Sharif podszedł do starszego mężczyzny i zwrócił się do niego przyciszonym głosem, jednak słyszalnym dla pobliskich osób.
- Panie premierze… Nie powinienem tego mówić, bowiem zabrania mi tego przysięga, ale ufam panu i mam nadzieję, że pan zaufa mi - powiedział spokojnie, patrząc mu w oczy. - Ten tutaj - Irakijczyk kiwnął głowę w stronę strażaka - jest członkiem mafii. Grupy przestępczej, którą mój oddział próbuje rozpracować, a która trawi wasze miasto. I wygląda na to, że padliśmy ofiarą ich zamachu. - Khalid zebrał całe swoje opanowanie, by zabrzmieć jak najbardziej autentycznie. I właśnie tak zabrzmiał. Między innemu dlatego, bo jego słowa były jak najzupełniej prawdziwe. Premier nieco tęsknie spojrzał do wnętrza limuzyny, ale wyszedł na zewnątrz i rozejrzał się dookoła.
- Mam wiele pytań - odparł staruszek, poprawiając grube okulary w złotej oprawce. - Ale z pana słów wynika, że tu i teraz jest bardzo niebezpiecznie… więc wolałbym zadać je gdzieś indziej.
W międzyczasie Ismo podbiegł do limuzyny i prędko wszedł do środka, nie oglądając się na nikogo. Chłopiec chyba rzeczywiście chciał jak najszybciej opuścić miejsce zdarzenia. Fluks stanął niepewnie w odległości pomiędzy nim, a Alice - nie wiedząc, czyją stronę wybrać.
- No dobra, dlaczego ktoś chciał mnie zabić? - Holkeri nie wytrzymał. - Rozumiałbym, gdyby było to dwadzieścia lat temu, kiedy piastowałem urząd. Ale teraz? Akurat teraz?
- Też chciałbym to wiedzieć - odparł tylko Sharif i podszedł do rannego strażaka. - Myślę, że trzeba go jednak zabrać. Niech ktoś mi pomoże go przenieść.
Premier obrócił się do wnętrza limuzyny.
- Chodź, Gabriel, pomożesz.
Wnet wyszedł kierowca pojazdu. Miał co najwyżej trzydzieści lat. Wydawał się wysportowanym, pewnym siebie mężczyzną. Krótkie, blond włosy, jasnoniebieskie oczy. Na jego prawym policzku widniało znamię w kształcie litery T.
- Oczywiście - odparł Holkeriemu. Następnie zwrócił oczy na Sharifa. - Potem przetransportujemy nieprzytomną, jeżeli się nie mylę. W środku powinno starczyć miejsca dla wszystkich.
Jeżeli Gabriela dziwiła sytuacja, to nie dawał tego po sobie poznać. Widać jego zaufanie względem byłego premiera było bezgraniczne - a przynajmniej na tyle duże, że nie zadawał żadnych niepotrzebnych pytań. Zapewne Holkeri wcześniej wyjaśnił mu przez telefon jak prezentuje się sytuacja.
Sharif kiwnął głową do Gabriela i podszedł do rannego, chcąc złapać go pod pachy i razem z człowiekiem premiera przenieść go do środka.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |