Lateksowe rękawiczki kleiły się do mokrych dłoni. Odciągnięty od gadki z krawężnikami (sam kiedyś takim był) zagłębił się w zaułek, gdzie technicy zabierali znaleziony dowód. Rouglas cholernie chciał wyrwać im to z rąk, rozerwać przezroczysty plastik i otworzyć torebkę, lrzejrzeć jej zawartość. Była na tyle mała, że żadek doliniarz nie bawiłby się w jej przeszukiwanie na miejscu, tylko czmychnął jak długi obejrzeć swój łup gdzieś indziej.
- Napad rabunkowy możemy wykluczyć - powiedział do partnera. - Może znajdziemy coś więcej.
Gdyby nie te procedury dowodowe, już dawno miałby jakiś dokument dziewczyny i rusz mieliby informacje do puszczenia w obieg w archiwum. Czy była notowana i tak dalej. A tak musiał czekać.
Pogmerał w torbie i wyciągnął latarkę. Poręczna, ale mocna. Blask żarówki rozświetlił zaułek. Deszcz zagłuszył zapachy z przepełnionego śmietnika, podobnie jak wszystko inne.
Szukał dalej.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |