Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2017, 02:22   #1442
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec


Niecierpliwił się. I niepokoił. Zdążą? Nie zdążą? I zdążą na co? Wesprzeć szeryfa i uchronić Razora i Kate? Uratować? Choć jedne z nich. Czy już tylko pojmać i dorwać ich mordercę? A może nie? Może znowu zdąży zwiać? Czekanie było takie frustrujące! Ale też jak wiedział było nieodłączną częścią walk. Cosmo ładnie pocisnął. Widział jak zasuwali. Zostawili drugiego pikupa w tyle. Ten samochód z przodu co wyglądał jak prawdziwy radiowóz sprzed wojny jednak był zauważalnie szybszy. Choć szturmowiec zgadywał, że to wina przyśpieszenia i silników czy coś takiego a nie Cosmo. Teraz mieli do pokonania głównie przestrzeń i choć ich kierowca robił co mógł pozostałym zostawało właśnie czekanie.

- Spokojnie, dorwiemy go! Co by nie zrobił dorwiemy go! - krzyknął do obsady ich pojazdu przekrczykując pęd i wycie silnika. Nie wiedział jeszcze jak ale wiedział, ze go dorwą. Prędzej lub później. Bliżej lub dalej. Ale dorwą mordercę. Nie trawił takich ludzi. Sam nie lubił zabijać. Właściwie to nawet do walki nie było mu śpieszno. Wiedział z jakim ryzykiem się wiążę więc póki się dało próbował innych metod. Ale tacy jak ten co tu grasował? Najpierw Kate, potem Tom, teraz znowu Kate i kto wie, może wszyscy w szpitalu. Nie. Zabić w walce, w samoobronie siebie i bliskich, kolegów z pracy to jedno. Ale zabijać by tuszować inne zabijanie to nie. Tego nie aprobował. I był gotów to wykorzenić. Stalem, ogniem i ołowiem jeśli trzeba. Dojechali!

Szeryf w swojej pandzie ich trochę wyprzedził ale i tak przyjechali szybciej od drugiego policyjnego wozu. Wtedy jakimś psim swędem gdy próbował oszacować straty czy namierzyć strzelców i wzajemne cele rzuciło mu się w oczy ten ruch bieli na pętrze. Okno! Otwarte okno! Przypadek? Może ktoś zostawił i tyle? Ale może z tamtąd ktoś właśnie strzelał? Szeryf wbiegł już do środka. Pozostali gliniarze zaraz tu będą. Nie słychać było krzyków ani klasyka "Stać Policja!" ani strzałów. Ale zbieg nawet na piechotę mógł zwiać nim przyjechali. Szturman postanowił zaryzykować. Jak się pomyli...

- Skye za mną! Sam leć do środka! Szefie, pójdzie pan z nią? Cosmo, Foxy zostajecie w bryce i bądźcie pod radiem! Może spieprzyć do czerwonego kapturka to was wezwiemy! - krzyczał w biegu wyskoczywszy z paki pikupa i biegnąc w stronę bramy. Chciał obiec budynek bo wejście chyba powinno być od ulicy. Jeśli nie zobaczą uciekającej sylwetki spróbują sprawdzić budynek z firanką. Jeśli z tego miejsca ktoś strzelał pewnie zostawił łuski. Jeśli to morderca Toma to może nawet te same, szarawe łuski kalibru 5.56. Biegnąc nasłuchiwał. Morderca powinien przyjechać tym cholernym, czerwonym gruchotem. Mógł właśnie do niego wsiadać i odpalać co była szansa usłyszeć nawet jeśli by go nie widzieli. Jeśli by to zawiodło jeszcze zostawały tropicielskie oczka dziewczyny w kapturze. Zresztą ona miała przy coś cięższego niż broń krótka. A gdyby znów zaczął się pościg za czerwonym kapturkiem no liczył, że zdołają przez radio wezwać Cosmo. Chyba był obecnie ich najlepszym kierowcą w tej ekipie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline