Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2017, 20:18   #10
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Mika Milton
sektor Lotus, Nowy Eden, platforma "Eridu"

Potęga. Moc, władza, strach, tajemnica.

Znała te wszystkie słowa i kryjące się za nimi historie. Opowieści zakorzenione tak głęboko w świadomości, że nawet przekazywane z pokolenia na pokolenie, z ust do uszu, z planety na planetę, z sektora na sektor, nie traciły nic z swojego szokującego wydźwięku. Historie o psionikach: tytanach umysłu, zdolnych drgnieniem powiek podpalać światy, całkowicie wyzwolonych z okowów czasu i przestrzeni, półbogów na barkach których opierały się najpotężniejsze imperia czasów przed Krzykiem i Ciszą. Bytach na poły legendarnych, budzących po równo grozę i fascynację.

Ale w tych wszystkich przekazach, jakie zasłyszała w szemranych barach, poczekalniach kosmicznych portów i innych miejscach, nieodmiennie ukrytych w ciemnych podbrzuszach miast, anegdotach, o których opowiadający zarzekali się, że wszystko widzieli na własne oczy (albo przynajmniej znali kogoś, kto widział), nie padło nigdy jedno słowo:

Samotność.

Być może żadnemu z opowiadających te historie grozy o p-poztywnych nie przyszło do głowy, że ktoś obdarzony takim nadludzkim talentem, czegoś w życiu będzie jeszcze potrzebował, ale Mila BYŁA psionkiem. Naprawdę. I mogła wiele o samotności powiedzieć.

Na swojej rodzinne planecie - skutej lodem bryle, znajdującej się w sektorze, w którym przebiegała umowna granica między końcem ludzkiej strefy wpływów, a Unią obcych, Salarian - Mika była być może jedyną osobą, pierwszą w ciągu dekad, która posiadała dar psioniki. Dar, długo nierozpoznany, budził w jej rodzicach i znajomych raczej przestrach niż podziw - niekierowane "wybuchy" mocy, objawiające się samodzielnym "lataniem" przedmiotów wokół Mili albo jej nagłe, niekontrolowane znikanie i pojawianie się w innym miejscu, skazywał ją raczej na podejrzliwe spojrzenia i podszyty lękiem dystans.

Dopiero Bel Sotak - naukowiec zajmujący się badaniem pretechu pozostałego na Noverii - domyślił się, co "dolega" młodej pannie Milton i zaproponował rozwiązanie. W wysuniętej daleko na północ, odosobnionej od cywilizacji bazie Mika stawiała pierwsze kroki w niełatwej sztuce kontroli swojego umysłu. Sama; oprócz zgryźliwego, gburowatego Sotaka i służącej mu armii droidów-idiotów, baza nie miała stałej załogi, a jeśli ktoś się w niej pojawiał, zwykle były to także niewielkie, zajęte sobą grupki Salarian.

Sotak nie był psionkiem; to czego uczył Mikę, sam poznał z mozolnie odcyfrowanych zapisków pozostawionych przez poprzednią falę kolonizatorów, wtedy jeszcze dysponujących zaawansowaną psi-technologią. Ale kiedy archiwalia się skończyły, nie mógł oferować jej niczego więcej, niż tylko kilku dobrych rad i szczerych życzeń powodzenia oraz sugestii, gdzie (jego zdaniem) Mika mogłaby szukać dalszych wskazówek, jak rozwijać i kontrolować swoją moc.

I tak zaczęła się samotna odyseja Milton. Od planety do planety, od sektora do sektora, w poszukiwaniu odłamków wiedzy i mistrzów, którzy mogliby pomóc jej zrozumieć i ujarzmić drzemiące w niej energie. Droga zaprowadziła ją w dziwne miejsca; niemal wszędzie jednak napotykała milczący mur niechęci, strachu czy niezrozumienia... albo zwyczajnego egoizmu.

Psionicy w Znanym Kosmosie nie byli aż tak rzadcy, jak się na początku jej wydawało, niemniej nadal można było mówić tylko o setkach osób z darem w przeliczeniu na planetę - może tysiącach, jeśli jakiś świat miał tradycję związaną z psi. Jednak ci, którzy skłonni byli jej pomóc, wiedzieli mniej lub tyle co ona - a ci, którzy mogliby ją czegoś nauczyć, strzegli swoich sekretów niczym najcenniejszych skarbów, z nieufnością patrząc na "dzikuskę" z rubieżny kosmosu.

W końcu jednak, po długiej i bezowocnej wędrówce po kolejnych zamkniętych drzwiach do Miki uśmiechnęło się szczęście. Ktoś skierował ją do sektora Lotus - i wspomniał nazwisko Sang Do. Według zapewnień, był to doświadczony i bajecznie bogaty psionik, który na planecie Nowy Eden miał otwierać Akademię, miejsce, gdzie uczyć mieli się adepci psionki niezależnie od tego, skąd pochodzili - i teraz rekrutował wszystkich chętnych i obdarzonych darem.

***

Podróż na Nowy Eden trochę się Mice przedłużyła - co miało pewien związek z kilkumiesięczną odsiadką w areszcie w jednym z tranzytowych sektorów za szereg naruszeń związanych z bycie w miejscu, w którym nie powinna się znaleźć i ze sprzętem, który nie należał do niej - ale w końcu dotarła na miejsce.

Planeta oszałamiała, szczególnie w kontraście z jej rodzinną okolicą - i w pełni zasługiwała na swoją nazwę. Bezkresne morze zieleni, tętniące dzikim życiem i unoszące się nad nim majestatyczne miasta-statki, same też tonące w zieleni. Wszystko tu dawało wyraz wysokozaawansowanej technologi... i bogactwu.

Niestety, kłopoty zaczęły się już w porcie: odebrano jej cały osobisty dobytek, przepuszczono przez niekończące się testy medyczne, przeskanowano i pobrano od niej wszystkie możliwe identyfikacje, a na koniec ostrzyżono i poddano drobnym korekcjom kosmetycznym (!) oraz kazano ubrać się w jakieś eleganckie, ale kompletnie niepraktyczne fatałaszki (!!). Dopiero wtedy pozwolono postawić jej stopę na nieskazitelnie białej posadzce miasta. Mika nie była sama w tym całym nieszczęściu; najwidoczniej, w trosce o utrzymanie idyllicznego obrazu planety podróżni nie spełniający określonych norm estetycznych byli obejmowani specjalną troską.

A potem było jeszcze dziwniej: na pytanie o Akademię Jina Sang Do pani w informacji turystycznej zrobiła naprawdę wielkie oczy, w panice poprosiła Milę, żeby chwilę zaczekała, a potem zaprowadziła ją do saloniku dla VIPów w porcie, gnąc się w ukłonach, przeprosinach i nadskakując, by spełnić każda jej zachciankę; po niedługim czasie pojawiło się zaś dwóch młodych mężczyzn, ubranych w jednakowe chińskie koszule, w których Mila od razu, okiem doświadczonej kryminalistki, rozpoznała "smutnych panów" z jakiejś tajnej służby.

Panowie, równie mili jak pracownica portu, zachowując pełne powagi milczenie, odeskortowali ją do nieoznaczonego promu, i wciąż nic nie rozumiejącą, powieźli na inną latająca platformę, znacznie oddaloną od portu. To miasto, w odróżnieniu od niskiego, pełnego otwartych przestrzeni kosmodromu, naszpikowane było iglicami strzelających w niebo wieżowców; prom wylądował na dachu jednego z nich, i tajniacy zaprowadzili ją do apartamentu połączonego z lądowiskiem - a potem ulotnili się jak kamfora, zostawiając Mikę samą w luksusowym penthousie z imponującym widokiem na las szklanych wież.

***

Pokój był rozległy i urządzony ze smakiem, choć wyglądał na zupełnie nieużywany. Tu i ówdzie stały drobne bibeloty i kilka większych rzeźb; szybkie zerknięcie na nie wystarczyło Mili do stwierdzenia, że zawartość mieszkania spokojnie można byłoby kupić mały, ale za to w pełni wyposażony statek kosmiczny, a na przykład geometryczny gadżet, niewiele większy od jej dłoni i służący tu jako łapacz kurzu, był cennym archeologicznym artefaktem i kosztował kilkakrotnie więcej niż cały jej osobisty dobytek. O kradzieży jednak nie było co marzyć; czujne oko psioniczki wychwyciło też i to, że całe pomieszczenie było tak napakowane highendowymi systemami monitoringu i bezpieczeństwa, że prawdopodobnie zostałaby złapana, zanim jeszcze na poważnie pomyślałaby o tym, żeby coś zwinąć. Ktokolwiek był właścicielem tego przybytku, kochał mieć wszystko pod kontrolą i nadzorem.

Gdzieś w głębi apartamentu delikatnie syknęły przesuwane drzwi, a potem rozległ się odgłos kroków; w polu widzenia Mili pojawiła się szczupła postać androida; "ciało" ukształtowane była na podobieństwo wysokiej azjatki, choć ceramiczny pancerz nie pozostawiał wątpliwości, że jest to twór jest całkowicie sztuczny. Robot niósł tacę z kilkoma karafkami i jakimiś przekąskami; postawił ją przed Milą i ukłonił się lekko.

- Jestem Xu Ji - przedstawił się przyjemnym, naturalnym głosem - Witam cię w gościnie Lotusa i przepraszam za tak nietypowy obrót spraw. Służby Lotusa mają przykazane wyłapywać osoby takie jak ty bez żadnej zwłoki... - mechaniczna kobieta z gracją usiadła na krześle przed psioniczką i otaksowała ją uważnym spojrzeniem ciemnych soczewek - Niestety, obawiam się, że spóźniłaś się na otwarcie Akademii mistrza Do. Ale w świetle ostatnich wydarzeń skłonna byłabym zasugerować, że to dobra wiadomość. - android mówił składnie i płynnie, ze swadą dość nieoczekiwaną jak na konstrukt - Niemniej jednak Lotus jest tak samo zainteresowany obecnym miejscem pobytu Jina, jak zapewne ty. Możemy zatem dobić korzystnego dla obu stron interesu. Pod warunkiem... - maszyna zawiesiła głos - Że nic, co dalej zostanie tu powiedziane, nie opuści tych czterech ścian. Zgodzisz się?
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 01-06-2017 o 20:19.
Autumm jest offline