Bern kiwnął Alexowi głową i podreptał w stronę ujadającego kundla.
- No i hyclem, zostałem. A jeszcze nawet trzech krzyżyków na karku nie mam - mruknął.
Psisko zajazgotało jeszcze bardziej na widok zbliżającego się nieznajomego. - No, piesku. Dobry piesku. To ja przecie Wujek Zigi. Naści tu - uśmiechnął się i wyjął z rękawa zawczasu przygotowany wysuszony, śmierdzący niczym stare onuc plaster boczku. - No!- zamachnął przed klatką zwierzaka - To jak będzie? Podjesz sobie... czy wpierdol i na łańcuch?
Rzucił kundlowi smakołyk i oczekiwał spokojnie na reakcję zwierzęcia. Nie wykonywał gwałtownych ruchów. Gdyby piesek przestał szczekać, był zdecydowany odejść. W innym przypadku... no cóż, nie nosił miecza od parady, choć serce do katowania zwierząt Pan Zingger miał gołębie. |