Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2017, 17:42   #173
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Albrecht nawet się nie zastanawiał, tylko od razu podążył za rycerką. Smród rynsztoka był bardzo gęsty i trudny do wytrzymania, szczególnie, że cały dzień panowała duszna atmosfera. Kompani okrążyli budynek zachodząc go od tyłu w wąskiej uliczce między gospodą a magazynami. Drzwi były lekko uchylone, więc Venora uznała to za zaproszenie i wkroczyła jako pierwsza. Było to prywatne pomieszczenie, przypominające nieco gościnną izbę dla gości szynku. Po drugiej stronie izby przy drzwiach wyczekiwał ich gospodarz.
-Nie ma jej jeszcze. Tu możecie bezpiecznie poczekać, do czasu jej powrotu. Możecie skorzystać z rygla, choć nikt poza mną i żoną tutaj się nie zapuszcza- wyjaśnił rzeczowo, po czym zostawił ich samych sobie.
Panna Oakenfold podziękowała gospodarzowi i gdy ten wyszedł to usiadła na krześle. Była spięta w obawie, że Harfiarka mogła się rozmyślić, a bez niej wyprawa nie miała sensu, bo Venora nawet nie wiedziała jaki symbol miała bandera statku.
- Boże drogi, oby nic im się nie stało... - mruknęła do siebie, wpatrując się nieobecnym spojrzeniem w przestrzeń.
-Nie pisz czarnych scenariuszy. Nie trać nadziei, ani woli walki, to czyni cię słabą. Nas wszystkich czyni słabymi…- odrzekł, z wbitym w podłogę, nieobecnym spojrzeniem.

Venora podniosła wzrok. Mimowolnie się uśmiechnęła.
- O utratę woli walki we mnie nie musisz się martwić - odparła mu z przekonaniem. - Nie straciłam jej w walce ze smoczydłem, ani demonem, teraz też prędzej ujrzę bramy twierdzy Helma niż się poddam - zapewniła go. Sama była tego bardziej jak pewna, bo w chwili beznadziei, zawsze mocniej zaciskała dłoń na swoim orężu i parła dalej.
Kapłan odpowiedział ciepłym uśmiechem. Venora czuła dziwnego rodzaju mieszankę uczuć, lecz refleksje na ten temat przerwało otwarcie się drzwi. Była to Gritta, wchodząc tylnym wyjściem, tym samym co dwójka wyznawców Helma, kilka chwil wcześniej. Elfka miała zaciągnięty na głowę kaptur, który od razu zrzuciła. Kobieta spojrzała zaintrygowanym wzrokiem na Albrechta, witając go przyjaznym skinieniem głowy.
-To symbol Gildii kupców z Ilpur. Zwą się Pomocną Dłonią. Trochę rozpytałam i okazało się, że okręt wypływał dwa dni temu z portu w Marsember, do Ilpur- przeszła od razu do sedna -Ale to nie wszystko! Jutro o świcie wypływa do Ilipur kupiecka łajba i tak się składa, że za przewóz nie życzą sobie ani miedziaka, lecz wymagają w zamian walki w obronie statku w razie ataku piratów. Zgłosiłam dwie osoby, lecz wiem że miejsca jest dość by i trzecia z nami ruszyła- spojrzała na Albrechta, po czym znów skupiła się na Venorze.


Paladynka wstała i z szerokim uśmiechem podeszła do elfki.
- Doskonale - ucieszyła się niezmiernie. - Gritto to Albrecht, jest kapłanem i moim serdecznym przyjacielem - przedstawiła helmitę. - Albrechcie, to jest właśnie Gritta, z którą udaremniłam kultystom otrucie pielgrzymów - dopełniła grzeczności przy powitaniu, stając obok mężczyzny. - Czy sprawi ci wielki problem jeśli zostaniemy tu do świtu? - zapytała elfkę.
-W żadnym wypadku. Gospodarz jest wielkim dłużnikiem agentów harfy i z chęcią pomaga nam w granicach swoich możliwości oczywiście - podkreśliła -Ja i tak przenocuję na piętrze, w normalnej izbie- wzruszyła ramionami.
-Co przewozi okręt? To dość specyficzna forma umowy. Darmowy rejs za ewentualną obronę…- zauważył kapłan.
-To statek jakiegoś zacnego kupca z Ilipur, który akceptuje wytyczne cormyrskiej ustawy królowej regentki. w sprawie handlu niewolnikami i innych zasad otwierających bramę na północ nieco bardziej niż innym gildiom handlowym z Smoczego Wybrzeża- wyjaśniła -Nie wiem, co przewożą, lecz to nic co budziłoby mój niepokój. Gdyby się coś święciło w porcie dawno bym o tym wiedziała…- uśmiechnęła się zawadiacko.

"Zacny" i "kupiec z Ilipur" jakoś tak gryzło się według oceny Venory.
- Smocze Wybrzeże jest naszpikowane złymi personami, więc zakładanie, że ten kupiec jest krystalicznie czysty byłoby naiwnością z naszej strony - skomentowała rycerka. - Ale nie znaczy to, że będę umywać ręce jeśli okaże się w trakcie, że przewoźnik łamie wytyczne naszego królestwa - dodała. - Wierzę jednak w twoje zdolności zdobywania informacji - stwierdziła patrząc na Grittę.
-Venoro nie wolno ci mordować handlarzy z tamtych rejonów, nawet jeśli złamią cormyrskie prawa. To bezwzględne i doświadczone osoby, które pomszczą jednego ze swoich jeszcze tego samego dnia twoją głową. Nie twierdzę, że ta jest krystaliczna. Po prostu nic na nią nie znalazłam. Do portu dobijała wiele razy i nigdy nie było z jej załogą problemów. No może poza wyjątkiem ochrony, która jest dość… Wybuchowa?- Gritta wzruszyła ramionami -Tam jest inny świat. Miej to w świadomości, bo inaczej zamiast ocalić swoich bratanków wpadniesz we własne tarapaty. Musimy uważać na wszystko i na każdego. Nikomu nie można mówić o naszych prawdziwych zamiarach- ostrzegła.
-Venora nie może kłamać. To łamanie dogmatów Helma…- skomentował Albrecht.
-Więc gadanie zostawisz mnie- dodała elfka.

Venora natomiast przewróciła oczami na to, że Gritta widziała w niej żądnego krwi sędzię, a Albrecht zachowywał się, jakby paladynka pierwszy raz wychodziła za mury zakonu Helma.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie mi łatwo - zapewniła ich oboje. - Zapewne nie raz otrę się o granice swojego kodeksu postępowania, będę jednak robić co w mojej mocy by jej nie przekroczyć. Zapewniam was, wiem kiedy nie zabierać głosu i zwyczajnie milczeć.
-Świetnie- odparła -Przygotowałaś się do drogi?- spytała zmieniając temat.
Czarnowłosa skinęła głową.
- Mamy wszystko co nam potrzebne ze sobą. Jesteśmy gotowi - potwierdziła.
-Zatem godzinę przed świtem tutaj przybędę. Nie możemy się zjawić wcześniej, bo jeszcze będą nas chcieli zaciągnąć do noszenia worów i skrzyń-
Venora zdusiła śmiech, ale skinęła głową.
- Będziemy gotowi - zapewniła elfkę. - Poproś tylko gospodarza o coś do jedzenia dla nas. Wolałabym się już nie pokazywać w karczmie, a i tak musimy tu, na tyły jeszcze nasze wierzchowce przyprowadzić. - po tych słowach musiała prędko usiąść, bo znów zrobiło jej się słabo. Ciało wciąż jeszcze się nie zregenerowało po szaleńczym pościgu.

-Wasze wierzchowce są już bezpieczne, choć nie wiem czy zabierać je w ten rejs to dobry pomysł...- wyraziła swoje obawy, a po chwili machnęła ręką -Nie ma się co na przyszłość zamartwiać- dodała i pożegnała duchownych gestem ręki. Niedługo później doczekali się kolacji i udali na upragniony (przynajmniej przez Venorę) spoczynek. Jeszcze do ostatniej chwili, nim zmorzył ją sen przyglądała się Albrechtowi pogrążonemu w fanatycznej niemal modlitwie. Kapłan prawdziwie wierzył, że rozmawia z Helmem i traktował swoją modlitwę na równi z spotkaniem swego patrona.

~***~

Powietrze było tak gęste od gazów, pyłu i siarki, że kiedy Venora się przebudziła z trudem złapała oddech. Długą chwilę dusiła się i walczyła z sobą by nie panikować i jakoś spróbować zaczerpnąć wdech. Było to piekielnie trudne wbrew pozorom wyzwanie. W końcu jednak po kilku chwilach Helmitka zaczęła powoli się przyzwyczajać. Venora przetarła z policzków łzy, które wydusiło z niej powietrze i rozejrzała się dookoła.
Niebo było aż purpurowe od wszechobecnych płomieni. Przez chwilę czuła się jak w Otchłani, bądź na Planie ognia, lecz kiedy spojrzała w lewo dostrzegła ludzkie miasto. W zasadzie jego pozostałości. Na ruinach, nie dalej niż milę od Venory trwał rozpaczliwy bój zdziesiątkowanych ludzi z przerażającymi, demonicznymi kreaturami. Zasnute dymem niebo raz po raz przecinały potężne smoki.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline