Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2017, 13:47   #665
Inferian
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację


Randulf posłał kolejne strzały. Dzisiejszy dzień był odświeżeniem umiejętności strzeleckich. A co na najciekawsze to szło mu bardzo dobrze w eliminacji wrogów. Jedna ze strzał wbiła się w ramię kultysty, który pod siłą strzały przewrócił się na schodach. Tym samym znikając z oczu bohaterów. Jednak jęknięcie, które dało się słyszeć podczas spadania mogło wróżyć najgorsze. Kolejna strzała okazała się co prawda niecelna, ale przeleciała tuż obok głowy drugiego kultysty, który miał nie lada doświadczenie czując jej wiatr tuż przy swoim policzku. Zaś Randulf przez chwilę miał nieopanowany uśmiech na twarzy widząc przestraszenie przeciwnika, te przestraszone oczy.

Oswald nie zwlekając więcej wszedł do okręgu. Pierwsze kroki było niemal takie jak sobie właśnie wyobraził z tym, że było to na pewno coś czego nigdy wcześniej nie doznał. Kąpiele w wodzie, a raczej nurkowanie w niej było podobne, ale tutaj nie było nigdzie wody. Słowa inkantacji uderzały coraz mocniej w jego uszy. Nie było to czymś ażeby były za głośno, ale w jakiś sposób na niego działały. Wraz z każdą chwilą czuł się coraz bardziej osłabiony, a raczej skrępowany. Mógł być to wynik tej siły w okręgu, ale Otwin był w nim znacznie dłużej i nic mu się nie działo. Bohater poczuł szybszy przepływ krwi w dłoniach, następnie w całych rękach. Złapał za blat stołu z wcześniej zamierzonym planem, ale nie był w stanie go przewrócić.

Otwin w tym czasie pozbył się kultysty, którego wyciągnął z okręgu. Po tym widząc trudności Oswald podbiegł czym prędzej do niego aby pomóc mu z przewróceniem stołu. Okazało się to być nie lada wyzwaniem, wydawał się być cięższy niż przypuszczał początkowo. Do tego miał dziwne przeczucie jak gdyby Oswald zamiast nim próbować rzucić, się go po prostu trzymał. Coś było nie tak.

Oswalda wzrok przykuł jeden z kultystów, który prawdopodobnie po raz pierwszy otworzył oczy. O głowie bohatera wszystko zaczęło wirować, i nawet kultysta wydawał się jak gdyby przez mgłę.


Jego oczy jak gdyby świeciły na zielono, a z jego ust wydostał się zielony opar. Wydawało się jak gdyby coś mówić, oprócz tych słów, które powtarzali razem.

- To teraz… nadszedł czas…

A może były to tylko omamy, może to tylko się wydawało Oswaldowi i tak naprawdę postać nic nie mówiła. Gdyby mówiła to wydawałaby dwa dźwięki na raz, co praktycznie jest niemożliwe. Bohater poczuł okropne kłucie w głowie, a później jej pulsowanie. Wydwało mu się jak gdyby miała mu zaraz wybuchnąć jak beczka z prochem po podpaleniu, z tym że jego głowa się nie paliła. Dłonie trzymał na blacie stołu ciągle starając się usilnie go przewrócić, być może i w końcu by mu się udało, gdyby nie to, że po chwili poczuł okropny ból w plecach. Było to coś jak gdyby coś mu łamało kręgosłup. Spowodowało to, że niemal odruchowo się wyprostował. Ruch był szybki co mogło mówić każdemu kto wiedział, że w obszarze kręgu nie da się szybko atakować, że użyta została wielka siła, czy też masa.

Bohater wydawało się jak gdyby był nieprzytomny.

Oswald miał teraz przed oczyma obrazy nocy, ciężko było powiedzieć co to były za obrazy. Czy były to zmyślone, czy prawdziwe. Widział jak biegnie z budynku kowala biegł przed siebie, nagle zatrzymał się i zaciągnął mocno nosem. Pochylił się do ziemi i w tej chwili zdał sobie sprawę, że jest w ciele pokrytym futrem, które z pewnością mierzy więcej niż dwa metry. Wyciągnął się


a po chwili dał wielkiego susa. Pędził do miejsca gdzie na ziemi leżał po cielskiem demona sołtys. Był to podobny z demonów jakiego już Oswald miał okazję spotkać kiedyś w lesie, gdy to byli przy portalu. Drugi ogar atakował Luisa. Oswald prędko podbiegł do tego stwora, który siedział na sołtysie i rzucił nim o przeciwległy budynek. W tej chwili bohater zobaczył, że Luis też niemal przerzucił kolejnego w tamtym kierunku, nie tak samo mocno jak zrobił to bohater. Jego oczy się zaświeciły, a on sam zaczął krzyczeć. Był to z pewnością znak, że bohater zaczął się przeinaczać. Przeinaczał się w coś podobnego czym teraz był on sam. Jego zbroja odskoczyła jak gdyby wystrzeliła. Oswald jak gdyby chciał coś powiedzieć ale wydał jedyni odgłos wycia

- Aaaauuu

Nie trwało długo gdy to jeszcze do niedawna Luis był w stanie odpowiedzieć tym samym dźwiękiem.


Z tym, że jego zachowanie było chaotycznie. Zaczął zbliżać się do sołtysa, jak gdyby chciał go zaatakować. Jednak Oswald był szybszy i złapał go gdy ten skoczył w kierunku człowieka.

Oswald poczuł jak gdyby spojrzenie na sobie, nie mógł na długo odwracać wzroku tak więc tylko dosłownie na chwilę zerknął. Stał tam zakapturzony człowiek.


Zaczęła się walka, jednak przeciwnik okazał się być słabszy od niego i bardziej się miotał niż atakował. Oswald porządnie go uderzył, tak że ten opadł na ziemię nieprzytomny. Kiedy bohater po raz kolejny odwrócił się aby spojrzeć jeszcze raz na zakapturzonego człowieka go tam już nie było.

Nagle w oddali bohater usłyszał wycie wilka. Było to od niego znacznie silniejsze, a może też po prostu chciał tak pobiec. W tej chwili bohater nie potrafił określić tego bo był tylko obserwatorem. Był w środku widział, przez oczy, ale nie mógł niczego zmienić. Co prawda niektóre decyzje mogły zgadzać się z tym co teraz chciał zrobić, ale nie wszystkie.

Bohater biegł szybko w stronę lasu. Czuł dziwny zapach sierści i krwi. Biegł za zapachem, odbijał się od drzew drapiąc je swoimi pazurami. Było to niezwykłe doświadczenie. Pazurska były tak silne, że bez problemu był w stanie utrzymać go na pionowej powierzchni drewna, czy nawet rozerwać konary. Nagle bohater poczuł intensywniejszy zapach. Rozejrzał się i jak się okazało nie był sam. Na zboczu stał wilk. Niemalże zwyczajny wilk, z tym, że jego oczy były czerwone jak krew.



Zwierzę wyglądało z początku na zagrożenie, ale po chwili lekko schyliło kark i zeskoczył ze wzniesienia na jakim stało. Zaczęło biec przodem, po chwili się zatrzymał widząc, że bohater nie idzie za nim. Gdy Oswald zaczął biec zwierze wznowiło drogę. Oswald zaczął czuć jakiś smród, coś co go od tego miejsca wręcz odpychało. Dobiegli do wielkiej jaskini. Przy niej nie było nikogo ani niczego szczególnego. W środku było ciemno, ale wyglądało na to, że obaj widzieli doskonale w ciemności. Po przejściu Oswald poczuł ten sam odór tyle, że ze sto razy mocniejszy. Prawdopodobnie jego towarzysz oznaczył ten teren. Teraz Oswald zaczynał rozumieć jak mocno znaczenie terenu potrafi działać na wilki. Wewnątrz była stara skrzynia. Bohater nie był jednak w stanie wytrzymać w tych warunkach, a do tego prawdopodobnie poczuł łaknienie. Jego brzuch odezwał się jak gdyby skręcał się z głodu. Czarny wilk zawył, a Oswald wybiegł. Poczuł w pobliżu zwierzęta. Niedaleko był woda.



Otwin w tym momencie, gdy Oswald oderwał ręce od stołu był w stanie przewrócić stół. Ten przewrócił się na dwóch kultystów. Bohater poczuł jak gdyby w tym momencie zaklęcie przestało działać, jak gdyby magiczna bariera nagle trysła, a wszystkie ruchy nagle zaczęły być normalne. Szata jednego z nich zaczęła się palić od świecy stojącej na stole. Kultysta zaczął się tarzać po ziemi starając się zagasić ogień. Jednak Otwin odwracając się dostrzegł coś zaskakującego. Za Oswaldem stał potwór, czarny owłosiony człekokształtny wilczur. Hrabia Walter von Loeve był niczym w porównaniu do tego. Bohater widział osłabionego Oswalda, który w tym momencie wyglądał na bezbronnego.

Oswald zaczął lekko otwierać oczy, wszystko widział przez mgłę, wszystko się rozmazywało. Czuł okropny ból w całym ciele. Wyglądało na to, że Otwin przewrócił stół. Bohater ledwo stał na nogach, tuż obok niego stojący kultysta, który jak widać nie był już zajęty rytuałem, a groźnie spojrzał na niego i wyseplenił:

- Nie możliwe - po tych słowach uderzył go po twarzy, cios był dosyć mocny, a osłabiony bohater poczuł go jeszcze mocniej niż zwyczajnie, po czym powoli opadł na ziemię. Gdy opadł zobaczył za sobą siebie z wizji. Stał tam wielki wilkołak.


Stworzenie zachowywało się bardzo chaotycznie jak gdyby nie wiedziało co ma robić. Wył roznosząc po całym pomieszczeniu przerażający dźwięk.

Teraz większość kultystów zaczęło się wycofywać. Cofali się po schodach. Na górze pozostało tylko czterech. Jeden, któremu udało się ugasić szatę, kolejny, który zaatakowało Oswalda. Trzeci który chciał zaatakować z zaskoczenia Otwina, jednak ten uniknął ciosu i czwarty, który starał się wyjść spod ciężkiego blatu stołu. Prawdopodobnie stół upadł mu na nogę, a ta zaznała obrażeń przez co nie mógł nią dobrze poruszyć. Za Oswaldem stał też wielki wilkołak, który w tej chwili przygotowywał się do ataku.


 
Inferian jest offline