż przeznaczony był do większych rzeczy i dlatego nie mówiła mu o swoich uczuciach.
Gdy z myśli swych się otrząsnęła, dostrzegła, że nogi same poniosły ją ku targowi, więc nie wszystko tak zupełnie się zmieniło, niektóre miejsca i ulice pozostały znajome. Stoiska zwinięte już były, z powodu późnej pory ale ciągle po okolicy kręciło się parę grupek kobiet sprzątających bałagan jaki pozostawili tu kupcy. Podeszła do jednej z nich proponując pomoc. W pierwszej chwili spojrzały na nią podejrzliwie ale jej łagodna twarz musiała wzbudzić w nich jakieś szczątki zaufania i pozwoliły jej dołączyć. Dawno nie robiła takich rzeczy ale teraz potrzebowała wejść między ludzi i się dowiedzieć co sądzą i myślą. Nie miała żadnych haftów Elin, ani run, więc trzeba było inaczej nawiązać kontakt.
Kobiety zadowolone były po udanym dniu handlu. Mimo zmęczenia, gwarzyły ze sobą, pospieszając się nawzajem by na spoczynek się móc udać. Helleven słyszała zwykłe zmęczenie w ich głosach lecz brak w nich było niepewności czy strachu o byt codzienny. Opowiadały o cenach towarów, o usprawnieniach w Ribe samym, o wielkim wyborze towarów napływających do miasta…
Nic nie świadczyło o nerwowości czy obawie przed dniem następnym. Helleven spokój odczuwała kręcąc się pośród nich… i jakieś ukojenie. Jakby wydarzenia, które jej pamięć na świeżo wciąż nasuwała na myśl, w końcu jakiś moment na złapanie oddechu pozwalała. Aż dziw, że to uczucie jeszcze w niej gdzieś się jawiło…
Nie burzyła więc tego spokoju, potrzebując go teraz bardzo. Tutaj, choć przez chwilę po prostu mogła nie myśleć o wszystkich problemach i kłopotach. To było niezwykłe. Kobiety nie wydawały się nawet myśli poświęcać odległej wojnie… Właśnie… odległej. Agvindur zabrał z ich ziem cień wiecznej wojny przesuwając linię frontu daleko na zachód i na wschód. Skania pod rządami Bjorna również nie stanowiła problemu. Mężczyźni walczyli ale ich kobiety mogły żyć w pokoju. Helleven była pod wielkim wrażeniem.To co osiągnął Agvindur było… było snem wielu od dawien dawna.

Spojrzała w niebo rozjaśnione diamentowymi pobłyskami gwiazd.
Północna Gwiazda błyszczała mocno i wyraźnie, niemal hipnotyzująco, lecz volva nie wiedziała czy wskazuje drogę na przód czy może nowy kierunek.
Głośne śmiechy podchmielonych mężczyzn odwróciły jej uwagę. A gdy powróciła spojrzeniem, Polaris nagle zginęła pod chmurami zasłaniającymi kvindevognen.

Ruszyć na przód wydawało się właściwym. Nic jej wszak w Ribe nie trzymało więcej. Ten, którego pragnęła spotkać daleko na zachodzie był, więc tam swe kroki skieruje wpierw. Pomagał jej tyle razy i nie tylko jej, przyszła pora by teraz jemu pomóc. A potem? A potem może Północ? Nie wiedziała ale pierwszy raz od przebudzenia czuła prawdziwy spokój. Wykorzystując chwilową przerwę w rozmowach kobiet podjęła cicho pieśń, która miała im pomóc w szybszym skończeniu pracy.



Freyvind, Helleven


Freyvind opuściwszy port przemierzał spokojnie resztę północnej części miasta i tak w końcu trafił na targ, gdzie ujrzał… pracującą z jakimiś kobietami volvę. Aftergangerka zdawała się być zadowolona z otaczającego ją towarzystwa i choć nie mówiła za wiele, to widać było iż słucha, a i odpowiadała łagodnym tonem. Czyżby Elin wróciła?
- Jak dawniej. Volva w Ribe, zajęta zwykłymi czynnościami. Wąż Midgardru gryzący własny ogon - skald odezwał się podchodząc do grupy kobiet.
Niewiasty zamilkły przyglądając się przez chwilę uważnie skaldowi, a potem spojrzenia ich przeniosły się na wiedzącą. Ta uśmiechnęła się leciutko, a Lenartsson mógł dostrzec niemal lodowaty chłód w jej oczach, gdy ku niemu na chwilę się zwróciły.
- Wybaczcie memu towarzyszowi. - Odezwała się do kobiet. - Nie ma dziś najlepszego nastroju. Dziękuję, iż mogłam z Wami spędzić ten czasu ale teraz muszę się już pożegnać. - Niewiasty zdziwione były ale pożegnały się z volvą serdecznie i zaprosiły, by odwiedziła ich stoiska, ta obiecała tak uczynić i podeszła do Freyvinda. - Nic nie jest jak dawniej. - Odrzekła mu i ruszyła dalej, by odejść od kobiet.

Podążył za nią.
- Nic nie jest jak dawniej, a jednocześnie wszystko. Ot miasto wieksze, a tryb życia ten sam. Mysmy się zmienili? Ot żart Lokiego, gdysmy to my trzynaście lat zawiesznie w czasie byli…
- Kobiety bez cienia lęku w przyszłość patrzą, nie myślą o wojennej zawierusze, gdyż daleko, daleko od ich chałup się toczy.
- Odparła niby bez związku wiedząca. - A my? - Odwróciła się w stronę skalda. - Myśmy tylko więcej goryczy wypili. - Uśmiechnęła się leciutko. - Mamy schronienie na dzień. - Dodała nie mając ochoty filozofować dłużej. - Sven posłał też po Bjarkiego, okazało się, że nie w Aros, a gdzieś w lasach mieszka.
- Chciałem nie tylko z nim, ale i z Kariną, oraz z wilkołakami sie rozmówić.
- Pierw z nim pomówić możesz w bardziej sprzyjającym otoczeniu, a potem zdecydować co dalej. Jeśli Ulfhedinn po lasach skryci, to bezpieczniej będzie z Bjarkim tedy się do nich udać.
- Stwierdziła spokojnie. - Choć jak dla mnie pomysł rozmów z nimi jest szalony i nie wiem jak Elin zamierzasz do niego nakłonić. - Wzruszyła ramionami.

- Może i racje masz - Frey zadumał się. - Za ile Grima spodziewać sie mozna? Dwa dni? Przez ten czas… - rozejrzał się. Widac w nim było wciąż gniew i żal po tym jak z nimi postapiono. Ribe, gdzie rządził Sven jakby paliło go w stopy.
- Dwa, trzy dni. - Skinęła głową. - Za ten czas możemy się spokojnie rozeznać w sytuacji i… - Zawahała się na moment. - dojść do ładu ze sobą.
- Na to więcej trzeba. Lat nawet. Albo po prostu odpowiedzi. Czy…
- Frey urwał. - Rozmawiałas ze Svenem o Agvindurze? Został pojmany sam, czy z nią?
- Nie rozmawiałam… Chciałam jeno czas nam kupić.
- Odparła patrząc gdzieś w dal. - Ale wcześniej mówił, że z całą armią go wzięto… Choć znając Chlo… Być może jest wolna.
- Wiesz, że to co Sven proponuje szaleństwem jest? Władca Germanów nie zostawi tu kamienia na kamieniu, jak poprowadzimy resztke wojów na zachód.
- Gdyby było zagrożenie atakiem, nie proponowałby tego… Sighvart na wschodzie, na północy w Skanii Bjorn rządzi. Jedynie południe niepewne ale i tego nie wiemy, bo żadne z nas jeszcze się o to nie zapytało. Nie wiem, kto gdzie rządzi i jakie sojusze zawarte. Nic nie wiemy na razie Freyvindzie, a jak machniesz na wszystko ręką, to dalej nic wiedzieć nie będziesz, bo Sven pewnie nie podzieli się więcej żadną informacją.
- Tak czy owak mus nam do Jelling wtedy. Do króla…
- Możecie wtedy ruszać ale beze mnie…
- Odparła twardo.
- Czego ty tak naprawdę chcesz Helleven?
- Spłacić dług.
- Względem kogo?
- Agvindura, czy to nie oczywiste?
- Nie. Wiem o związkach Elin z Agvindurem, o Twoich? Nie, oraz o tym co komu jesteś winna. Ale pytając co dalej, chodziło mi też o “jak”.
- Sven wspominał o jakimś królu mianowanym przez Agvindura na północy Francji. Spróbuję tam.
- Byłaś kiedyś w kraju Franków, znacz mowę tamtejszą?

Milczała przez chwilę.
- Więc co mam robić według Ciebie? - Syknęła na niego. - Wszyscy jakoś zadziwiająco gładko pogodzili się z niewolą Agvindura… Ile razy nam pomagał, Freyvindzie? Ile razy pomagał innym? Ile dla Danii uczynił walcząc przez te ostatnie lata? A teraz co? Jego własny brat pragnie jego śmierci, a jarl, którego z łap wilkołaków ocalił nie myśli o misji ratunkowej, jeno by nową armię zbierać w celu kontynuowania jego dzieła… - U Helleven najwyraźniej czara goryczy się przelała. - jakby już było po wszystkim! - Pokręciła gwałtownie głową. - Dla mnie nie jest po wszystkim. Nawet jeśli miałaby to być ostatnia rzecz jaką uczynię, to spróbuję go uratować. Bo widać nikt inny nie zamierza tego zrobić.
- Byłem jednych z pierwszych co napadli na ziemie Anglów za morzem
- Frey warknął gniewnie. - Złupilismy Lindisfarne, siedzibe mnichów białego. Wczesniej widząc wielkie kamienne mury klasztorów Danowie mysleli, że to umocnienia. Po naszej wyprawie ruszyli wszyscy na viking, który trwa od pół setki lat. Płyną przez morze po łupy i wracają, płodzą potomków, cieszą się dobrobytem. Agvindur - skald syknął. - Agvindur to niszczy. Byłaś w Jelling w czasie ataku na caern! Widziałaś czym jest osada gdy mężowie nie wróca na zimę. strach. Niepewność, tęsknota. Byłaś w Jelling! Widziałaś! Agvindur robi to na skalę całego kraju. Bo Demon kazał mieszac mu sie w politykę kraju Franków, którego nienawidzi. To mamy kontynuować? Względem tego co nas na ponad tuzin lat zakołkował?!
- Jelling stolicą teraz, bo Agvindur tak nakazał, by miastu pomóc.
- Odrzekła nie wzruszona wybuchem skalda. - Rzekłam Ci, że kobiety nie czują strachu i niepewności jutra. Być może w mniejszych miastach jest inaczej. Nie wiem ale tutaj… - Pokręciła lekko głową wiedząc, że nie ma sensu próbować przekonać teraz Lenartssona do czegokolwiek. - To nie zbieraj armii! Zostań tutaj i czekaj, nie wiem na co! Ale jak mi się uda Agvindura ocalić, to o mnie pieśni będą, a nie o Tobie!
- Pójde do Francji tak czy owak. Jak Bjarki potwierdzi co mówił Sven, będe to winny to bratu i ocalic Chlo. Jak nie to sukinsyna ubic za to co zrobił nam by swa chwałę budować. A jak Chlo ocalic sie od demona nie da, to ją zabić
- W kąciku oka Freya pojawiła się kropla krwi. - Dlatego chcę Kariny. Trzynaście lat miała by się wywiedzieć czy da się demona z niej wygnać.
- Sven sam zaproponował, że po Bjarkiego pośle, więc raczej nie obawia się tego co ten powie.
- Odparła już spokojniej. Gdyby była Elin pewnie próbowałaby jakoś pocieszyć Freyvinda ale Helleven miewała takie odruchy jedynie w przypadku… Sigrunn. - O ile się nad tym zastanawiała. - Mruknęła ciszej.
- O ile. trzeba też zawrócic Dunów z tej drogi, ocalić wojów. Z Frankami na ich ziemi nie da sie walczyć przez lata. Zmiażdżą…
- Może w tym północnym królestwie osiedli…
- Zastanowiła się na głos. - Może stamtąd wypady robią… Dlatego tutaj spokój ciągle panuje. - Wzruszyła lekko ramionami. - Mnie, tak jak powiedziałam, pierw spłata długu interesuje. Potem… potem będę myśleć, co dalej.
- Jak za zgodą króla Franków, to dobrze
- Frey skinął głową. - Tamte ziemie żyzne, dobre pod role i dla bydła na wypas. Lepsze niż nasze. Ale jak prawem wojny to czekac jedynie, aż król Franków zbierze taką armię, że kopytami wdepczą Dunów w ziemię. Szczególnie, że Agvindura brak jako wodza. stąd do Jelling chcę. Do króla. Przykaz jego dla wojów by wracali, lub bym z królem Franków negocjował ziemię dla Dunów na północy. Wtedy na dwór jego mógłbym przybyć. Gdzie Agvindur.
Helleven brwi uniosła.
- Pomysł zaiste ciekawy… - Przyznała niechętnie. - Jeno król przez Agvindura wybrany, być może jego życzenia wspierać dalej. - Westchnęła cicho. - Sprawdzić jednak można…
- Słowem lub trzonkiem topora w łeb bijąc, takie życzenia jego z głowy wybić można
- Frey uśmiechnął się wskazując, że nie do końca poważnie mówi, ale widac było, że i nie do końca żartem to powiedział.
Parsknęła cicho.
- Zobaczymy co Ci Bjarki powie… Może z Kariną przybędzie, bo poinformowany zostanie, kto na niego czeka.

Resztę drogi spędzili w milczeniu ale gdy zbliżać do halli jarla się poczęli volva odezwała się cicho.
- Wiem, żeś gniewu pełen i nie w smak Ci iż taki młokos jarlem się mieni ale nasza sytuacja nie jego jest winą. Postaraj się swoje emocje powściągnąć. On z własnej woli, gdym z nim mówiła zaproponował nam schronienie na dzień i gdy o Bjarkim wspomniałam zaoferował, iż po niego pośle. Złych intencji w nim nie ma.
- Wiem to, a i ja mu winien za to com uczynił i za to czegom nie uczynił. Ale nie zdzierżę zbyt wiele.
- Skald skrzywił się lekko. - Dobrze to, że po Bjarkiego pośle, jeżeli Grim z północy ściągał będzie to można mu posłać wieści aby do Jelling zmierzał, gdzie się z nim spotkać przyjdzie i widzenie z królem Becsegą wtedy poczynić, czasu nie marnując.
- Posłaniec już ruszył.
- Zmarszczyła lekko brwi. - I cóż to za nagły pomysł, by od razu do Jelling ruszać? Tak zdecydowałeś i już?
- Nie rozumiem…
- skald spojrzał na nią mrużąc oczy. - Skoro i tak do Jelling trzeba do króla, to gdy Biarki z północy, w pół drogi się spotkamy miast siedzieć tu i dłużej nań czekać, a potem dopiero do Jelling. Dwa dni lekko licząc…
- A skąd wiesz co od Grima usłyszysz? Może już król potrzebny Ci nie będzie? Poza tym jeszcze chwilę temu nie mówiłeś, że do króla na już chcesz się udać.
- Pokręciła lekko głową niezadowolona z takiego obrotu sprawy. - I posłaniec do Bjarkiego już poszedł… Gonić go by trzeba było…
- Tak tedy widzę, żeście wy “zdecydowali i już”, że mam bezczynnie czekać. Posłańca śląc
- skald pokręcił głową. - Co Bjarki rzecze to jeno w kwestii spojrzenia na czyny Agvindura co zmienić może. Tak czy owak po Chlo i by armie tam ratować od szaleństwa mi trzeba. Oboje nas Norny ku krajowi Franków prowadzą, zajedno kto jakie ma cele. Przez Becsegę drogą łatwiejsza. A… - rozejrzał się. - Co mi tu czynić, bezczynnie czekać? I z nim sie wykłócać? - skinął głowa na halle do której już prawie dochodzili.
Helleven już chciała powiedzieć, iż to on decydował w Aros i wszyscy widzą jak to się skończyło ale zmilczała.
- To duże miasto z pewnością znajdziesz zajęcie, mógłbyś chociażby imię swe ponownie w usta innych włożyć. - Wzruszyła ramionami. - Czas też nas nie goni… Zbyt wiele już upłynęło od uwięzienia Agvindura, jeśli mieli go zabić, już dawno to zrobili.
- Imie swe włożę z powrotem, jak znajdę w kraju Franków Erika i od Kraju Anglów po kraj Rusów woje zawołani beda blednąć powtarzając co zrobiłem z tym, co kłamstwa na me imię rozsiewał. Czynami się imię w usta innych wkłada, nie siedzeniem bezczynnie. A czas ważny mi. Nie wiem co z Chlo, a i naszym ludziom we Francji każdy dzień wiele znaczy
- Frey pominął zupełnie Agvindura stając przed drzwiami do langhusu Svena.
- Ja bym wolała Segovię dorwać… i popatrzeć jak nasz “przyjaciel” ją otwiera, gdy jeszcze jest przytomna.... - Volva uśmiechnęła się upiornie i weszli do halli.


Sven zajętym był czynnościami jakie jarlowi pisane, spojrzenie rzucił kose:
- Skąd Bjarki ma tu przybyć? Gdzie osiadł z Kariną? - Freyvind spytał gdy zbliżył się do niego. Helleven została w oddaleniu nie mając zamiaru tak bezceremonialne przerywać jarlowi.
Potomek jego oderwał się na chwilę od naradzania się ze swoim przybocznymi:

- W okolicach Viborga osiedlili się.
- Tyleż samo drogi zatem ma do Jelling co i my…
- Skald zastanowił sie. - Tam mógłbym się z nim spotkać. Z Becsegą chciałem mówić w sprawie kraju Franków.
- Posłańca już wypuszczono
- Sven zmierzył skalda chłodnym spojrzeniem - Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem, że do Jelling ruszać chcecie.
- Boś nie pytał.
- Wzrok Freyvinda chłodny nie był, gdzieś głęboko czaiła się w nim ciekawość i kpina. - Do Franków kraju tak czy owak mi droga. Biarki da mi odpowiedzi co do Agvindura, ale nie on głównym celem. Gdybym miał armię zbierać coś sugerował, bez wiedzy króla i zgody ciężej by to szło.
Volva słuchając wypowiedzi skalda oczy ku powale uniosła ale na swym miejscu pozostała.
- Wybacz. Następnej okazji by myśli twe wyprzedzać nie poskąpię. - Sven odparł ironicznie - Kiedy do Jelling ruszyć chcesz?
Frey wzruszył ramionami i na volve się obejrzał.
- Beze mnieście ustalili, że tu mi czekać na Grima. Jak nie puścisz drugiego posłańca to czekać tu będe musiał, by się z nim nie rozminąć. Jeżeli będzie możliwość tam się z nim spotkać, to jutro po zachodzie słońca. Dwa dni to oszczędzi. Jeden drogi Biarkiego i jeden do Jelling gdybyśmy... - znów spojrzał na Helleven - lub gdybym sam dopiero po spotkaniu z godim miał się tam udać.
- Dobrze. Wyślę posłańca za posłańcem. Czymś jeszcze pomóc mogę?
- Na razie nie
- Frey odpowiedział tonem zahaczającym o ‘jesteś wolny’. - Nie chcę cię od zajęć odejmowac, tak ważkich dla miasta. Gdzie o ludzi pytać i to coś rzekł, że na uposażenie czynów naszych przeznaczysz?
- W husie obok znajdziesz mojego człeka, Olaf się zwie. Powiedz, żeś ode mnie, da Ci to co rzekłem.
- odciął się jarl odwracając się ku wcześniejszym swym rozmówcom.

Skald odwrócił się i powoli podszedł do wieszczki, twarz miał zamyśloną.
- Co zamierzasz? Ze mną ruszysz?
Helleven przyglądała mu się ze złością.
- Zastanawiam się… - odparła jednak spokojnie. - Może wyruszę i sprawdzę co król z Tobą zrobi jeśli będziesz dalej się tak wspaniałomyślnie zachowywał. - Przekrzywiła leciutko głowę. - Całkiem kuszące… - Dodała i ruszyła ku wyjścia z longhusu.
Skald uśmiechnął się.
- Zaiste. Warte sprawdzenia to. Tu na północy szacunek zdobywa się czynami, nie tym, że ktoś kogoś jako jarla zostawił do rządów, bo sam zechciał sławy za morzem szukać.
- Oślepłeś w czasie naszego snu, Freyvindzie? Miasta nie widzisz jak się rozrosło? To mało według Ciebie?
- Przerwała mu wieszczka.
- Nie. Ale i nie wiem czy jego to zasługa. Sven kroczy w nocy tylko dlatego, że trzeba było się zwiedzieć czemu chciał cię zabić. Pamiętaj o tym.
Volva usta zacisnęła i wyszła przed budynek.
Skald wyszedł za nią i zatrzymał się.
- Dwie skrzynie każę zbić, na wszelki wypadek. Co zechcesz uczynisz, ja Elin chciałbym mieć przy sobie, jej spokój… - pokręcił głową. - Nie wiem co z Volundem…
- Jej spokój niestety nie pomógł w Aros…
- Mruknęła Helleven i przez chwilę mierzyła Freyvinda niechętnym spojrzeniem. - Pojadę, choćby po to by Bjarkiego posłuchać, a potem… Elin zapewne zdecyduje.
- Zobaczmy zatem kimż jest Olaf…
- Skald uśmiechnął się wskazując budynek o którym mówił Sven i powoli skierował sie ku niemu.
 
corax jest offline