W powietrzu rozległ się krzyk bystrookiego wyczuwającego poirytowanie swojej towarzyszki.
Annamari pogłaskała uspokajająco Szybką. Kończyła przeglądać swoje rzeczy, poprawiając je w plecaku. Gdy tylko odnalazła swoją tarcze i sierp dozbroiła się.
- Jestem Annamari Cischostopa druidka z kręgu życia, medyczka znam się również na wszelkich rzemiosła przydatnych medykowi czyli i na zielarstwie i alchemii. Głupia byłam, że na statku nie sprawdziłam pożywienia na obecność trucizny. Powinno mi coś dać do myślenia doskonała jakość jedzenia. Było zatrute, a tylko załoga miała do niego dostęp.
Po tych słowach spojrzała na Sashę.
- Wychowały mnie kobiety z kręgu życia. Ludzkie kobiety!
Podniosła głos niemal do krzyku.
- Nie oceniały one nikogo po rasie. Przygarnęły one kilkulatkę, która tak różniła się od innych drowów, że została porzucona na powierzchni, na pewną śmierć, bo nie widziała w całkowitych ciemnościach. Dlatego nikogo nie oceniam po rasie, lecz po jego czynach.
Druidka spojrzała na Eydis pokiwała głową.
- To jest konkret, tylko współpracując możemy przeżyć i dotrzeć do jakiejś wsi. Dzięki Bystrookiemu wiem, że tu niedaleko na skałach utrzymuje się jeszcze wrak „Jenivere”.
Przy tych słowach wskazała na krążącego nad ich głowami jastrzębia.
- Zbierzcie i sprawdźcie czego brakuje w waszymi ekwipunku. Nie jedzcie ani nie pijcie też nic z jedzenia jakie znajdziecie w nim, póki nie sprawdzę czy ten kto nas wyciągnął na plażę lub ktoś inny nie zatruł jedzenia. Nie wyrzucajcie go jednak. Potrafię mocą Zielonej Twarzy oczyścić je nawet z trucizn, o ile tylko naturalnie nie zepsuło się. Powinniśmy też przeszukać wrak. Tam może znajdziemy w kabinie kapitańskiej klucze od kajdan.