Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2017, 13:53   #25
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Robert "RJ" Jordan
sektor Lotus, Paix IV/Tortuga, Lewiatan, bar "Reaktor"



Jeśli niesławna Tortuga miałaby mieć jakąś stolicę, niewątpliwie byłby nią Lewiatan. Rodzima planeta Wolnej Floty żyła w stanie nieustannej wojny domowej pomiędzy poszczególnymi miastami-wyspami, w których prym wiodły poszczególne organizacje przestępcze, nienawidzące się szczerze i zajadle, choć zjednoczone pod wspólnym sztandarem.

Ale "przyprawa musi płynąć" jak głosiło stare przemytnicze przysłowie, dlatego wszystkie zwaśnione strony zgodziły się, by jedno miejsce było wolne od ciężaru nieustannej wojny i pod wspólnym zarządem służyło jako port kosmiczny, przyjmujący gości spoza planety. Tym miejscem był Lewiatan właśnie - niegdyś zapewne jakiś gargantuiczny lotniskowiec dawno upadłego gwiezdnego imperium, dziś imponujący szkielet, w środku którego wyrosło bezładne, dzikie miasto. Kolektywna władza "kapitanów" poszczególnych gangów była fikcją; rada spędzała czas na nieustannych kłótniach i zamachach na siebie nawzajem, pozostawiając mieszkańców samych sobie, co sprawiało że Lewiatan rozwijał się jak żadne inne miasto Tortugi, ciesząc się niemal absolutną wolnością. Port zamieszkiwały steki, jak nie tysiące organizacji, ras, wyznań, kultur i społeczności, a każdy zakamarek statku był odrębnym egzotycznym ekosystemem, jedynym w swoim rodzaju. Owszem, anarchia miała swoje ciemne strony jak powszechna przemoc i niczym niekontrolowana przestępczość, ale pozwalała też rozwijać się wszelkiej maści przedsiębiorczym jednostkom, które w podobnym chaosie znajdowały coraz to nowe sposoby, by uszczknąć coś dla siebie z władzy czy pieniędzy, płynących przez kosmodrom szeroką strugą.

Siedzący naprzeciw Roberta osobnik był właśnie żywym przykładem tej niezwykłej różnorodności i kreatywności Lewiatana. Mały, niewiele większy od ludzkiego dziecka obcy o wyglądzie niewyklutej poczwarki, w nieodłącznej masce oddechowej, zakutany w ciemny płaszcz nazywał się Stryvvohn Kleapiht i bywalcom okolic kosmodromu był znany jako Klepak. Klepak był fixerem - kimś w rodzaju pośrednika, specjalizującym się w znajdywaniu "właściwych osób" do wykonania "właściwej roboty". Nie był tani, ale jego umiejętności docierania do odpowiednich ludzi i przekonywania ich do zawarcia kontraktu były proporcjonalne do ceny, jaką brał za usługi. Słynął też z solidności - dlatego kiedy RJ odebrał od niego wiadomość, nie miał wielu oporów, żeby zgodzić się na spotkanie.

***

Reaktor był zwykle pierwszym miejscem, w którym wysiadający ze statków (po przebiciu się przez tłum handlarzy, nagabywaczy, przewodników, dziwek, kieszonkowców i innych mętów pragnących zarobić na "turystach") mogli spokojnie usiąść i wychylić kilka głębszych przed dalszą drogą w głąb brzucha Lewiatana. Zbudowany wzdłuż dawno nieczynnego rdzenia energetycznego lokal oferował wszystko, co nadawało się do picia - od pobieżnie przepędzonego paliwa rakietowego po najdroższe alkohole z Centrum - i zawsze świeże informacje o tym, co dzieje się na Tortudze i w sektorze. Plotka głosiła, że rdzeń nie jest do końca wygaszony i siedząc przy kontuarze można wraz z procentami "łyknąć" dawkę twardego promieniowania zupełnie gratis, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami...

- Lewiatan spokojny. Ale sztorm nadchodzi. - "głos" Klepaka był mechaniczny i sztuczny, translator, którego używał niezbyt dobrze radził sobie też z odmianą niektórych wyrazów - Widziałeś newsy. Lotus się wkurwił. - bardziej stwierdził, niż zapytał, wlepiając wypukłe oczy w siedzącego przed nim mężczyznę.

Trudno było nie widzieć. Od kilku dni Tortuga świętowała, bo okazało się, że znienawidzony wróg - Konglomerat - zaliczył poważny cios w samo swoje serce. Gigantyczny skandal ze "zniknięciem" miliardów kredytów i kiloton wojskowego sprzętu wywoływał potężny ból głowy wśród władz korporacji i nieustającą radość wśród piratów. Robert znał tą sprawę niejako od wewnątrz - dlatego był właśnie tu, a nie na rodzinnej planecie - ale i jego zaskoczył zakres malwersacji. I to, jak długo udało się spiskowcom pozostać niewykrytymi.

- Będą ich szukać. - spod płaszcza obcego wychynęła długa, blada macka; Klepak zanurzył ją w stojącym przed nim szklance i zaczął wchłaniać kolorowy płyn - Wiesz kogo między innymi. Lotus szuka kontaktów na miejscu. Będziesz pilnował, żeby ich ludzie nie zrobili nic głupiego. I oprowadzał po lokalnych atrakcjach. - translator nadal gadał monotonie, a z mimiki obcego nie dało się nic wyczytać, ale to miał być chyba żart. Klepak wysączył całego drinka i obrzydliwa macka wróciła znów pod płaszcz; Robertowi przemknęła prze głowę dziwaczna myśl, że w sumie nie ma pojęcia, jak wygląda fixer bez tego szczelnie opatulającego go wdzianka.. i chyba woli tego nie wiedzieć.

Robota wydawała się zwyczajna: ochrona "turystów" na Tortudze to było coś, czym parała się większość najemników na którymś etapie swojej kariery. Paskudny haczyk był w zdaniu "wiesz kogo". RJ wiedział; wśród twarzy pokazywanych na kanałach informacyjnych kilka było nieprzyjemnie bliskich i znajomych... Klepak najwyraźniej tez to wiedział, i nie zmyliła go nawet zmiana personaliów. Z jednej strony pomagać w "polowaniu" na bliskie sobie osoby... miało to jakiś nieprzyjemny posmak. Z drugiej - nikt nie mówił nic o neutraliazcji tylko o odnalezieniu. Niewielka, ale jednak istotna różnica. A samemu będąc "w środku" można było jakoś wpłynąć na to, co się działo...

- Jaka stawka? Mogę dać to komuś innemu. - spytał Klepak na po chwili, przerywając zadumę mężczyzny. Owadzie, błyszczące oczy, w których doskonałe odbijał się Robert i kontuar "Reaktora", spoglądały bez wyrazu, ale najemnik miał wrażenie, że mały obcy skupił na nim właśnie całą swoją uwagę, czekając na odpowiedź, która miała być potwierdzeniem wzięcia kontraktu - i wkroczenia ma drogę, z której przecież nie tak dawno sam został brutalnie zepchnięty... ale na której końcu tliła się nieśmiała iskra nadziei na naprawienie starych błędów?
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 10-06-2017 o 16:51.
Autumm jest offline