Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2017, 11:39   #136
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację

Ruch Aryi był równie nieuchwytny, co cień rzucany przez gorejącą błyskawicę. W jednej chwili kobieta stała tuż przed tuzinem jeźdźców, w następnej znalazła się bezpośrednio za słupem.
Rzecz jasna nie zrobiłaby tego bez mocy Wisielca. Figura oznaczała bezruch, lecz jedynie pozorny. Z perspektywy tarocistki świat prawie stanął w miejscu. Kurzawa wzniesiona przez końskie kopyta wisiała teraz w powietrzu na podobieństwo brudnych zasłon. Krople potu drążące czoła jeźdźców zatrzymały się w pół drogi, zaś ich skryte oblicza zahartował gniew.
Iskra zmierzyła ku schronieniu. Ledwie znalazła się za osłoną, znów wyciągnęła kolejną kartę. Każda pomoc pozostawała teraz na wagę złota. Ahab był świetnym strzelcem, to pewne. Ta nowa również nie nie wydawała się dzierżyć broni od wczoraj. Jednak dwunastka stanowiła poważne zagrożenie. W oczach przybyłego oddziału jawiło się coś więcej niż fanatyzm.
Moc uderzyła w jej palce. Czysty, skondensowany strumień energii. Dla takich chwil warto było czasem egzystować na tym żałosnym padole łez. Arya wyraźnie czuła magię idącą od opuszków do całego ciała. Nawet najmniejsze włoski na jej rękach stanęły dęba. Wstrząsnęły nią dreszcze. Przy efektach takiej manifestacji orgazm byłby jedynie łechtaniem w podbrzuszu.
Chwilę wcześniej (która z perspektywy Aryi wydawała się dłuższa niż pozostałym) Ahab szedł odważnie wprost przed siebie. Szelmowski uśmiech sugerował, iż nie obawia się konfrontacji. Nawet jeśli czuł coś na rodzaj pogardy wobec magii, to posiadanie jej po swojej stronie dodawało otuchy. Nie miał również prawa wątpić w swoje umiejętności. Rewolwery wręcz paliły go przez skórę kabur, aby wyciągnąć je i nasycić śmiercią.
Znieruchomiał w pozycji, która często bywała ostatnim widokiem dla tych głupców, którzy uznali, że mogą stanąć z nim w szranki. Jakby w ogóle się nie spieszył, wypowiedział słowa przemówienia, co chwila wchodząc w coraz bardziej złowieszcze crescendo. Niniejszym jeźdźcy na dobre pojęli, że trójka nie zamierzała się wycofać. Choć już wcześniej upał paraliżował całą okolicę, wkrótce dziesiątki kul miały rozgrzać powietrze jeszcze bardziej.
Ahab dostrzegł nagły ruch. Iskra musiała przed chwilą użyć tarota. Nawet uchodzące za najszybsze zwierzęta świata, czerwone smoki*, nie potrafiły poruszać się tak zręcznie. Czuł lekką ulgę. Kobieta była odważna, lecz jej charakter nie miał typowo samczego pierwiastka, każącego lgnąć na linię frontu i tamże przelewać krew, swoją lub cudzą.
Najwyraźniej nie brakowało go nowej towarzyszce. Led beznamiętnie przyglądała się scenie nadciągającej kawalkady. Wiedziała, że nadeszła już pora ponurego tanga ze żniwiarzem.
Pierwszy zaatakował Ahab. Zdawał sobie sprawę ze swojego refleksu, lecz zaskoczył samego siebie. Dwa strzały - dwa trupy. Jeden pocisk natychmiast rozorał kościaną czaszkę jednego z jeźdźców po lewej stronie. Bezwładnie upadł na ziemię, jeszcze chwilę ciągnięty przez własnego wierzchowca. Drugi dostał w serce. Po zduszonym krzyku, rewolwerowiec skonkludował, że była to niewiasta. Złapała się ona za klatkę piersiową i wierzgnęła do tyłu, wyrzucając w powietrze czerwoną wstęgę krwi.
Odpowiedział mu nagły świst kul. Chmara metalowych szarańczy uderzyła wszędzie wokół niego. Lecz Coogan zdążył już ukryć się za wozem. Nie wiedział nawet kiedy to się stało. Spojrzał na Aryę. Jej dłoń skierowana była we strzelca właśnie. Otaczała ją lekko widoczna poświata mieniąca się na seledynowy oraz błękitny kolor. Gasnące już wyładowania energii strzelały wokół kobiety.
W tym samym czasie Rain nie zamierzała bawić się w finezyjne zagrywki. Krocząc w kierunku wozu, oddawała kolejne strzały. W krótką chwilę zasypała wroga gradem pocisków, prawie wyczerpując obydwa magazynki. Jedna osoba przeciwko dziesięciorgu (dwoje padło ułamek sekundy wcześniej pod ostrzałem Ahaba). W normalnych warunkach zostałaby z niej krwawa miazga. Lecz w tej konkretnej chwili była panem sytuacji. Kiedy stuningowane walkery wchodziły na scenę, statyści w maskach mogli co najwyżej uciekać przed przeznaczoną każdemu z nich kulą.
Aczkolwiek także oni wykazali się przy tym nie lada zręcznością. Zazwyczaj podczas podobnych ataków, oponenci tracili rezon, widząc jak ich towarzysze wokół padali trupem, nim sami zdążyli dobyć broni. Ci jednak przyjmowali sytuację cokolwiek chłodno. Led strąciła czterech, dwóch raniła, reszta zdążyła jednak odbić na boki, po czym uformować nowy szyk. Otaczał ich kwik koni, krew i śmierć własnych towarzyszy. Nikt wciąż z nich jednak nawet się nie zająknął. Ponadto wróg zdążył jeszcze odpowiedzieć, nim Led ukryła się za wozem. Znów ozwały się buntliny. Strzelczyni dostała w bok, zgięta pod wpływem bólu dopiero za rozkraczonym pojazdem. Stanęła tam przez moment, ramię w ramię z Preacherem. Następnie dziewczyna przeładowała obydwie bronie**. Nie była w tym tak biegła co drugi rewolwerowiec, lecz nadal biegłość Led zdecydowanie świadczyła o jej profesjonalizmie. Szczególnie zważywszy na świeżą kontuzję.
Tymczasem pozostała szóstka zdawała się wychodzić z nowym planem. Zamierzali wyjechać dwoma krótkimi liniami po obu stronach wozu. Dwie osoby na lewo, dwie na prawo. Ranni z tyłu. Wyraźnie chcieli wziąć Ahaba i Led w krzyżowy ogień. Ostatnia para zmierzała ku filarowi, by w podobny sposób zamknąć drogę ucieczki tarocistce.



* Rodzaj gekona żyjącego na pustyni.
** Liczę w sumie 10, nie 12 strzałów, jako że dwóch przeciwników zostało zdjętych przez Ahaba. Prócz naładowanych magazynków, daje to w zapasie dwa naboje.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 05-06-2017 o 18:19.
Caleb jest offline