Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-06-2017, 16:55   #171
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Mogę ci jakoś pomóc?- spytał bez zastanowienia.
- Lepiej nie - pokręciła głową. - Jak tylko opuszczę stolicę to każdy kto mi w tym pomaga będzie miał problemy - uśmiechnęła się smutno. - Chociaż... Czy mógłbyś obejrzeć mnie, sprawdzić czy dobrze zaleczyłam swoje ostatnie rany?
-Oczywiście…- wstał z miejsca czekając aż Venora zdejmie z siebie ubranie. Albrecht spuścił na krótką chwilę wzrok, by Venora nie pomyślała, że przypadkiem się na nią gapi. Ale kiedy była już gotowa kapłan zbliżył się i zobaczył jej ramię, rzucając jej gromkie spojrzenie -Jak tak się masz zamiar prowadzić to za dziesięć lat nie będziesz mogła rękami ruszać…- zrugał ją, po czym spojrzał na obite żebra nieco się przy tym rumieniąc -Całe są, na szczęście. Bogowie podarowali ci kamienne kości…- uśmiechnął się i odszedł na bok by dać się Venorze spokojnie ubrać -Więc jeszcze nie wiesz gdzie się udasz?- spytał zmieniając temat.

Uśmiechnęła się ciepło do niego za tą troskę, którą ją obdarzał. Już miała zwrócić uwagę że jak tak dalej jej los będzie się układał to i tak nie ma szans dożyć wspomnianego przez niego czasu, ale w porę ugryzła się w języku. Poprawiła sobie koszulę i spojrzała na Albrechta.
Pokręciła głową w odpowiedzi.
- Czekam na wieści od Harfiarki. Zdaję sobie sprawę co to za kraina i po cichu liczę, że uda mi się znaleźć kogoś kto jeszcze dołączy do mnie w tej wyprawie - przyznała.
Kapłan przyglądał jej się chwilę, po czym zdjął z szyi elegancki naszyjnik z wisiorem w kształcie malutkiej tarczy.
-Wyostrzy twoje zmysły. Oddasz, kiedy już wrócisz- skomentował wyciągając w kierunku rycerki rękę, z blyskotką w dłoni.
Venora wzięła do ręki wisiorek, zaskoczona jego podarkiem.
- Ja... Dziękuję - odparła z wdzięcznością w głosie.
-Po prostu obiecaj mi, że wrócisz cało. Obiecałaś mi coś wcześniej, nie podaruję ci tego spaceru… uśmiechnął się ciepło.

- Zrobię co w mojej mocy - odpowiedziała mu, po czym wstała i podeszła do niego. Przytuliła go lekko i odstąpiła. - Tymczasem módl się za moich bratanków - poprosiła i spojrzała na drzwi. - Muszę wracać do siebie. Lepiej będzie jak nie będę na siebie zwracać uwagi - westchnęła.
-Rozumiem…- skinął głową ze smutkiem. Albrecht odprowadził Venorę wzrokiem do drzwi. Venora miała głęboką nadzieję, że jeszcze zobaczy bliskiego jej w jakiś sposób kleryka.
Paladynka niechętnie opuściła pokój przyjaciela, a gdy tylko przekroczyła próg i zamknęła za sobą drzwi, wszelkie resztki dobrego nastroju jaki poniekąd odzyskała po rozmowie z kapłanem, opuściły ją. Walczyła ze sobą, żeby nie popaść w rozpacz, nie stracić nadziei, że to ma jakąkolwiek szansę skończyć się dobrze.
Z pochmurnymi myślami, wróciła do siebie. Zaczęła rozglądać się po celi, zastanawiając nad tym co zabierze ze sobą.
Nie wiedziała ile czasu minęło gdy rozległo się pukanie do drzwi. Z drżącym sercem otworzyła je obawiając się, że może to być ktoś nieprzychylny jej misji. Uspokoiła się widząc gońca. Niestety nie miał on dobrych wieści. Ojciec Liamm przekazał informację, że jego córka nie powróciła jeszcze od tamtego czasu gdy wybyła z miasta kiedy Venora była jeszcze w śpiączce po walce stoczonej ze smoczydłem.

Ta wieść mocno podkopała nadzieje panny Oakenfold. Wyglądało na to, że mogła liczyć wyłącznie na Harfiarkę. Pożegnała gońca i zamknęła drzwi. Przez długą chwilę kręciła się po swoim pokoju nie wiedząc co począć, ani kogo jeszcze mogłaby prosić o pomoc. W końcu jej spojrzenie padło na kufer ze złotem. Był nieporęczny, łatwy do skradzenia. Musiała fundusze zamienić na bardziej poręczną walutę.
Narzuciła więc na siebie płaszcz i wzięła pod pachę złoto, które było cholernie ciężkie. Oczywiście nie zamierzała się ruszać z pokoju bez miecza, więc od razu go uczepiła u pasa.
W Górnym Mieście bez problemu część złota wymieniła na klejnoty, a pozostałą część na weksle w świątyni Waukeen, która znajdowała się w dzielnicy portowej. Venora była ubrana po cywilnemu, więc mało komu przyszło przez myśl, że czarnowłosa jest paladynką szykującą się na wyprawę za wielką wodę.

Z pustym kufrem panna Oakenfold ruszyła w drogę powrotną do zakonu, zbaczając z niej na chwilę, by złożyć ofiarę w kapliczce Tymory. Raz zdarzyło jej się ze zmęczenia prawie zasłabnąć na ulicy, ale po krótkim odpoczynku udało jej się zebrać w sobie. Przekroczyła bramę, mijając strażników świątyni. Nadal starając się nie rzucać w oczy mieszkańcom tego miejsca, Venora prędko skryła się w swojej celi. Na razie nie pakowała się. Zamierzała zostawić to na ostatnią chwilę, jedynie w myślach rozprawiając nad tym co musi zabrać.
Choć jej umysł wciąż działał na najwyższych obrotach to jednak ciało miało już dość. Kiedy usiadła na łóżku, głowa sama poleciała jej na poduszkę i natychmiast zasnęła.


Obudziła się z panicznym poczuciem, że zaspała. Uspokoiła się widząc, że słońce dopiero zaczęło chylić się ku zachodowi. Wstała szybko. Za szybko, przez co zakręciło jej się w głowie i znów musiała usiąść. Do drugiego podejścia zabrała się już ostrożniej. Podniosła się i zaczęła zbierać rzeczy do torby, a jak to skończyła to zaczęła czyścić swoją broń, później zdobytą po kultyście Bane'a. Miała nadzieję, że Virgo zdąży jeszcze rzucić okiem na tą broń. Na koniec napisała krótki list, który po wyschnięciu atramentu schowała do kieszeni płaszcza.
Było już po zmroku gdy Venora opuściła swoją celę i udała się do zbrojowni, na spotkanie z Virgiem.

Kulejący kapłan, który po bitwie w Grumgish nieco odżył wystrzelił z siedzenia, jak rażony piorunem, gdy w drzwiach do jego magazynu pojawiła się Venora.
Mężczyzna prędko pomaszerował za działową ściankę, zapraszając rycerkę gestem ręki. Na niewielkim “stole” z czterech poskładanych do kupy skrzyń leżał wypolerowany pancerz.
-Nic lepszego nie miałem…- burknął z zawodem w głosie -Półpłytowa, trochę bardziej poprzeszkadza w walce niż twój elfi pancerz, ale jest z dobrej stali, ochroni równie dobrze- ostatecznie jednak pochwalił zbroję. Venora była zaskoczona że coś takiego się dla niej znalazło, bo nie liczyła na nic więcej niż kolczuga czy zbroja łuskowa.
-A to tarcza- rzekł podnosząc z ziemi wspaniałą tarczę z pięknym znakiem smoczej głowy. Paladynka podeszła do niej i pogładziła symbol Cormyru w zadumie. Przez myśl jej przeszło, że tam dokąd się udaje będzie niczym samotny purpurowy smok, otoczony przez wrogów chcących go rozszarpać, gdy tylko opuści gardę. Zdecydowanie nie była to pozytywna wizja.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-06-2017, 22:49   #172
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Kapłan pochylił się i wyciągnął z pod niewielkiego blatu zamocowanego do ścianki działowej kufer. Z środka wyjął cztery fiolki z błękitną mazią, którą Venora znała przecież całkiem dobrze.
-Użyj tylko w ostateczności. Są dość silne i może się po nich zakręcić w głowie- przestrzegł kapłan.
Paladynka skinęła głową na znak, że rozumie i schowała mikstury do torby. Następnie sięgnęła do swojego pasa i wyciągnęła broń kultysty.
- Możesz mi coś o niej powiedzieć? - zapytała.
-Ten pas, to dość łatwa i powszechna “zabawka”. Zaklęta w nim magia wzmacnia fizycznie właściciela- wyjaśnił, po czym spojrzał na miecz odebrany kultyście -To cacko również jest wzmocniony magią. Na klindze wyryto staroświatową mową napis: Ślepy los- wyjaśnił oddając rycerce jej nowy nabytek -Solidny oręż- skomentował. Venora porozmawiała z Virgiem jeszcze jakiś czas. Kapłan obiecał jak najszybciej wysłać wiadomość do rodziny rycerki zgodnie z jej prośbą oraz przechować list od Morimonda, a także pobłogosławił ją szczerze. Venora już miała powoli zbierać się do drogi, gdy nagle drzwi do magazynu stanęły otworem, a schowani za ścianką działową rozmówcy usłyszeli kroki ciężkich buciorów. Venora zamarła w obawie, że ktoś zaraz ją nakryje i będzie zadawał pytania po co jej to wszystko. W napięciu wyczekiwała tego co zaraz miało się wydarzyć.
Nagle ich oczom ukazał się Albrecht, który z lekkim uśmiechem na ustach powitał Virga skinieniem głowy -To…- poklepał rękojeść swej buławy -ochroni cię lepiej niż jakiś tam wisiorek. Ruszam z tobą- oznajmił, obdarowując pannę Oakenfold ciepłym uśmiechem.

A ona miała nie mało zdumioną minę widząc go. Zamrugała kilka razy, jakby chcąc się upewnić, że nic jej się nie przewidziało. Zdała też sobie sprawę, że ze zdenerwowania przestała oddychać.
- Ale... Ale... - wydusiła z siebie, ale zamilkła. Uśmiechnęła się zaraz szeroko i promiennie. Westchnęła z ulgą, przyglądając mu się i podeszła do niego. Położyła mu dłoń na ramieniu. - To... wiele dla mnie znaczy - mruknęła cicho. Odwróciła się do Virga.
- Dziękuję za wszystko i przepraszam za kłopoty które przez to będziecie mieli - powiedziała ze skruchą.
-Idź. Niech łaska Helma spływa na ciebie bezustannie…- rzekł, przyglądając się Venorze z spokojem. Gdy kapłan i rycerka opuścili magazyn Albrecht spojrzał kątem oka na towarzyszkę -Konie są gotowe do drogi. Gdziekolwiek się nie udamy…- dodał.

- Idziemy teraz do Żeliwnego Kotła, szukać uschniętego bluszczu - odparła mu rycerka, która odkąd kapłan zadeklarował swój udział w jej misji wyraźnie się rozpogodziła. - Musimy szybko się wynosić… - dodała cicho, poprawiając sobie plecak na ramieniu. Zaraz spojrzała na mężczyznę. - Jesteś tego pewien? Będziesz miał niemałe problemy…
-Nie jestem rycerzem. Moja misja to niesienie dobrego słowa na całym świecie. A moje skromne obowiązki powierzyłem równie kompetentnej osobie. Nikt niczego mi nie może zarzucić- wyjaśnił prędko pewien swojej racji.
-Założysz pancerz?- spytał po chwili zaintrygowany prowadząc Venorę po ciemnym korytarzu podziemnej części kompleksu świątynnego.

Paladynce wystarczyło to zapewnienie, zawsze miała Albrechta za mądrą osobę i teraz nie zamierzała wątpić w to, uznając, że wie on co robi i jest świadom zagrożenia. Zastanowiła się nad jego pytaniem. Poniekąd byłoby jej wygodniej mieć już zbroję na sobie, bo wtedy zwyczajnie nie myślała o jej ciężarze, ale ciche przejście przez dziedziniec byłoby wtedy wykluczone.
- Na razie nie jest mi potrzebny - odpowiedziała gdy już przemyślała sobie plusy i minusy. - Dopiero jak opuścimy miasto. Chyba do końca powinnam zachować pozory.
-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Nie lękasz się, że kryjąc swoją tożsamość urazisz Helma?- dociekał.

Zaskoczyło ją to pytanie.
- Eh... Nigdy tak tego nie… - nie wiedziała co mu na to odpowiedzieć, aż przypomniały jej się słowa mentora. - To nie tarcza ani zbroja czynią ze mnie paladyna, a mój duch i prawe postępowanie w imię dobra. Zdejmując pancerz i odkładając broń nie przestaję być tym kim jestem. To tylko narzędzia - z nostalgią dokończyła sentencję Morimonda. - No i nie chodzi mi o ukrywanie tego kim jestem, udawanie kogoś innego, tylko o nie zwracanie uwagi na siebie... I to, że zamierzam złamać bezpośredni zakaz przeora - westchnęła ciężko. - Tak, chyba o to Helm może się bardziej na mnie zezłościć… Chyba całe szczęście, że przeor nie miał okazji wypowiedzieć tego zakazu
Albrecht wyprowadził Venorę wyjściem, nieopodal stajni. Na szczęście nikt nie zwracał szczególnej uwagi na dwójkę ludzi. Kompani weszli do stajni, gdzie czekały już przygotowane wierzchowce. Spokojnie opuścili teren klasztorny nie niepokojeni przez nikogo. Droga przez miasto była dość szybka i łatwa. Na szczęście Albrecht kiedyś odwiedził wspomnianą przez Venorę gospodę i znał drogę. Gdy dotarli na miejsce, już na zewnątrz usłyszeli głośną muzykę, hulańce i śpiewy. Gdy wkroczyli do środka goście nie specjalnie się nimi zainteresowali.

[media]http://i.imgur.com/c1TSMMJ.jpg[/media]

Miejscowi, handlarze, przybysze i cała masa najróżniejszych person wesoło i głośno spędzała wieczór w szynku. Za szynkwasem stał człek, który przeżył dobre pięćdziesiąt wiosen.
-Ciężko będzie znaleźć miejsce do usadzenia tyłków…- skomentował kleryk rozglądając się dookoła.
- Mam nadzieję, że nie będzie to i tak konieczne - stwierdziła Venora, która trzymała się blisko swojego towarzysza, by nie zgubić się w tym tłumie. Wskazała mu gospodarza. Jeśli ktoś miał wiedzieć gdzie jest Gritta to obstawiała właśnie tego człowieka. - Chodź - powiedziała krótko i po złapaniu Albrechta za ramię, pociągnęła go za sobą do szynkwasu.
- Szukam uschniętego bluszczu - powiedziała Venora do mężczyzny przyglądając mu się uważnie.
Osobnik spoważniał i odłożył na bok przecierany, żeliwny kufel. Gospodarz w końcu odchrząknął, nachylił się nieco i burknął półgłosem
-Za parę chwil. Na tyłach gospody- odrzekł i zniknął za drzwiami gdzieś w kuchni, bądź magazynku.
Rycerka odsunęła się od lady i spojrzała na Albrechta z zadowoleniem.
- No więc nie musimy długo czekać - stwierdziła i poprowadziła go do wyjścia. - Będzie czekać na tyle gospody - dodała, mówiąc mu do ucha, gdy szli przez głośną salę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-06-2017, 17:42   #173
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Albrecht nawet się nie zastanawiał, tylko od razu podążył za rycerką. Smród rynsztoka był bardzo gęsty i trudny do wytrzymania, szczególnie, że cały dzień panowała duszna atmosfera. Kompani okrążyli budynek zachodząc go od tyłu w wąskiej uliczce między gospodą a magazynami. Drzwi były lekko uchylone, więc Venora uznała to za zaproszenie i wkroczyła jako pierwsza. Było to prywatne pomieszczenie, przypominające nieco gościnną izbę dla gości szynku. Po drugiej stronie izby przy drzwiach wyczekiwał ich gospodarz.
-Nie ma jej jeszcze. Tu możecie bezpiecznie poczekać, do czasu jej powrotu. Możecie skorzystać z rygla, choć nikt poza mną i żoną tutaj się nie zapuszcza- wyjaśnił rzeczowo, po czym zostawił ich samych sobie.
Panna Oakenfold podziękowała gospodarzowi i gdy ten wyszedł to usiadła na krześle. Była spięta w obawie, że Harfiarka mogła się rozmyślić, a bez niej wyprawa nie miała sensu, bo Venora nawet nie wiedziała jaki symbol miała bandera statku.
- Boże drogi, oby nic im się nie stało... - mruknęła do siebie, wpatrując się nieobecnym spojrzeniem w przestrzeń.
-Nie pisz czarnych scenariuszy. Nie trać nadziei, ani woli walki, to czyni cię słabą. Nas wszystkich czyni słabymi…- odrzekł, z wbitym w podłogę, nieobecnym spojrzeniem.

Venora podniosła wzrok. Mimowolnie się uśmiechnęła.
- O utratę woli walki we mnie nie musisz się martwić - odparła mu z przekonaniem. - Nie straciłam jej w walce ze smoczydłem, ani demonem, teraz też prędzej ujrzę bramy twierdzy Helma niż się poddam - zapewniła go. Sama była tego bardziej jak pewna, bo w chwili beznadziei, zawsze mocniej zaciskała dłoń na swoim orężu i parła dalej.
Kapłan odpowiedział ciepłym uśmiechem. Venora czuła dziwnego rodzaju mieszankę uczuć, lecz refleksje na ten temat przerwało otwarcie się drzwi. Była to Gritta, wchodząc tylnym wyjściem, tym samym co dwójka wyznawców Helma, kilka chwil wcześniej. Elfka miała zaciągnięty na głowę kaptur, który od razu zrzuciła. Kobieta spojrzała zaintrygowanym wzrokiem na Albrechta, witając go przyjaznym skinieniem głowy.
-To symbol Gildii kupców z Ilpur. Zwą się Pomocną Dłonią. Trochę rozpytałam i okazało się, że okręt wypływał dwa dni temu z portu w Marsember, do Ilpur- przeszła od razu do sedna -Ale to nie wszystko! Jutro o świcie wypływa do Ilipur kupiecka łajba i tak się składa, że za przewóz nie życzą sobie ani miedziaka, lecz wymagają w zamian walki w obronie statku w razie ataku piratów. Zgłosiłam dwie osoby, lecz wiem że miejsca jest dość by i trzecia z nami ruszyła- spojrzała na Albrechta, po czym znów skupiła się na Venorze.


Paladynka wstała i z szerokim uśmiechem podeszła do elfki.
- Doskonale - ucieszyła się niezmiernie. - Gritto to Albrecht, jest kapłanem i moim serdecznym przyjacielem - przedstawiła helmitę. - Albrechcie, to jest właśnie Gritta, z którą udaremniłam kultystom otrucie pielgrzymów - dopełniła grzeczności przy powitaniu, stając obok mężczyzny. - Czy sprawi ci wielki problem jeśli zostaniemy tu do świtu? - zapytała elfkę.
-W żadnym wypadku. Gospodarz jest wielkim dłużnikiem agentów harfy i z chęcią pomaga nam w granicach swoich możliwości oczywiście - podkreśliła -Ja i tak przenocuję na piętrze, w normalnej izbie- wzruszyła ramionami.
-Co przewozi okręt? To dość specyficzna forma umowy. Darmowy rejs za ewentualną obronę…- zauważył kapłan.
-To statek jakiegoś zacnego kupca z Ilipur, który akceptuje wytyczne cormyrskiej ustawy królowej regentki. w sprawie handlu niewolnikami i innych zasad otwierających bramę na północ nieco bardziej niż innym gildiom handlowym z Smoczego Wybrzeża- wyjaśniła -Nie wiem, co przewożą, lecz to nic co budziłoby mój niepokój. Gdyby się coś święciło w porcie dawno bym o tym wiedziała…- uśmiechnęła się zawadiacko.

"Zacny" i "kupiec z Ilipur" jakoś tak gryzło się według oceny Venory.
- Smocze Wybrzeże jest naszpikowane złymi personami, więc zakładanie, że ten kupiec jest krystalicznie czysty byłoby naiwnością z naszej strony - skomentowała rycerka. - Ale nie znaczy to, że będę umywać ręce jeśli okaże się w trakcie, że przewoźnik łamie wytyczne naszego królestwa - dodała. - Wierzę jednak w twoje zdolności zdobywania informacji - stwierdziła patrząc na Grittę.
-Venoro nie wolno ci mordować handlarzy z tamtych rejonów, nawet jeśli złamią cormyrskie prawa. To bezwzględne i doświadczone osoby, które pomszczą jednego ze swoich jeszcze tego samego dnia twoją głową. Nie twierdzę, że ta jest krystaliczna. Po prostu nic na nią nie znalazłam. Do portu dobijała wiele razy i nigdy nie było z jej załogą problemów. No może poza wyjątkiem ochrony, która jest dość… Wybuchowa?- Gritta wzruszyła ramionami -Tam jest inny świat. Miej to w świadomości, bo inaczej zamiast ocalić swoich bratanków wpadniesz we własne tarapaty. Musimy uważać na wszystko i na każdego. Nikomu nie można mówić o naszych prawdziwych zamiarach- ostrzegła.
-Venora nie może kłamać. To łamanie dogmatów Helma…- skomentował Albrecht.
-Więc gadanie zostawisz mnie- dodała elfka.

Venora natomiast przewróciła oczami na to, że Gritta widziała w niej żądnego krwi sędzię, a Albrecht zachowywał się, jakby paladynka pierwszy raz wychodziła za mury zakonu Helma.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie mi łatwo - zapewniła ich oboje. - Zapewne nie raz otrę się o granice swojego kodeksu postępowania, będę jednak robić co w mojej mocy by jej nie przekroczyć. Zapewniam was, wiem kiedy nie zabierać głosu i zwyczajnie milczeć.
-Świetnie- odparła -Przygotowałaś się do drogi?- spytała zmieniając temat.
Czarnowłosa skinęła głową.
- Mamy wszystko co nam potrzebne ze sobą. Jesteśmy gotowi - potwierdziła.
-Zatem godzinę przed świtem tutaj przybędę. Nie możemy się zjawić wcześniej, bo jeszcze będą nas chcieli zaciągnąć do noszenia worów i skrzyń-
Venora zdusiła śmiech, ale skinęła głową.
- Będziemy gotowi - zapewniła elfkę. - Poproś tylko gospodarza o coś do jedzenia dla nas. Wolałabym się już nie pokazywać w karczmie, a i tak musimy tu, na tyły jeszcze nasze wierzchowce przyprowadzić. - po tych słowach musiała prędko usiąść, bo znów zrobiło jej się słabo. Ciało wciąż jeszcze się nie zregenerowało po szaleńczym pościgu.

-Wasze wierzchowce są już bezpieczne, choć nie wiem czy zabierać je w ten rejs to dobry pomysł...- wyraziła swoje obawy, a po chwili machnęła ręką -Nie ma się co na przyszłość zamartwiać- dodała i pożegnała duchownych gestem ręki. Niedługo później doczekali się kolacji i udali na upragniony (przynajmniej przez Venorę) spoczynek. Jeszcze do ostatniej chwili, nim zmorzył ją sen przyglądała się Albrechtowi pogrążonemu w fanatycznej niemal modlitwie. Kapłan prawdziwie wierzył, że rozmawia z Helmem i traktował swoją modlitwę na równi z spotkaniem swego patrona.

~***~

Powietrze było tak gęste od gazów, pyłu i siarki, że kiedy Venora się przebudziła z trudem złapała oddech. Długą chwilę dusiła się i walczyła z sobą by nie panikować i jakoś spróbować zaczerpnąć wdech. Było to piekielnie trudne wbrew pozorom wyzwanie. W końcu jednak po kilku chwilach Helmitka zaczęła powoli się przyzwyczajać. Venora przetarła z policzków łzy, które wydusiło z niej powietrze i rozejrzała się dookoła.
Niebo było aż purpurowe od wszechobecnych płomieni. Przez chwilę czuła się jak w Otchłani, bądź na Planie ognia, lecz kiedy spojrzała w lewo dostrzegła ludzkie miasto. W zasadzie jego pozostałości. Na ruinach, nie dalej niż milę od Venory trwał rozpaczliwy bój zdziesiątkowanych ludzi z przerażającymi, demonicznymi kreaturami. Zasnute dymem niebo raz po raz przecinały potężne smoki.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 11-06-2017, 18:55   #174
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
8 dzień Przypływu Lata 1372 roku rachuby dolin. Suzail

Kiedy w końcu się przebudziła, omal nie spadła z łóżka. Rycerka łapczywie wciągała do płuc powietrze. Nie takie znowu świeże w tak wielkim mieście jak Suzail, lecz na pewno większej świeżości niż to we śnie. Usta miała suche jakby po kilkudniowym pobycie na pustyni Anauroh. Powoli odzyskała świadomość i doszło do niej, że to był tylko jeden z wielu snów, jakie ostatnią ją nawiedzały w różnych okolicznościach.
Albrecht siedział na ziemi, na rozłożonym śpiworze, czyszcząc pieczołowicie swój buzdygan przy lekkim blasku świecy.
-Dzień dobry- rzekł cicho by nie wystraszyć towarzyszki -Chyba coś ci się przyśniło...- dodał, lecz widząc, że Venora nie jest zbyt rozmowna zwyczajnie dał jej spokój, nie chcąc być natrętnym. Paladynka natomiast, wciąż jeszcze mając żywe wspomnienia snu przed oczami, przetarła twarz dłonią, rozmyślając nad tym co w nim widziała. Za każdym razem po przebudzeniu nie mogła uwierzyć temu jak bardzo koszmar był realny, trudny do odróżnienia od jawy. Wydawały się nie być osobnymi snami, a jedną ciągłą linią czasową, pokazującą jej kolejne wydarzenia z... przyszłości? Venora oblizała spierzchnięte usta starając się przekonać siebie, że gardło miała zaschnięte z powodu wymęczenia ostatnich dni, niż wydarzeń ze snu. Zaniepokoiła ją myśl, jakoby to co działo się we śnie mogło mieć fizycznie wpływ na jej cielesność. Sięgnęła po kubek z wodą i duszkiem wypiła całą zawartość, gasząc pragnienie. Przeczesała włosy palcami,,zebrała się w sobie i podniosła się z łóżka.
Pora najwyższa była już wstawać, to też paladynka prędko ubrała się i przyszykowała wszystko, czego nie zrobiła przed snem i z nie opuszczającym ją uczuciem niepokoju, wyczekiwała przyjścia Gritty. Na szczęście wszystko zbiegło się w czasie dość korzystnie i agentka harfy pojawiła się na tyłach karczmy niedługo później. Swoją obecność potwierdziła pukaniem w drzwi. Po krótkim przywitaniu z nią, Venora z pomocą Albrechta przywdziała podarowany przez Virga pancerz, na koniec narzucając na plecy tarczę i mocując przy pasie dwa miecze. Wkrótce oboje wartko pozbierali pozostałe swoje rzeczy i ruszyli za elfką. Prowadziła ich wąskimi uliczkami dzielnicy kupieckiej, która do życia budziła się zawsze po świcie. Raz po raz tylko mijali kogoś ze straży miejskiej, bądź upitych gości pięknego Suzail.

Kompani dotarli w końcu do dzielnicy portowej, gdzie natomiast życie tętniło niemal nieustannie. Większość okrętów ruszała o świcie, to też nierzadko były one ładowane aż do ostatniej chwili pobytu w porcie.
Gritta poprowadziła ich do niewielkiego magazynu w dokach, gdzie miała odbywać się rekrutacja chętnych na układ z handlarzem z Ilipur.
-Poczekacie tutaj- syknęła i zniknęła za drzwiami, a Venora miała chwilę by przyjrzeć się nocnemu życiu dzielnicy portowej. Doki były raczej opustoszałe. Tylko trzy wielkie okręty cumowały w porcie, czwarty właśnie wpływał z morza, no i był jeszcze jeden ostatni.
Łajba raczej mizernych gabarytów, na której burcie znajdował się brzydki napis Łowca wielorybów.


-Dalej nie jesteś chętna do gadania?- zagaił Albrecht wyrywając rycerkę z zamyślenia.
Venora wbiła w niego pytające spojrzenie, ale po chwili wspomniał jej się poranek, tuż po przebudzeniu i załapała do czego nawiązuje.
- Przepraszam jeśli wyglądało to dla ciebie, że cię ignoruje - odparła do niego ze skruchą. Chciała go zapewnić, że nie musi się o nią martwić, ale uznała, że należy mu się prawda. - Ja po prostu odkąd miewam te koszmary to zdarza mi się... rozkojarzyć - zaczęła się tłumaczyć. - Ale nie myśl proszę, że ciebie nie słucham, ani tym bardziej, że ignoruję - zapewniła. - Z resztą zawsze mi się z tobą przyjemnie rozmawia - dodała uśmiechając do niego.
-Wiesz, tak szczerze mówiąc to nienawidzę pływania…- wyznał uśmiechając się do towarzyszki, lecz nim ta zdążyła mu odpowiedzieć z magazynu wyłoniła się Gritta.
-Wszystko załatwione. Możemy ruszać- wyjaśniła.
- Doskonale - odparła jej Venora i spojrzała na kapłana. - Ja jeszcze nigdy nie płynęłam statkiem - wyznała mu, ale nie była tym faktem zaniepokojona. - Chodźmy - dodała z ciepłym uśmiechem.
Elfka od razu poprowadziła ich na przycumowany nieopodal okręt.
Załadunek był już zrobiony, to też wystarczyło tylko wprowadzić pod pokład konie. Przed kładką przywitał ich młody mężczyzna, który pokierował ich do kajuty, którą mieli dzielić z dwoma najemnikami. Mężczyzna wrócił się na pokład by zaprowadzić ich wierzchowce.
-Czołem. Jestem Lucian, a to mój kamrat Boro- przedstawił się wstając z pryczy. Dwójka ludzi nie wyróżniała się niczym specjalnym.
-Jestem Albrecht. A to Venora i Gritta-

Paladynka przyjrzała im się uważnie, odruchowo już sprawdzając charakter aury roztaczanej przez obcych​, z którymi mieli dzielić tą przestrzeń na czas podróży. Jako, że kapłan już ją przedstawił, Venora jedynie skinęła głową na powitanie i zaraz udała się do jednej z wolnych koj, na której położyła swój plecak i płaszcz odkrywając w pełni swoją zbroję pół płytową. Tarczę ułożyła pod pryczą by nie zawadzała. Zaczęła odwiązywać od pasa miecze. Rozejrzała się po kajucie, która wydała jej się ciasna i przytłaczająca, klaustrofobiczna wręcz. Dodając do tego lekkie kołysanie statku, które z pewnością się wzmocni na pełnym morzu, to rycerka zaczynała mieć pewne podejrzenia czemu Albrecht nie przepada za tego rodzaju transportem. Sama za to zdała sobie sprawę, że w pancerzu może mieć problemu by poruszać się po pokładzie jeśli będzie za mocno bujać.
- Pomożesz mi z pancerzem? - poprosiła kapłana, uznając że przynajmniej na teraz nie jest jej on potrzebny, a bez niego będzie jej z pewnością wygodniej poruszać się.
-Oczywiście- odparł i czym prędzej pospieszył z pomocą rycerce. Niedługo później wszystkie metalowe fragmenty jej pancerza były poskładane w kształtną całość na podłodze. Gdy otaczająca towarzyszy ich morskiej podróży aura okazała się nie niepokoić Venory, kobieta była spokojna o swój ekwipunek. Żaden z mężczyzn nie miał złych intencji.
-Idę na pokład- oznajmiła Gritta opuszczając kajutę.

Panna Oakenfold masując sobie dłonią kark podziękowała Albrechtowi, bo bez jego wprawionych rąk miałaby problem, żeby zdjąć z siebie to żelastwo. Virgo nie żartował, że pancerz nie jest tak wygodny jak jej elfia zbroja, za którą bardzo zaczynała tęsknić. Zdała sobie też sprawę z tego, że jeśli jakimś cudem wróci do Suzail to z pewnością będzie miała problem, żeby opłacić jej naprawę. Lecz to było tylko jednym punktem na coraz dłuższej liście problemów z jakimi będzie musiała się zmierzyć, gdy następnym razem postawi stopę na bruku stolicy Cormyru.
Paladynka odprowadziła wzrokiem elfkę i skierowała spojrzenie na Luciana i Bora. Nie wyczuwając od nich zła, rycerka przestała być spięta.
- Jesteście z załogi czy pasażerami? - zapytała uprzejmym tonem, chcąc ich nieco poznać. W międzyczasie na powrót przymocowała do pasa broń.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 11-06-2017, 20:50   #175
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Podróżujemy w kierunku Wielkiej Rozpadliny- odrzekł Boro, młodszy z mężczyzn o bujnej czuprynie.
-Szukamy jakiegoś krasnoluda, który mógłby nauczyć nas trochę więcej o płatnerstwie niż to co wiemy do tej pory. Krasnoludy z Północy nie są zbyt skore do dzielenia się swoją wiedzą, więc uznaliśmy, że prędzej uda nam się coś zdziałać na południu niż znajdziemy brodacza z Srebrnych Marchii chętnego do pomocy… wtrącił Lucian -A że machać mieczem potrafimy to wybraliśmy taką formę podróży- dodał na koniec.
Paladynka pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Z doświadczenia wiem, że w stolicy są braki w rzemieślnikach zdolnych zająć się naprawą elfiego dzieła - skomentowała Venora, wspominając swoje własne niedawne przejścia z elfią płytówką. - Choć mam nadzieję, że podróż minie spokojnie to jednak dobrze wiedzieć, że umiecie posługiwać się mieczem - dodała krzyżując ręce przed sobą. Spojrzała na Albrechta.

- Powinniśmy rozejrzeć się po statku, obejrzeć gdzie co jest, by w razie draki wiedzieć jak działać - zasugerowała by razem udali się na pokład.
Mężczyzna skinął jej głową -Pogadamy potem- zwrócił się do Luciana i Boro, po czym ruszył na pokład. Gdy wspięli się po wąskich i stromych stopniach na pokład akurat zamykano klapę, przez którą wprowadzono wierzchowce Helmitów. Załoga składała się z opalonych i dobrze zbudowanych młodych mężczyzn. Każdy wiedział co do niego należy i każdy robił to z niezwykłą wprawą, jakby pływali od najmłodszych lat. Żagiel został rozciągnięty, i okręt powoli ruszył w kierunku wybrzeża, a Venora z zasmuconą miną żegnała wzrokiem port i panoramę Suzail.
-Nie martw się - usłyszała głos Gritty -Niebawem wrócimy z twoimi bratankami- pocieszała ją.
-A jeśli klasztor postanowi wydalić cię z naszych szeregów to rozpytam u kuzyna o pracę w szynku- zażartował Albrecht.
Venora na słowa elfki westchnęła tylko. Nawet nie wyobrażała sobie jak mogłaby w to miejsce powrócić bez chłopców. Za to po tym co powiedział kapłan spojrzała na niego. W pierwszej chwili miała urażoną minę, lecz już po krótkiej chwili uśmiechnęła się i zaśmiała z tego.
- Moja matka by skakała z radości gdybym porzuciła miecz i tarczę na rzecz takiej właśnie zmiany w swojej karierze - stwierdziła z rozbawieniem. - Eh, jestem wam wdzięczna za to, że jesteście w tym ze mną.

-Uratowałaś mi życie- stwierdziła elfka -Jak mogłabym cię z tym zostawić?- wzruszyła ramionami, zaś Albrecht tylko przyglądał się pannie Oakenfold w milczeniu, jakby nie miał lub nie chciał wyjawić powodu swojej decyzji o dołączeniu do tej wyprawy.
Rycerka uśmiechnęła się do Gritty.
- Bez ciebie nie udałoby się tak prędko wyruszyć - odparła z wdzięcznością i skierowała wzrok na kapłana. Kiedy jej i Albrechta spojrzenia się skrzyżowały, Venora poszerzyła uśmiech. Zastanawiało ją, dlaczego mężczyzna położył na szali swoją karierę, spokojną pozycję, po to tylko by wyruszyć w nieznane z jakąś świeżo upieczoną paladynką, która nic tylko ciągle pakuje się w coraz to większe kłopoty.
~ Czyżby znudziło mu się dotychczasowe życie? ~ zastanowiło ją, gdy wpatrywała się w kapłana. W końcu mawiało się, że wierzchowce upodabniają się do swoich właścicieli, więc możliwym było, że nie tylko Młot "marnował" się nie mogąc brać udziału w akcji. Paladynka uznała jednak, że jeśli helmita zechce to przecież opowie jej o swych motywach. Ona sama natomiast, niezależnie od powodów, dla których Albrecht do niej dołączył, tak po prostu cieszyła się, że był tu z nią. Myśli panny Oakenfold nagle zmieniły tor.

- Albrechcie, tak mnie zastanowiło. Czy ja w nocy mówiłam coś przez sen? - zapytała go, bo jak dotąd to gdy miała koszmary to albo sypiała sama w pokoju, albo, jak za czasu wyprawy do Grumgish, był przy niej Arthon, a on i tak by jej nic nie powiedział. Nagle też zdała sobie sprawę, że Arthon musiał wiedzieć o jej koszmarach jakie miała za dziecka. Czyżby wtedy gdy mu o nich wspomniała zaniepokoił się, że znów jego mała siostra je ma?
-Nie. Zupełnie nic odrzekł krótko kleryk.
-Podróż potrwa około trzech dni wtrąciła się elfka zmieniając znów temat -Oby pogoda nam sprzyjała- klepnęła dziarsko Albrechta w ramię -Grogu?- spytała z demonicznym uśmiechem, lecz kapłan tylko ciężko westchnął i pokręcił głową.
- Ja nie odmówię - odparła paladynka, która zaczęła cenić sobie kojące właściwości alkoholu.

8 dzień przypływu lata według rachuby Dolin. Morze spadających gwiazd



Zwijać żagle!- krzyczał ktoś na pokładzie -Szybciej! Szybciej!- ktoś inny wrzasnął.
-No tak, Tymora nas uwielbia… burknął Boro. Okręt bujał się znacznie mocniej na falach, niż rankiem kiedy wypływali z portu. W oddali było słychać trzaskające pioruny, a to oznaczało sztorm.
-Jak myślicie? Umberlee czy Talos ma gorszy dzień?- zażartował Lucian, lecz zarówno Venory jak i Albrechta ten żart średnio bawił.
-Idę na zewnątrz. Zobaczę czy nie potrzebują pomocy…- oznajmił, choć widać było po jego wyrazie twarzy, że mimo szczerych chęci, średnio podoba mu się jego własny pomysł.
- Idę z tobą - odparła Venora wstając ze swojej koi.
Wspinaczka po stopniach nie była łatwa, gdy okrętem rzucało na boki. Klapa pod pokład była zamknięta, lecz Albrecht poradził sobie z jej otworzeniem. Venora ujrzała czarne od burzowych chmur niebo, które raz po raz jaśniało od piorunów.

-A wy po co tu?!- krzyknął jeden z marynarzy.
-Chcemy pomóc! Przydamy się na coś?-
-Cholera wie! Przede wszystkim nie wpadnijcie za burtę, bo nikt was nie wyłowi!- silny, wyjący wiatr przyniósł pierwsze krople deszczu, które w krótką chwilę zmieniły się w zacinającą ulewę. Gdy Venora rozejrzała się po okręcie ujrzała na mostku młodą kobietę o rudych włosach, w czerwonej sukni, która trzymając się poręczy wpatrywała się w niebo. Na chwilę rzuciła okiem na pokład i ich spojrzenia spotkały się. Rudowłosa odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami pomieszczenia, gdzie przebywał kapitan statku.
-Pytają czy mogą się przydać!
-Wpuść ich pod pokład! Niech uspokoją swoje zwierzęta!- krzyknął inny marynarz.
-Słyszeliście?!-
- Tak! - odkrzyknęła Venora i spojrzała na kapłana by upewnić się, że idzie za nią. Ruszyła ostrożnie stawiając kroki.
Marynarz zaprowadził ich pod pokład, gdzie znajdował się “magazyn”. Wszędzie stały tam skrzynie i wory, zaś na środku stały przywiązane do drewnianych belek wierzchowce. Venora od razu zauważyła, że Młot jest zaniepokojony, ale kiedy podeszła do niego trochę bliżej, rumak uspokoił się odrobinę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-06-2017, 15:18   #176
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Spokojnie Młot - odezwała się paladynka do wierzchowca, głaszcząc go uspokajająco po głowie, którą ten od razu przytulił się do niej. Venora zauważyła, że czuje bardzo wyraźnie zmianę nastroju zwierzęcia. Trochę było jej przykro, że rumak zamiast do swojego właściciela to otuchy szukał u niej. Zupełnie jakby ostatnimi czasy bardzo zżył się z Venorą, a nawet uznał ją za swojego nowego pana. Rycerka była opanowana i wyglądało na to że jej nastawienie udzielało się Młotowi, więc już po jakiejś chwili mogła od niego odejść na tyle by rozejrzeć się po magazynku.
- Sprawdźmy czy wszystko jest dobrze umocowane - zaproponowała spoglądając na Albrechta po czym zabrała się za to o czym mówiła. - Teraz rozumiem czemu nie lubisz pływać. Sama jestem bliska by zacząć podzielać twoje zdanie - zagaiła żartobliwie do kapłana, gdy ostrożnie przechodziła przez pomieszczenie.

Albrecht przytaknął towarzyszce i ruszył jej śladem zaglądając za skrzynie i inne pakunki.
-Wszystko wygląda solidnie!- krzyknął, omal nie tracąc równowagi, gdy ogromna fala uderzyła w sterburtę.
Paladynka zachwiała się, ale złapała ręką o wielką beczkę ratując przed upadkiem. Miała nadzieję, że ich środek transportu przetrwa to. Podobnie jak jej towarzysz, skończyła sprawdzać po swojej stronie, pociągając za liny mocujące pakunki, by mieć pewność, że nic się nie ruszy. Oparła się na wielkiej skrzyni i odwróciła w kierunku Albrechta
- Zostańmy tu, na wypadek gdyby konie znów się zdenerwowały. Póki sztorm nie przycichnie - rzuciła do niego propozycję. Nie uśmiechało jej się również wracanie w tą słotę przez pokład do kajuty, a tu nawet było przyjemniej, bo miejsca przestrzeni dużo więcej.
-Niech będzie!- odkrzyknął kapłan, podchodząc do swego konia. Mężczyzna pogłaskał zwierza po łbie próbując go nieco uspokoić. Venora wkrótce znalazła się przy nich.

~***~

Burza trwała w najlepsze, a wzburzone morze szarpało i kołysało okrętem z każdą chwilą coraz bardziej. W pewnym momencie panna Oakenfold musiała złapać się lin, bo o własnych siłach nie dało się ustać w miejscu, na nogach. Nagle cały harmider związany ze sztormem ucichł. Statek przestał tak skakać po falach, a Albrecht wbił zdziwione spojrzenie w towarzyszkę.
-Chyba udało nam się opuścić zasięg burzy…- nie musiał nawet podnosić tonu, by rycerka go usłyszała.
- Na to wygląda... - powiedziała bez przekonania Venora, która była nie mniej zdumiona niż on. Zupełnie nie spodziewała się, że huragan może tak nagle ucichnąć. - Jesteś cały? - zapytała z troską w głosie i ostrożnie stawiając kroki, na wypadek gdyby sztorm zmienił zdanie i na nowo powrócił, podeszła do kapłana.
-Tak, wszystko w porządku odpowiedział -Chodźmy zobaczyć na zewnątrz…- dodał i ruszył w kierunku klapy na górny pokład. Kiedy już wydostali się na zewnątrz, niebo wciąż było czarne od burzowych chmur. Faktycznie panowała dookoła cisza. Zmęczeni marynarze łapali oddech porozsiadani wszędzie na pokładzie. Venora rozejrzała się dookoła i znów dostrzegła rudowłosą kobietę stojącą na mostku. Jej wzrok wodził gdzieś w oddali po zachmurzonym niebie. Venora spojrzała w tamtym kierunku i poczuła jakby coś ją nagle sparaliżowało.



Kiedy w oddali na niebie zalśniła kolejna błyskawica rycerka dostrzegła trzy potężne, ogromne kształty. Nie miała wątpliwości, że były to lecące w chmurach smoki. Najprawdziwsze smoki. Nie potrafiła stwierdzić jakiego rodzaju gady ujrzała, natomiast była pewna, że były to stare i ogromne stworzenia, skoro z tak dużej odległości, były widoczne tak dobrze.
-Helmie pobłogosław tych ludzi, którzy dzielnie walczyli by nasz statek nie zatonął. Ześlij im siłę i dodaj wigoru…- mruczał pod nosem Albrecht modląc się do swego patrona. Najwyraźniej tylko Venora i rudowłosa kobieta dostrzegły smocze oblicza na nieboskłonie.
-Wracajcie pod pokład!- krzyknął stary człek, który pojawił się tam, gdzie przed chwilą stała tajemnicza rudowłosa -Do was mówię!- wskazał palcem Venorę i Albrehta -Jesteśmy w samym oku sztormu! Piekło się jeszcze nie skończyło!-
Kapłan spojrzał porozumiewawczo na Venorę i oboje udali się z powrotem pod pokład, modląc się w duchu by burza jak najszybciej się skończyła. Względny spokój trwał jeszcze jakiś czas, a potem fale, wiatr i strugi obfitego deszczu ponownie “zaatakowały” okręt i jego załogę…

10 dzień przypływu lata 1372 roku Rachuby Dolin. Dragonmere

Kiedy Venora otworzyła oczy ujrzała Albrechta śpiącego tuż obok niej. Mężczyzna przewiązał się liną w pasie, lecz zmęczenie całonocną walką z bujającym okrętem w końcu tak ich zmęczyło, że oboje usnęli, kiedy morze i pogoda choć trochę się uspokoiły. Venora powiodła wzrokiem po magazynku. Wszystko zdawało się być na miejscu, a Młot prychnął wesoło na widok swej pani. Wtedy też i Albrecht otworzył oczy rozglądając się zaspanym wzrokiem dookoła.
-Wiedziałem że nie będzie łatwo, ale żeby aż tak…- mruknął pod nosem.

- Najważniejsze, że po tym wszystkim statek jest nadal w jednym kawałku - stwierdziła całkiem pogodnym tonem rycerka, która pomimo niewyspania to i tak była w o niebo lepszym nastroju niż kiedy budziła się wyrywając z koszmaru. Venora zastanawiając się nad tym co widziała poprzedniego dnia, zaczęła się odwiązywać od zabezpieczeń, a następnie zabrała się za oporządzanie zwierząt. Młot oczywiście pchał się pierwszy by doprosić się o swoją część pieszczot.
- Mam wrażenie, że wczoraj widziałam smoki na niebie - odezwała się nagle, decydując na to by podzielić się z kapłanem tym co spostrzegła. Zastanawiała się czy tylko się przewidziała.
~ A może tylko to był sen na jawie? ~ zaraz pojawiła się ta niepokojąca myśl w jej głowie.
- Były trzy, olbrzymie... Myślisz, że one potrafiłyby wywołać taką burzę? - ciągnęła temat mimo wątpliwości, że wydarzyło się to naprawdę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 01-08-2017 o 21:26. Powód: naprawianie dat
Mag jest offline  
Stary 12-06-2017, 18:30   #177
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Albrecht wzruszył ramionami i uniósł brew -Smoki?- spytał zdziwiony -Z tego co wiem, błękitne potrafią wywołać wyładowania elektryczne, ale nie wiem czy ma to jakiś związek z burzami…- zastanawiał się -Jesteś pewna, że to były smoki? W sumie płyniemy w stronę Smoczego wybrzeża, a ta nazwa skądś się musiała wziąć…
Venora skinęła głową. Brak sceptyzmu w głosie kapłana zachęcił ją do brnięcia dalej w ten temat.
- Wydaje mi się, że tak, były dość wyraźnie widoczne na niebie. Choć daleko od nas się znajdowały. Co więcej poczułam paraliżujący niepokój nim je zauważyłam - stwierdziła. - Ale chyba w tym całym zamieszaniu tylko ja i ta rudowłosa kobieta, co weszła do kajuty kapitańskiej, spostrzegłyśmy je.
-Właśnie. Też ją wczoraj zauważyłem. Ciekaw jestem kim ona jest…- mruknął -Miejmy nadzieję, że tych smoków już więcej nie ujrzymy- puścił Venorze oczko -Chodźmy coś zjeść- zaproponował.

Venora uśmiechnęła się blado, bo według jej snów to smoki miały być coraz częstszym widokiem. By ukryć swoje zmartwienie, spojrzała na Młota, który wyraźnie był zniecierpliwiony kolejnym dniem spędzonym w bezruchu. Co prawda w trakcie burzy był wyjątkowo spokojny co udzieliło się drugiemu rumakowi, ale teraz swoją postawą dawał paladynce do zrozumienia, że się nudzi, a energia go rozpiera.
- Spokojnie - szepnęła do zwierzęcia i pogłaskała go po szyi. - Zbieraj siły, wkrótce będziemy tęsknić za chwilą spokoju - dodała. Po jej słowach Młot zarżał i Venora miała wrażenie jakby zniecierpliwienie rumaka nieco osłabło.
- Tak, chodźmy​ jeść. Gritta pewnie się martwi co z nami się dzieje - stwierdziła idąc za Albrechtem do wyjścia z magazynu. - Grzecznie mi tu - rzuciła jeszcze przez ramię do Młota, na co ten w odpowiedzi parsknął i tupnął kopytem z oburzeniem.

- Też mnie zastanawia kim ta kobieta w czerwieni może być - Venora wróciła do tematu, gdy wspinali się po schodach na pokład. - Może jak ją spotkamy to pomówię z nią, by upewnić się, że mi się nie przewidziało.
-Świetnie- odrzekł z entuzjazmem kapłan. Kompani udali się na pokład, gdzie po paru chwilach poczęstowano ich miską z kaszą i kawałkiem wędzonego boczku. W końcu i Gritta wyszła na zewnątrz. Elfka miała zmęczony wyraz twarzy, lecz rozpromieniała gdy tylko ujrzała swoich towarzyszy.
-Wyspani?- ironizowała -Bo ja dawno tak dobrze nie odpoczęłam- zaśmiała się i udała po swoją porcję kaszy.
Venora spojrzała na elfkę ze współczuciem. Sama nie narzekała, bo szczerze mówiąc to zaśnięcie w siodle było dużo bardziej nieprzyjemne po przebudzeniu. Bez marudzenie zjadła swoją porcję kaszy, która jedyne co miała dobre to to, że zapychała żołądek. Nad smakiem zwyczajnie nie należało się rozczulać.
- Już wkrótce dobijemy do lądu - odezwała się pocieszającym tonem Venora, gdy elfka wróciła ze swoją miską jedzenia. Mówiąc to paladynka poczuła dreszcz. Tego właśnie dnia odbędzie się wieczerza organizowana przez przeora. Pokręciła jednak głową chcąc się pozbyć tych myśli. - Gritto, czy wiesz coś może o podróżującej z nami rudowłosej kobiecie, odzianej w czerwoną suknię? - zapytała Harfiarkę.
-To właścicielka okrętu, oraz gildii kupieckiej, który reprezentuje statek. Zwie się Okhe, jest służką Kossutha- odpowiedziała rzeczowo.

Panna Oakenfold sięgnęła pamięcią do tego kim było to bóstwo. Kossuth, zwany Panem Płomieni był neutralnym bogiem. Niestety coś jej się kojarzyło, że mimo to sprzyjał on Baneowi. A to Venorę już martwiło, nie mniej jak jednoznaczne kojarzenie przez nią ognia z końcem świata widywanym w koszmarach.
- Aha - skomentowała, więc paladynka krótko, nie podejmując dalej tego tematu. - Czy twoja - chciała powiedzieć "organizacja", ale się powstrzymała - twoi znajomi mają jakieś kontakty w Ilipur?
-Moi znajomi mają kontakty nawet w Thay czy Amn- odparła z dumą.

Rycerka uniosła brew w zaskoczeniu jaki zasięg mieli Harfiarze.
- Miejmy nadzieję, że nigdy nie będzie nam korzystanie z tych znajomości potrzebne w przyszłości - westchnęła Venora. - Skąd pochodzisz Gritto? - zapytała, pamiętając jak elfka wspominała, że w rejonie gdzie się spotkały działała od niedawna.
-Ja… Nie wiem skąd pochodzę. Starsi i doświadczeni mentorzy Harfy twierdzą, że wykazuję cechy elfów z wielkiego niegdyś królestwa Cormanthoru. Od młodzieńczych lat wychowywał mnie człowiek o imieniu Kayen. To on ponoć mnie znalazł i przygarnął, lecz niewiele mówił o tamtych czasach. Kayen wiedział, że nie dane mi pracować w tawernie, czy tyrać w cechu szwaczy. Pięć lat temu, kiedy już zaczęłam podejmować ważne decyzje bez konsultacji z mym opiekunem uzgodniliśmy, że pisany mi los agenta Harfy. Słyszałam o tej organizacji, kiedy byłam jeszcze dzieckiem- Venora zrozumiała, że elfka jest bardzo młoda, może nawet młodsza od niej samej i dlatego nie zachowuje się jak typowy długouch, tym bardziej skoro wychowywana była przez człowieka. -To długa historia…- wzruszyła ramionami.
-Spójrz. To ta kobieta- Albrecht przerwał ich rozmowę, wskazując skinieniem głowy tajemniczą niewiastę, która tym razem zeszła na pokład pomiędzy marynarzy.


- To chyba nie będzie dobry pomysł - pokręciła głową Venora. - Bóg płomieni jakoś tak źle mi się kojarzy... - zaczęła mu się tłumaczyć z nagłej zmiany zdania.
-To także strażnik wiedzy i pomniejszy patron magii- poprawił ją Albrecht -Ale to oczywiście nic nie zmienia, skoro nie czujesz chęci rozmowy z nią- wzruszył ramionami.
Zapewnienie mężczyzny uspokoiło nieco przewrażliwioną paladynkę.
- No dobrze... - mruknęła ze zwątpieniem, ale odeszła od swoich towarzyszy, idąc prosto do właścicielki statku. - Pani wybaczy, że przeszkadzam - zaczęła zatrzymując się przed rudowłosą. - Ale czy widziała pani smoki, które latały w chmurach burzowych sztormu, który w nas uderzył? - zapytała od razu przechodząc do rzeczy.
-Oczywiście, że je widziałam- odrzekła wpatrując się gdzieś w dal -Były zbyt wielkie by ich nie zauważyć - dopiero po chwili przyjrzała się paladynce -Jak się zwiesz młoda damo?- spytała.

- Jestem Venora - skinęła głową okazując szacunek. - Czy smoki są częstym widokiem w tym rejonie? - pytała dalej.
-Nie- rudowłosa uniosła wzrok na niebo -Lecz czasami pozwalają się dostrzec, by przypomnieć nam śmiertelnikom jak kruchymi i marnymi jesteśmy istotami w zestawieniu z nimi…-
Panna Oakenfold powiodła za jej spojrzeniem, kierując je w niebo.
- Czy one wywołały tą burzę? - pytała dalej.
-Nie dziecko. To był zwykły sztorm…- zamyśliła się -Tak przynajmniej sądzę. Smoki to potężne i niesamowite istoty, lecz nie panują nad pogodą, mimo iż są w jakimś stopniu wcieleniem żywiołów- wyjaśniła.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-06-2017, 13:58   #178
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- To pocieszająca informacja - odparła jej Venora z lekkim uśmiechem. - Dziękuję za rozmowę - dodała i odwróciła się na pięcie, by wrócić do towarzyszy.
-Lękasz się czegoś, mimo iż twe serce nie zna strachu. Widzę to w twoich oczach. Słyszę w barwie twojego głosu…- odezwała się niespodziewanie, lecz wtedy ich rozmowę przerwało stukanie ciężkich, żelaznych buciorów. Venora spojrzała przez ramię na schodki, prowadzące z mostku na górny pokład. Ujrzała zakutego w stal krasnoluda, który nie wiedzieć czemu nie zdjął swego pancerza mimo iż to niewygodne i wysoce niebezpieczne na statku. Jego twarz była skryta pod hełmem i jedynie przez niewielkie, wąskie otwory widać było piwne oczy i usta, a na napierśniku spoczywała broda o barwie kory dębu. Krasnolud szedł powoli i spokojnie w ich kierunku.
-Pani?- burknął niskim, gardłowym głosem.
-Wszystko w porządku mój przyjacielu- zwróciła się do wojownika, po czym spojrzała na Venorę.


Venora skrzyżowała ręce przed sobą, przez co wyraźnie dała do zrozumienia, że nie zamierza sięgać po uwieszoną przy jej pasie Pożogę. Paladynka przygryzła wargę wykazując niepewność jak powinna zareagować na słowa kobiety. Odwróciła się w końcu by spojrzeć na rudowłosą. Zbliżyła się do niej, wyprostowała ręce, trzymając je luźno po bokach ciała i wbiła zimne spojrzenie błękitnych oczu w oczy kobiety.
- Każdy się przecież czegoś boi - odpowiedziała. - Może w walce nie czuję strachu, ale lęk, że mogę nie podołać zadaniu to już nie to samo - dodała i przekrzywiła lekko głowę. - Jeśli można zapytać, jakie zdanie ma pani​ na temat kampanii "Pomocna dłoń" - zapytała.
Okhe wbiła skonsternowane spojrzenie w czarnowłosą dziewczynę, lecz ciszę przerwał krasnolud.
-Zmień ton dziecinko, bo żaden bóg ci nie pomoże…- warknął kładąc dłoń na trzonku swego jednoręcznego młota, wetkniętego za pas.
-Spokojnie przyjacielu- odezwała się rudowłosa -Pomocna dłoń to nie banda portowych chłystków, czy złodziejaszków. To świetnie zorganizowana grupa handlarzy nielegalnymi towarami, przemytem na wielką skalę. Są podejrzewani o handel z piratami oraz powiązania z budzącymi niepokój kultami. Są bezwzględni i niebezpieczni…- odrzekła opierając ręce na biodrach.

-W czym problem?- Venora usłyszała za plecami głos Albrechta, który najwyraźniej zauważył rosnące napięcie pomiędzy rozmówcami.
-Taka tam pogawędka dwóch hardych bab uśmiechnęła się ciepło i spojrzała na Venorę.
Paladynka zmrużyła brwi nie do końca rozumiejąc co w jej zachowaniu nie pasowało krasnoludowi, że aż tak się zdenerwował.
- Wszystko w porządku, nie ma powodu do niepokoju - odpowiedziała kapłanowi ze spokojem w głosie, gdy na chwilę się odwróciła w jego stronę. Wróciła spojrzeniem na kapłankę Kossutha. - Czyli potwierdza się to co już wiemy - stwierdziła, a smutek na jej twarzy zrobił się bardziej wyraźny, jak zawsze gdy traciła panowanie nad zamartwianiem się o los bratanków. Westchnęła ciężko. - Możemy więc się spodziewać, że tam gdzie oni to i znajdziemy kręcących się przy nich kultystów - dodała kierując te słowa do Albrechta.
-Nie jestem zdziwiony…- odrzekł.
-Czy mógłbyś znieść tutaj dzban wina?- rudowłosa zwróciła się do krasnoluda, nie odrywając wzroku od Venory i Albrechta. Brodaty wojak burknął coś w swoim języku i udał się brzęcząc zbroją do kapitańskiej kajuty.
-Jakich to kultystów szukacie?- spytała kobieta.

- A jakich kultystów może szukać paladynka będąca służką Helma? - odpowiedziała jej Venora pytaniem na pytanie. Od samego początku ani ona, ani towarzyszący jej kapłan nie ukrywali się ze swoją wiarą, więc nie mówiła o czymś co by było na tym pokładzie tajemnicą. Uśmiechnęła lekko, w przyjaznym tonie. - Wyznawcy Bane'a w zemście, za udaremnienie ich działań, zabrali mi to co dla mnie najcenniejsze. Więc udaje się tam by im to odebrać - powiedziała wprost.
-To odważna i godna pochwały postawa, lecz szalona i głupia przy okazji- odrzekła bez ogródek.
Rycerka zaśmiała się pod nosem.
- Wcale nie twierdzę, że to jakkolwiek mądre działanie. Ale czasem stajemy w sytuacji bez wyboru - wzruszyła ramionami bezsilnie. - A jeśli nie wyjdę z tego cało... to pozostanie mi tylko mieć nadzieję, że nie pokrzyżuję tym planów jakie mój bóg dla mnie ma.
-Bogowie i ich samolubne plany… Czasami mam wrażenie, że bogowie to dzieci, których kaprysy odbijają się na tysiącach…- po chwili dołączył do nich krasnolud, wręczając Okhe dzban i puchary. Kobieta nalała do pucharu wina i podała go Venorze, po czym nalała sobie wina -Co cię tam sprowadza?- spytała w końcu Venorę.

Panadynka przyjęła puchar i upiła z niego łyk. Wino przyjemnie wypłukało niesmak pozostawiony przez niedawny posiłek. Nie skomentowała słów rudowłosej, choć z nimi się zupełnie nie zgadzała, przynajmniej w kwestii swojego boga. Helm, pan obowiązku był tym który niósł porządek w świat chaosu.
- Netir i Ergon. Mali chłopcy porwani z osady znajdującej się między Suzail, a Marsember - wyjawiła, nie uważając by ta wiedza miała pozostać tajemnicą. W końcu wrogowie Venory wiedzieli dobrze kogo porywają. - Moi bratankowie - dodała, co wyjaśniło jak bardzo osobista była to sprawa.
-I od czego zaczniecie?- dopytywała.
-[i] Okaże się po dobiciu do brzegu [i]- odparła nie chcąc wprost przyznać się, liczyć mogą wyłącznie na kontakty niedoświadczonej Harfiarki. Venora wypiła kolejny łyk wina i odwróciła wzrok, spoglądając w morze.
-Widzisz drogie dziecko, Pomocna Dłoń to grupa, którą trzeba w Ilpur respektować i bać się jej. Przedstawiciele innych gildii nie powinni się przeciwstawiać i wchodzić im w drogę. Jak się domyślasz Pomocna Dłoń może liczyć na usługi nie tylko wyznawców Czarnej pięści. Powinnaś bardzo ostrożnie szukać sprzymierzeńcow i pomoc przestrzegła ją.
- Zdaję sobie z tego sprawę i dziękuję za ostrzeżenie - skinęła głową z wdzięcznością. - No cóż, jak raz to ja przyjdę po kłopoty, a nie one do mnie - sarknęła.

Rudowłosa uśmiechnęła się, skinęła głową Venorze, dopiła wino i odeszła, a wraz z nią krasnoludzki obrońca.
-Nie wiem czy mówienie jej tak wielu rzeczy było rozsądnym pomysłem…- burknęła Gritta, stając obok rycerki.
- Nie jest to coś czego sama by się nie wywiedziała - stwierdziła Venora, odprowadzając wzrokiem właścicielkę statku. - Moja osoba pasuje do miejsca, w które się wybieramy niczym pięść do nosa. Więc mogę wzbudzać podejrzenie, ono niepewność, a z niego już niedaleko do wrogości. Tak przynajmniej ona wie, że nie płynę tam niszczyć ich porządku rzeczy, działać na jej niekorzyść. Może więc chociaż z jej strony nie będziemy mieć wrogiego nastawienia - wzruszyła ramionami. - Uważam, że kultyści i tak się mnie spodziewają. Inaczej nie porywali by chłopców, a zabili na oczach ich rodziców - dodała ponurym tonem.
-Pewnie masz rację- wtrącił Albrecht.

~Gdyby tylko mój dziadek czy sir Morimond żyli... ~ przeszło Venorze przez myśl, że ostatnie wydarzenie, owa mapa, której szukała kultystka, wskazywało, że to wszystko mogło mieć dużo głębsze motywy niż tylko zemsta za udaremnienie wymordowania pielgrzymów...
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 14-06-2017, 10:01   #179
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
11 dzień przypływu lata 1372 roku Rachuby Dolin. Port Ilipur

Czas żeglugi dobiegł końca. Gdy majtek na bocianim gnieździe dostrzegł majaczący z oddali brzeg i klify głośno oznajmił wszystkim zbliżający się koniec podróży. Marynarze zajęli się przygotowaniami do cumowania i rozładunku wszelkich towarów transportowanych na okręcie. Od czasu rozmowy z Okhe, rudowłosa kobieta nie pojawiła się już na pokładzie.
Ilipur było paskudnym portem, śmierdzącym gównem i pozbawionym jakichkolwiek uroków. Nie było tu majestatycznych sztandarów, strażników w lśniących pancerzach. Nie było pięknego zamku jak w Suzail, czy też wyniosłych budowli świątynnych.
-Odwagi Venoro...- Albrecht szepnął towarzyszce na ucho, gdy okręt dobił do portu, marynarze zawiązali cumy i opuścili kładki. Paladynka była spięta odkąd tylko się przebudziła, nic więc dziwnego, że kapłan starał się dodać jej otuchy.
-Ej wy tam...- usłyszeli znajomy głos krasnoludzkiego woja zza pleców -Pani Okhe zaprasza was do siebie. Pragnie was ugościć i zaproponować pomoc, pod warunkiem, że zakryjecie swoje święte symbole- postawił ultimatum. Albrecht i Gritta spojrzeli na Venorę. To była jej krucjata i ona decydowała.


Panna Oakenfold wpierw spojrzała na krasnoluda, a następnie po swoich towarzyszach. Propozycja była hojna lecz warunek udzielenia pomocy już problematyczny. Właśnie to był ten moment kiedy paladynka dotykała granicy własnych przekonań.
- Prowadź więc do niej - odparła po chwili wahania. Nie odpowiedziała jednak czy przystaje na warunki, bo to już zamierzała omówić bezpośrednio z rudowłosą. Brodacz skinął głową i udał się do kapitańskiej kajuty, mijając starszego człeka w progu. Okhe siedziała na eleganckim stołku wpatrując się przez niewielkie okienko na fruwające po niebie mewy.
-Pani- brodacz wyrwał ją z zamyślenia.
Venora poczekała aż drzwi do kajuty zamkną się za nią, wtedy rozejrzała się po pomieszczeniu, zatrzymując spojrzenie na kapłance Kossutha.
- Jeśli wymagasz ode mnie pani bym zdjęła symbol mojego boga z szyi i skryła go głęboko w plecaku lub co gorsza porzuciła go, to wiedz, że nie nie mogę przystać na taki warunek - zaczęła krzyżując ręce przed sobą. - Jednakże - kontynuowała, nie dając sobie wejść w słowo. - Mój bóg nie jest ślepy i nie pcha swych wyznawców na pewną śmierć, a tym bardziej nie toleruje zachowania bezmyślnego. A takim byłoby obnoszenie się z jego symbolem w miejscu tak nam nieprzychylnym jak tutejsza kraina. Dlatego to co mogę zrobić, to trzymać symbol Helma za koszulą, lecz z szyi go nie zdejmę - podkreśliła na koniec. Jeszcze do niedawna nawet by się nie zawahała idąc na tą formę ustępstwa, ani nie szukała tłumaczenia swojej decyzji, ale po tym jak Albrecht zwrócił jej uwagę w tym temacie, jeszcze nim opuścili teren zakonu, paladynka już nie była taka pewna. Pozostawało jej mieć nadzieję, że nie myliła się w swej ocenie jak sam Helm mógł to widzieć. Bo jeśli obrazi go swym postępowaniem i utraci swe moce...

~ Nie, Helm nie kara z tak błahego powodu. To swoją postawą oddaję mu cześć, a nie obwieszając się jego symbolami ~ zganiła się w myślach. Bo gdyby było inaczej to samym udaniem się w to miejsce pozbawiona by została swoich zdolności. ~ On pragnie chronić słabszych, szczególną troską obdarzając dzieci ~ wspomniała ten dogmat swego bóstwa, który całym sercem uważała za najważniejszy. A właśnie to było sednem jej wyprawy, gdy w pełni świadoma porzuciła dobro własne, swoją karierę, która tak dobrze się zaczęła, by iść z pomocą chłopcom.
-Moje dziecko, ja nie chciałam byś cisnęła swoje świecidełko do zatoki. Ukrycie go pod koszulą w zupełności wystarczy. Twój towarzysz ma jednak symbol Wiecznie Czujnego Oka na pelerynie, a ten rzuca się w oczy równie mocno co twój na szyi…- skierowała spojrzenie na Albrechta. Mężczyzna z grobową miną rzucił porozumiewawcze spojrzenie Venorze i odpiął zatrzaski utrzymujące fioletową pelerynę na jego naramiennikach, po czym poskładał ją z szacunkiem i schował do plecaka.
-Rycerz nie może kłamać. Co jeśli ktoś nas spyta o tożsamość?-
-Wtedy ja będę mówić…- wtrąciła elfka.

-Udacie się ze mną, jako moja przyboczna straż. Najemnicy, których zabrałam ze sobą z Cormyru. Kiedy dotrzemy do mojego domu porozmawiamy spokojnie o tym jak mogę pomóc wam oraz jak wy możecie mi się odwdzięczyć. Zgoda?-
Venora westchnęła przeciągle zdając sobie sprawę co Albrecht może o tym sądzić. Miała jednak nadzieję udobruchać go w późniejszym czasie.
- Dobrze, niech tak będzie - paladynka oficjalnie zgodziła się na warunki rudowłosej. Ta umowa była jej bardzo na rękę, gdyż zawsze dawało to im punkt zaczepienia, w miarę bezpieczne i wiarygodne tłumaczenie ich pobytu w Ilipur, które Gritta będzie mogła bez problemu przywoływać.
-Świetnie. Zatem wyprowadźcie swoje wierzchowce na ląd i za dwa kwadranse ruszamy w drogę- poleciła.
Venora skinęła głową i wkrótce razem z towarzyszami opuściła kajutę kapłanki Kossutha.
Zmierzając do magazynu, by wyprowadzić wierzchowce panna Oakenfold zatrzymała się nagle.
- Poczekaj - powiedziała do Albrechta i zdjęła z szyi wisiorek, który jej podarował. Zbliżyła się do niego i założyła mu go. - Miałam ci go oddać po powrocie, ale skoro jesteś tu ze mną to bardziej się tobie przyda - mrugnęła do niego okiem i się odsunęła.

~***~

Okhe i jej krasnoludzki towarzysz zbierali się dłużej niż zapowiedziała ruda kobieta, lecz dało to Venorze czas na rozejrzenie się po miasteczku. Była mocno zaskoczona różnicami między portem w Suzail, czy Marsember, a tą mieściną. Smród ryb i uryny ustępował tylko na krótką chwilę, gdy powiew morskiego wiatru z północy trzepotał żaglami zacumowanych w porcie statków. Większość ludzi pracujących w porcie była w bardzo młodym wieku. Dzieci nie miały wyjścia i by zarobić na chleb musiały ciężko harować. Venora nie dostrzegła tutaj żadnego strażnika, czy paladyna. W zasadzie bez skutku było wypatrywanie kogokolwiek w ciężkiej zbroi. Kupcy, handlarze i ciężko pracujący młodzieńcy. Przed zapyziałymi szynkami o niezbyt przyjaznym wyglądzie spacerowały portowe ladacznice, zapraszając każdego kto tylko na nie spojrzał.

Venora nie była w stanie sobie nawet wyobrazić jak w tym miejscu musieli się bać jej bratankowie, którzy swe krótkie życie wiedli beztrosko na spokojnej wsi, z dala od miejskiego zgiełku i smrodu.
~ Helmie, Tymoro, miejcie ich w opiece póki ich nie znajdę ~ zamartwiała się.
Na tą jej zadumy od razu zareagował Młot, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
- Spokojnie - paladynka poklepała go po szyi. Zdała sobie sprawę, że zwierzę bardzo było wyczulone na jej zmiany nastroju.
W końcu po chwili na kładce pojawiła się Okhe i jej towarzysz. Wtedy też z tłumu przechodniów wyłonił się powóz, na którym zasiadał mężczyzna w sile wieku, w kolczudze.
-Ilekroć panią widzę jest pani piękniejsza…- powitał ją, nisko się kłaniając. Rudowłosa wspięła się po schodku na wóz rozsiadając się wygodnie. Krasnolud usiadł na koźle, obok miejsca woźnicy. Okhe skinęłą Venorze głową i cała grupa powoli ruszyła w górę miasta.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 14-06-2017 o 10:22.
Nefarius jest offline  
Stary 14-06-2017, 13:59   #180
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację

Większość chat tutaj była licha i drewniana. Tylko co dziesiąty budynek miał kamienne ściany, lecz każdy należał do jakiejś gildii, bądź cechu. Ludzie nie zwracali zbyt wielkiej uwagi na podróżujących za wozem Cormyrczyków. Grupka dość szybko przebiła się przez miasto i przejechała przez otaczającą je palisadę kierując się na południowy wschód. Kiedy miejski gwar ucichł Okhe odwróciła się do jadących za nią Helmitów i przywołała ich gestem ręki. Tamci zrównali się z powozem a kobieta przemówiła -Moja posiadłość znajduje się u zbocza wzgórz, kilkanaście mil stąd. Mało kto mnie tam niepokoi, więc będziecie tam bezpieczni. Widzicie, moje wpływy sięgają znacznie dalej niż do stolicy waszego królestwa. Niestety jeden z głównych szlaków wiedzie przez góry, w których od dekad zamieszkują giganci. Nie jestem jednak na tyle głupia by próbować z nimi walczyć. Mam zamiar zaproponować im układ, być może zwyczajnie zgodzą się zapewnić bezpieczeństwo moim karawanom za rozsądną zapłatę- wyjaśniła bez ogródek -Giganci nie niepokoją okolicznych wiosek i wolałabym żeby tak zostało. To dzięki ich “przywódcy” Huldronie Posępnym. Chcę wysłać do niego mojego przedstawiciela, który zaproponuje im mój układ, lecz ścieżka w góry ostatnimi czasy stała się niebezpieczna. Przyda się ktoś kto bezpiecznie doprowadzi mojego posłańca w góry. Myślę, że wy nadacie się idealnie…-

Paladynka uważnie słuchała słów rudowłosej. Sama nie miała dobrych doświadczeń ze wspomnianą rasą, lecz była to raptem jedna istota i przez jej pryzmat nie należało oceniać całej rasy.
- Rozumiem, że w tym czasie pani będzie zbierać informacje w mojej sprawie - odparła jej Venora z naciskiem, bo choć zdawała sobie sprawę, że nie od razu będzie jej dane działać to mimo wszystko wadziła jej konieczność zajęcia się innym tematem. Rozumiała jednak układ - przysługa, za przysługę i nie zamierzała się o to kłócić. Zadanie jak najbardziej jej odpowiadało, skoro miało ono służyć zaprowadzeniu porządku na szlaku. - Giganci, tak? Z ostatnim jakiego napotkałam nie miałam najlepszych relacji. Skończył zabity mieczem mojego brata - wspomniała na głos wydarzenia spod Grumgish. - Ale cóż, z pewnym krasnoludem udało nam się przekonać trolla do współpracy, więc myślę, że mamy szansę wspomóc pani posłańca.
-Nie zawracajcie sobie tym głowy…- mruknęła -Traktacje zostawicie mojemu posłańcowi. Chcę byście zapewnili mu bezpieczeństwo i to cała wasza robota- wyjaśniła -Tak. Ja niezwłocznie roześlę ludzi by dowiedzieli się czegoś więcej o Banenitach z Pomocnej Dłoni- dodała.
- Dziękuję - Venora skinęła głową, a następnie powróciła na tyłu powozu.

~***~

Kompani zawędrowali około godzinę drogi od portu. Okolica była bardzo malownicza i pozornie przyjazna. Na południowym wschodzie rozciągały się potężne masywy górskie, a większość terenu wokół była pasmem wzgórz i wzniesień ciągnących się wiele mil. Nieco cieplejszy klimat niż w Cormyrze sprawił, że na skroni Venory pojawiły się kropelki potu, lecz to było akurat do przewidzenia. W końcu znajdowali się bliżej południa. Posiadłość Okhe mieściła się u podnóża niewielkiego wzgórza, na którym znajdował się mały wodospad, opadający do jeziorka. Wszędzie dookoła było zielono i pięknie, pomijając fakt zwisających z drzew wisielców.
-A to co?- pierwszy uwagę zwrócił Albrecht.
-Złodzieje. Być może przysłani przez konkurencyjne organizacje. A może wydawało im się, że skoro gildią zarządza kobieta to jest zbyt słaba by ukarać ich występek. Tutaj nie ma rycerzy chroniących takie dworki. Tutaj sami bronimy swoich włości i sami wymierzamy sprawiedliwość. Im szybciej się z tym pogodzicie tym lepiej dla was…-
Venora jedynie mocniej zacisnęła dłonie na lejcach, a jej wierzchowiec zarżał groźnie.


Gdy w końcu dotarli na miejsce ujrzeli duży dom, oraz kilka mniejszych budynków rozsianych na około po sporym terenie.
-Służba zaprowadzi was do waszych komnat. Dawno nikt tam nie nocował więc niech was odrobina kurzu nie zrazi- syknęła rudowłosa. Woźnica zatrzymał powóz i kobieta zeszła ostrożnie, a po chwili za nią zeskoczył brodacz, posyłając Venorze chłodne spojrzenie, które ledwie zauważyła.
-Przygotujcie się. Jutro o świcie wymarsz w góry- wtrącił brodacz, równając się z swoją panią.
-Venoro- Gritta podeszła bliżej rycerki -Jeśli nie masz nic przeciwko ja udam się do Ilipur i zacznę szukać na własną rękę. Może uda mi się czegoś dowiedzieć…- zaproponowała.

Paladynka przyjrzała się uważnie elfce. Prawda była taka, że to właśnie na jej kontaktach mieli opierać powodzenie misji odbicia chłopców z rąk kultystów. Teraz jednak mieli zaoferowaną pomoc ze strony kapłanki Kossutha, jej kontaktów i wpływów. Ale... Venora jej nie ufała. W tym miejscu nikomu nie należało ufać i zawsze patrzeć czy ktoś nie stoi ci za plecami. Choć więc bardzo nie podobało jej się, że Gritta miałaby sama chodzić po takim miejscu jak Ilipur to było to konieczne, by nie tracić cennego czasu gdy okaże się że Okhe wyłącznie wykorzysta Helmitów do własnych celów, a sama nie wywiąże się ze swojej części umowy.
- Dobrze - odparła rycerka. - Ale bądź bardzo ostrożna, nie ryzykuj. Obiecaj mi to - mówiąc to patrzyła elfce prosto w oczy. - Pamiętaj, że bez ciebie sobie nie poradzę tu - dodała z powagą.
-Oczywiście. Nie musisz mnie instruować jak to zrobić dobrze- uśmiechnęłą się i puściła Venorze oczko -Zjem coś i ruszę od razu-
-Zabierz mojego konia. W górach pewnie i tak się nie przyda i musiałby zostać tutaj- stwierdził Albrecht, na co Gritta skinęła głową.
-Niech tak będzie- odparła
-A ty jak się czujesz?- Helmita spojrzał na Venorę.

- Bywało gorzej - odpowiedziała paladynka wymijająco, ale zgodnie z prawdą. W końcu już raz umarła. - Na razie wolę myśleć, że za sprawą Tymory trafiliśmy na statek Okhe, a z interwencji Helma zechciała ona mi dopomóc - westchnęła cicho.
-Co myślisz o tych gigantach?- spytał.
- W walce to cięzcy przeciwnicy - wspominając walkę z gigantką aż żebra ją rozbolały. - Ale idziemy tam rozmawiać, a tego jeszcze nie próbowałam. Powinno jednak być łatwiej niż z trollem - uśmiechnęła się mimowolnie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172