Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-05-2017, 19:40   #161
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Dziesięć mil stąd zaczęła spokojnie -Znajduje się studnia, z której pił sam Illmater w Czasach Kłopotów. Bóg miłosierdzia i cierpienia ugasił swoje pragnienie i gdy w końcu udało mu się wrócić do niebiańskiego królestwa, Illmater nie zapomniał o studni. Pobłogosławił ją i ponoć jej woda leczy choroby. Od kilku dni do Marsember zjeżdżali się kapłani i wierni Cierpiącego, a dwa dni temu pielgrzymka ruszyła do studni. Jutro o świcie dotrą na miejsce… zrobiła chwilę przerwy -Bane’nitów trzeba powstrzymać, inaczej może umrzeć wiele, niewinnych osób… kobieta z trudem się podniosła nie ukrywając grymasu bólu -Muszę tam wrócić. Nie ma chwili do stracenia! Muszę tam wrócić!- twardo powtarzała.
- Jeśli potrzebujesz więcej leczenia to mów - stwierdziła wprost Venora przyglądając się elfce uważnie, starając wyczuć jej intencje, po czym wyciągnęła wisiorek i położyła go na stoliku. - Rozumiem pośpiech, ale musimy przemyśleć co z tym zrobić, bo dać się wciągnąć w zasadzkę to nigdy nie jest problem - mruknęła ciszej, by ktoś stojący pod drzwiami tego nie usłyszał. Otworzyła zaraz ciężką książkę na liście, która miała pomagać w tłumaczeniu tego dialektu i zaczęła szukać symboli które widniały na kamyku. - Jak ci na imię? - zapytała w międzyczasie. - Jak na nich natrafiłaś? Ilu ich jest?

-Nie! Czuję się wystarczająco dobrze żeby tam wrócić! Muszę coś wymyślić jak ich powstrzymać! - odparła stanowczo -Było ich czworo. Dowodziła nimi czarna rycerka… Lecz nie znam jej imienia…- zamyśliła się -Jestem agentką Harfy. Wim wiele rzeczy. Nasi zwiadowcy są wszędzie i uważnie obserwują każdy ruch wrogów…- spojrzała Venorze głęboko w oczy -Muszę ich powstrzymać, rozumiesz?-
- Rozumiem - odparła jej z powagą paladynka. Jeden z jej przyjaciół był wyznawcą boga cierpiących, więc była szansa, że mógł brać udział w tym wydarzeniu. - Ale ruszanie we dwójkę na czwórkę sług złego bóstwa to na pewno nie jest mądre zachowanie. Tym bardziej, że nie mam tu nic poza swoim mieczem i koniem - stwierdziła, by elfka nie wyobrażała sobie za wiele. - Możemy za to ruszyć naprzeciw pielgrzymom. Mój wierzchowiec jest szybki i silny, więc poniesie nas obie. Zdołamy na czas ostrzec Ilmaterytów - zaproponowała.

-Czy ty wiesz co w ogóle mówisz?! Toż to Pielgrzymka milczących. Nic nie może zakłócić ich milczenia, albowiem “Ilmater szedł z pokiereszowaną żuchwą i nie mógł słowa powiedzieć, aż dotarł do studni, z której wodę zaczerpnął a woda oczyściła jego twarz z krwi i nawilżyła mu usta”- harfiarka spojrzała na Venorę zastanawiając się czy rycerka naprawdę nie wie o tej pielgrzymce.
Panna Oakenfold zrobiła zdumioną minę. Jeśli elfka miała jakieś wątpliwości co do niewiedzy paladynki w podjętym temacie to właśnie się ich wyzbyła. Prawdą było to, że Venora nie poświęcała wiele ze swej uwagi na nauki religijne. Co więcej jeszcze nie tak dawno potrafiła zapomnieć o modłach do własnego bóstwa opiekuńczego, ale to zmieniło się wraz ze zmartwychwstaniem.
Paladynka zmartwiła się tą informacją.
- Ale zaraz - żachnęła się Venora. - Przecież chodzi tylko o ostrzeżenie ich. Nie muszą nic nam nawet odpowiadać. Bo jeśli ruszymy na sługi Bane'a i polegniemy to i tak nie uratujemy pielgrzymów - rycerka nie dawała za wygraną.
-Dobrze! Zatem ty jedź i ostrzegaj pochód a ja pójdę i zajmę się wojownikami Bane’a harfiarka również zdawała się nie dać za wygraną.

- To może przypomnę ci jak dla ciebie skończyło ostatnim razem spotkaniem tamtych? - Venora zmrużyła oczy z dezaprobatą, podnosząc na chwilę wzrok znad księgi, na elfkę. Po tych słowach wyciągnęła rękę i lekko dziubnęła w miejsce gdzie harfiarka miała ranę, nim paladynka ją uleczyła - Brawura nikomu nie jest potrzebna - czarnowłosa. - Daj mi chwilę pomyśleć - westchnęła i wróciła do księgi i kamienia z napisem. Po chwili miała już tłumaczenie.
"Carson"
Venora zmarszczyła brwi ze zdziwieniem. Nie rozumiała czy to było słowo znaczące coś w obcym języku czy chodziło o imię. Jej brat przecież takowe nosił. Rycerka w końcu zamknęła księgę, a kamien schowała do swojej sakiewki po czym wstała i wyciągnęła rękę do elfki.
- Mi nic przypadkowo się nie wydarza, więc bogowie chcieli tego spotkania, może właśnie po to żebyś nie wybrała się na pewną śmierć. Zaufaj mi, jedźmy przestrzec Ilmaterytów. - poprosiła harfiarkę.
Elfia agentka długą chwilę milczała szacując konsekwencje planu Venory, aż w końcu zmrużyła oczy i poprawiła na biodrach pasek, do którego miała przymocowane kilka skórzanych mieszków, małą saszetkę, oraz trzy różne sztylety -Zgoda…- wzruszyła ramionami.
Venora uśmiechnęła się do niej serdecznie.
- No to chodźmy - po tych słowach ruszyła do drzwi. - Nie ma sensu tracić więcej czasu - dodała i zatrzymała się przy wyjściu. - Wiesz, że wciąż nie powiedziałaś mi jak masz na imię? - wyrzuciła elfce.

-Gritta… A tak w ogóle to dziękuję za ratunek…- zarumieniła się przez myśl, że do tej pory nie pokazała krzty grzeczności -Wybacz za moją panikę, ale sama rozumiesz powagę sytuacji… Tu chodzi o życie wielu bezbronnych pielgrzymów... - elfka uniosła lekko brew -A co potem. Kiedy już ich ostrzeżemy?- spytała.
Rycerka skinęła głową Grittcie. Nie spodziewała się, że w końcu usłyszy imię elfki, więc była miło zaskoczona.
- Spróbujemy zebrać jakiś sojuszników i wtedy ruszymy sprawdzić co wyprawiają rycerze Bane'a - odparła jej paladynka z powagą w głosie, gdy wyszły na korytarz i skierowały się do wyjścia z domu.
-A studnia? Jeśli zdążą ją splugawić to czyszczenie wody będzie ogromnym problemem… zauważyła zmierzając za rycerką w kierunku Młota.
- Tym mogą zająć się kapłani uczestniczący w pielgrzymce - stwierdziła panna Oakenfold, ale na chwilę się zamyśliła. Pokręciła głową, uznając, że sama nie jest w stanie nic zrobić z zatrutą wodą. - Dlatego muszą zostać powiadomieni o tym co się dzieje... Chyba że studnia jest naprawdę magiczna i tym samym nie są w stanie jej splugawić, a jedynie mogą zastawić zasadzkę. Tak czy inaczej, ruszajmy - powiedziała na koniec i wskoczyła na rumaka.

~***~

Obie kobiety dosiadły bojowego konia i jak najprędzej pognały na przeciw zmierzającej do świętego miejsca Ilmaterytów – pielgrzymki. Południem dotarły do celu. Z szczytu wzniesienia, przez które biegła ścieżka ujrzały grupę może nawet i trzech tuzinów milczących wyznawców boga cierpienia. Byli to głównie ludzie, lecz w przeróżnych przedziałach wiekowych, łącznie z małymi dziećmi, które ledwie co znosiły trudy pielgrzymki. Na czele pochodu zmierzał mnich w szarej i najprostszej szacie.
Venora pognała swego wierzchowca i po kilku chwilach zatrzymała się przed obliczem duchowego przywódcy tej pielgrzymki. Mężczyzna spojrzał zaniepokojony na obie kobiety, lecz słowem się nie odezwał.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 18-05-2017, 22:26   #162
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rycerka zeskoczyła z konia, by nie górować nad kapłanem. Skłoniła głowę oddając mu szacunek.
- Witaj, jestem Venora Oakenfold, paladynka Helma, a to Gritta, harfiarka - przedstawiła je i od razu przeszła do rzeczy. - Wiem, rozumiem, że nie możecie nic powiedzieć, ale wystarczy, że wysłuchacie nas. Przybywamy by ostrzec was przed zagrożeniem. Gritta napotkała na rycerzy Bane'a, którzy prawie ją zabili, ale była w stanie dotrzeć do mnie. Podejrzewamy próby zatrucia wody w waszej świętej studni - wyjaśniła powód ich najścia.
Kleryk wziął głęboki wdech i tylko jęknął nieznacznie, na znak że rozumie.
-Mówiłam?- syknęła elfka -I tak tam pójdą…- dodała, na co kleryk tylko wzruszył ramionami, minął obie kobiety i powolnym krokiem nadal kierował się na północ w kierunku celu pielgrzymki.
Venora podrapała się po głowie, intensywnie myśląc co dalej. Było niestety tak jak się obawiała. Pielgrzymi najwyraźniej uznali, że ich bóg uchroni ich przed trucizną, czy inną krzywdą. Panna Oakenfold nie popierała takiego podejścia, bo wychodziła z założenia, że nie należy nadużywać dobroci swego bóstwa opiekuńczego, zakładając, że zawsze będzie czuwać z ratunkiem.
- Do stolicy jest za daleko, więc nie ma szans na czas dotrzeć po wsparcie - paladynka skrzywiła się mówiąc to. - A ty masz kogoś kto mógłby pomóc? - zapytała elfkę.

-Szczerze mówiąc nie. Przydzielono mi te rejony nie dawno. Chyba żaden z moich przełożonych nie spodziewał się takich rzeczy jak umrzyki, sługusy Bane’a czy cholerne smoczydła…
- Zaraz - Venora otworzyła szeroko oczy. - Smoczydła? Powiedz gdzie i kiedy napotkałaś na smoczydła - nalegała, mocno tym tematem zaniepokojona.
Gritta zmrużyła oczy. Nie spodziewała się takiej reakcji Venory -Nie ja. To akurat doniesienia kilku chłopów. Troje w różnych miejscach na zachodnich kresach królestwa, jeden kupiec podróżujący z Sembii również natknął się na bandę oprychów dowodzonych przez smoczydło. Cudem uniknął śmierci. Dlaczego tak cię to interesuje?- spytała -Z resztą jeśli zechcesz mogę pokazać ci raporty. Uratowałaś mi życie jakby nie patrzeć. Jestem ci za to winna ogromną przysługę. Mogę przynosić ci swoje raporty regularnie jeśli chcesz…- zaproponowała formę zapłaty za ocalenie życia.

- Tak, byłabym wdzięczna za raporty - odparła Venora. - Osobiście zajmowałam się sprawą bandytów na szlakach, porwaniami i rozbojami - wyznała z powagą. - Razem z towarzyszką natrafiłam na ich siedlisko, gdzie terroryzowali wieśniaków, a tam... No cóż, dobrze, że posłałam po wsparcie, bo nie byłoby czego ze mnie zbierać. Nie byłam w stanie z nim walczyć, był za silny - pokręciła bezsilnie głową i zacisnęła pięści wspominając to wydarzenie. - Ale moi towarzysze pokonali go i bandytów. Tak jakby. Niestety smoczydło nam uciekło i słuch po nim zniknął - panna Oakenfold nie widziała teraz innego rozwiązania jak jechać do Stolicy i prosić o pomoc. Wiedziała jednak, że nim wrócą to może być już po wszystkim. - Niech to szlag - zirytowała się. - Mój zakon jest już przyzwyczajony, że rzeczy mi się przytrafiają, więc bez problemu by przysłali wsparcie, ale nie mam jak ich poinformować o tym - stwierdziła patrząc na oddalających się pielgrzymów.

-Jedźmy tam. Po prostu. Zobaczymy okolicę, pomyślimy na miejscu jak zaatakować. Może uda nam się ich przegonić…- zaproponowała.

Venora przyjrzała się jej ze zdumieniem.
- Zastanawia mnie czy jesteś tak pewna swoich umiejętności czy po prostu nierozważna - stwierdziła rycerka kręcąc głową. Zrobiła kwaśną minę, ale zaraz wskoczyła na Młota. - Może napotkamy jakiś patrol na szlaku - stwierdziła z nadzieją w głosie, po czym skierowała rumaka na drogę prowadzącą do studni. Próbowała sobie przypomnieć czy gdzieś w okolicy nie ma posterunków straży.

-Co to za różnica?- odrzekła nieco sfrustrowana -Trzeba ich powstrzymać tak czy siak. Taka jest nasza misja. Przysięgałyśmy przed kimś innym walkę z siłami zła, ale cel mamy taki sam więc rusz swoją paladyńską rzyć i jedźmy utoczyć krwi tym skurwysynom zanim zrobią komuś krzywdę!- rzekła dotykając się ręką za zasklepioną już ranę. Venora przez chwilę zastanawiała się jeszcze nad ewentualnymi źródłami pomocy, lecz nie przychodził jej do głowy żaden kandydat, ani posterunek straży. Nie było też co liczyć na cudowne natrafienie patrolu strażników dróg, gdyż członków tej jednostki zwykle było zdecydowanie za mało w proporcji do wielkości królestwa.

Paladynka puściła uwagę elfki mimo uszu i spojrzała w niebo. W tej chwili próbowała odgadnąć czy Helm wystawia na próbę jej rozsądek czy może odwagę. Niestety, między leniwie sunącymi chmurami, nie dostrzegła żadnego znaku od wiecznie czujnego boga.
Po swoim niedawnym wskrzeszeniu była bardzo niechętna by decydować się na powtórzenie ruch doznań. Uśmiechnęła się krzywo na myśl o tym czy przypadkiem jej misja w jakiś sposób nie czyniła jej nieśmiertelnej do czasu wypełnienia zadania. Pokręciła głową uznając te myśli za graniczące z bluźnierstwem.
~ Nigdy nie zawiedź pokładanego w tobie zaufania. Chroń słabych, biednych rannych, i nie poświęcaj ich za nikogo innego lub siebie. ~ wspomniała dogmat swego boga.

- To jedziemy - mruknęła Venora i po upewnieniu się, że miecz nadal wisi jej u pasa, pogoniła rumaka by wszedł w galop.

~***~

Niespełna godzinę później niewiasty dotarły w okolice świętej studni. Był to wyżynny teren, żywo porośnięty drzewami i gęstymi krzakami. Kamienną i zaniedbaną wbrew pozorom studnię Venora zauważyła od razu. Jej wygląd nie mógł wzbudzać najmniejszych pozorów. Był to krąg kamieni scalonych murarską zaprawą, z banalnym mechanizmem kołowrotka do którego przymocowany był sznur z wiadrem.


-To tutaj szepnęła Gritta zeskakując z wierzchowca. Jej ręka automatycznie sięgnęła do pasa gdzie sprawdziła obecność małej kuszy, krótkiego miecza oraz harmonijki wetkniętej za pas. Venora uświadomiła sobie, że chyba nawet trochę podziwia odwagę elfki, gdyż nie tak dawno omal nie straciła tutaj życia, a teraz sama aż się prosiła by tu wrócić i dokończyć swej misji.
-Wieśniacy dotrą tu wieczorem. Prowadzący pielgrzymkę kapłan napoi wszystkich wodą i następnie przenocują tu do świtu- wyjaśniła krótko organizację pochodu wiernych.
-Widzisz tamte knieje?- wskazała palcem mały gaj -Tam znajduje się stara chata. Tam się ukrywali i jestem niemal pewna, że tam właśnie będą… spojrzała Venorze głęboko w oczy.

Paladynka spojrzała we wskazanym przez elfkę kierunku. Wciąż wahała się czy aby dobrze robiła. Rozsądek wciąż bił na alarm. Ale co mogła innego zrobić? Jeśli odejdzie, szukając wsparcia, to tamci pielgrzymi zginą, a ją sumienie będzie gryzło aż po ostatnie jej dni życia.
Natomiast samo wspomnienie o chatce w lesie, przywiodło paladynce wspomnienie domku drwalskiego...
~ Przynajmniej jak raz, problem by się sam rozwiązał ~ przeszło jej przez myśl, choć skrzywiła się przypominając sobie wyłamane drzwi, wszędzie rozmazaną krew i ślady pazurów oraz zupełny brak ciał... Problemem tylko było to, że mógł to uczynić zarówno druid, jak to tłumaczyła wtedy paladynka Liamm, jak i "Żelazny"... Choć, czy smoczydło zabiłoby tego kłusownika co go martwego znalazły z Liamm wcześniej?

- Gdybym tylko miała jakiś pancerz i tarczę. Jakikolwiek - westchnęła panna Oakenfold pod nosem do siebie. Skierowała wzrok na twarz Gritty. - Pójdziemy tam. Daleko to jest? Myślę, że dla pewności warto byś krótki zwiad zrobiła beze mnie, bo skradać to się nie potrafię - stwierdziła Venora, zabarwiając ten ton głosu na lekko żartobliwy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 28-05-2017, 22:13   #163
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gritta spokojnie przytaknęła. Była w pełni świadoma, że Venora nie wie jak się zakraść, albowiem paladyńskie przyrzeczenia zmuszały każdego rycerza do wyłącznie frontalnych ataków. Żadnych przebieranek, żadnych podchodów. Elfka pochyliła się do ziemi i niemal na kolanach zbliżyła się do chaty, by dokładnie się rozejrzeć i gestem ręki przywołać rycerkę do siebie.
Venora dla pewności rozejrzała się na około, złapała dłonią rękojeść Pożogi i ruszyła śladami harfiarki. Chwilę później i rycerka pochylała się już na jedno kolano za pniem starego dębu
-Podejdę bliżej. Czekaj aż cię zawołam- nakazała szeptem i zbliżyła się do chaty, kryjąc się pod oknem w wschodniej ścianie. Gritta powoli się podniosła i zajrzała do środka, pokazując rycerce dwa palce, informując ilu widzi w środku potencjalnych przeciwników.

Paladynce odrobinę ulżyło wiedząc że w budynku jest dwóch, a nie więcej oponentów. Istniała jednak wciąż możliwość, że pozostali są na zwiadzie albo skryli się poza zasięgiem wzroku elfki. Venora skinęła głową do Gritty, w geście, że zrozumiała. W tym momencie już tylko czekała na sygnał od elfki by ruszyć do akcji. W oczekiwaniu na walkę, która zdaniem rycerki była nieunikniona, jej serce zaczęło szybciej bić. Dłoń coraz mocniej i mocniej zaciskała na rękojeści miecza.
Venora w końcu doczekała się momentu gdy elfia agentka machnęła energicznie ręką, zapraszając tym samym rycerkę nieco bliżej. Służka Helma pochyliła się i najszybciej jak się dało podbiegła pod ścianę chatki. Venora spojrzała ukradkiem do wnętrza leśniczówki. Od razu dostrzegła dwoje mężczyzn w skórzanych pancerzach. Nie wyglądali na groźnych, lecz żeliwny wisior w kształcie pięści Bane’a mówił jasno, że z nimi nie będzie dyskusji. Słudzy boga tyranii grali w karty, śmiejąc się głośno i popijając przy tym wino z pucharów.
-Jeśli ich zaskoczymy nie zdążą nawet sięgnąć po oręż…- syknęła.

Wyznawcy Bane'a byli śmiertelnymi wrogami kapłanów i paladynów będących sługami Helma. Zło biło od tej dwójki. Venora skinęła głową elfce.
- Jeśli ruszysz pierwsza, to ja będę musiała iść ci z pomocą - odparła szeptem rycerka, po czym mrugnęła okiem do towarzyszki. Spojrzenie na ten niewątpliwy atak z zaskoczenia w sposób jaki przedstawiła panna Oakenfold, dawało jej wystarczające wytłumaczenie, choć zwyczajnie można było to też uznać jako skrupulatne planowanie działań.
- Zaczynamy - szepnęła Venora i mocno zacisnęła dłoń na rękojeści Pożogi
Kobiety wbiegły w mgnieniu oka do środka chatki. Jeden z oprychów tak się wystraszył, że odsunął się z stołkiem i wyrżnął jak długi na plecach, zaś drugi najwyraźniej większy chojrak bez chwili namysłu sięgnął po buławę opartą o nogę stołu, przy którym siedzieli. Mężczyzna wstając przewrócił stół i ruszył kobietom naprzeciw, kierując się prosto na Venorę. Niestety był szybszy od rycerki i jako pierwszy wyprowadził cios. Venora sparowała uderzenie mieczem, lecz cios był na tyle silny, że Venora poczuła jak ból promieniuje po całym jej ramieniu.
Rycerka zagryzła mocno szczęki, zrobiła krok w tył i na bok tak by ostrze przeciwnika ześlizgnęło się z jej klingi, a następnie wykonała zamach, wyprowadzając kontratak. Ostrze zapłonęło gdy paladynka, skupiona na ataku, natchnęła cios pozytywną energią karcenia zła.
Potężny cios, dodatkowo wzmocniony boską łaską zesłaną przez Helma złamał rękojeść miecza odcinając przeciwnikowi dłoń w połowie. Mężczyzna padł na ziemię trzymając się za tryskający krwią kikut.
Drugi z mężczyzn właśnie podnosił się z ziemi, gdy na jego oczach kompan padł strasznie okaleczony.

-Za Bane’a!- krzyknął rzucając się na Venorę. Oprych zdołał postawić zaledwie jeden krok gdy tuż przed twarzą świsnął mu bełt niecelnie wystrzelony przez Grittę. Człek nie zdołał zaatakować Venory, lecz cudem ocalił głowę od przebicia bełtem.
I choć strzał elfki był niecelny to dał on paladynce czas na reakcję. Panna Oakenfold widząc, że jej przeciwnik wije się z bólu na podłodze to bez wahania zajęła się kolejnym. Na ugiętych kolanach ruszyła na wyznawcę złego bóstwa i wyprowadziła atak od dołu, wycelowany w korpus mężczyzny, gdy ten miał uniesione ręce, po osłanianiu się przed strzałem Gritty.
Rycerka mimo braku zbroi nie straciła ani krzty swej pewności siebie w boju i instynktownie wyprowadziła celne uderzenie. Druzgocące uderzenie pogruchotało żebra mężczyzny unieszkodliwiając go błyskawicznie z dalszej potyczki.

Venora miała zaciętą minę, za którą skrywała się pewna doza zaskoczenia, że tak łatwo to poszło. Nie zamierzała jednak uznawać tej potyczki za zwyciężonej bo wciąż pozostawali towarzysze tej dwójki. Paladynka stanęła nad tym, którego dopiero co powaliła i wyciągnęła w jego kierunku koniec swojego miecza, którego klinga wciąż pobłyskiwała lekko językami ognia.
- Przeszukaj pomieszczenie - rzuciła na szybko do Gritty i zaraz skierowała swoją uwagę na oprycha. - Gdzie są pozostali wasi poplecznicy? Mów natychmiast! - warknęła do mężczyzny.
Elfka bez chwili namysłu zabrała się za przeszukiwanie chatki, natomiast Venora zajęła się rozpytywaniem jeńca.
-Nic ci nie powiem dziwko!- wycedził przez zęby zerkając na kobietę złowrogo.
Paladynka gniewnie zmrużyła oczy po jego odpowiedzi. Czuła od niego zło. Helm jeden wiedział ile niewinnych istnień miał on na sumieniu. Venora prowadzona tymi myślami nie zastanawiała się. Zamachnęła się i cięła Pożogą w jego szyję.

Krew trysnęła na podłogę i but białogłowy, a trup padł bez ruchu na podłodze drżąc jeszcze krótką chwilę.
-Zabiłaś go! Ty suko!- krzyknął drugi z pojmanych, trzymając kurczowo okaleczoną dłoń.
Wzrok Venory spoczął na nim. Rycerka bez słowa zbliżyła się do niego.
- Tak, zabiłam go. Zabijałam i będę zabijać. Taki los spotka każdego kto nie szanuje dobra i chce zbrukać ten świat złem - wypowiedziała ze spokojem, gdyż w pełni przekonana była o słuszności swoich pobudek. Wbiła zimne spojrzenie swoich błękitnych oczu, których głębia była wręcz nieludzka. - Gdzie jest reszta? - powtórzyła pytanie i skierowała na niego swoją broń. - Czego chcecie od pielgrzymów?
Mężczyzna przez chwilę się zastanawiał nad odpowiedzią, lecz w końcu uśmiechnął się złowieszczo szczerząc zepsute zęby -Pielgrzymka? Taaak… Niebawem tu dotrze, a wtedy braknie rąk do kopania dołów dla tylu trupów. Nie powstrzymasz nas suko, nie powstrzymasz…-
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-05-2017, 11:09   #164
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- To się jeszcze okaże - Venora uśmiechnęła się tajemniczo i przysunęła ostrze miecza bliżej twarzy mężczyzny, tak, że mógł poczuć ciepło jakim biła klinga. - Znalazłaś coś? - zapytała Gritty, nie odrywając spojrzenia od wyznawcy Bane'a.
-Kilka mieczy. No i to…- kopnęła nogą niewielki kufer, w którym znajdowało się kilka szklanych flakonów z granatową mazią.
-Cóż to parszywa gnido?- Gritta podeszła do jeńca posyłając mu soczystego kopniaka w udo, ten jednak zbytnio nie przejął się ciosem śmiejąc się harfiarce prosto w twarz.
Venora odeszła od mężczyzny i zbliżyła się do wspomnianego kufra. Przykucnęła przy nim i wzięła w lewą dłoń flakon by przyjrzeć mu się dokładnie.
- Jakaś mikstura... Pewnie trucizna do skażenia wody - stwierdziła zgadując niż opierając się na jakiejkolwiek wiedzy. - Trzeba będzie to wylać - dodała.
-Śmiało! Wylejcie. Jeśli ich nie potrujemy, to wyrżniemy w pień mieczami i toporami- odrzekł zadowolony ze swej zaradności.


- Czyli to naprawdę trucizna - wywnioskowała paladynka z powagą i zaraz wyprostowała się. Wróciła do elfki i podała jej trzymaną butelkę. - Chcesz sprawdzić działanie tego, nim się pozbędziemy flakonów? - zapytała ją.
-Co masz na myśli?- spytała zaintrygowana.
Rycerka wzruszyła ramionami i postawiła na stole butelkę.
- Paladyni nie brukają swoich ostrzy truciznami, więc ja nawet nie jestem w stanie potwierdzić, że jest nim owy płyn. Zastanowiło mnie tylko to czy ty może jakiś sposobów na określenie tego posiadasz - po tych słowach spojrzała na baneitę. - A tego to zwiąż i zaknebluj.
-Mogę struć krew tego śmiecia tym świństwem- zaproponowała -Jeśli padnie w parę chwil, to znaczy, że to trucizna- zdawała się mówić całkiem poważnie.
- Ja cię nie będę powstrzymywać - westchnęła Venora i odwróciła się, wracając do skrzyni.
-Co?! Nie możesz! Musisz ją powstrzymać! Powstrzymaj ją!- krzyknął spanikowany mężczyzna.

Tego Venora się nie spodziewała... No może troszkę, gdy się tak dłużej zastanowić.
- Każdy może próbować zawrócić z drogi spaczenia i zła - powiedziała biorąc w rękę kolejną butelkę trucizny. - Ale to trudna droga, wymagająca poświęcenia. Zadośćuczynienia.
Człek już miał coś powiedzieć, gdy nagle z zewnątrz dobiegł ich krzyk nieznajomego mężczyzny -Wróciłem nieroby! Agnes wróciła?- osobnik stanął w progu patrząc na całą scenę przez krótką chwilę. Człek miał na sobie kolczugę, zaś na szyi wisiała mu peleryna z symbolem Bane’a.
-Co to kurwa?- warknął dobywając miecza.
Venora niewiele myśląc chwyciła butelkę że stołu i rzuciła nią w nowoprzybyłego. Bane’nita odsunął się pół kroku w bok i butelka przeleciała tuż obok niego. Podczas gdy Gritta poczęła ładować kuszę, mężczyzna rzucił się w kierunku Venory. Miecz świsnął w powietrzu rozcinając krwawą bruzdę na barku rycerki.

Paladynka syknęła z bólu. Ale zagryzła tylko zęby, tak mocno, że aż zazgrzytały. Tak bardzo to jej przypomniało o braku jej pełnej płytówki...
Zebrała się w sobie pomimo odniesionej rany. Pochwyciła miecz oburącz by wesprzeć ramię zranionego barku i kontratakowała.
Pożoga buchnęła płomieniami, a sekundę później kilkanaście pękniętych oczek kolczugi upadło z brzękiem na podłogę, a wraz z nimi krew.
Venora poczuła jak ogarnia ją euforia i samozadowolenie z własnej skuteczności. Lecz od razu skarciła się w myślach. Musiała być skupiona jeśli chciała wyjść z tego żywa. Zrobiła jeden krok w tył, by złapać dystans i zrobić sobie miejsce, a następnie zamachnęła się i zaatakowała, nie dając chwili oddechu swojemu przeciwnikowi.
Tym razem Venorze nie poszło tak po jej myśli jakby tego sobie życzyła. Oponent uniknął dość łatwego do przewidzenia ataku. Człek już miał wyprowadzić kontrę gdy brzęk uwalnianej linki kuszy rozniósł się echem po izbie chatki. Mężczyzna omal się nie przewrócił gdy bełt wbił się w jego pierś. W mgnieniu oka z rany wyciekło sporo krwi, a Bane’nita spojrzał z żalem na Grittę i dopiero wtedy osunął się nieprzytomny na ziemię pod nogami Venory. Rycerka odsapnęła z ulgą gdy niespodziewanie dotarło do niej, że poświęcenie pełnej uwagi nowemu rywalowi było błędem. Okaleczony oprych pod nieuwagę walecznych kobiet zdołał wstać i zajść cicho Venorę od tyłu. Młoda kobieta zaklęła siarczyście w duchu, gdy poczuła na szyi zimne ostrze ząbkowanego sztyletu, oraz okaleczony kikut na wysokości piersi.
-Tylko się rusz a przerobię cię na durszlak…- warknął Venorze do ucha.

Paladynka zamarła w bezruchu. Tylko po jej twarzy było widać jak bardzo była zła, ale nie na to, że oponent zaszedł ją od tyłu, tylko dlatego, że sama mu na to pozwoliła. Bo przecież gdyby zabiła go od razu, zamiast się łudzić, że zejdzie on ze ścieżki zła, to to by się nie wydarzyło. Ale skoro już była w tym bagnie to równie dobrze mogła próbować się z niego wyciągnąć rozmową. Odetchnęła, by uspokoić myśli
- Nie rób tego - powiedziała Venora opanowanym tonem głosu. - Pomyśl. Wystarczyłyśmy tylko my dwie by pokonać waszą trójkę. A ja nawet nie mam uzbrojenia. Jednym ciosem powaliłam ciebie. Możesz mnie teraz dźgnąć. Może to przeżyję, może nie. Ale dla ciebie na pewno skończy się to śmiercią. Już moja towarzyszka o to zadba - paladynka spojrzała na elfkę i powoli mrugnęła do niej, dając jej znak by nie wahała się działać. - Ale daję ci opcję. Możesz żyć. Pomóż nam, a ja pomogę tobie stać się lepszą istotą i dla odmiany mógł zrobić coś dobrego dla świata - powiedziała, dając mu okazję zmienić swoje życie.

Mężczyzna schował głowę za plecy Venory uniemożliwiając harfiarce oddanie strzału jak tylko się dało.
-A ja myślę, że twoja towarzyszka nie zaryzykuje twoim życiem i odłoży kuszę…- powiedział. Elfka spojrzała na Venorę, nie potrafiąc ukryć ani odrobiny swego zwątpienia.

Paladynka nie spodziewała się tego po elfce. Wydawała się jej ona być bardziej odważną, skorą do ryzyka. Ale może... Zwyczajnie nie chciała przypadkiem skrzywdzić służki Helma? Tak czy inaczej wyraźnie było widać, że jeśli rycerka sama nie zadziała to nic się nie wydarzy. Znaczy wydarzy się to, że dowódczyni tej grupy wróci i one obie będą miały jeszcze większe kłopoty niż te aktualne. Venora przełknęła ślinę. Miała obolałe ramię, a z barku sączyła się jej krew. Na skórę na jej szyi napierało ostrze oprycha, który trzymał je lewą ręką. Prawą, okaleczoną, trzymał ją.
Venora miała tylko jedno wyjście i tylko jedną szansę, że to jej się uda. Paladynka zamknęła oczy. To co zamierzała, musiała zrobić szybko i wszystko na raz. Uniosła ręce w górę, tuż przy sobie, puszczając z prawej dłoni miecz. Dłońmi celowała w ręce przeciwnika - lewą by pochwycić jego przedramię i odsunąć od siebie grożące jej ostrze, a prawą do jego okaleczonej ręki, by wbić w ranę paznokcie. Jednocześnie naparła w tył, na napastnika, całym swoim ciałem jednocześnie nie przejmowała się, że mogą upaść na podłogę. W tym samym czasie też szarpnęła głową w tył tak by odsunąć szyję od broni, którą jej groził, licząc, że może uderzy go w również w twarz, rozbijając nos.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 01-06-2017, 13:23   #165
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Plan Venory był bardzo niebezpieczny, lecz jej beznadziejna sytuacja nie pozostawiała żadnego wyboru. Rycerka ryzykowała życiem nie raz i pewnie nie raz jeszcze przyjdzie jej to robić o ile wyjdzie cało z tej sytuacji. Venora wzięła głęboki wdech mocno szarpnęła. Sługa Bane'a okazał się być silniejszy od niej mimo mocno okaleczonej ręki mężczyzna pod naporem Venory zrobił krok w tył i o mało co nie przewrócił się przez truchło swego znajomka. Stracił równowagę i odsłonił kawałek głowy wtem z pomocą przyszła Gritta, która oddała w końcu upragniony przez Venorę strzał. Pocisk świsnął obok ucha paladynki wbijając się w sam środek czoła agresora.
Helmitka raz jeszcze wzięła głęboki wdech i spojrzała z ulgą na towarzyszkę. Dopiero po chwili dotarło do niej, że bełt lekko rozciął jej skórę na szyi. Tymora znów uśmiechała się szeroko do Venory.
-Na bogów... Trafiłam... Trafiłam prosto w łeb...- przeżywała harfiarka.

Panna Oakenfold spojrzała za siebie, na oprycha. Czując jak piecze ją skaleczenie na szyi dotarło do niej jak bardzo ryzykowne to było. Aż poczuła, że robi jej się miękko w nogach.
- ...Świetny strzał - wydusiła z siebie Venora, chwaląc Grittę. Wciąż będąc w lekkim szoku rozejrzała się po pomieszczeniu. Natychmiast zdecydowała się na dobicie tego, który ledwo co wrócił. - Przeszukaj ich - powiedziała do elfki, a sama postanowiła po zajęciu się trzecim mężczyzną, zniszczyć flakony z trucizną. - Bądź czujna, jeszcze nam brakuje czwartej osoby - przestrzegła.
Gritta skinęła głową i zabrała się za przeszukiwanie trupów.
-Trochę złota, przeklęte emblematy- cisnęła w kąt żeliwnym symbolem Bane'a -Ten tutaj- wskazała trupa trzeciego z mężczyzn, który dotarł do chaty jako ostatni -Ma magiczny pas. No i trochę oręża...-

- Zabierz złoto i ten pas - odparła Venora, która zaczęła wyciągać flakony i rzucać je o ścianę, w kącie izby. Na koniec dorzuciła oliwę z lampy licząc, że sprawi to, że trucizna będzie już nie do użytku. Gdy skończyła wróciła po swój miecz, a następnie wzięła broń ostatniego z oprychów.
- Wynosimy się czy czekamy na... Agnes? - zapytała wspominając imię ostatniej osoby z bandy Baneitów.
-Możemy poczekać, jeśli tylko chcesz. Byłoby dobrze zająć się wszystkimi za jednym razem…- odparła harfiarka.
- Tak też zróbmy - zgodziła się Venora i zamknęła drzwi do chaty. Następnie schowała swój miecz, a zdobyczną broń położyła na stole. Po tym pochyliła się nad pierwszym z brzegu trupem i przeciągnęła go do kąta gdzie rozlana była trucizna. To samo zamierzała zrobić z pozostałymi. Następnie chciała zająć się własnymi ranami, lecząc się zaklęciem.
Venora uleczyła swoje rany, dzięki objawionej łasce, a następnie zajęła się dalszą częścią planu. Flaszki z trucizną zostały potrzaskane, a truchła wyznawców Czarnej Pięści poodciągano w kąt pomieszczenia, by nie zawadzały w razie ewentualnej potyczki z ostatnim członkiem grupy agresorów. Venora zatrzasnęła drzwi do chaty i wraz z Grittą cierpliwie i w milczeniu oczekiwały nadejścia.

Słońce powoli kierowało się w stronę horyzontu zwiastując ciepły i słoneczny wieczór.
-Idą...- odezwała się w końcu elfka, wyglądając ukradkiem przez okno. Gdy Venora podeszła bliżej ujrzała kapłana, którego wcześniej próbowała ostrzec, a tuż za nim maszerowała liczna grupa pielgrzymów.
- No to chodźmy ich przywitać - zaproponowała paladynka, nieco znudzonym od czekania tonem głosu. Wstała z krzesła, na którym siedziała i pochwyciła w lewą rękę zdobyczną broń.
-Nie!- odparła stanowczo Gritta -Możemy wyjść, lecz nic nie może przerwać modłów kapłana i pielgrzymów- wyjaśniła -Jeśli chcesz z nimi rozmawiać musimy czekać aż odprawią modły. Wtedy kapłan będzie mógł się odezwać a pielgrzymka uda się z powrotem na południe. Modły trwają aż do zachodu słońca, a potem kapłan będzie czerpał wodę z studni i napoi nią każdego pielgrzyma-
Rycerka przewróciła oczami.
- Nie chodziło mi o rozmawianie z nimi - sprostowała. - W końcu skinąć głową na powitanie przecież mogą - dodała. - Chodź - powiedziała i sama ruszyła przodem.

Kobiety opuściły chatkę i po chwili mogły obserwować cały rytuał poświęcenia pielgrzymów Ilmatera. Przewodzący pochodem kapłan zerknął tylko kątem oka na stojącą nieopodal Venorę i przez sekundę rycerka była pewna, że mężczyzna lekko się do niej uśmiechnął. Niedługo później pielgrzymi otoczyli starą studnię i po odłożeniu swych plecaków i toreb każdy uklęknął na kolana spuszczając głowę w kierunku studni, za wyjątkiem duchownego, który w tym czasie powoli spuszczał drewniane wiadro na sznurze do studni.
Venora przyglądała się temu a w jej sercu rosło zaniepokojenie. Czy wszystkiego dopilnowała? Czy w skrzyni nie brakowało żadnego flakonu z trucizną? Czy owa "Agnes" nie ubiegła ich, wrzucając jedną do studni? A jeśli tak to jak to sprawdzić?
Panna Oakenfold wiedziała że doświadczeni paladyni potrafią określić czy coś jest zatrute, sama widziała jak jej mentor tego dokonywał. Lecz ona wciąż miała zbyt mała wiedzę by samej to zrobić.

- Stop! - rzuciła Venora, nie mogąc zapanować nad paranoją. Szybkim krokiem zbliżyła się do kapłana. - Proszę, muszę sprawdzić tylko jedna rzecz - powiedziała z przepraszającym tonem głosie​. - Czy ktoś z zebranych pielgrzymów potrafi rozpoznać truciznę? - zapytała kapłana. - Nie musisz odpowiadać, pokaż mi tylko, bo tam - wyciągnęła rękę w kierunku chatki skrytej między drzewami. - Czaili się na was wyznawcy Bane'a. Mieli silna truciznę. Całą wielką skrzynię tego świństwa zniszczyłyśmy. Ale nie mamy pewności, że czegoś​ już tu nie wrzucili wcześniej - wyjaśniła swoje zachowanie. Jej poszarpany i usmarowany krwią ubiór dodawał powagi jej słowom. Rycerka, choćby dla uspokojenia sumienia, chciała sprawdzić czy w wiadrze nie ma żadnej niepożądanej cieczy. Bo nic więcej nie była w stanie zrobić.
Mężczyzna wziął głęboki wdech i ze spokojem zaczerpnął do drewnianego kubka wodę z wiadra i wypił patrząc pustym wzrokiem jej prosto w oczy.
Paladynka była zaskoczona jego reakcją. Już wyciągnęła rękę by wytrącić mu z dłoni kubek, ale cofnęła rękę, kładąc ją na swojej piersi. Odstąpiła krok w tył od kapłana i z obawą przyglądała mu się, w milczeniu wypatrując symptomów działania trucizny.
Duchowny upił odrobinę z kubka, który następnie wręczył Venorze pochylając lekko głowę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-06-2017, 22:33   #166
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rycerka skupiła się na jego osobie. Jakaś wewnętrzna paranoja nie dawała jej spokoju. Nie wyczuła jednak od niego spaczenia złem. Zupełnie nic.
Venora spuściła spojrzenie na trzymany przez niego kubek. Wahała się, bo powinna odmówić, ale odmowa może urazić pielgrzymów. Jeśli się napije, a woda została zatruta to nie skończy się to dla niej dobrze. Ale przecież była to cudowna studnia, której woda potrafiła leczyć. Tyle że do tego musiała być potrzebna wiara, a w Venorze było zbyt wiele zwątpienia. Ona niezłomnie wierzyła jedynie w Helma. Oraz Tymorę, która zdawała się raz po raz spoglądać troskliwie na służkę Pana Obowiązku.

Panna Oakenfold westchnęła cicho i lekko pokręciła głową, odsuwając się jeszcze o krok od kapłana i spuściła spojrzenie w dół.
Mężczyzna zdawał się nie chować urazy, gdyż od razu po tym odwrócił się do pielgrzymów i wręczył kubek najbliższemu, który nie lękał się spróbować. Kapłan wręczył kolejnemu i następnemu, a kiedy woda w kubku się skończyła zaczerpnął z wiadra i podawał dalej, a żadnemu z pielgrzymów nic się nie działo.
Paladynka przez jakąś chwilę przyglądała się temu, by w końcu zwrócić się do Grity.
- Ja zostanę tu z nimi do czasu ich odejścia, powrotu z pielgrzymki - oznajmiła. - Ty jeśli chcesz iść to nie będę nalegać byś ze mną została. Choć nie ukrywam, że byłoby to miłe - dodała z lekkim uśmiechem.
-Siedzimy w tym razem, jak mogłabym cię teraz zostawić?- spytała odpowiadając podobnym uśmiechem.


- Dzięki - odparła i rozejrzała się po okolicy. - O tam - wskazała ręką drzewo dające duży cień. W okolicy niego grzecznie skubał sobie trawkę Młot. - Odpoczniemy sobie - zaproponowała i ruszyła przodem.
Stając pod pniem rozłożystego drzewa Venora rzuciła na ziemię zdobyczną broń, po czym sama usiadła obok. Oparła się plecami o drzewo i skrzyżowała na piersi ręce.
- Wygląda na to, że nam się udało - zagaiła do Gritty.
-Ano chyba się udało- odparła - mówiłam że się uda, od samego początku… - puściła oczko rycerce - dobrze się spisałyśmy- pochwaliła towarzyszkę.
- Tak, zrobiłyśmy co w naszej mocy - zgodziła się z nią Venora. - Kiedy tu się już skończy to chciałabym żebyś w moim imieniu zdała raport w stolicy przed moim przełożonym. Ja mam urlop i wolałabym go nie przerywać, szczególnie że dawno z rodziną nie miałam okazji spędzić czasu.
-Nie będzie z tym żadnego problemu… Powiedz mi tylko, gdzie dostarczać ci informacje? Do kwatery w świątyni, czy tutaj, do rodzinnego domu?- spytała harfiarka. Venora była zadowolona z faktu, że agentka z wdzięczności obiecała być informatorem -Ano jeszcze jedno. Jeśli będziesz chciała mnie znaleźć to pytaj o “Uschnięty bluszcz” w szynku “Żeliwny kocioł” w dzielnicy handlowej Suzail- dodała instrukcje jak ją znaleźć.

Rycerka skinęła jej głową po czym zamyśliła się nad odpowiedzią.
- Najlepiej do świątyni. Tu bardzo rzadko zaglądam więc tak będzie wygodniej. Co prawda coraz częściej jestem wysyłana w teren, ale gdybyś mnie nie zastała to pytaj o moich przyjaciół, kapłana Albrechta lub Virgo. Ich wszyscy znają więc każdy cię do jednego z nich pokieruje. W każdym razie ta dwójka na pewno nie zapomni dostarczyć mi tego co przyniesiesz - stwierdziła Venora.

Obie kobiety rozmawiały ze sobą dłuższy czas. Pielgrzymi zakończyli swe modły jakiś czas po zmierzchu. Wtedy też duchowy przewodnik grupy podszedł do rycerki i pobłogosławił ją za poświęcenie nie swojej sprawie.
-Zwą mnie Angus przedstawił się robiąc lekki pokłon -Ilmater uczy, że cierpienie i ból są nieodłącznym towarzyszem naszego życia i zabrania nam się tego lękać wyjaśnił siadając pod drzewem nieopodal Gritty.
-A co, gdyby woda była zatruta?- wtrąciła elfka -Nie była, bo mój pan zesłał mi was- odrzekł.
-Nie wiesz czy nie była. Nawet nie zdążyłyśmy sprawdzić czy jest zatruta...- wzruszyła ramionami.
-Niezbadane są wyroki boskie. Jestem całkowicie oddany woli mego boga. Gdyby chciał bym umarł w męczarniach, przyjąłbym to ze spokojem...- odrzekł spokojnym tonem.

-Byli tu kultyści Bane'a. Venora ich pokonała- wskazała ręką rycerkę.
-A ja jestem jej za to wdzięczny- odparł ciepłym tonem. Angus zdawał się być fanatykiem dogmatów swej wiary. Mężczyzna ślepo zawierzał losowi i woli Ilmatera, lecz niektóre religie tak już miały i nawet argumenty o braku rozsądku nie mogły nic w tych przypadkach zdziałać.
Kapłan cierpiących w końcu pożegnał się z rycerką i harfiarką, po czym wrócił do swych pielgrzymów, którzy odpoczywali po długiej i męczącej podróży.
-Odpoczniemy tu do rana, a o świcie ruszymy z powrotem na południe. Nie musicie tu czekać. Nic nam już nie grozi. Teraz kiedy pielgrzymka dobiegła końca i mogę w końcu przemawiać, będę w stanie rzucić zaklęcia. Nie musicie się przejmować, ani też nas asekurować. Chyba, że chcecie się dołączyć do modlitwy do Ilmatera. On kocha wszystkich, nawet jeśli walczysz dla innego boga...- zaproponował.
- Życzę wam w takim razie powodzenia - odparła mu Venora, dając do zrozumienia, że ich drogi w tym momencie się rozejdą. - Będziemy się więc zbierać - dodała i spojrzała na elfkę. - Zapraszam cię na obiad… Znaczy na kolację i nocleg - zaproponowała jej, kierując swoje kroki do wierzchowca.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-06-2017, 20:39   #167
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czarny rumak pognał w kierunku domu Venory, docierając na miejsce błyskawicznie. Venora coraz bardziej doceniała dar dany jej przez przełożonego jakim był ten koń. Gdy kobiety znalazły się u celu, Venora od razu zauważyła, że coś jest nie w porządku. Drzwi frontowe były otwarte na oścież, a przecież jej matka każdego wieczoru zamykała drzwi ze względów bezpieczeństwa. Tym razem było inaczej.
Venora zeskoczyła z grzbietu Grzmota i nie czekając na Grittę, ruszyła wartko w stronę domu. Rycerka wzdrygnęła się, gdy usłyszała kobiecy płacz. Venora złapała za rękojeść Pożogi i przyspieszyła kroku. Z werandy dostrzegła trupa w korytarzu tuż obok frontowych drzwi. Nieznany Venorze denat leżał twarzą do ziemi, w kałuży własnej krwi. Gdy przekroczyła trupa z jadalni usłyszała płaczącą kobietę. Rycerka wbiegła do kuchni i ujrzała swoją matkę z krwią na rękach, płaczącą panicznie. U jej stóp leżał Gerwin z rozciętym ramieniem, a nad nim pochylał się najmłodszy brat Venory. Mężczyzna spojrzał przez ramię i w mgnieniu oka zerwał się do siostry łapiąc ją za ramiona.
-Kapłanka Bane'a. Przyszła kiedy mnie nie było jeszcze w domu... Obroniłbym ich...- słuchając go Venora widziała jak jego oczy zachodzą łzami.

-Pytała o mapę... Ojciec chciał ją powstrzymać, lecz go raniła. Wyjdzie z tego, ale...- nie wytrzymał i po policzku spłynęła mu łza -Ta kurwa zabrała moich synów... Moich małych chłopców! Odnajdź ich Venoro! Błagam cię odnajdź ich!- krzyczał przez zaciśnięte zęby.
~ Mapa ~ to słowo echem rozchodziło się po myślach paladynki. Najmłodsza spośród dzieci Gerwina Oakenfolda stała jak wryta, a słowa zdawały się dochodzić do niej z opóźnieniem. Teraz zrozumiała, że to nie była zwykła paranoja, że coś niedobrego się wydarzy. To przeczucie, które ją wtedy gryzło i przez które została by dopilnować pielgrzymów... Ono pojawiło się kiedy nie wróciła ta przeklęta Bane’itka. Źle je jednak zinterpretowała.
Słysząc, że ona porwała dzieci, złość wezbrała w Venorze jak jeszcze nigdy w jej życiu. Wyszarpnęła się przy tym z uścisku brata i doszła do ojca, by własnym okiem ocenić jego rany. Nie zważając na zapewnienia o jego stanie, rycerka przyłożyła dłonie do jego ramienia i uzdrowiła go resztką swej mocy, która jej jeszcze została z leczenia elfki. Dopiero wtedy odstąpiła od niego i spojrzała na Dornera.
- Gdzie? Gdzie ta... poszła? - wycedziła, ledwo powstrzymując się od przekleństw i nie czekając na odpowiedź, od razu ruszyła przez korytarz do wyjścia. Venora czuła w sobie rosnące pragnienie rozszarpania kapłanki złego boga, a jeśli tylko jakaś krzywda wydarzy się jej bratankom to Helm jej świadkiem, że sługa Bane'a pożałuje tego.

-Widziałam jak odjeżdża na południe…- wyłkała Alta. Gritta nie odstępowała towarzyszki na krok kierując się prosto do wyjścia, gdzie wiernie czekał bojowy rumak. Elfka zdawała się podejrzewać jakie uczucia towarzyszą rycerce i wcale im się nie sprzeciwiała. Harfiarka sama wszak namawiała Venorę do ataku na Bane’nitów w leśniczówce.
Venora zatrzymała się. Wyciągnęła z torby listy. Ten który był tłumaczeniem Altrechta podarła i rzuciła na podłogę.
- Wrzućcie to do ognia - nakazała swoim bliskim. Oryginał schowała na powrót do torby i szybkim krokiem, prawie biegiem, skierowała się na piętro, a stamtąd weszła na strych. Pamiętając gdzie leżały rzeczy po dziadku bezbłędnie znalazła jego kolczugę. Była na nią za duża, ale przynajmniej rycerka nie była już teraz tak narażona w walce jak wcześniej. Wracając zgarnęła z korytarza płaszcz, narzucając go sobie na plecy i wyszła dołączając do elfki czekającej na nią przy rumaku.

Rycerka wskoczyła na konia i pomogła towarzyszce do niej dołączyć na grzbiecie zwierzęcia.
- Jest duża szansa, że ta kultystka przyszła tu po mnie. Mam tą mapę. Jednak nie jest ona zbyt... Czytelna - powiedziała Venora, dzieląc się z Grittą wiedzą, która wydawała jej się być konieczną by wyjawić skoro miały być w tym razem. Po tych słowach wzięła w ręce lejce i ruszyły galopem w pogoń za porywaczem.
Rumak pędził ile sił w nogach, lecz z każdą kolejną milą tracił ich coraz więcej. Venora wiedziała, że koń niesie dość spory ciężar i w końcu opadnie z sił. Mimo to rycerka nie dawała za wygraną i bezustannie ponaglała lejcami rumaka.
Niebo zaczęło powoli szarzeć a Młot coraz częściej ignorował ponaglanie Venory. Rycerka też powoli traciła nadzieję, że uda jej się odnaleźć bratanków. Wtedy dojrzała między drzewami dym i niewielki obóz. Z oddali dostrzegła kapłankę Bane'a i dwójkę zbrojnych dotrzymujących jej towarzystwa.


Venora widziała związanych chłopców przełożonych przez grzbiet konia. Kapłanka z oddali dostrzegła pędzącą odsiecz. Kobieta wskazała palcem Venorę i wsiadła na swego rumaka, gnając na południe. Venora dostrzegła w obozie drugiego konia, a to mogło oznaczać, że czarna kapłanka wymieniła zmęczonego wierzchowca na wypoczętego a to zmniejszało szanse dogonienia jej do zerowych. Zbrojni dobyli mieczy i powoli szli na przeciw rozgniewanej Helmitki. Tylko od Venory zależało, czy postanowi ich minąć i nadal prowadzić pościg, czy zajmie się oponentami.
Panna Oakenfold nawet chwili się nie zawahała i wymijając zagrożenie z zachowaniem bezpiecznej odległości, kontynuowała pogoń za kultystką. Była w pełni świadoma, że Młot zaraz straci siły, ale przynajmniej ona nie zmarnuje czasu na walkę, a dalszą drogę była zdeterminowana pokonać choćby pieszo, nawet przez najciemniejszy las.
- Jeszcze trochę, jeszcze trochę... - szeptem wypowiadała Venora do wierzchowca.


Jakiś czas po świcie Venora była pewna, że jej wierzchowiec nie da rady dalej galopować.
-Jesteśmy za ciężkie...- syknęła zmęczona i zaspana Gritta.
- Wiem… - burknęła paladynka ledwo tłumiąc w sobie złość. Zatrzymała konia i zeskoczyła z niego, bo z nich dwóch sama to właśnie paladynka najbardziej ciążyła zwierzęciu. Poklepała zmęczonego Młota po szyi i zaraz pochwyciła go za uzdę.
- Ty zostań - dodała patrząc na Grittę. - Musisz odpocząć jeśli masz mi się na coś przydać - dodała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Pieszo, prowadząc Młota Venora ruszyła w dalszą drogę.
-Gdzie mam zostać? Tu mam zostać?- rozłożyła ręce ze zdziwienia, rozglądając się po otaczających ją polanach i lesie -I do czego ci się tu przydam?- dopytywała nie rozumiejąc i nie akceptując decyzji Venory.
- Na grzbiecie masz zostać - paladynka przewróciła oczami, ale nie spojrzała w kierunku elfki. - Nie zsiadać z siodła - dodała dla podkreślenia o co jej chodzi.
Venora maszerowała będąc już na skraju wyczerpania. Z grzbietu Młota zeskoczyła dobre cztery godziny temu. Rycerka podniosła wzrok do nieba i zdziwiła się gdy zrozumiała, że już niedługo południe. Starając się nie utracić równowagi Venora obejrzała się za siebie. Gritta spała rozłożona idealnie na środku siodła. Zdziwiła się jeszcze bardziej gdy poczuła na twarzy charakterystyczny powiew morskiej bryzy. Gdy usłyszała fale trzaskające o skały W tak krótkim czasie dotarła nad morze a jej rumak ciągle parł do przodu niosąc harfiarkę na grzbiecie. Niedługo później udeptana ścieżka doprowadziła Venorę do wzniesienie, z szczytu którego widać było ciągnące się na wschód i zachód wybrzeże.
Venora przyspieszyła kroku i dostrzegła w oddali okręt, do którego właśnie dobijała łódź. Czarna kapłanka wyprzedziła ją o niespełna godzinę. Venora poczuła jak opada z wszelkich sił i pada nieprzytomna pod nogi Młota.

Rozdział V: Słuszny wybór

Zdobyte doświadczenie: 4000PD
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-06-2017, 16:47   #168
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora otworzyła oczy, gdy Gritta właśnie rzucała nazbierane na opał drewno. Silny wiatr od morza targał złotymi włosami jedynej w swoim rodzaju elfki. Harfiarka przykryła nieprzytomną Venorę i rozkulbaczyła Młota by mógł odpocząć bez obciążenia na grzbiecie. Niebo było zachmurzone, a dzień powoli dobiegał końca.
-O zbudziłaś się! Jak się czujesz?- spytała dokładając kilka patyków do ogniska.

Paladynka powoli podniosła się do pozycji siedzącej. Miała zbolałą minę, ale nie chodziło tu o umęczenie ciała wielogodzinnym marszem. Czuła, że całkowicie zawiodła. Bolało to bardziej niż śmiertelny cios zadany jej przez demona w katakumbach. Nie była w stanie uratować najbliższych jej osób. Przybita przez tą świadomość Venora nawet nie odezwała się do swojej towarzyszki. Wbiła nieobecne spojrzenie morze. Jej własne myśli dobijały ją jeszcze bardziej, gdy wymieniała sobie co zrobiła źle. A, że w tej chwili panna Oakenfold była dla siebie w ocenie surowa chyba nawet bardziej niż sam sir Ludwik, to lista stała się całkiem pokaźna.
Venora wstała bez słowa ze swojego miejsca i ruszyła w kierunku plaży. Tam gdzie ostatni raz widziała statek, na którym wyznawcy Bane'a porwali jej bratanków. Łzy mimowolnie popłynęły po policzkach rycerki, gdy została pokonana przez rozdzierającą ją od środka bezsilność.


-Venoro!- usłyszała za plecami wołanie towarzyszki. Silny wiatr coraz mocniej targał włosami rycerki -Venoro!- gdy rycerka odwróciła się ujrzała jak agentka harfy idzie w jej kierunku trzymając w ręku niewielki przedmiot. Gritta w końcu dogoniła ją i wręczyła jej przedmiot. Była to niewielka luneta, która powiększała obraz widziany z oddali -Dojrzałam herb na żaglu. To jakaś kupiecka kompania. Dowiem się co to za gildia i dokąd płynął ten okręt... Obiecuje ci!- krzyknęła by mieć pewność, że Venora dobrze ją usłyszała.
~ Jeśli wciąż będą żyć ~ pomyślała z bólem paladynka, ale skinęła elfce głową. Venora czuła się zagubiona, nie wiedziała co zrobić, a powrotu do domu się po prostu obawiała. To co tu się wydarzyło było dla niej o stokroć gorsze od śmierci Pavla. Z przerażeniem rycerka myślała co też mogło teraz czekać chłopców, wyobrażała sobie jak musieli się bać otoczeni przez te potwory. Paladynka przetarła wierzchem dłoni policzki z łez, rozmazując na swojej skórze brud, pot i zakrzepłą krew. Usiadła na piasku, tam gdzie stała i wpatrywała się w wielką wodę.
-Jeśli ruszymy teraz, do świtu dotrzemy do Marsember. Znajdziemy tam któregoś z moich przyjaciół i wyślemy gońca z wiadomością do twojej rodziny. Ja w między czasie poszukam informacji o znaku na żaglu...- próbowała pocieszyć zagubioną rycerkę, kładąc jej dłoń na ramieniu -Znajdziemy ich...- powtórzyła.

Venora spojrzała na Grittę jakby pierwszy raz ją na oczy widziała. Po jej słowach w oczach paladynki pojawiła się wdzięczność. Panna Oakenfold była zdeterminowana uczepić się choćby najmniejszego danego jej strzępka nadziei na to, że uda się uratować dzieci. Podniosła się z ziemi, dusząc w sobie jęk bólu, gdy poczuła jak bardzo ma obolałe mięśnie.
- Tak zrobimy - odparła jej Venora z ciężkim westchnieniem, ale zaraz zrobiła strapioną minę. - Nie mam jednak żadnych pieniędzy przy sobie. Nawet podstawowego ekwipunku. Wszystko co posiadam, zostało w stolicy - poważnie się zmartwiła.
-W takim razie…- zamyśliła się elfka -Wracajmy do Suzail. Przygotujesz się i dopiero wtedy ruszymy w drogę- zaproponowała -To przeze mnie opuściłaś rodzinny dom i to przeze mnie nie uchroniłaś bliskich… Nie mogę tego tak zostawić- dodała stanowczo.
Venora spuściła wzrok.
- Ale wtedy stracimy cenny czas. Już teraz szanse na znalezienie ich są małe - wypowiadając te słowa głos jej się załamał. - Czy widziałaś, w którym kierunku popłynęli? - zapytała podnosząc spojrzenie na morze.
-Zdecydowanie na południe- odparła.

Paladynka zacisnęła dłonie w pięści, aż kłykcie jej zbielały. Z wysiłkiem udało jej się zebrać w sobie i skupić myśli. Z pamięci wyłuskała mapę tych krain. Po drugiej stronie było Smocze Wybrzeże. Venora zacisnęła szczęki, aż zgrzytnęła zębami. Intensywnie myślała nad tym jakie miasta portowe tam się znajdowały. Stolicą tamtego rejonu był Westgate, ale ono było całkowicie na wschód. Na północ były trzy główne porty, ale panna Oakenfold nie była w stanie teraz tego sobie przypomnieć. Za to wybrzeże Cormyru... Venora nieco się uspokoiła zdając sprawę, że Suzail tak naprawdę nie jest wiele dalej od Mesember, a ze stolicy łatwiej jej zdaniem było ustalić co się dzieje, czy choćby znaleźć pomoc. Rycerka nie mogła się oszukiwać, że sama uratuje bratanków.
- Tak... Wracamy do Suzail - wymruczała pod nosem Venora.
Gritta skinęłą jej głową i odwróciła się na pięcie zostawiając rycerkę samą. Elfka zapięła z niemałym trudem siodło na grzbiecie Młota i już niedługo później była gotowa do drogi. Kiedy w końcu Venora się zebrała, obie kobiety ruszyły na zachód w kierunku królewskiego miasta.

7 dzień Przypływu Lata 1372 roku rachuby dolin. Suzail


Mury Suzail ujrzały niedługo przed świtem. Paladynka nawet nie spodziewała się, że tak prędko ujrzy z powrotem stolicę królestwa Cormyru. Ale droga była mimo to długa i męcząca. Venora była w jej trakcie milcząca, odpowiadając jedynie zdawkowo. Było to też dość czasu by ciągle na nowo przeżywać ostatnie wydarzenie. Na przemian całą drogę to drżała o życie swych bratanków, to szukała rozwiązania by przyjść im z pomocą. Bała się, że kultyści zechcą użyć ich jako krwawych ofiar dla swego boga. Chyba jedyną nadzieją dla ich przeżycia w tej chwili była myśl, że kultystka zdając sobie sprawę, że nie podoła paladynce, uciekła i porwała chłopców by byli jedynie zakładnikami mającymi ściągnąć ją, Venorę, wraz z mapą prosto w paszczę smoka. Gorzej jeśli oczekiwali, że to malcy mają być tym czego chcieli...
W rodzinie Venory nie mówiło się o tym, ale w ostatnim czasie, szczególnie po rozmowie z Arthonem i jej niedawnej śmierci, rycerka zwróciła uwagę na to czego nie widziała wcześniej. Jej dziadek był paladynem, trójka z pięciorga dzieci jej ojca również, jej wuj wedle słów Arthona przejawiał podobne "cechy" co i ona sama. A to nie było zwyczajne. Nie było, więc wykluczone, że i malcy mogli zacząć przejawiać pewne predyspozycje...
Kultyści złych bogów zawsze pragnęli zdeprawować dobro i prawość tak niezwykłych osób jakimi byli paladyni. Słyszała opowieści co zwykło dziać się z paladynami pojmanymi przez wyznawców zła i zepsucia.

-Jaki jest plan?- dopytywała Gritta.
- Ty rozpytaj się o ten znak na statku, a ja... - Venora sama nie wiedziała od czego zacząć. - Wezmę swoje rzeczy. Spotkamy się przy pomniku króla na rynku - powiedziała. - Ile czasu potrzebujesz?
- Ciężko mi to określić… - zasępiła się na chwilę - postaram się jak najszybciej ale nic nie mogę obiecać - dodała.
- Rozumiem - odparła krótko paladynka. Sama nie wiedziała ile czasu straci w swoim zakonie zanim zbierze wszystko czego będzie potrzebowała w drodze.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-06-2017, 19:23   #169
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Drogę z bramy do serca miasta, gdzie znajdowała się świątynia Wiecznie Czujnego, Venora znała na pamięć i mogłaby ją przebyć nawet ze związanymi oczami. Jak zawsze o poranku brukowane ulice Suzail tętniły życiem, i mało który zabiegany przechodzień w ogóle zwracał uwagę na rycerkę. Gdy dotarła do niewielkiego muru odgradzającego niższe dzielnice od Górnego miasta, Gritta poprosiła ją o zatrzymanie się, a następnie zeskoczyła z wyczerpanego Młota.
-Kiedy tylko czegoś się dowiem zgłoszę się do ciebie. Spakuj wszystko i odpoczywaj, bo chyba czeka nas długa podróż…- rzekła i pożegnała strapioną paladynkę zostawiając ją samą sobie.
Ta jadąc dalej przez znajome uliczki myślała co począć. Mogła wpaść do swojej celi, zabrać złoto i rzeczy na drogę, a ze zbrojowni pobrać zastępczy pancerz po czym udać się prosto na miejsce spotkania z Grittą. Ale to było bezmyślne. Zdawała sobie sprawę z tego, że sama nie da rady.

Arthon był pierwszą osobą, o której pomyślała. On jednak, po szybkim rachunku jaki dzień był, był już pewnie w drodze ze swoimi ludźmi by wesprzeć Carsona. Jedyne więc co było rozsądne i przychodziło jej do głowy to udanie się po pomoc do swoich przełożonych. Zawsze bezgranicznie im ufała, nie wahała się by mówić otwarcie o wszystkim, nawet jeśli była to porażka. A oni ufali jej, co potwierdzało choćby to, że jej dowództwu powierzyli oddział zbrojnych do walki z zagrożeniem, które ona sama odkryła.
~ Muszę znaleźć Aleksandra lub Augusta ~ zasępiła się paladynka, nie mając pewności jaką może od nich otrzymać odpowiedź.
Wkrótce dotarła do klasztoru, gdzie strażnicy przybytku nawet już nie pytali o tożsamość, a rozpoznawali czarnowłosą rycerkę.
Panna Oakenfold wpadła na dziedziniec niczym huragan. Zeskoczyła z Młota i zabierając z jego grzbietu swoją torbę krzyknęła na stajennego każąc mu zająć się jej wierzchowcem. Tak jak stała, brudna od walki i drogi ruszyła prosto do kwater jej przełożonych. Jeśli ktokolwiek miał jej pomóc to oni byli pierwsi na jej liście. Choć była zmęczona i obolała to z niesłabnącą determinacją kroczyła do celu.
Gdy wbiegła na piętro ujrzała z krańca schodów jak jeden z jej nauczycieli, opiekunów, oraz co najważniejsze zaufanych osób - sir August opuszczał swoją celę.

-A co ty tutaj w ogóle r…- spoważniał, gdy tylko zdążył przyjrzeć się zmęczonej i poobijanej Venorze. Znał ten widok dość dobrze -Co się stało?- od razu przeszedł do konkretów.
Rycerka zatrzymała się tuż przy Kryspinie i oparła się o ścianę, bo potrzebowała chwili na złapanie oddechu.
- Kultyści Bane'a - wypowiedziała pierwsze słowa. - Walczyłam z nimi, chcieli zabić pielgrzymów Ilmatera. Pokonałam ich, zniszczyłam truciznę, ale jedna kapłanka uciekła. Ona znalazła moja rodzinę. Porwała moich małych bratanków... - dodała i wbiła pełne rozpaczy spojrzenie w Augusta. - Próbowałam ją dogonić, ale zawiodłam. Na wybrzeżu… - głos jej się załamał, spuściła wzrok. - Odpłynęli statkiem na południe - pokręciła głową. - Harfiarka, która mi towarzyszyła, widziała banderę łodzi, właśnie szuka informacji o niej... Ja muszę ich uratować - podniosła wzrok na przełożonego.
-Ja… stęknął jakby bił się z myślami, po czym spoważniał i skinął jej głową -Chodźmy do mojej kwatery nakazał, po czym, wartko pomaszerował do celi. Gdy Venora wkroczyła do środka, zamknął za nią drzwi i udał się za biurko. Stary rycerz wziął głęboki wdech i sięgnął ręką do szafeczki na wysokości kolana, skąd wyciągnął elegancką butelkę -To elfie wino. Uspokój pragnienie… rzekł polecającym tonem i wstał, podchodząc do okna, skąd widać było zaczynających poranny trening uczniów.
-Wielki przeor chce wydać wieczerzę za trzy dni. Dzisiaj miałem słać za Tobą gońca. Jeśli się nie zjawisz… rozgniewasz go. Tym bardziej, że zakazał ci opuszczać okolice przypomniał Venorze -Rozumiem jednak uczucia, które teraz tobą targają i jeśli postanowisz udać się w pogoń za sługami Bane’a, nie zatrzymam cię- oznajmił.


Venora opadła na siedzenie, bo czuła jak jej się słabo robi. Wzięła od przełożonego wino by ugasić pragnienie. Spuściła wzrok, gdy mówił o przyjęciu. Doskonale wiedziała, że jest to niezwykle ważne wydarzenie dla całego zakonu, ale dla niej... Ona nawet nie zawahałby się pójść gdyby jej zabroniono podjąć jakąkolwiek akcje.
- Ta kultystka. Ona przetrząsnęła cały dom moich rodziców. Szukała jakiejś mapy… - odparła panna Oakenfold, pomijając temat uczty i zarazem dając do zrozumienia, że nie zmieni swojego nastawienia. - Chciałam prosić​ o pomoc... Jakąkolwiek jej formę…
August zasępił się i zmrużył oczy -Jakakolwiek forma pomocy z mojej strony może zakończyć moją karierę rycerską…- rzekł -Gdy wielki przeor dowie się o twoim pościgu będzie wściekły. Toż to pyszny i arogancki człek…- pokręcił głową -W najgorszym wypadku może wydalić cię z zakonu… spojrzał Venorze głęboko w oczy -Jeśli dowie się, że ci pomogłem… Co z twoją zbroją?- spytał siadając za biurkiem, kompletnie zmieniając temat.

Venora skuliła się w sobie po tych słowach, bo zabolała ją wieść że nie ma co liczyć na pomoc i to pomimo tego ile w ostatnim czasie dokonała.
- Nie dbam o to - stwierdziła. - Wolę zostać wydalona z zakonu niż żyć ze świadomością, że nie zrobiłam nic dla chłopców, którzy najpewniej zostali porwani z mojego powodu - powiedziała, ale nie było w jej głosie pretensji do Augusta. Zdawała sobie sprawę, że jej decyzja to dla niego problem dużo większy niż dla niej. - Czy nie po to jesteśmy? Żeby chronić niewinnych przed takimi parszywymi gnidami?! - zirytowała się i uderzyła pięścią o podłokietnik. Miała zacząć mówić dalej, ale powstrzymała się. - Moja zbroja i tarcza są w naprawie po moim spotkaniu z demonami. W najlepszym razie zajmie to jeszcze kilka tygodni - wyznała krzywiąc się. - Mam tylko tą starą kolczugę dziadka - uderzyła się pięścią w pierś.
-Dobrze. Zatem po zmroku udasz się do Virga - oznajmił upijając odrobinę wina z pucharu -Do tego czasu Virgo przygotuje dla ciebie pancerz, tarczę, oraz kilka eliksirów. Opuścisz klasztor kiedy się ściemni, by jak najmniej osób cię widziało. Jeśli dobrze pójdzie, wielki przeor dowie się o tym wszystkim dopiero w dzień wieczerzy- kontynuował -Jaki masz plan?- spytał.

- Dziękuję... - wydusiła z siebie rycerka i nieco rozluźniła się słysząc zapewnienie przełożonego. Nie podobało jej się że musiała czekać do zmroku, ale musiała na to pójść.
- Nie mam - odparła szczerze i ze wstydem. - Odkąd to się wydarzyło jestem w ciągłej drodze... Chyba w pełni będę musiała zawierzyć kontaktom Harfiarki. Poprosiłabym o pomoc brata, ale on już jest w drodze do twierdzy oblężonej przez demony - zasępiła się, bo obaj jej bracia walczyli, tak jak ona, w obronie krainy, nie wiedząc, że krzywda dzieje się ich najbliższym. - Może Liamm, córka tego kupca Bardocka zechce mi pomóc - wzruszyła bezsilnie ramionami.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-06-2017, 21:46   #170
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Zatem jeśli chcesz, mogę po nią posłać- rzekł ze spokojem. - Odpocznij i zrób coś z sobą, bo wyglądasz strasznie… - mówiąc to uśmiechnął się przyjaźnie.
- Tak, to będzie pomocne - stwierdziła i z wdzięcznością skinęła głową. - Chciałam jeszcze tylko prosić o wysłanie dwóch zbrojnych do mojej rodziny. Podczas pościgu za porywaczką ona nasłała na mnie dwóch swoich ludzi. Boję się, że mogą oni zasadzić się na moją rodzinę gdy mnie tam teraz z nimi nie ma… - nie wypowiedziała tego, ale jasnym było, że bała się o to, że mogą oni wymordować jej bliskich.
-Oczywiście. Jeszcze nim słońce pojawi się w zenicie dwoje paladynów uda się do twego domu- zapewnił rycerz -Idź teraz odpocząć. Venoro… Kiedy opuścisz bramy klasztoru nie powinnaś się tu pojawiać do czasu jak nie odnajdziesz swoich bratanków - ostrzegł ją - Przeor może będzie chciał cię osądzić i do tego czasu będzie chciał cię uwięzić w lochu…-

Kamień spadł jej z serca, bo już spodziewała się, że mogą być z tym jakieś problemy.
- Będę dozgonnie wdzięczna - powiedziała, uśmiechając się po raz pierwszy od dwóch dni. Nawet nie zmieniło tego ostrzeżenie jakie zaraz jej dał. - Mam jeszcze pytanie... Czy jest jakikolwiek sposób bym mogła nawiązać kontakt z Bractwem, do którego należeli mój mentor i dziadek? - zapytała. - Bo ja... Odnalazłam to miejsce z moich snów i znalazłam tam to… - wyprostowała się i wyciągnęła z sakwy wisiorek, który zaraz pokazała Augustowi. Pomagał on jej więc uznała, że powie mu wszystko czego się dowiedziała. - A moi rodzice przyznali, że od zawsze miałam te koszmary. Jedynie dziadek sprawił, że one zniknęły i za mnie miał je sir Morimond.
-To bractwo, to nic innego jak kilku podstarzałych dziwaków, którzy są tylko pamiątką po tamtym pokoleniu. Musiałbym popytać, lecz wątpię by jakiekolwiek informacje o nich były na wyciągnięcie ręki- wzruszył bezradnie ramionami. Mężczyzna wziął do ręki wisior, z wyrytym na nim słowem i spojrzał na Venorę -Nie mam pojęcia, co to może być…- pokręcił głową i oddał znalezisko nowej właścicielce.

Pokiwała głową, bo w sumie wnioskując po ich poprzednich rozmowach na ten temat, nie spodziewała się innej odpowiedzi po Auguście.
- Ja wiem tylko tyle, że jest tu napisane "Carson" - powiedziała, odbierając wisiorek. Zamiast jednak schować go do kieszeni, tym razem założyła go na szyję. - Czy, gdy już dostanę się na Smocze Wybrzeże, to w tamtejszych świątyniach Helma będę mogła liczyć na gościnę? Czy powinnam ich unikać tak jak wkrótce tego miejsca?
-Świątyniach Helma?- powtórzył unosząc lekko brew.
- Mam na myśli wyłącznie bezpieczny nocleg, dostęp do zbiorów ich bibliotek - wyjaśniła. - Słyszałam, że na dalekich wyprawach kapłani i paladyni tak czynią. Ale rozumiem, że to moja osobista misja, do tego wbrew woli zakonu i powinnam działać tylko na własną rękę.
-Ty nie rozumiesz. Ta część wybrzeża, to nic podobnego królestwu Cormyru. Portowe miasta po tamtej stronie morza, to państwa - miasta skorumpowanych i przesiąkniętych na wskroś złem polityków, czy gildii kupieckich. Nie wiem czy spotkasz tam kaplice jakiegokolwiek dobrego bóstwa, za wyjątkiem Tymory…- wyjaśnił jej naprędce.

Venora westchnęła boleśnie, bo aż serce ją zakuło.
- Idealne miejsce dla kultystów Bane'a… - skomentowała to po czym z cichym stęknięciem bólu podniosła się z krzesła. - Jeśli mi się powiedzie to wrócę i poddam się każdej karze jaka zostanie mi zasądzona - zapewniła Augusta. Duszkiem dopiła wino i odstawiła kielich. Pokłoniła się Augustowi z szacunkiem i opuściła jego gabinet. Najkrótszą drogą udała się do swojej celi. Wypicie alkoholu nieco ukoiło jej skołatane nerwy, więc idąc korytarzami już nie wyglądała jak zbite zwierzę.

Będąc u siebie, od razu zrzuciła z siebie wszystko co miała. Rzucając swoje ubranie na podłogę. Było pocięte, śmierdzące i brunatne od brudu, potu i zakrzepłej krwi. Broń - zarówno swój miecz jak i zdobyczną położyła na łóżku i przeszła do niewielkiej toaletki. Prawie dwa kwadransy zajęło jej podrowadzenie się do porządku. Wytarła w końcu ciało ręcznikiem po czym ubrała świeże szaty. Spojrzała na swoje odbicie w niewielkim lustrze. Zmęczenie i smutek biły od jej oblicza na pierwszy rzut oka. Nie mogła jednak odpocząć. Jeszcze nie. Musiała najpierw zobaczyć się z Albrechtem. Zostawiając więc wszystko w swojej celi wyszła by znaleźć kapłana.
Dobrze pamiętała drogę do celi czarnowłosego kapłana. Mężczyznę spotkała na miejscu. Gdy wkroczyła do jego komnaty czytał akurat książkę, lecz gdy tylko ją ujrzał wystrzelił z krzesła jak z katapulty.
-Venoro!- rzekł nie kryjąc zdziwienia tą wizytą.

Paladynka lekko się uśmiechnęła, ale zaraz jej mina wróciła do poprzedniej, która wyrażała zmartwienie i smutek. Rozejrzała się jeszcze po korytarzu, przyglądając się czy kogoś tam nie było, by po upewnieniu się w tym, dopiero wejść do środka. Zamknęła za sobą drzwi i weszła w głąb pokoju kapłana. Otworzyła usta by się przywitać, ale słowa ugrzęzły jej w ustach. Odchrząknęła.
- Wydarzyła się wielka tragedia - powiedziała wprost. Mówiła cicho, nie chcąc by to co miała powiedzieć zostało podsłuchane. Podeszła jeszcze bliżej niego i usiadła na krześle, bez pytania o zgodę. Ufała mu nie mniej niż Augustowi więc pokrótce opowiedziała mu co się wydarzyło. - ... I co gorsza, nie mogę uzyskać oficjalnego wsparcia i zapewne gdy w końcu wyjdzie to na jaw to najpewniej wydalą mnie z zakonu - wyżaliła mu się na koniec swego monologu.

-Ale jak to? Co ty pleciesz?- spytał z kamienną twarzą.
- Jeśli nie będzie mnie na przyjęciu przeora na cześć zwycięstwa oddziału dowodzonego przeze mnie to on się wścieknie... Mam też od niego zakaz opuszczania Cormyru do czasu moich prób planokrwistości i na czas badania cudu mojego wskrzeszenia - wyjaśniła w czym leżało sedno problemów. - O ironio, gdyby mi się wtedy nie udało to teraz nikt nie broniłby mi wyruszać - prychnęła na tą niesprawiedliwość losu.
-Ale gdzie ty w ogóle chcesz ruszać?- dopytywał.
- Porywaczka odpłynęła z moimi bratankami statkiem na południe. Smocze Wybrzeże - odparła.
-I masz zamiar ścigać kapłankę Bane’a w takim miejscu, tylko z pomocą tej całej harfiarki?- wzdrygnął się lekko.
- A czy mam inne wyjście? - odparła ze zbolałą miną. - To moja rodzina, małe dzieci oderwane od swojej matki... Co się z nimi stanie jeśli nie przyjdę im z pomocą? Zrobię to, choćbym miała przypłacić to życiem - stwierdziła z przekonaniem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172