Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2017, 18:47   #18
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację



Olaf okazał się mrukliwym człowiekiem, ale z głową na karku osadzoną mocno i polecenia jarla Svena traktującym jako oczywistość, którą wedle jego woli wykonać trzeba, a nie dyskutować czy o szczegóły zbędne wypytywać. Choć późno w nocy już było chciał z marszu zacząć przygotowania czynić do wyprawy. Frey z początku wskazywał, że wszystko to może uczynić po świcie, aby gotowe było przed zmrokiem, ale po krótkim czasie zrezygnował ze wstrzymywania człowieka jarla chcącego jak najszybciej i najlepiej wykonać polecenia. Sven jak widać cieszył się tu posłuchem.
Ribe było większe, a i wciąż klimat jednego z większych portów kraju Dunów odzwierciedlał się w tym, że nawet o tej porze wielu ludzi jeszcze nie spało. Poza tym aftergangerzy nie musieli się kryć wśród ludzi, jak stwory na południu, ich otwarta aktywność zmieniła trochę tryb życia mieszkańców północy.
Skrzynie można było załatwić dosyć szybko, toteż Frey wraz z Helleven spoczęli w nich zapowiadając aby jak tylko wszystko będzie gotowe wrzucić ich podróżne schronienia na wóz i wraz z daną przez jarla eskorta ruszać do Jelling w czasie wędrówki Sól po niebie. Prawdą było, że i ludziom wygodniej podróżować za dnia i skaldowi oraz wieszczce nudną podróż spędzić w śnie, a na czas Nott powstać już bliżej aktualnej stolicy króla Becsegi.




Wieszczka zbudziła się, by ze zdziwieniem stwierdzić, że jest w drodze.
Na jej piersi leżał pergamin, a przy boku przypięty miała skórzany woreczek. Uniosła wieko skrzyni i rozejrzała się uważnie. Wozem powoził przygarbiony nieco mąż w futrzanej kurcie, a za ciągniętym przez masywne koniska pojazdem ciężkim krokiem maszerowało kilku ludzi pod bronią i z charakterystycznymi okrągłymi tarczami zarzuconymi na plecy.
Obok spoczywała druga skrzynia, a Elin na ten widok przygryzła wargi. Domyśliła się, że z którymś z aftergangerów musieli się rozdzielić. Wojowie jadący obok wozu skinęli jej głowami gdy wygramoliła się na zewnątrz i siadła na swej skrzyni czekając na przebudzenie tego, z którym postanowiła wyruszyć.

Minęło trochę czasu nim wieko drugiej ze skrzyń uchyliło się i skald wyjrzał czujnie wypatrując ewentualnego zagrożenia. Od pewnego czasu towarzyszyło im ono wciąż, lub kroczyło za nimi czekając tylko na dobry moment by się ukazać w całej swej chwale. To odcisnęło na Freyvindzie niejakie piętno. Kilkanaście nocy rozjaśniające paranoją trzynaście lat wywołanego drewnem w sercu snu. Spięcie przeszło w lekkie rozluźnienie, gdy ujrzał wieszczkę oraz ludzi idących za wozem, a przydzielonych im w Ribe przez Svena. Zapewne czynili popasy w czasie dnia, ale widać było po nich pewne zmęczenie całodzienną wędrówką i wciąż byli w drodze zapewne tylko po to, aby dotrzeć do dobrego na odpoczynek miejsca.
Skald skrzywił się lekko…
Na trasie z Ribe do Jelling, dzień drogi od miasta Agvindura, a teraz Svena. Przy wodzie.
Ciekawiło go czy zatrzymają się w tym samym miejscu co trzynaście lat temu.
- Elin? Czy wciąż Helleven? - spytał spoglądając na volvę z pewną dozą ciekawości i próbując odgadnąć to spojrzeniem.
- Elin... - odparła ta cicho. - Gdzie Volund? Śpi ciągle?
- Został. Sven miał dla niego inne zadanie.

Volva pokiwała głową powoli.
- Jakie jest nasze zatem i gdzie zmierzamy?
- Jedziemy do Jelling, tam mam spotkać się z Bjarkim, który może rzucić trochę światła na to co się stało te trzynaście lat temu.
- Sven nie powiedział? -
Spytała zdziwiona. - Wszak tam jeszcze Thora była, ona z pewnością wie wszystko.
- Nie drążyłem -
mruknął skald w odpowiedzi. - Nie rozmawiało mi się łatwo z tym młokosem.
- Co zatem z Agvindurem? Ruszamy mu na pomoc? -
Zapytała z nadzieją.
- To skomplikowane Elin… - Frey odwrócił głowę. - Agvindur nas zdradził. Nie na ratunek mu iść, a po pomstę się zdaje.
- Zdradził? Nie miał innego wyjścia jeśli chciał Cię zatrzymać! Teraz to widzę. Wtedy… Wtedy zrobilibyśmy wiele złego byle się naszej pani przypodobać. .. Lepiej, że nas uśpił… a że tyle czasu…? Musiał być powód... -
ostatnie słowa wypowiedziała cicho ściskając pergamin w dłoniach. - Być może wcześniej ciągle miałaby na nas wpływ?
- Musiał?
- Frey odwrócił się do niej. - Nie krzywym za przebicie mnie drewnem, nadzieje w mych myślach na to były, gdym rzekł by do Ribe płynąć i Chlothild tam odstawić. W tej mej części co wciąż przeciw Segovii stała buntem. Więzy opadają wolno, ale nie tyle lat. To Sven, z własnej woli nas światu przywrócił, gdy okazało się, że Agvindur przepadł. - Skald zgrzytnął. - Rzeknij mi Elin, zaprawdę musiał mieć powód trzymać nas 13 lat, a kto wie ile dłużej gdyby w niewolę nie popadł? Chlo z nim, demon nęcił go wizją potęgi i władzy jak mnie. Wątpisz w to?
- Wierzę, że nie uczynił tego bez dobrego powodu -
odparła z przekonaniem. - Sven nic nie powiedział co mogłoby być wskazówką?
- Powiedział -
Frey kiwnął głową - że towarzyszka Segovii z południa krew naszą wzięła i z nią zbiegła, a Agvindur szukał przez lata jej by nas nie budzić nim niebezpieczeństwa tego nie zmoże.
- Nie wierzysz w to? -
zapytała przyglądając mu się uważnie.
- A wyglądam jakbym wierzył? Skąd Agvindur i Sven mieliby wiedzieć co z nami wyprawiano nim wysłała nas do kraju Franków? Bjarki tam był, chcę od niego usłyszeć co zaszło.
- Pomyśl inaczej… Dlaczego Sven miałby kłamać? Co by mu z tego przyszło skoro i tak nie wypełnia polecenia Agvindura. -
zapytała łagodnie.
- Bo ma nadzieję, że ruszę ratować go w kraju Franków.
- Czyli takie miał dla nas zadanie?
- Elin się ożywiła. - Pomożesz więc jeśli Bjarki potwierdzi słowa Svena?
- Zadanie? Kimże on jest by mi zlecać zadania? Nadzieje miał pewnie, że ruszymy do kraju Franków odbić Agvindura lub kontynuować jego dzieło. To tylko potwierdza podejrzenie, że gdyby nie wpadka Agvindura, może gnilibyśmy z kołkami w sercach przez dekady, stulecia. -
Na drugie pytanie nie odpowiedział unikając go.
Volva westchnęła cicho.
- Co zamierzasz zrobić po rozmowie z Bjarkim? - zapytała ponownie.
- Ruszyć do kraju Franków.
- Freyvindzie… -
Spojrzała na skalda. - Czy muszę każdą odpowiedź wyciągać od Ciebie? Wszak wiesz, że nie mam pojęcia co się działo wczoraj.
- Chlo była z Agvindurem nie wiem czy pojmali ją z nim, czy jest wolna wśród przebywających tam Northmanów. -
Skald spojrzał na Elin myśląc jak dobierać słowa. - Nawet zostawiając moje przywiązanie do niej i to że jestem jej to winny… drzemie w niej demon. Trzeba go zniszczyć, wygnać, nie tyle z jej ciała, co w ogóle. Inaczej zakręci się wokół innego wielkiego woja i jego wykorzysta do swoich planów jak próbował ze mną i co zrobił z Agvindurem. Mogłem ruszać już z samego Ribe, ale… - Spojrzał volvie w oczy. - Mogę tam natknąć się na ślad Agvindura więzionego przez krześcijańskich nieumarłych. Potrzebuję wiedzy, którą może da mi Bjarki. Wiedzy na podstawie której będę mógł zdecydować. Czy pomóc i jemu, czy zostawić go własnemu losowi… - nie spuszczał wzroku - czy zabić.
Oczy Elin rozszerzyły się ze zdumienia.
- Zrobiłbyś, to? - zapytała cicho. - Rzeczywiście byś go zabił, gdyby… co? Gdyby okazało się, że trzymał nas w uśpieniu z jakichś powodów nieznanych Bjarkiemu?
- Zakładam, że Bjarki może nie dać mi odpowiedzi jakich szukam. Nie wiem czy będę zdolny. Elin, wszystko wskazuje na to, że zdradził nas. To czy miał powody aby tak postąpić czy nie, to jeno domysły. Wiele bym dał, żeby tak było. Liczę się jednak z tym, że nie ma nic na usprawiedliwienie jego czynów poza jego żądzą chwały.
- Nie zdradził, jestem tego pewna. Poza tym… co by mu dało trzymanie nas we śnie dla kaprysu? -
Zagryzła wargi na chwilę. - Choć gdy wspomnę jak żeśmy w Aros sobie poradzili… - Spojrzała na Freya. - Zauważyłeś, że od kiedy ścieżki nasze się skrzyżowały Loki jakby wiatr w żagle dostał?
- Droga nasza się z nim splotła -
zgodził się niechętnie. - Ale nie on jeden winny tego co się stało, na Pana Kłamstwa zbyt prostym wszystko zwalać… - pokręcił głową.
Volva uśmiechnęła się leciutko.
- Nie Freyvindzie, nie zrzucam wszystkiego na Pana Ognia. Aros jest naszą klęską i musimy z tym istnieć... Tylko zauważam co się wokół nas dzieje. Być może… - Zawahała się na chwilę. - Być może… Bezpieczniej dla innych, gdy my z dala od wszystkiego. - Dodała ze smutkiem.
Spojrzał na nią i pogładził ją lekko po dłoni.
- A myślisz, że czemum jeno z Bjarkim i Chlo po bezdrożach się włóczył - odpowiedział miękko - z rzadka po osadach na jakiś czas przestając? - Pokręcił lekko głowa ze smutnym uśmiechem. - Gdzie wilki groźbę śmierci na ich terenie gwarantowały. A Aros… - urwał i jakby się zastanawiał. - Mieliśmy zbadać co się tam dzieje, Agvindur dostał od nas pełne informacje co i kto tam bruździł. Jedynie o klęsce nam mówić w tym, co Segovia nam uczyniła.
- Może i ona do Franków uciekła? Może ją tam spotkamy? -
Zadrżała nagle na myśl o tym, iż Agvindur w ręce Segovii wpadł i spojrzała przestraszona na Freya. - Musimy… Muszę mu pomóc... - wyszeptała zaciskając pięści.
- Tą samą prawie rozmowę z Helleven miałem - Frey uśmiechnął się. - Obojgu nam tam droga, przygotować się trzeba, jeno i wieści zebrać. Choćbyśmy różne cele mieli.
Elin skinęła głową.
- Niechaj zatem tak będzie.




Volva siedziała na wozie z podkulonymi nogami, opierając podbródek o kolana, a w ręce ściskała list od Helleven. Błękitne oczy wpatrywały się gdzieś w dal starannie omijając Freyvinda. Nie chciała z nikim rozmawiać, nie po tym co jej brat… jej dawny brat krwi opowiedział. Klęska w Aros zabrała jej wszystko: dom w Ribe, prawo do przebywania w pobliżu Agvindura, o miejscu u jego boku już nawet nie śniła od kiedy Sigrun została przemieniona przez Leiknara. Właśnie… gdzie Sigrun? Frey nic o niej nie wspomniał, Helleven nie napisała w liście… Gdzie Słoneczko?... I gdzie Volund? Jego kłamstwa bolały prawie tak mocno jak brak Agvindura… Teraz już rozumiała strach czasami pojawiający się w jego spojrzeniu, gdy przyglądała mu się dłużej, a także słowa o nienawiści, które jej wygłosił nad Eneglsholm. Tylko, że ona go nie nienawidziła. Chciałaby móc mu to powiedzieć… Spojrzeć w te jego oczy pełne pogardy i powiedzieć, że dalej nie czuje względem niego nienawiści. Ale nawet tego nie mogła zrobić, gdyż zniknął potwierdzając jedynie słowa Helleven, że nie można mu ufać. Ukryła twarz w dłoniach i tkwiła tak dłuższy czas. Nie płakała, po prostu miała ochotę się schować. Tak więc straciła i braci krwi. Freyvinda także, gdyż wiedziała, że nawet jeśli Bjarki potwierdzi słowa Svena, to ciągle pozostała Chlo, która była u boku Agvindura przez te ostatnie trzynaście lat. Znając skalda, będzie to zarzewie kolejnego konfliktu.
I na co mu ona w tej wyprawie?
Dlaczego chce by mu towarzyszyła? Przecież wie, że będzie próbowała przeszkodzić bratobójczej walce… Nawet jeśli doskonale zdaje sobie sprawę, że to przegrana sprawa. Czy był sens, by wobec tego udawała się do Franków razem z Freyvindem? Nie wiedziała. “Nie poddawaj się.” Słowa Helleven… Nie podda… Przynajmniej dopóki jest nadzieja na uratowanie Agvindura… a potem… a potem przywita świt.




Jelling

Droga do mizernej wioski jaką pamiętali sprzed kilku tygodni niosła ze sobą gorzko-słodkie wspomnienia. Freyvindowi zatroskanemu zaistniałą sytuacją przed oczami stawały wydarzenia w caernie i na myśl wciskała się Gudrunn Lodowooka. Elin zaś zarzucona wiadomościami i nowinami oraz niezwykłym spraw rozwojem, pamięć wypełniały słodkie chwile z Agvindurem, dawnym panem Ribe.
Oboje pełni obaw i nieodpowiedzianych pytań przekroczyli bramy osady co wielkością swą pochłonęła dawne, ledwo trzymające się kupy chaty i błotnistą drogę. Tam, gdzie dawniej halla Gudrunn stała, pysznił się obecnie langhus znamienity pod pieczą symboli i rytych wizerunków Thora i Freyi.
Plac przed nim poszerzono, drewnem wyłożono, tak że przyjezdni i mieszkańcy suchą nogą mogli przebyć drogę od jednej z bram do królewskiego leża. Dalej domy wybudowano równie dostatnie, z grubych pali, co uszczelnione mieszaniną mchu i torfu zostały by wilgość z dala od wnętrza i ludzi trzymać. Mniejsze chatki i chatynki ziemne, co pracowniami były wielu rzemieślników, wzrok ciekawskich przyciągały znacząc osadę różnorodnym i kolorowym szlakiem.

Kupców pełno też było choć Jelling nie leżało nad morzem. Mimo to, mowę różnoraką usłyszeć można było nawet o wieczornej porze. Wojowie na dobrze odżywionych wyglądali a ich oręż nie należał do najgorszych, co skald oszacował szybkim rzutem oka. Mijający przechodnie obrzucali ich zaciekawionymi spojrzeniami ale nie przerywali swych czynności. Ot, zwykła ludzka ciekawość nimi raczej sterowała niż zła wola czy niepokój. Atmosfera osady uderzyła oboje swą odmiennością. Brak było marazmu, ludzie żwawo się ruszali - przynajmniej ci, co jeszcze aktywnymi byli o tej porze. Rozmowy dobiegały z różnych stron, a i chaty wciąż pełne życia były.
- Do króla łatwo się nie dostaniemy… - Frey spojrzał na volvę, a ta drgnęła, gdy się odezwał, gdyż pogrążona w swych myślach była. Przez całą podróż niewiele z nim mówiła od czasu, gdy wszystko jej opowiedział.
- Może na Bjarkiego pierw poczekać… - zaproponowała cicho. - I tak musimy jakieś schronienie na dzień znaleźć. Dary by się jakieś dla króla zdały… które z posłańcem i zapytaniem o audiencję moglibyśmy przedstawić… - dodała z namysłem.
- Dary mądrym pomysłem - Skald skinął głową. - Jako i cierpliwość. Ale coś mi mówi, że możemy zadanie ułatwić sobie nieco… - Uśmiechnął sie. - Jens. I Gudrunn.
- Brat Jorika? -
zapytała niepewna, gdyż nie zapamiętała imion wszystkich chłopców… Chłopców, którzy teraz dorosłymi mężczyznami już byli.
- Tak, ten co pod bokiem króla, wedle słów Svena rządzi stolicą Dunów.
Pokiwała powoli głową.
- Zatem być może mamy szansę ale i z nim pewnie skontaktować się za łatwo nie będzie.
- Łatwiej niż z Becsegą, a i na Biarkiego nie ma co czekać w skrzyniach. On najpierwszy nam tu schronienie może załatwić. -
odpowiedział i zaczepił jednego z przechodzących. - Niech Odyn spogląda na twe ścieżki. Jens, jarl na Jelling gdzie siedzibę ma i czy Gudrunn Lodowooka w osadzie wiesz może?
Zatrzymany lekko podchmielony mężczyzna twarz przetarł dłonią jakby wodę z niej ściągał i zmrużył oczy na skalda spoglądając. Zmierzył Elin od stóp do głów z marsową miną.
Po czym na twarz jego wypełzł uśmiech.
- Jens o tam zamieszkuje - wskazał ręką za siebie ale bez konkretnego kierunku - a Gudrunn dawno nie widziałżem tu. - Wydął cwanie usta i zachwiał. Po czym na nowo wzrok zogniskował na dwójce aftergangerów. - I wasze... - przypomniał sobie - … niech ojciec prowadzi… was… niech…
- Dzięki ci - Skald skinął głową i odwrócił się do Elin. - Jedno przynajmniej jest, nie tak zły to los - zażartował. - Chodźmy, tak czy owak schronienie trzeba znaleźć, może Jens coś uradzi.
Wieszczka nie spuszczała jednak zatroskanego spojrzenia z podchmielonego mężczyzny.
- I niech Ciebie Asowie i Vanowie prowadzą. - Odrzekła mu łagodnie czekając, czy coś jeszcze powie.
- Całe życie! - odparł na odchodne.



 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 31-05-2017 o 19:40.
Leoncoeur jest offline