Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2017, 19:23   #169
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Drogę z bramy do serca miasta, gdzie znajdowała się świątynia Wiecznie Czujnego, Venora znała na pamięć i mogłaby ją przebyć nawet ze związanymi oczami. Jak zawsze o poranku brukowane ulice Suzail tętniły życiem, i mało który zabiegany przechodzień w ogóle zwracał uwagę na rycerkę. Gdy dotarła do niewielkiego muru odgradzającego niższe dzielnice od Górnego miasta, Gritta poprosiła ją o zatrzymanie się, a następnie zeskoczyła z wyczerpanego Młota.
-Kiedy tylko czegoś się dowiem zgłoszę się do ciebie. Spakuj wszystko i odpoczywaj, bo chyba czeka nas długa podróż…- rzekła i pożegnała strapioną paladynkę zostawiając ją samą sobie.
Ta jadąc dalej przez znajome uliczki myślała co począć. Mogła wpaść do swojej celi, zabrać złoto i rzeczy na drogę, a ze zbrojowni pobrać zastępczy pancerz po czym udać się prosto na miejsce spotkania z Grittą. Ale to było bezmyślne. Zdawała sobie sprawę z tego, że sama nie da rady.

Arthon był pierwszą osobą, o której pomyślała. On jednak, po szybkim rachunku jaki dzień był, był już pewnie w drodze ze swoimi ludźmi by wesprzeć Carsona. Jedyne więc co było rozsądne i przychodziło jej do głowy to udanie się po pomoc do swoich przełożonych. Zawsze bezgranicznie im ufała, nie wahała się by mówić otwarcie o wszystkim, nawet jeśli była to porażka. A oni ufali jej, co potwierdzało choćby to, że jej dowództwu powierzyli oddział zbrojnych do walki z zagrożeniem, które ona sama odkryła.
~ Muszę znaleźć Aleksandra lub Augusta ~ zasępiła się paladynka, nie mając pewności jaką może od nich otrzymać odpowiedź.
Wkrótce dotarła do klasztoru, gdzie strażnicy przybytku nawet już nie pytali o tożsamość, a rozpoznawali czarnowłosą rycerkę.
Panna Oakenfold wpadła na dziedziniec niczym huragan. Zeskoczyła z Młota i zabierając z jego grzbietu swoją torbę krzyknęła na stajennego każąc mu zająć się jej wierzchowcem. Tak jak stała, brudna od walki i drogi ruszyła prosto do kwater jej przełożonych. Jeśli ktokolwiek miał jej pomóc to oni byli pierwsi na jej liście. Choć była zmęczona i obolała to z niesłabnącą determinacją kroczyła do celu.
Gdy wbiegła na piętro ujrzała z krańca schodów jak jeden z jej nauczycieli, opiekunów, oraz co najważniejsze zaufanych osób - sir August opuszczał swoją celę.

-A co ty tutaj w ogóle r…- spoważniał, gdy tylko zdążył przyjrzeć się zmęczonej i poobijanej Venorze. Znał ten widok dość dobrze -Co się stało?- od razu przeszedł do konkretów.
Rycerka zatrzymała się tuż przy Kryspinie i oparła się o ścianę, bo potrzebowała chwili na złapanie oddechu.
- Kultyści Bane'a - wypowiedziała pierwsze słowa. - Walczyłam z nimi, chcieli zabić pielgrzymów Ilmatera. Pokonałam ich, zniszczyłam truciznę, ale jedna kapłanka uciekła. Ona znalazła moja rodzinę. Porwała moich małych bratanków... - dodała i wbiła pełne rozpaczy spojrzenie w Augusta. - Próbowałam ją dogonić, ale zawiodłam. Na wybrzeżu… - głos jej się załamał, spuściła wzrok. - Odpłynęli statkiem na południe - pokręciła głową. - Harfiarka, która mi towarzyszyła, widziała banderę łodzi, właśnie szuka informacji o niej... Ja muszę ich uratować - podniosła wzrok na przełożonego.
-Ja… stęknął jakby bił się z myślami, po czym spoważniał i skinął jej głową -Chodźmy do mojej kwatery nakazał, po czym, wartko pomaszerował do celi. Gdy Venora wkroczyła do środka, zamknął za nią drzwi i udał się za biurko. Stary rycerz wziął głęboki wdech i sięgnął ręką do szafeczki na wysokości kolana, skąd wyciągnął elegancką butelkę -To elfie wino. Uspokój pragnienie… rzekł polecającym tonem i wstał, podchodząc do okna, skąd widać było zaczynających poranny trening uczniów.
-Wielki przeor chce wydać wieczerzę za trzy dni. Dzisiaj miałem słać za Tobą gońca. Jeśli się nie zjawisz… rozgniewasz go. Tym bardziej, że zakazał ci opuszczać okolice przypomniał Venorze -Rozumiem jednak uczucia, które teraz tobą targają i jeśli postanowisz udać się w pogoń za sługami Bane’a, nie zatrzymam cię- oznajmił.


Venora opadła na siedzenie, bo czuła jak jej się słabo robi. Wzięła od przełożonego wino by ugasić pragnienie. Spuściła wzrok, gdy mówił o przyjęciu. Doskonale wiedziała, że jest to niezwykle ważne wydarzenie dla całego zakonu, ale dla niej... Ona nawet nie zawahałby się pójść gdyby jej zabroniono podjąć jakąkolwiek akcje.
- Ta kultystka. Ona przetrząsnęła cały dom moich rodziców. Szukała jakiejś mapy… - odparła panna Oakenfold, pomijając temat uczty i zarazem dając do zrozumienia, że nie zmieni swojego nastawienia. - Chciałam prosić​ o pomoc... Jakąkolwiek jej formę…
August zasępił się i zmrużył oczy -Jakakolwiek forma pomocy z mojej strony może zakończyć moją karierę rycerską…- rzekł -Gdy wielki przeor dowie się o twoim pościgu będzie wściekły. Toż to pyszny i arogancki człek…- pokręcił głową -W najgorszym wypadku może wydalić cię z zakonu… spojrzał Venorze głęboko w oczy -Jeśli dowie się, że ci pomogłem… Co z twoją zbroją?- spytał siadając za biurkiem, kompletnie zmieniając temat.

Venora skuliła się w sobie po tych słowach, bo zabolała ją wieść że nie ma co liczyć na pomoc i to pomimo tego ile w ostatnim czasie dokonała.
- Nie dbam o to - stwierdziła. - Wolę zostać wydalona z zakonu niż żyć ze świadomością, że nie zrobiłam nic dla chłopców, którzy najpewniej zostali porwani z mojego powodu - powiedziała, ale nie było w jej głosie pretensji do Augusta. Zdawała sobie sprawę, że jej decyzja to dla niego problem dużo większy niż dla niej. - Czy nie po to jesteśmy? Żeby chronić niewinnych przed takimi parszywymi gnidami?! - zirytowała się i uderzyła pięścią o podłokietnik. Miała zacząć mówić dalej, ale powstrzymała się. - Moja zbroja i tarcza są w naprawie po moim spotkaniu z demonami. W najlepszym razie zajmie to jeszcze kilka tygodni - wyznała krzywiąc się. - Mam tylko tą starą kolczugę dziadka - uderzyła się pięścią w pierś.
-Dobrze. Zatem po zmroku udasz się do Virga - oznajmił upijając odrobinę wina z pucharu -Do tego czasu Virgo przygotuje dla ciebie pancerz, tarczę, oraz kilka eliksirów. Opuścisz klasztor kiedy się ściemni, by jak najmniej osób cię widziało. Jeśli dobrze pójdzie, wielki przeor dowie się o tym wszystkim dopiero w dzień wieczerzy- kontynuował -Jaki masz plan?- spytał.

- Dziękuję... - wydusiła z siebie rycerka i nieco rozluźniła się słysząc zapewnienie przełożonego. Nie podobało jej się że musiała czekać do zmroku, ale musiała na to pójść.
- Nie mam - odparła szczerze i ze wstydem. - Odkąd to się wydarzyło jestem w ciągłej drodze... Chyba w pełni będę musiała zawierzyć kontaktom Harfiarki. Poprosiłabym o pomoc brata, ale on już jest w drodze do twierdzy oblężonej przez demony - zasępiła się, bo obaj jej bracia walczyli, tak jak ona, w obronie krainy, nie wiedząc, że krzywda dzieje się ich najbliższym. - Może Liamm, córka tego kupca Bardocka zechce mi pomóc - wzruszyła bezsilnie ramionami.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline