Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2017, 15:07   #131
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Wokoło działo się tyle, że Nash nie miała czasu na dogłębne zastanawianie się nad sytuacją dalszą niż najbliższa okolica furgonetki i atakujące ich stado bestii. Małe, prywatne piekło, naznaczone śladami szponów, sykiem i ostrym, octowym zapachem wydzielanym przez wroga. Woń ta mieszała się ze swądem ludzkiego potu, krwi i gryzącym dymem palonego prochu. Mimo masy czynników na jakich winna się skupić, nie umiała wyrzucić z głowy tego cholernego kaszlu w wykonaniu Patino, zwłaszcza, gdy przewaliła się na niego podczas hamowania i miała go dosłownie na wyciągnięcie ręki. Suchy, ostry spazm targający jego ciałem mógł być pierwszym objawem rozrostu pasożyta wewnątrz trzewi - opcja ta z nieznanego powodu jezyła włosy na rudym karku i wykrzywiała twarz saper na podobieństwo nienawistnej maski. Kończył się im czas, a pieprzone gnidy nie odpuszczały, spowalniając i przeszkadzając. Musiały umrzeć, im szybciej tym lepiej. Aby przeklęty trep zyskał szansę na ratunek.
- Leć - obroża zakomunikowała proste stwierdzenie, podczas gdy jej właścicielka wstawała prędko z podłogi, wyciągając w międzyczasie puszkę napalmu. Zablokować przejście, wystrzelać co zostanie. Do kompletu posłać odłamkową bombkę. Warcząc i prychając, skierowała się do wyjścia z auta. Teraz to ona pod względem czasowym była w lepszej sytuacji. Cholerny paradoks.

- Dawaj na dół! Zamkniemy kratę! - krzyknął Mahler machając ponaglająco ręką na oboje swoich niedawnych pasażerów. Balck 8 widziała jak granat poszybował w stronę wyrwy jaką właśnie zrobili i eksplodował dymem i płonącą galaretą. Wyrwa została zablokowana zaporą ognia. Ale ona dość szybko się wypali. Na razie jednak działała świetnie i zza niej dobiegały odgłosy rozzłoszczonych myśliwych którym zdobycz właśnie co czmychnęła. Ale nawet to nie gwarantowało całkowitej blokady. Tak postrzelany artylerią budynek miał mnóstwo dziur przez jakie takie małe kreatury mogły przejść.

- H - halo? Czy ktoś mnie słyszy? Słyszymy jakąś strzelaninę i wybuchy. Ci się dzieje? - w słuchawkach Parcha i dwójki mundurowych rozległ się nagle niepewny głos Amandy. Byli w sterówce!

- O kurwa! Zostali na górze! - Pationio też chyba dopiero sobie przypomniał o tej dwójce. Cała trójka spojrzała na siebie prędko. Mieli sekundy na podjęcie działania! Plan z obroną kraty wyglądał nieźle. Gdyby ruszyli od razu mieli spore szanse dotrzeć na miejsce i zaryglować się. Obrona wąskiego przejścia przez trzy lufy wspomagane granatami brzmiała rozsądnie i pewnie tym sugerował się Mahler. Dopóki stwory nie znalazłyby jakiejś dziury na dół mogło być całkiem przyzwoicie. Ale zostawała ta dwójka w sterówce. Tam też mogli pewnie zdążyć dobiec. Ale obrona sterówki zapowiadała się trudniej tak samo jak ewentualne przebijanie się przez atakujących obcych na dół.

- Niech zamkną mordy, pokój i siedzą cicho - Nash wyszczekała Obrożą, łapiąc jedna ręką za karabin, a drugą pospiesznie stukając w klawiaturę - Muszą wytrzymać. Póki tu nie ogarniemy - machnęła brodą na korytarz przy kracie. Raz jeszcze omiotła okolicę szybkim spojrzeniem, zaskrzeczała i dostukała, zmieniając karabin na odłamkową bombkę - Idziemy po nich. Kurwa. Patino częstuj się.

- Dzięki Złociutka. - skinął głową Latynos sięgając po granat Nash. Black 8 chwyciła za medpaki wbijając sobie bez zwłoki lecznicze stymulanty jeden za drugim. Widziała jak już puste upadły na klubową podłogę rozchlapując kałuże wody zebrane na niej. Płomienie pożaru odbijały się od tej wody działając jak tafla gładkiego jeziora. - Kurwa! Wchodzą przez dziury! Mogą być tam prędzej od nas! - krzyknął Patinio obserwując obraz wyświetlany przez naręczny panel . Oni byli już w środku budynku ale latający robot wciąż latał na zewnątrz przekazując dane. Widać było na błękitno - białym półprzezroczystym holo jak na bryłę budynku wdrapują się xenosy. Co prawda te małe. Ale sporo. Poza tym jak małe to mogły przejść przez szczeliny z jakimi większy okaz czy człowiek nie mieli szans się przecisnąć.
Zaraz potem trzy pary butów zadudniły po schodach. Wbiegali na górę nie tracąc chwili wytchnienia. Stwory były może szybsze od ludzi ale ci wiedzieli gdzie biegną. Choć odgłosy xenos dobiegające już z wnętrza budynku drażniły uszy. Jeszcze bardziej drażniące okazały się strzały. Szybkie, pojedyncze strzały z broni krótkiej. Przed nimi, w stronę gdzie biegli. Wybiegli na korytarz prowadzący już do sterówki ochrony gdy Johan, który biegł pierwszy, zatrzymał się nagle i strzelił. Karabin zaszczekał obramowując cel zasypując go odłamkami ale ten nadal umykał biegnąc najpierw po podłodze, potem ścianie i suficie i biegł dalej. Do kanonady dołączył Latynos, ale stwór tak jak mały okazał się bardzo zwinny. Przeskoczył przez sufitową lampę na pionową ścianę biegł dalej. Ostatnia szansę na trafienie miała jeszcze Black 8!

- Nie mogę otworzyć! Prze strzeliście zamek! - zza drzwi doszedł ich zdenerwowany okrzyk naukowca. - Pośpieszcie się, włażą tutaj! - ponaglił ich. Strzały z wnętrza sterówki zamilkły ale trójka zbrojnych na korytarzu miała teraz inne zmartwienia.

Czas zawinął się i skurczył, choć Ósemka miała wrażenie, że sięga po karabin bardzo powoli. Jej dłonie płynęły przez gęste niczym melasa powietrze, ochrypły warkot rozciągnął się do wibrującego w trzewiach i czaszce, niskiego buczenia przez które cierpła skóra. Jednej strzał, jedna szansa.
Jedna próba.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 03-06-2017 o 18:31.
Zombianna jest offline