Alsharan spojrzał z delikatnym uśmiechem na swojego współwięźnia, po czym pociągnął z puszki. Westchnął ciężko. Cóż, gostek zdawał się młody.
- Niech pomyślę... - przybrał minę głębokiego zamyślenia i pociągnął raz jeszcze z aluminiowego, chyba bo mógł to być kompozyt, pojemnika - ...nie. Za to nalatałem się w cholerę statkami i najeździłem na dzikich sukach. Tak... to była podróż... Tak czy ina...
Nie dokończył. Kiszka zaprotestował głośnym warknięciem i skręciło go boleśnie w pół. No tak... nie jadł od dawna, a cholera wie jak długo latał w tą i z powrotem. Tak czy inaczej głód i to tym razem ten czysto fizyczny, dał o sobie kurewsko znać.
- Ya Ibn el Sharmouta... - przeklnął pod nosem, ale dość głośno by być usłyszanym - Ładnie mnie wypościli... jest coś w lodówce? - zapytał spoglądając w stronę kuchni - ...albo nie, sam sprawdzę.
- Popilnuj... - powiedział jeszcze wstając i kładąc puszkę na stole dwa razy pukając w nią delikatnie palcem od góry.