Zahija podeszła do straganu, gdzie sprzedażą niewolników zarządzał zresztą sam Hamadrio.
- Szukam tamtej niewolnicy - zagaiła Rusanamanka. - Wybatożonej.
- Sprzedana - skwitował kupiec i Zahija nie miała powodów by wątpić w jego słowa bo kobiety nigdzie nie było.
- Komu?
Nie odpowiedział. W ogóle nie kwapił się do rozmowy z czarownicą, pewne nadal żywiąc doń urazę.
Odeszła niepocieszona.
Czasem sprawy nie układają się po naszej myśli. A właściwie zazwyczaj się po niej nie układają. Musiała się pogodzić z porażką. I uśpić własne wyrzuty, że nie zrobiła tyle ile powinna.
Przysiadła w niedrogiej tawernie racząc się cierpkim winem i owocami. Odpoczywała póki była ku temu okazja. Rozglądała się po twarzach nieznajomych. Słuchała rozmów, tych głośnych i tych cichszych. |