We pędzi na mnie z mieczem, próbuje mi odbić ostrze, jednak w tym czasie cofam się o krok, a ostrze cofam z gardła Orka, chcąc nie chcąc, więc koledze zostaje pchnięcie powietrza.
Staje między mną a Orkiem. Miecze zamiast schować, wciąż muszę je mieć w gardzie. Wkurza mnie to - cokolwiek zrobię, to koniecznie musi skończyć się spierdoleniem, choćby to było przysłowiowe spuszczenie wody w kiblu. Jak ktoś robi coś, co się kończy chujowo, to na to można gwizdać.
Mój wzrok przenosi się z Orka na We. Zgrzytnęły mi zęby, ale ich nie szczerzę.
- Czego się wtrącasz? - robi mi się gorąco, gdyby było to możliwe, pewnie zionęłabym mu ogniem w twarz. Zaciskam dłonie na rękojeściach. - Co ty myślisz, że idę go zabić? - prycham. - Rozumiem, że gdyby on przyczynił się do mojej śmierci albo szefa, to byłoby dobrze.
__________________ Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't. Na emeryturze od grania. |