Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2017, 22:49   #569
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Dziki roześmiał się słysząc jakie wrażenie wywołał na siedzącej obecnie mu na kolanach kobiecie zaledwie jakieś pół doby i kilka dzielnic temu. Potem przestał się śmiać ale jeszcze się uśmiechał patrząc na jasną twarz okoloną blond lokami.
- Tak. To rzadkie. - kiwnął głową patrząc jej w oczy. Przenosił spojrzenie z jej jednego oka na drugie szukając tam nie wiadomo czego. - Jak jesteśmy sami, chyba możemy sobie pozwolić na luksus szczerości. - powiedział w końcu po zastanowieniu.

- O ile mamy pewność, że nie przypłacimy jej głową. Różnie bywa, nigdy nie wiadomo do końca w co gra z nami druga strona, jakie ma intencje. Usypia czujność, próbuje zdobyć informacje? Ma zamiar nas wysadzić z siodła i pozbyć się w białych rękawiczkach? - Blue westchnęła, strącając ze skroni Dzikiego jakiś czarny paproch który chyba był meszką - Ale tak, możemy sobie na to pozwolić kiedy nikt nie słucha. Wyobraź sobie akcję, gdyby ktoś się dowiedział, że posiadasz ludzką stronę i nie żywisz się fejmem. Siara jak skurwensyn - wyszczerzyła się i oparła czoło o jego skroń - Nikomu nie powiem, możesz spać spokojnie. Może nawet będziesz to robił przy mnie. Chcesz?

- Heh. - parsknął Dziki uśmiechając się półgębkiem na pomysł Blue, że ktoś miałby przejrzeć Dzikiego. Pogładził dłonią włosy blondynki. - Czy chcę? To chyba jasne. Ale wiesz, zachowuj się. Może to ty nawet będziesz spać ze mną. W końcu jestem z Ligii nie? - roześmiał się znowu drocząc się i żartując z własnej codziennej sławy i metki.

- O ile mnie nie wkurwisz i nie rozpruję cię od szyi do rowa - zgodziła się poważnie, klepiąc go ręką ze szponami po policzku - Kto wie, może jak się postarasz to zatrzymasz mnie na dłużej i wejdziesz do grona osób na które nie biorę kontraktów bez względu na cenę i okoliczności? Do tej pory żadnemu, ani żadnej się to nie udało - wyszczerzyła się profesjonalnie, rzucając swoim żartem.

- Daj spokój! - Dziki udał oburzonego przykładając dłoń do własnej piersi. - Jak ktoś miałby wydać wyrok na mnie? Przecież wszyscy mnie kochają! I wszystkie. - wyszczerzył się szczerze do Blue patrząc na nią filuternie. - I dłużej mówisz? Dłużej niż Angel? - zaciekawił się relacją jakie planuje czy widzi panna Faust pomiędzy dwójką sławnych rajdowców.

- Dłużej niż miesiąc - parsknęła wyjątkowo wesoło - Po miesiącu się okazuje kto jest kto. Zwykle próbowali mnie rozwalić, albo dojść przeze mnie do Tatka. Teraz… - skrzywiła wargi i zrobiła się pochmurna - Chyba mogę pracować na własny rachunek, tylko znajdę skurwiela przez którego zginęli Tatko i Curtis. Jest tu w mieście… szwendał się u Runnerów. Byłam u Guido, przetrzeć szlak. Zacząć… budować grunt pod współpracę. Potrzebuję jego fury, wtedy on da mi ludzi… i zawarliśmy umowę. - przyznała bardzo niechętnie - Chuj z tym że wyjechał. Ustaliliśmy warunki przy świadkach i obie strony się na nią zgodziły, jest wiążąca. Popierdoliło się kwadratowo.

- Guido? Ten co to jemu Angel zwinęła tą furę w garażu? - Dziki zdawał się upewniać, że dobrze skojarzył ksywę z odpowiednim ciągiem wydarzeń. - A co to za koleś którego szukasz? - zapytał ale zaraz brwi mu podskoczyły do góry. - Ale zaraz, jak odstawisz furę Staremu to nie odstawisz go Guido. Albo na odwrót. - podrapał się nerwowo po policzku nieco mrużąc oczy. Z bryką było o tyle dobrze, że się znalazła w garażach Federatki. Ale naal chciały ją dwie strony a można było ją oddać jednej. - No chyba, żeby wypaliło ze starym zgredem i tym deathmatch i to ktoś z nas by wygrał tą furę. - dodał nieco zamyślonym tonem myśląc chyba głośno na bieżąco.

- Ten sam - potwierdziła domysły rajdowca, wzdychając ze zmęczenia - Liczę że twój pomysł wypali, Stary nas poprze a to już coś. Potem tylko wygrać i sprawa załatwiona. Prawie - obróciła twarz na wejście do meliny Starego, jakby się spodziewała że go zastanie w progu - Kto dokładnie nasrał nam w domu jeszcze nie wiem. Ostatnio po mieście krążą nowe prochy, od Lexy. Organizacji. Mój cel do niej należy. Dowiem się kto to i sprawię że będzie błagał o śmierć, ale jej nie dostanie. Nie tak szybko i nie prosto - na koniec cedziła słowa przez zaciśnięte zęby. Dla odzyskania równowagi mocniej objęła ligowca. Pomogło - Dorwę go… a potem nie wiem. Zależy co powie Robert. Teraz on jest głową rodziny i muszę się go słuchać, ale… poproszę żeby pozwolił mi tu zostać. Jeśli znajdzie się dobry powód.

- Lexa? Prochy od Lexy? - Dziki mówił jakby coś mu to mówiło. Objął opiekuńczo ramieniem przytulającą się do niego kobietę ale sam zaczął druga ręką coś grzebać w swojej kurtce. - Ten Robert to twój brat? Ten z fotki? Na pewno pozwoli ci zostać jak się tu urządzisz. Wiesz to wcale nie takie rzadkie jak ktoś stąd ma kontakty z kimś z Vegas. W końcu tam są najlepsze i najtańsze prochy a tu najlepsze i najtańsze fury nie? - powiedział jakby chciał ją pocieszyć. Ale dłoń chyba w końcu znalazła co szukała bo wydobył z kieszeni małe, metalowe pudełko. Chwilę się grzebał gdy musiał je otworzyć wolną dłonią ale w końcu je otworzył. Na dłoni spoczęła mu mała, biała, podłużna pastylka. Położył ją na dłoni Blue. Ta mogła teraz się przyjrzeć jej dokładniej. Bleta jak bleta. Chociaż, nie. Wyglądała zgrabnie, i ładnie i elegancko. Jak dawny paracetamol czy prochy z co lepszych wytwórni jej rodzimego miasta. Nie jak bezkształtne i rozsypujące się grudy z przyzwyczajenia nazywane bletami z racji funkcji i mniej więcej zbliżonego kształtu. Było już na tyle jasno, że Blue mogła rozszyfrować napis na tabletce. LEXA.

- Skąd to masz? Wiesz kto to rozprowadza prócz Xaviera? Tego lamusa w betnosie - spytała, obracając pigułę w palcach. Natykała się na ten towar już któryś raz, czyli miała parę tropów - Tak, ten z fotki. Mój najstarszy brat. - mówiła roztargnionym tonem, ciągle patrząc na tabletkę -Interesy tutaj w naszym imieniu robił Egor, Kapelusznik. To stary znajomy Tatka, jak tu się przyszuraliśmy z Troyem przygarnął nas tylko przełożyliśmy nogi przez próg jego kanciapy. Myślisz że mamy szansę wygrać detahmatch?

- A, Kapelusznik. Człowiek Schultza. - Dziki pokiwał głową dając znać, że kojarzy człowieka. - I ten goguś z bentosa. - skrzywił się chyba nie mając dobrego mniemania o Xavierze. - Skąd on ma taką furę? - zapytał gdyż fura jak chyba większość populacji tego miasta w naturalny sposób przykuwała jego zainteresowanie bardziej niż człowiek jaki nią jeździł. - A prochy to właściwie nie wiem. Mój człowiek je załatwia. Ja rano wstaję i to pudełko ma być pełne najlepszego w mieście kosku. Reszta mnie nie interesuje. - wzruszył ramionami patrząc na trzymane pudełko i zastanawiając się chwilę. - To naprawdę świetny koks. Dawno w mieście nie było takiego dobrego towaru. - powiedział jakby dopiero teraz to skojarzył albo zaczął się zastanawiać.
- Deathmatch. - wzrok na chwilę mu utkwił się w jakimś niewidzialnym punkcie gdy doszedł do swoich zawodowych zainteresowań, pasji, i stylu życia. Podrapał się po szczęce myśląc o tym chwilę. - Zależy kto wystartuje. Jak ja się dogadam z tą twoją Angel mamy naprawdę dobry team. I nam by pasowało by wystartowały leszcze bo wtedy prawie na pewno wygramy jak nie ja to ona. Ale to się mija z celem jaki mamy naściemniać Schultzowi. Ma pójść fama by ten kit przeszedł i kolo cofnął wyrok na niebieską głowę. Jak się zgłoszą Patti. Frank, Joy i Clody. Albo zawsze może wyskoczyć jakaś dobra ekipa na ten jeden Wyścig. Czasem tak bywa. Ktoś ma swój szczęśliwy dzień i tej jeden raz uda mu się wygrać. A trochę zależy też od Deathrace. Od toru. Tego gdzie to będzie i detale. Ja jestem dobry na przestrzeni i prędkości. Angel jest zwinna i ma super przyspieszenie. Ale jak wyjdzie offroad albo walki może być ciężko coś wymyślić. Bo się wtedy liczy co innego. - Dziki mówił zamyślonym tonem jakby analizował mocne i słabe strony swoje i potencjalnych przeciwników. - Ale nie przejmuj się, naszą dwójkę będzie ciężko komuś przebić. - uśmiechnął się szerzej wracając spojrzeniem do twarzy Blue.

- Możemy ich podtruć, osłabić… zapewnić sobie większe szanse. Truciznę można podać bezpośrednio, lub z dalszej odległości. W drinku, doustnie, wprowadzić do krwi… coś by się wymyśliło - panna Faust dorzuciła swoją działkę, stukając palcami o kark detroiczyka - W tym akurat ja jestem dobra. Da się też uszkodzić im bryki. Pomóc szczęściu… a Xavier nie wiem. W Vegas nie był nikim na tyle ważnym zęby rzucać się w oczy. Nie jeździł tą bryką, musiał ja podłapać tutaj albo po drodze. Płotka, ale taka która mnie kojarzy - prychnęła jak zły kot, ale naraz wróciła do profesjonalnego zblazowania. Zarzuciła rzęsami i wydęła nieznacznie usta - Nie dziwię mu się, jestem bajeczna. Jak się cała afera wykręci na naszą korzyść to może nawet będziesz się mógł pochwalić, że bujasz się z córką Emmy Green. Ale najpierw przekonajmy Zgreda do jedynej słusznej racji - zbliżyła twarz do jego twarzy aż ich nosy się zetknęły - Naszej racji.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline