Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2017, 13:59   #28
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Sektor: Lotus, Planeta: Nieznana, Miejsce: Zamknięty pokój

Czas mijał nieustannie, a Cyrulik w przerwach między jedzeniem, a spaniem oglądał program informacyjny Lotusa. Potrzebował informacji i choć papka którą był karmiony nie była idealna to jakieś złomki wiedzy udało się pozyskać. Wiedza to była władza... i całkiem dobry grunt pod odpowiednią historyjkę. Czy był zadowolony? Nie. Czy Kyle był rozmowny? Nie. Czy były jakieś rozrywki? Nie. Innymi słowy był w ciemnej dupie i na głodzie. Piwo dla nastolatek i tabletki z nikotyną... Nie raz już chodził lekko wkurwiony po całym pokoju słuchając wiadomości z ekranu. Nie wiedział jak długo tu siedział, ale dla niego była to wieczność...

Wtedy nagle pojawiły się dane ich "misji". Rudą poznał od razu. Ta kocica wywaliła jego świat do góry nogami kiedy jej poplecznicy wybili w pień jego Rodzinę. Jako, że uważał, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, to spamiętywał wszystkie dane które dało się wyłuskać z komunikatu. Co prawda liczył, że będzie ich więcej, ale wyglądało na to, że jest ich tylko dwóch... a to był ból, bo wątpił by Kyle znał się na wojence.

Tak czy inaczej, dano im dostęp do "zamawialni", więc Jack zamówił co nieco na drogę. Plecak będzie ciężki, ale co tam. Mistrzem kulturystyki nie był i nigdy nie będzie. Nie żeby mu na tym zależało. W każdym bądź razie nie mógł się doczekać swojej dawki Lekarstwa...

Sektor: Lotus, orbita Nowego Edenu, drobnicowiec "Cali"

Dostali się w końcu na statek. Był jaki był i Cyrulik nie wybrzydzał, choć wolał ładniejsze ślicznotki. Ta tutaj, "Cali" czy jakoś tak urodą nie grzeszyła, ale co tam. Nie musiała. Miała ich tylko dowieźć na miejsce i to się liczyło. Nawet jeśli miał zamiar zaciągnąć języka u pilotów to na nic to się zdało, bo rusz znaleźli się w środku, a ci zamknęli się nóż wie gdzie.

Nie zwracał uwagi na nikogo kiedy dorwał się do swojego pudła i już wyciągnął paczkę fajek, zapalniczkę i butelkę wódki. Szybki rzut oka upewnił go, że cały jego dobytek, w tym ten nowy, był w środku. Cóż, dobre i to. Uśmiechnął się szeroko kiedy odwrócił się do swoich współ-pasażerów i spokojnym krokiem ruszył na swoje miejsce by usiąść.

- Nie wiem jakiej farby używasz piękna, ale nie zmieniaj, bo ten kolor ci służy. - rzucił do jedynej kobiety w ładowni i usiadł na miejscu. Kyle z tego co się orientował nie pił... cholerny abstynent, ale może nowa się napiej?

- Jestem Jack, a to Kyle. - powiedział do młodej otwierając butelkę i biorąc średniego łyka z niej. Etykietka pisała "Sobolowe"... - Wziąłem trochę lekarstwa na krwawiące serce.. i nie tylko. Chcesz trochę?

Następnie otworzył paczkę fajek i zębami wyciągnął jednego. Tak dawno nie palił i nie pił, że teraz był w siódmym niebie. Sama myśl radowała jego serce duszę i oczy... Skupił się jednak na młodej kobiecie... chyba młodej, światło było niepewne, a z nimi było coraz trudniej odgadnąć... eh... coraz trudniej zgadnąć ile mają lat...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline