Wątek: Strefa Junty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2017, 14:06   #18
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Veha przejął kierownicę zanim dojechali do głównej drogi. Od razu było czuć, że nie jest tak sprawnym kierowcą jak Lloytz, ale po drodze dawał sobie radę także z użyciem noktowizora i bez świateł. Po grobli pewnie wpakowałby ich w wodę, ale do takiego prowadzenia sam się nie zgłosi na pewno. Minęli skrzyżowanie i przewodnik pojechał kawałek na zachód, zanim znów skręcił na północ, wybierając wąską, piaszczystą dróżkę. Nie spotkali żadnych żołnierzy, rebelianci musieli zupełnie niemal wszystko posłać na front, pozostawiając jedynie pojedyncze posterunki taki jak ten na wzgórzu. Jechali więc dalej, bardzo powoli, ale spokojnie. Jedno z nich, a nawet dwójka, mogła spać. Samochód był spowalniany nie tylko stanem dróg, lecz również ludźmi. Odgłosy wcale nie tak dalekich walk niosły się tu doskonale i większość tubylców nie spało. Stali na ulicy, wpatrując się w łunę i rozmawiając między sobą. W większości ludzie starsi lub kobiety, z pewnymi oporami schodzący z drogi cywilnemu pojazdowi, do środka którego próbowali zerkać.

Trwało to niemal godzinę, zanim niebo nie zaczęło się rozjaśniać. Nadchodził świt, a Samay zatrzymał się po minięciu kolejnej wsi, budząc ich.
- Mamy dwa wyjścia. Na wschód mamy Chamkar Leu. Jest tam skrzyżowanie, na pewno będzie wojsko, ale moglibyśmy odbić z niego od razu w stronę rzeki i urządzić ten terenowy rajd, który nas wcześniej ominął. Tam wjedziemy od razu na podrzędną drogę w stronę Phaav. Ale zbliży nas jednocześnie do linii frontu i możemy władować się na armię rebeliantów. Druga opcja to jechać na zachód, cały czas korzystając z małych dróg. Na północ można odbić, ale przez gęsto zaludniony obszar, ważny na pewno dla rebeliantów. Zanim tędy odbijemy na Phaav to musimy minąć kilka większych miejscowości. Chyba, że będziemy kluczyć i zmienimy plan, zostawiając Phaav na koniec.
- Mnie się bardziej podoba opcja z rajdem terenowym, ale myślę, że wtedy prowadzić powinien Crack. - Po chwili zastanowienie powiedziala Shade. Potrzebujemy jednak wypoczynku przed taką jazdą. Proponuje więc ukryć gdzieś samochód i przespać się kilka godzin. Mogę wziąć pierwszą wartę.
- Spróbujmy minąć to miasteczko na zachodzie najpierw? Lepiej teraz, kiedy jeszcze na poważnie nie zaczęli się wykrwawiać na froncie - Lloytz nie komentował ponownego przejęcia kierownicy. - No chyba, że spodobało ci się granie dziennikareczki tak bardzo, że chcesz po drodze dużo rozmawiać i biadolić nad losem rannych? - zerknął na Shade z kwaśnym uśmiechem.
- Nie znam dobrych miejsc w pobliżu na ukrycie wozu. Nie rzucamy się bardzo w oczy, ale… - wzruszył ramionami. - Najlepiej by było wjechać w jakiś gąszcz.
- Wolałabym jak najmniej wykorzystywać naszą przykrywkę. - Odpowiedziała zwiadowczyni zupełnie poważnie. - Jedźmy więc i jednocześnie szukajmy dobrego miejsca na odpoczynek.

Cała okolica wyglądała tak samo. Wąskie dróżki, stojące tuż obok nich domy oraz pola rozciągające się dalej za nimi. Kambodża w każdym miejscu wyglądała biednie, a tocząca się wojna musiała ten stan jeszcze pogłębiać. Crack zastąpił przewodnika za kierownicą, ale daleko nie zajechali bez dodatkowych wydarzeń. Veha pokierował przez pola, lecz i to niewiele dało. Już z daleka, zatrzymując się za zaroślami, mogli obserwować ruchliwe miasteczko. Robiło się jasno, czas im się kończył.
- Chamkar Leu. Cholera, już je zatłoczyli. Tam jest szpital, mogą tu mieć nawet kwaterę główną. Dawaj na północ, objedziemy ich. Będzie trzęsło.
Przedzierając się przez mocno wilgotne, odsłonięte pola, nie byli ani szybcy, ani ukryci. Zapewne zauważono by ich, nawet zatrzymano lub ostrzelano. Paradoksalnie pomogła im wojna. W pewnym momencie przeleciało kilka samolotów, a Chamkar Leu dosłownie eksplodowało, kiedy trafiły je bomby i rakiety.
- Skurwysyny, wiedzą, że tu ranni i zaplecze - skomentował Samay, ale Lloytza jeszcze pospieszył. Minęli główną drogę i dalej na północ przedzierali się już ścieżkami, mijając niewielkie osady, których mieszkańcy trzymali głowy nisko nad ziemią. Niewielu wyszło z domów, o ile w ogóle w nich przebywali. Po dobrej godzinie takiego rajdu i ostatnich miniętych domach, przewodnik wskazał na widniejącą w oddali ciemną zieleń.
- Tam już rzeka i dżungla. Będziemy musieli wybrać jedną z dróg przez nią, ale sugeruję odpocząć.
- I zatankować - Crack popukał w deskę rozdzielczą na wysokości wskaźnika paliwa. - Ten złom jeździ częściowo na ropę. Widziałem kanister z tyłu, ale przydałoby się coś więcej.
- O stację tu trudno, paliwo i tak na pewno zarekwirowało wojsko, jest jednak miasteczko na zachód od nas. Tam jest szansa coś zdobyć - Veha podrapał się po brodzie, drugą ręką odganiając owada.
- No to będziemy musieli za jakiś czas ograniczyć rajdy. Ten napęd hybrydowy na samej elektryczności nie daje odpowiedniej mocy - Lloytz zatrzymał wóz.
 
Eleanor jest offline