Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2017, 13:02   #128
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Wizja Lotte: część pierwsza

Znajdowała się na plaży. Dziesięć metrów przed nią morze smętnie obijało się o brzeg. Nawet w nocy, która pokrywała niebo, można było dostrzec, jak krystalicznie czysta jest woda. Lotte odniosła wrażenie, że zna to miejsce. Już kiedyś, dawno temu była tu. Ani jedna pusta butelka po piwie nie obijała się o brzeg. Nagle zatrzymała się i zrozumiała. Ludzkość jedynie delikatnie dotknąła swą istotą Wyspę Wniebowstąpienia. Natura panowała tu prawie niepodzielnie i w swej istocie przystań na środku Atlantyku tak naprawdę pozostała dziewicza. Tyle że w rzeczywistości Wyspa Wniebowstąpienia już przecież nie istniała.

Lotte obróciła się. Ujrzała parking przy małym sklepie spożywczym, od którego biło jasne, neonowe światło. Nieopodal dostrzegła mężczyznę siedzącego na betonowych schodkach.
- Byłem przekonany, że już nigdy się nie zobaczymy - rzekł Takeshi. Uśmiechał się ciepło, lecz lekko melancholijnie. - Być może opatrzność jednak istnieje.
Zamrugała kilka razy oczami. Przeszło jej kilka myśli przez głowę. Jedna z nich mówiła wyraźnie, że zwariowała, albo umarła. Była też inna, trochę cichsza, mniej wyraźna, która wskazywała wiarę, że może to nie o to chodzi, że jest w tym coś więcej i nie warto czasem upraszczać.
- Ja też – odparła z początku krótko, po czym nagle wypaliła – jesteś zły na mnie?

Mężczyzna wstał i wwiercił w nią spojrzenie. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Wszystko wokół wydawało się dokładną repliką English Beach. Nawet wilgotny wiatr muskał twarz Lotte z identyczną zapalczywością, co wtedy.
- Zły? - Takeshi powtórzył to słowo. - Dlaczego miałbym być zły na kogoś, kto nie zostawił mnie, mimo że w chwili słabości o to prosiłem? Ryzykowałaś swoje życie dla mnie, Lotte - mężczyzna dodał. - Nigdy nie spotkałem nikogo równie silnego, opanowanego, rozsądnego i profesjonalnego, a jednocześnie dbającego o innych, empatycznego i… - jego głos na chwilę załamał się. Odwrócił się od Visser i spojrzał na fale rozbijające się o brzeg Wyspy Wniebowstąpienia. - I jestem zły tylko i wyłącznie na siebie, że dałem się wtedy podejść. Trenowałem, aby być w stanie ochronić tych, na których mi zależy - ukradkiem spojrzał na Lotte - ale nie mogłem obronić nawet samego siebie. Tak mi wstyd - dodał szeptem. - To żrąca plama na honorze, której już nigdy nie zmyję. Jednak w tej chwili ma znaczenie coś innego - nagle zmienił temat. - Jak to możliwe, że tutaj jesteś, Lotte? Czy ty… czy ty też nie żyjesz? - zadał pytanie przez zaciśnięte gardło.
Visser odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała jego słowa. Przez cały czas zastanawiała się czy jej upór był właściwy w tamtej sytuacji, czy dobrze zrobiła, nie chcąc dawać mu umrzeć, walcząc o niego. Teraz właśnie usłyszała, że jest jej wdzięczny za to. Nawet jeśli był to wybryk jej wyobraźni, to mimo wszystko kamień spadł jej z serca. Tak jak przyjemność sprawiła rozmawianie z Danielem.
- Nie wiem, chyba nie. – Odparła dopiero po chwili, z lekkim uśmiechem na twarzy, wpatrując się w Takeshiego. Czuła, że to ostatni raz jak go widzi, znowu ten „ostatni raz”. Mimo to cieszyła się z tej chwili, zacierała ona smutek, który schował się gdzieś na drugi plan. – Jakiś piekielny ogar spojrzał mi w oczy i straciłam kontrolę nad sobą i rzeczywistością. Jeszcze do niedawna była tylko moja świadomość. Teraz mam już ciało, choć dalej jestem w nierealnym miejscu i czasie.

Takeshi ponownie usiadł na betonowych schodach. Zamyślił się.
- To przypomina mi czasy, kiedy zostałem zwerbowany do IBPI. W japońskiej mitologii występuje panteon duchów znanych jako "kami". Istnieją miliony różnych kami, ale najstraszniejszym z nich jest Inu-gami. To pies-bóg, który zostaje przywoływany tylko do wyrządzenia niewyobrażalnej przemocy. Powodzie, ludobójstwa, pożary. W przypadku moich rodzinnych stron Inu-gami wezwano do wywołania trzęsienia ziemi. Z cudem przeżyłem - Takeshi zagryzł wargę. - Detektywi, którzy pełnili wtedy służbę i mnie zwerbowali, powiedzieli, że w różnych kulturach są podobne legendy. Moddey Dhoo z Isle of Man, albo Huay Chivo z wierzeń Majów. W Szkocji obawiano się Cu Sitha, w Paragwaju to Teju Jagua siał zamęt i terror. W Chinach straszył Panhu, na Grenlandii Adlet, w Finlandii Surma. Często to jacyś ludzie przywołują straszliwego ogara do własnych, niecnych celów - dodał. - A gdzie ty znajdowałaś się, zanim zostałaś zaatakowana?

Takeshi wydawał się nagle silniejszy i znacznie pewniejszy siebie. Pomysł, że mógłby pomóc Lotte w misji, bez wątpienia dodawał mu energii.
Kobieta usiadła obok niego jak niegdyś. Wtedy nie wiedziała, że to jedne z ostatnich chwil jakie spędzili razem. Zapewne teraz też tak miało być.
- Wydawało mi się, że „kami” to bóg… Byłam w Finlandii. – Trafiliśmy na pewien kemping, zachciało mi się spaceru wzdłuż jeziora i pojawił się ten ogar, wilk, cholera wie jak to nazwać. Zaczęłam uciekać, w pewnym momencie on na mnie spojrzał i tak koniec, jestem tutaj. Sprawa, na którą nas wysłano ma coś wspólnego z tym co mówisz. Chodzi o pożar hotelu, dosyć gwałtowny, a w oddali słychać było wycie wilków…
Zastanowiła się przez chwilę, bo nie dość, że Takeshi przypomniał jej o toczącej się sprawie, którą miała rozwiązać, to zdała sobie sprawę z tego, że to co ją uwięziło, może mieć wiele wspólnego z pożarem o którym właśnie wspomniała.
- A czy masz pomysł, kto mógł wysłać tego psa na ciebie? - zapytał Takeshi. - Tak czy tak, w tej właśnie chwili jesteś zapewne bezpieczniejsza, niż kiedykolwiek wcześniej w tej Finlandii. Jeżeli… skoro wciąż żyjesz - mężczyzna poprawił się - to zapewne wróg musiał dojść do wniosku, że cię wykończył i zostawił na pewną śmierć. Ale ty w rzeczywistości przetrwałaś… Jak zawsze zresztą - Takeshi uśmiechnął się.
- Wysłał na mnie? – Zapytała lekko zaskoczona, przeniosła wzrok z mężczyzny na morską toń. – Wyglądało to na przypadek, wiesz: złe miejsce, zła pora. Przyznam, że jeśli ktoś to zaplanował, to musiał zdobyć informacje dużo wcześniej… Nie minęła nawet doba od przejścia przez portal. Był jakaś ósma rano, a poszłam na spacer około dziewiętnastej – zaczęła liczyć, aby upewnić się co do prawdziwości swojego stwierdzenia. – Nie zaczęliśmy nawet śledztwa, bo po trudnych chwilach spędzonych w ciasnej gablocie, nadmienię tu brak tlenu i zmęczeniu większości detektywów, pojechaliśmy odpocząć w zaciszne miejsce. To chyba nie możliwe, aby wrogowie wiedzieli o nas…
- Zgodziłbym się w zupełności, ale według mnie to za duży zbieg okoliczności. To musiałby być naprawdę wyjątkowy pech, gdybyś zupełnym przypadkiem natrafiła na ogara rodem z piekieł. Jeszcze gdybyś kręciła się na miejscu zbrodni przez wiele dni… Ale minęło zaledwie kilkanaście godzin, i to odpoczynku w jakimś zacisznym miejscu. Szansa, że to przypadek… - Takeshi pokręcił głową i westchnął. - Myślę, że to zostało zaplanowane… Może nawet jeszcze przed tym, jak znaleźliście się w Finlandii - zawiesił głos, po czym zmienił temat. - Czy jest spokojnie w Portland ostatnimi czasy? W jakich okolicznościach zostaliście wysłani na misję? Czy to możliwe, że ten ogar jest aktem zdrady kogoś ze strony IBPI? - zapytał. - Zapewne to brzmi, jak bym miał paranoję, ale ostatnimi czasy… To znaczy ostatnimi czasy z mojej perspektywy, mieliście w Portland dwóch członków Kościoła Konsumentów. Russela Hayesa i Josha Poego. Być może był jeszcze ktoś trzeci i specjalnie wysłał was w paszczę lwa… czy też może raczej wilka.
 
Ombrose jest offline