Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2017, 13:08   #129
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Wizja Lotte: część druga

- Teraz jak tak mówisz, to twoja paranoja ma rację bytu. – Odparła, mając nieodparte wrażenie jakby mężczyzna znał jej historię i tylko dla dramatyzmu trafiał w sedno słowami. – Działo się źle w Portland, okoliczności w jakich nas wysłano były nagłe, w ogniu walki, śmierci i ogromnego chaosu. KK zaczęli eliminować nas, ja też byłam na ich liście płac… Ale miałam szczęście w nieszczęściu trafić na niezwiązanego z paranormalnością szaleńca, który mnie porwał… - Westchnęła, po czym dodała – mam dosyć tych kretów i walki z Kościołem, ta cała wojna, nie pisałam się na to wstępując do IBPI. – Machnęła ręką. – Teraz to nieistotne. Zastanawiam się kto mógłby być potencjalnym zdrajcą, bo wychodzi na to, że jesteśmy w sporym zagrożeniu, szczególnie ci co jeszcze żyją. Zabawne, zaczynam się zastanawiać czy w ogóle to zlecenie istnieje, czy nie jest wyimaginowane na potrzeby usunięcia nas. Tylko po co tyle zachodu na mało istotnych detektywów?
- Myślę, że zadajesz dobre pytania, ale odpowiedzi nie znajdziesz tutaj - Takeshi omiótł wzrokiem English Beach - lecz w Finlandii - dokończył. W jednym miejscu jednak bez wątpienia mylisz się. Nie wiem, z jakimi innymi detektywami znajdujesz się na misji, lecz już sama ty jesteś wystarczająco dobrym powodem, aby spuścić ze smyczy piekielnego potwora. Nie jesteś mało istotna, wręcz przeciwnie. Posiadasz unikalne moce, potrafiące odgadnąć nawet najbardziej ukrytą i pozornie zapomnianą przeszłość. Uwierz mi, że agencje wywiadowcze wszystkich krajów pozabijałyby się o ciebie. Potrafisz rzeczy, które są niedostępne dla żadnego szpiega, agenta, detektywa. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak wiele misji w historii IBPI zakończyłoby się powodzeniem, gdybyś tylko była w drużynie. Przez samą moc Paranormalium już jesteś asem, a to dopiero początek twoich zalet. Jesteś bystra, nie tracisz głowy nawet w najtrudniejszych chwilach, twoja kondycja… Pamiętasz jak biegliśmy na szczyt przez wszystkie te kilometry bez wytchnienia? - Takeshi wskazał dłonią Zieloną Górę piętrzącą się w oddali. - I jeszcze do tego… jesteś piękna - spuścił wzrok nieco zawstydzony. - Jesteś kompletnym zaprzeczeniem kogoś mało istotnego. Kilka lat i mogłabyś być na szczycie IBPI, choć jak widać już teraz jesteś na tyle ważna, żeby posyłać Surmę twoim tropem.
- Nie wiem… - odparła, mimo że słowa mężczyzny były dla niej miłe. – Może moja upartość wystarczy żeby rozwiązać tą zagadkę, ale znów ktoś zginie… Gdy miesza się do tego Kościół, to zawsze ktoś ginie... – Oparła głowę o ramię mężczyzny, westchnąwszy przeciągle. – Może pomocny będzie ten cały szaman Aalto, jeśli istnieje.
Takeshi chwycił mocno dłoń Lotte. Kobieta poczuła, jak bardzo ciepła jest ręka Japończyka. Tak trudno było uwierzyć, że rozmawia ze zmarłym.
- Liczy się jedynie, żebyś ty nie zginęła - odparł mężczyzna. - Uważam tak i dlatego byłem początkowo zły, kiedy zdecydowałaś się narażać siebie, walcząc o moje życie - dodał, przenosząc wzrok na Zieloną Górę. - Opowiesz mi o tym szamanie Aalto? Przyznam, że posiadam jakiś… częściowy, bardziej instynktowny dostęp do twojej pamięci. Może dlatego, bo znajdujemy się bardziej w twoim umyśle, niż na Wyspie Wniebowstąpienia. Jednak konkretne rzeczy, takie jak nazwy, zdarzenia, czy imiona umykają mi - zamyślił się. Nagle drgnął, jakby przestraszony. - Nie chcę, żebyś myślała, że próbuję buszować ci w głowie. To się dzieje… samo.
- Domyślam się, w końcu jesteś wytworem mojej wyobraźni. – Uśmiechnęła się z lekkim smutkiem. – Aalto to ród szamanów. Ktoś z nich mógłby nam pomóc porozmawiać z „duchami” nazywanymi haltijami, które może odpowiedziałyby nam na to czy w pożarze były wykorzystane jakieś ich siły. Te duchy potrafią być od różnych sfer, od żywiołów, śmierć czy nawet kobiet. Przyznam szczerze, że na pierwszy rzut, to właśnie jego wzięłabym osobiście. Na bycie graczem kasyna, przestępcą, albo policjantem nie do końca nadaję się.
- Na pewno powinnaś podążyć tropem haltii. Pamiętam, jak rozpracowałaś tę szamankę, która stworzyła barierę wokół Zielonej Góry. Masz smykałkę do paranormalnych rzeczy. Jeżeli chodzi o policję… to mógłby być problem z językiem, jeśli się nie mylę. Jednak kasyno… czemu nie? Mogłabyś udawać zagraniczną turystkę. W tego typu ośrodkach nie byłabyś niczym niezwykłym - dodał. - Czy mogę? - zapytał, podnosząc dłoń Lotte i wpatrując się w jej wierzchnią powierzchnię.
- Zawsze mnie ciągnęło do nadprzyrodzonych spraw. Kasyno wydaje się zbyt przyziemne i tematyka nie w ciekawa dla mnie. – Odparła kiwając twierdząco głową na propozycję mężczyzny, chętnie poddając się jego dotykowi. Takeshi złożył pocałunek na dłoni Visser. Następnie odsunął się, a na skórze kobiety pozostał ślad w postaci drobnej malinki.
- Mam nadzieję, że kiedy obudzisz się, to mój znak będzie dalej w tym samym miejscu - rzekł. - Będzie to dowód, że to nie tylko sen, a ja nie jestem zaledwie wytworem twojej wyobraźni - dodał. - Mówi się, że ludzie po śmierci tak naprawdę nie giną, bo pozostają w pamięci bliskich. Być może coś w tym jest i te słowa są znacznie bardziej dosłowne, niż wydawałoby się - uśmiechnął się lekko. - A przynajmniej właśnie w to chcę wierzyć.

Piękna, biała mewa sfrunęła z przestworzy i usiadła tuż obok Lotte i Takeshiego. Jej dziób połyskiwał złoto w słabym świetle, a czarne oczy błyszczały jak guziki. Spojrzała z zainteresowaniem na parę, po czym poruszyła skrzydłami, lecz nie zerwała się do lotu.

- Rozumiem, że to już mój czas? – Zapytała spoglądając to na swoją dłoń, to na mewę. – Może będę miała możliwość przekonania się co było prawdą, a co moją imaginacją. Nie zależnie od wyniku i tak cieszę się, że mogłam z tobą porozmawiać, choć przez chwilę.
- Ja też, naprawdę odżyłem - rzekł, po czym na chwilę zamilknął i wybuchnął śmiechem, dostrzegając niezamierzoną dosłowność. Potem jednak zasmucił się. - Obawiam się, że tak, przyszedł już czas - odparł z wyraźną niechęcią. - Powiem ci tylko, komu z dużym prawdopodobieństwem możesz zaufać. Cała ekipa z Antarktydy jest bez wątpienia poza jakimikolwiek podejrzeniami. Tallah, Ed, Kate oraz Desmerais grają do właściwej bramki. Możesz też zaufać Yuki Hao, Seijiemu Mishimie. To moi przyjaciele - rzekł. - Na pewno jest znacznie więcej prawych członków, ale tylko za tych mogę z całą pewnością poręczyć - dodał.
- Desmerais nie żyje, zginął na wyspie, o ironio… - rozejrzała się dokoła. – Będę musiała skontaktować się z Tallah, może będzie w stanie jakoś pomóc. Seiji właśnie przeszedł do Portland jako Starszy Badacz, naprawdę w złym momencie… - Uśmiechnęła się lekko. – Nienawidzę pożegnań… Chociaż zastanawiam się jak stąd wyjść – dodała spoglądając na mewę.
- Myślę, że powinnaś dotknąć jej - rzekł Takeshi. - Być może to nie przypadek, że właśnie teraz do nas przeleciała - dodał. Następnie nachylił się, aby pocałować Lotte. Kobieta nie oponowała i odwzajemniła gest. Choć nie powinna, ponieważ to było bez sensu, celu i okraszone smutkiem, to wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, będzie żałować. Zapewne to ich raz ostatni.
- Żegnaj – odparła gładząc go dłonią po policzku, patrząc mu głęboko w oczy, w których mogłaby zatracić się. Dlatego też nie przedłużała tej chwili. Odwróciła się w stronę mewy i kucnęła przy niej. – Sprawdźmy jak to działa.

Lotte powoli wyciągnęła rękę, aby dotknąć ptaka. Ten nie uciekał. Pogładziła jego skrzydła i zanim zdążyła zaoponować, poczuła, że zlewa się z nim w jedność. Jej ciało oraz sylwetka mewy połączyły się i zerwały razem w przestworza. Czuła pęd ciepłego wiatru, widziała piękne wody Atlantyku, statek MSC Poesię, Zieloną Górę. Spostrzegła Takeshiego, który wstał ze schodów i niemo przyglądał się jej postaci.

Visser szybowała coraz szybciej i coraz wyżej. Wreszcie wleciała pomiędzy chmury, przecięła niebo i znalazła się wśród gwiazd. Nie przestała lecieć, cały czas jej skrzydła wykonywały miarową pracę. Jednakże w międzyczasie straciła przytomność, opuszczając tym samym czasoprzestrzeń wizji.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline