Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2017, 19:54   #39
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Ciszej, co wy wszystkich pobudzić chcecie? - Erebos zrugał strażników głosem pełnym sprawiedliwego oburzenia. - Byście lepiej pomogli kata obudzić a nie się wydzieracie po nocy.
Strażnicy zmierzyli Ereba spojrzeniem.
- A tobie kat na co człowieku? - spytał wyższy z dwóch.
- A tak, potrzebny. Mniej wiesz lepiej śpisz, jak mówią.- Zagadnął niemal ugodowo. - To jak będzie, pomożecie bliźniemu w niedoli?
Drugi strażnik wyciągnął palec i wskazał na ciało wiszące na dłoniach Ereba.
- Co tu się dzieje? Odpowiadaj!
- Człowieku, z niego - Ereb poruszył rękami na których spoczywał Gabriel - życie uchodzi a tobie się historii słuchać chce? Kat mówią, że poradzić coś może, ja tam nie zam czy to prawda, ale go samego nie zostawię na ulicy.
- Mistrz Jacek jest książęcy człek i niepokoić go nie trzeba. A i co on może pomóc? Normalnyś? - drugi strażnik szturchnął kolegę.
- Ty? to chyba zakonnik? - powiedział i ruszył w bok, po chwili zaczął spuszczać drewnianą drabinę.
- No a coś ty myślał, włóczęgi bym nie niósł, a o kata sam prosił.
- Czekaj no, zaraz ci pomożemy zanieść go do sióstr od Ducha.
- Człowieku a ty myślisz, skąd ja przyszedłem? I skończcie już to bo się chłop zimny zaczyna robić, znak że rychło mu pomocy trzeba, jak zemrze to przez was.
Strażnik zszedł z murów i przybliżył się do Ereba, jego towarzysz był tuż z zanim.
- Ale do kata? Oszalałeś? Weź go może do żyda?
- I to ja oszalałem? Przecie ten człek by wolał umrzeć niż do żyda, o kata prosił nim go zmysły opuściły, to do kata go biorę. - Ereb poprawił ułożenie “rannego” na swych rękach by się ten przypadkiem nie zsunął. Żywił przy tym wielką nadzieję, że pacjent nie odzyska nagle świadomości i nie zrobi jakiejś głupoty przy śmiertelnych.
Niższy ze strażników popatrzył na Gabriela.
- To ten brat od Ducha! wielki medyk, naprawdę chciał do kata?
- No przecie mówię, tyle, że kat głuchy chyba.
Strażnicy zblizyli się do siebie zamienili szeptem jakieś słowa, których Ereb nie był w stanie usłyszeć po czym…
Po czym w ich dłoniach zmaterializowały się noże, jeden wbił się pod żebra Ereba drugi przejechał po szyi nieprzytomnego Gabriela.
Nieporuszony tym Ereb, po prostu rzucił ciało Gabriela na ziemię.
- No to mamy problem - rzekł spokojnie, pozwalając by powoli dotarło do nich co się dzieje. - Niech was mrok pochłonie robaki!
Strażnicy przyłożyli w przerażeniu dłonie do oczu i krzyczeli w panice… póki mogli jeszcze krzyczeć, gdyż niedługo mogli już tylko wić się po ziemi jak wyciągnięte na bruk ryby. Jednak hałasy które nie poruszyły jak widać miejscowego kata, wybudziły ludzi z okolicznych domostw. W koło pootwierały się okiennice a z nich wychyliły się zaspane, lecz ciekawskie oblicza mieszkańców Płocka, do tego, od rynku kanonicznego biegli… kanonicy, przynajmniej tuzin.
- Na litość boską co się dzieje!? - krzyczał najstarszy z nich.
- Darli się jakby ich sam diabeł się skóry obdzierał - Ereb zasłaniał miejsce gdzie został ugodzony, co prawda jego krew nie płynęła obficie z rany, lecz nie zdążył się jeszcze pożądnie zająć samą dziurą po nożu - tego znalazłem obok, chyba jeszcze dycha, pokazał ciało Gabriela przybyłym. - Żałował wprawdzie pochopnej decyzji, lecz co się stało to się nie odstanie, a te dwa robaki zasłużyły na swoją nagrodę występując przeciw Niemu!
Ereb szybko znalazł się w kręgu kanoników wznoszących na przemian modlitwy do Jezusa, Maryii, Ducha Świętego, boga ojca i ogromnej ilości świętych.
- Przecież to brat Gabriel! bracia, prędko, zabierzemy go do Ducha, albo lepiej do samego biskupa! - zarządził najstarszy.
- Tak, tak zabierzcie go *bracia* prędko nim duch z niego ujdzie! - Ereb jak mógł najszybciej pozbył się ciała Gabriela oddając je najbliższemu z duchownych, nie zważając na to czy ów człowiek miał zamiast owo ciało przyjąć. Zbyt wielkim obrzydzeniem napawała go obecność tych czcicieli Jahwe. - Ludzie, przecież ktoś ich musiał napaść, trzeba go znaleźć, bo jeszcze komu innemu co zrobi! - dodał z desperacją w głosie.
- Straże! straże! - kanonicy szybko podłapali radę Ereba, bracia szybko pognali z ciałem Gabriela robiąc raban na całe miasto. Kiedy Ereb został sam coś zaskrzypiało wewnątrz domu kata.
- Niezłe przedstawianie, demonie. - dobiegło zza zamkniętej okiennicy.
- A więc jednak - Ereb nawet się nie odwrócił - zejdź na dół i otwórz drzwi, ułatwimy sobie rozmowę.
- A niby czemu miałbym chcieć to robić? - głos niemal drwił.
Niemal.
- Ponieważ nie warto robić sobie wrogów, zwłaszcza wśród “demonów”. - Odrzekł Wampir spokojnie, a w jego głosie słychać było niemal sympatię.
Niemal.
- Prawda, prawda, tędy milczałem i będę milczał, ale jeszcze nie oszalałem by takiemu duchowi ciemnemu drzwi otwierać. - odpowiedział przezornie głos. - do świtu nie mam spraw w mieście i wychodzić nie zamiaruje.
 
Googolplex jest offline