Ashtari wziął pierwszą z brzegu paczkę gotowego prowiantu i postępując zgodnie z instrukcją po wcześniejszym przygotowaniu wsadził ją do mikrofalówki. Minuty mijały, aż nagle usłyszał piknięcie. Jedno, drugie, trzecie. Miał właśnie wyjmować swoją zupę Akamiso z makaronem kiedy usłyszał Kyle'a.
Spojrzał na niego w niedowierzaniu i się roześmiał. Cóż, chłopak miał jaja, ale... co mu szkodzi? Otworzył więc lodówkę i wyjął dwa batoniki które mu rzucił przez pół pokoju.
- Jeszcze do mnie przyjdziesz kiedy będzie trzeba ci łatać dupsko po, lub nawet w trakcie akcji. - powiedział śmiejąc się i chowając dodatkowe dwa batoniki do wewnętrznej kieszeni grubej, ciemnobrązowej, skórzanej kurtki.
Po tym chwycił pałeczki i swoją miskę. Zaburczało mu w brzuchu, więc wiedział, że nie wypada na siebie czekać trzewiom i udał się do stolika. Położył miskę. Zdjął kurtkę którą zawiesił na krześle i usiadł. Teraz trzeba było to zjeść. Nie za szybko, nie za wolno. Nie chciał się rozchorować, ale też nie chciał jeść zimnego więc podjął się mozolnej optymalizacji w konsumpcji...