Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2017, 13:23   #165
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Plan Venory był bardzo niebezpieczny, lecz jej beznadziejna sytuacja nie pozostawiała żadnego wyboru. Rycerka ryzykowała życiem nie raz i pewnie nie raz jeszcze przyjdzie jej to robić o ile wyjdzie cało z tej sytuacji. Venora wzięła głęboki wdech mocno szarpnęła. Sługa Bane'a okazał się być silniejszy od niej mimo mocno okaleczonej ręki mężczyzna pod naporem Venory zrobił krok w tył i o mało co nie przewrócił się przez truchło swego znajomka. Stracił równowagę i odsłonił kawałek głowy wtem z pomocą przyszła Gritta, która oddała w końcu upragniony przez Venorę strzał. Pocisk świsnął obok ucha paladynki wbijając się w sam środek czoła agresora.
Helmitka raz jeszcze wzięła głęboki wdech i spojrzała z ulgą na towarzyszkę. Dopiero po chwili dotarło do niej, że bełt lekko rozciął jej skórę na szyi. Tymora znów uśmiechała się szeroko do Venory.
-Na bogów... Trafiłam... Trafiłam prosto w łeb...- przeżywała harfiarka.

Panna Oakenfold spojrzała za siebie, na oprycha. Czując jak piecze ją skaleczenie na szyi dotarło do niej jak bardzo ryzykowne to było. Aż poczuła, że robi jej się miękko w nogach.
- ...Świetny strzał - wydusiła z siebie Venora, chwaląc Grittę. Wciąż będąc w lekkim szoku rozejrzała się po pomieszczeniu. Natychmiast zdecydowała się na dobicie tego, który ledwo co wrócił. - Przeszukaj ich - powiedziała do elfki, a sama postanowiła po zajęciu się trzecim mężczyzną, zniszczyć flakony z trucizną. - Bądź czujna, jeszcze nam brakuje czwartej osoby - przestrzegła.
Gritta skinęła głową i zabrała się za przeszukiwanie trupów.
-Trochę złota, przeklęte emblematy- cisnęła w kąt żeliwnym symbolem Bane'a -Ten tutaj- wskazała trupa trzeciego z mężczyzn, który dotarł do chaty jako ostatni -Ma magiczny pas. No i trochę oręża...-

- Zabierz złoto i ten pas - odparła Venora, która zaczęła wyciągać flakony i rzucać je o ścianę, w kącie izby. Na koniec dorzuciła oliwę z lampy licząc, że sprawi to, że trucizna będzie już nie do użytku. Gdy skończyła wróciła po swój miecz, a następnie wzięła broń ostatniego z oprychów.
- Wynosimy się czy czekamy na... Agnes? - zapytała wspominając imię ostatniej osoby z bandy Baneitów.
-Możemy poczekać, jeśli tylko chcesz. Byłoby dobrze zająć się wszystkimi za jednym razem…- odparła harfiarka.
- Tak też zróbmy - zgodziła się Venora i zamknęła drzwi do chaty. Następnie schowała swój miecz, a zdobyczną broń położyła na stole. Po tym pochyliła się nad pierwszym z brzegu trupem i przeciągnęła go do kąta gdzie rozlana była trucizna. To samo zamierzała zrobić z pozostałymi. Następnie chciała zająć się własnymi ranami, lecząc się zaklęciem.
Venora uleczyła swoje rany, dzięki objawionej łasce, a następnie zajęła się dalszą częścią planu. Flaszki z trucizną zostały potrzaskane, a truchła wyznawców Czarnej Pięści poodciągano w kąt pomieszczenia, by nie zawadzały w razie ewentualnej potyczki z ostatnim członkiem grupy agresorów. Venora zatrzasnęła drzwi do chaty i wraz z Grittą cierpliwie i w milczeniu oczekiwały nadejścia.

Słońce powoli kierowało się w stronę horyzontu zwiastując ciepły i słoneczny wieczór.
-Idą...- odezwała się w końcu elfka, wyglądając ukradkiem przez okno. Gdy Venora podeszła bliżej ujrzała kapłana, którego wcześniej próbowała ostrzec, a tuż za nim maszerowała liczna grupa pielgrzymów.
- No to chodźmy ich przywitać - zaproponowała paladynka, nieco znudzonym od czekania tonem głosu. Wstała z krzesła, na którym siedziała i pochwyciła w lewą rękę zdobyczną broń.
-Nie!- odparła stanowczo Gritta -Możemy wyjść, lecz nic nie może przerwać modłów kapłana i pielgrzymów- wyjaśniła -Jeśli chcesz z nimi rozmawiać musimy czekać aż odprawią modły. Wtedy kapłan będzie mógł się odezwać a pielgrzymka uda się z powrotem na południe. Modły trwają aż do zachodu słońca, a potem kapłan będzie czerpał wodę z studni i napoi nią każdego pielgrzyma-
Rycerka przewróciła oczami.
- Nie chodziło mi o rozmawianie z nimi - sprostowała. - W końcu skinąć głową na powitanie przecież mogą - dodała. - Chodź - powiedziała i sama ruszyła przodem.

Kobiety opuściły chatkę i po chwili mogły obserwować cały rytuał poświęcenia pielgrzymów Ilmatera. Przewodzący pochodem kapłan zerknął tylko kątem oka na stojącą nieopodal Venorę i przez sekundę rycerka była pewna, że mężczyzna lekko się do niej uśmiechnął. Niedługo później pielgrzymi otoczyli starą studnię i po odłożeniu swych plecaków i toreb każdy uklęknął na kolana spuszczając głowę w kierunku studni, za wyjątkiem duchownego, który w tym czasie powoli spuszczał drewniane wiadro na sznurze do studni.
Venora przyglądała się temu a w jej sercu rosło zaniepokojenie. Czy wszystkiego dopilnowała? Czy w skrzyni nie brakowało żadnego flakonu z trucizną? Czy owa "Agnes" nie ubiegła ich, wrzucając jedną do studni? A jeśli tak to jak to sprawdzić?
Panna Oakenfold wiedziała że doświadczeni paladyni potrafią określić czy coś jest zatrute, sama widziała jak jej mentor tego dokonywał. Lecz ona wciąż miała zbyt mała wiedzę by samej to zrobić.

- Stop! - rzuciła Venora, nie mogąc zapanować nad paranoją. Szybkim krokiem zbliżyła się do kapłana. - Proszę, muszę sprawdzić tylko jedna rzecz - powiedziała z przepraszającym tonem głosie​. - Czy ktoś z zebranych pielgrzymów potrafi rozpoznać truciznę? - zapytała kapłana. - Nie musisz odpowiadać, pokaż mi tylko, bo tam - wyciągnęła rękę w kierunku chatki skrytej między drzewami. - Czaili się na was wyznawcy Bane'a. Mieli silna truciznę. Całą wielką skrzynię tego świństwa zniszczyłyśmy. Ale nie mamy pewności, że czegoś​ już tu nie wrzucili wcześniej - wyjaśniła swoje zachowanie. Jej poszarpany i usmarowany krwią ubiór dodawał powagi jej słowom. Rycerka, choćby dla uspokojenia sumienia, chciała sprawdzić czy w wiadrze nie ma żadnej niepożądanej cieczy. Bo nic więcej nie była w stanie zrobić.
Mężczyzna wziął głęboki wdech i ze spokojem zaczerpnął do drewnianego kubka wodę z wiadra i wypił patrząc pustym wzrokiem jej prosto w oczy.
Paladynka była zaskoczona jego reakcją. Już wyciągnęła rękę by wytrącić mu z dłoni kubek, ale cofnęła rękę, kładąc ją na swojej piersi. Odstąpiła krok w tył od kapłana i z obawą przyglądała mu się, w milczeniu wypatrując symptomów działania trucizny.
Duchowny upił odrobinę z kubka, który następnie wręczył Venorze pochylając lekko głowę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline