Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2017, 20:39   #167
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czarny rumak pognał w kierunku domu Venory, docierając na miejsce błyskawicznie. Venora coraz bardziej doceniała dar dany jej przez przełożonego jakim był ten koń. Gdy kobiety znalazły się u celu, Venora od razu zauważyła, że coś jest nie w porządku. Drzwi frontowe były otwarte na oścież, a przecież jej matka każdego wieczoru zamykała drzwi ze względów bezpieczeństwa. Tym razem było inaczej.
Venora zeskoczyła z grzbietu Grzmota i nie czekając na Grittę, ruszyła wartko w stronę domu. Rycerka wzdrygnęła się, gdy usłyszała kobiecy płacz. Venora złapała za rękojeść Pożogi i przyspieszyła kroku. Z werandy dostrzegła trupa w korytarzu tuż obok frontowych drzwi. Nieznany Venorze denat leżał twarzą do ziemi, w kałuży własnej krwi. Gdy przekroczyła trupa z jadalni usłyszała płaczącą kobietę. Rycerka wbiegła do kuchni i ujrzała swoją matkę z krwią na rękach, płaczącą panicznie. U jej stóp leżał Gerwin z rozciętym ramieniem, a nad nim pochylał się najmłodszy brat Venory. Mężczyzna spojrzał przez ramię i w mgnieniu oka zerwał się do siostry łapiąc ją za ramiona.
-Kapłanka Bane'a. Przyszła kiedy mnie nie było jeszcze w domu... Obroniłbym ich...- słuchając go Venora widziała jak jego oczy zachodzą łzami.

-Pytała o mapę... Ojciec chciał ją powstrzymać, lecz go raniła. Wyjdzie z tego, ale...- nie wytrzymał i po policzku spłynęła mu łza -Ta kurwa zabrała moich synów... Moich małych chłopców! Odnajdź ich Venoro! Błagam cię odnajdź ich!- krzyczał przez zaciśnięte zęby.
~ Mapa ~ to słowo echem rozchodziło się po myślach paladynki. Najmłodsza spośród dzieci Gerwina Oakenfolda stała jak wryta, a słowa zdawały się dochodzić do niej z opóźnieniem. Teraz zrozumiała, że to nie była zwykła paranoja, że coś niedobrego się wydarzy. To przeczucie, które ją wtedy gryzło i przez które została by dopilnować pielgrzymów... Ono pojawiło się kiedy nie wróciła ta przeklęta Bane’itka. Źle je jednak zinterpretowała.
Słysząc, że ona porwała dzieci, złość wezbrała w Venorze jak jeszcze nigdy w jej życiu. Wyszarpnęła się przy tym z uścisku brata i doszła do ojca, by własnym okiem ocenić jego rany. Nie zważając na zapewnienia o jego stanie, rycerka przyłożyła dłonie do jego ramienia i uzdrowiła go resztką swej mocy, która jej jeszcze została z leczenia elfki. Dopiero wtedy odstąpiła od niego i spojrzała na Dornera.
- Gdzie? Gdzie ta... poszła? - wycedziła, ledwo powstrzymując się od przekleństw i nie czekając na odpowiedź, od razu ruszyła przez korytarz do wyjścia. Venora czuła w sobie rosnące pragnienie rozszarpania kapłanki złego boga, a jeśli tylko jakaś krzywda wydarzy się jej bratankom to Helm jej świadkiem, że sługa Bane'a pożałuje tego.

-Widziałam jak odjeżdża na południe…- wyłkała Alta. Gritta nie odstępowała towarzyszki na krok kierując się prosto do wyjścia, gdzie wiernie czekał bojowy rumak. Elfka zdawała się podejrzewać jakie uczucia towarzyszą rycerce i wcale im się nie sprzeciwiała. Harfiarka sama wszak namawiała Venorę do ataku na Bane’nitów w leśniczówce.
Venora zatrzymała się. Wyciągnęła z torby listy. Ten który był tłumaczeniem Altrechta podarła i rzuciła na podłogę.
- Wrzućcie to do ognia - nakazała swoim bliskim. Oryginał schowała na powrót do torby i szybkim krokiem, prawie biegiem, skierowała się na piętro, a stamtąd weszła na strych. Pamiętając gdzie leżały rzeczy po dziadku bezbłędnie znalazła jego kolczugę. Była na nią za duża, ale przynajmniej rycerka nie była już teraz tak narażona w walce jak wcześniej. Wracając zgarnęła z korytarza płaszcz, narzucając go sobie na plecy i wyszła dołączając do elfki czekającej na nią przy rumaku.

Rycerka wskoczyła na konia i pomogła towarzyszce do niej dołączyć na grzbiecie zwierzęcia.
- Jest duża szansa, że ta kultystka przyszła tu po mnie. Mam tą mapę. Jednak nie jest ona zbyt... Czytelna - powiedziała Venora, dzieląc się z Grittą wiedzą, która wydawała jej się być konieczną by wyjawić skoro miały być w tym razem. Po tych słowach wzięła w ręce lejce i ruszyły galopem w pogoń za porywaczem.
Rumak pędził ile sił w nogach, lecz z każdą kolejną milą tracił ich coraz więcej. Venora wiedziała, że koń niesie dość spory ciężar i w końcu opadnie z sił. Mimo to rycerka nie dawała za wygraną i bezustannie ponaglała lejcami rumaka.
Niebo zaczęło powoli szarzeć a Młot coraz częściej ignorował ponaglanie Venory. Rycerka też powoli traciła nadzieję, że uda jej się odnaleźć bratanków. Wtedy dojrzała między drzewami dym i niewielki obóz. Z oddali dostrzegła kapłankę Bane'a i dwójkę zbrojnych dotrzymujących jej towarzystwa.


Venora widziała związanych chłopców przełożonych przez grzbiet konia. Kapłanka z oddali dostrzegła pędzącą odsiecz. Kobieta wskazała palcem Venorę i wsiadła na swego rumaka, gnając na południe. Venora dostrzegła w obozie drugiego konia, a to mogło oznaczać, że czarna kapłanka wymieniła zmęczonego wierzchowca na wypoczętego a to zmniejszało szanse dogonienia jej do zerowych. Zbrojni dobyli mieczy i powoli szli na przeciw rozgniewanej Helmitki. Tylko od Venory zależało, czy postanowi ich minąć i nadal prowadzić pościg, czy zajmie się oponentami.
Panna Oakenfold nawet chwili się nie zawahała i wymijając zagrożenie z zachowaniem bezpiecznej odległości, kontynuowała pogoń za kultystką. Była w pełni świadoma, że Młot zaraz straci siły, ale przynajmniej ona nie zmarnuje czasu na walkę, a dalszą drogę była zdeterminowana pokonać choćby pieszo, nawet przez najciemniejszy las.
- Jeszcze trochę, jeszcze trochę... - szeptem wypowiadała Venora do wierzchowca.


Jakiś czas po świcie Venora była pewna, że jej wierzchowiec nie da rady dalej galopować.
-Jesteśmy za ciężkie...- syknęła zmęczona i zaspana Gritta.
- Wiem… - burknęła paladynka ledwo tłumiąc w sobie złość. Zatrzymała konia i zeskoczyła z niego, bo z nich dwóch sama to właśnie paladynka najbardziej ciążyła zwierzęciu. Poklepała zmęczonego Młota po szyi i zaraz pochwyciła go za uzdę.
- Ty zostań - dodała patrząc na Grittę. - Musisz odpocząć jeśli masz mi się na coś przydać - dodała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Pieszo, prowadząc Młota Venora ruszyła w dalszą drogę.
-Gdzie mam zostać? Tu mam zostać?- rozłożyła ręce ze zdziwienia, rozglądając się po otaczających ją polanach i lesie -I do czego ci się tu przydam?- dopytywała nie rozumiejąc i nie akceptując decyzji Venory.
- Na grzbiecie masz zostać - paladynka przewróciła oczami, ale nie spojrzała w kierunku elfki. - Nie zsiadać z siodła - dodała dla podkreślenia o co jej chodzi.
Venora maszerowała będąc już na skraju wyczerpania. Z grzbietu Młota zeskoczyła dobre cztery godziny temu. Rycerka podniosła wzrok do nieba i zdziwiła się gdy zrozumiała, że już niedługo południe. Starając się nie utracić równowagi Venora obejrzała się za siebie. Gritta spała rozłożona idealnie na środku siodła. Zdziwiła się jeszcze bardziej gdy poczuła na twarzy charakterystyczny powiew morskiej bryzy. Gdy usłyszała fale trzaskające o skały W tak krótkim czasie dotarła nad morze a jej rumak ciągle parł do przodu niosąc harfiarkę na grzbiecie. Niedługo później udeptana ścieżka doprowadziła Venorę do wzniesienie, z szczytu którego widać było ciągnące się na wschód i zachód wybrzeże.
Venora przyspieszyła kroku i dostrzegła w oddali okręt, do którego właśnie dobijała łódź. Czarna kapłanka wyprzedziła ją o niespełna godzinę. Venora poczuła jak opada z wszelkich sił i pada nieprzytomna pod nogi Młota.

Rozdział V: Słuszny wybór

Zdobyte doświadczenie: 4000PD
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline