Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2017, 22:52   #32
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Wieża.

Clarit jako pierwszy wyszedł z piwnicy. Atmosfera była ciężka, że można było ją kroić nożem. Nie miał ochoty wracać do nieudanej pułapki ani tym bardziej do incydentu z Primusem. Spojrzał tylko na szopa w prowizorycznym nosidełku z płaszcza legionisty i westchnął z rezygnacją. Zapowiadał się niezły teatrzyk.
- Nieście go na górę. Aaron chyba się nieco zna na opatrywaniu ran - - powiedział bez entuzjazmu i sam ruszył ku schodom. Nie było nic więcej do powiedzenia, a i tak zaraz natrafią na właściciela szopa. A wtedy to dopiero będzie gadane i zgrzyt zębów.

Aaron, nieświadom dotychczas dramatu i swoistej tragikomedii rozgrywającej się w podziemiach, pilnował poprawnie więźnia. Później nie tylko jego, bo Luthias jeszcze dochodził do siebie po - jak to określił mnich - magicznych barachłach. Nie miał jednak pojęcia, że na jego czerep przyjdzie jeszcze jedno zmartwienie.
Usłyszał gwar, ale jakiś taki smętny, połączony z popiskiwaniem Szopena - co poderwało Aarona z miejsca. Może nie był geniuszem, ale jakoś od razu “wyniuchał”, że stało się coś niedobrego jego pupilowi. A miał umowę z Primusem, której ten nie dotrzymał. Niezbyt chętnie, ale po raz kolejny wbrew planom Aaron zostawił więźnia i Luthiasa samych sobie. Był wściekły; czy to bardziej na siebie czy na Primusa, w tym momencie nie zawracał sobie gitary.
Kudłatego Clarit spotkał dość szybko przed wejściem do piwnicy.
- Gdzie Szopen? - rzucił pytanie do Clarita. Ton głosu był znacznie zimniejszy niż normalnie. Aaron był ewidentnie zły.
Alchemik wskazał milcząc głową w ciemne wejście do korytarza. Mnich natychmiast bez większej refleksji zszedł, czy raczej wręcz zeskakiwał po schodach. Szybko znalazł Primusa… z okaleczonym szopem. Szopenem z jedną zwęgloną łapą.

Aaron odebrał bez słowa szopa, obdarzył Primusa morderczym spojrzeniem i odszedł na górę.

Po zmianie opatrunku szopowi, zapewnieniu mu misy z zimną wodą, w której Szopen mógł się studzić, i nieudanych poszukiwaniach czegoś przeciwbólowego dla futrzaka, zabrał się za szukanie Primusa, który stał pod ścianą, czekając na koniec starań mnicha i nie chcąc w nich przeszkadzać. Jego wielkie łapy mogłyby sprawić ból zwierzakowi.

- Wiesz, gdzie jest Primus? - mnich zadał pytanie Claritowi, którego spotkał po drodze. Nietrudno było zauważyć, że Aaron nie jest w nastroju na żarty.

Alchemik siedział w kuchni i pił z bukłaka wino, skrzywił się od marnej jakości trunku po czym spojrzał na Aarona. Kompletnie za nic miał Luthiasa i jego jestestwo. Dla alchemika równie dobrze mógłby być ozdobą na ścianie. Więzień był na miejscu, Ludzi nie brakowało - znaczy, że to po prostu klecha w zgrzebnym worku się wydurniał. Pewno przesadził z gorliwą modlitwą.
- Był za mną. Powinien już wyjść z korytarza. W końcu nie było gdzie się tam zgubić - odpowiedział wzruszając ramionami - W wieży też raczej nie zaginął. Poczekaj na niego. Oklep go nie minie - zakończył z cieniem kpiny w głosie.
Nie żartował z Aarona. Ale po tym co wydarzyło się w podziemiach Clarit z chęcią popatrzy jak obaj spuszczają sobie łomot. Szczerze liczył na wygraną mnicha.
- Wina? Skoro i tak czekamy? - zapytał wyciągając do zakonnika bukłak.

- Podziękuję - burknął mnich. I tak już pił, napije się później, jak oklepie się legionistę, żeby miał okazję do picia.

Clarit wzruszył ramionami i zakręcił bukłak po czym wrzucił go do reszty swojego ekwipunku.
- Spytaj potem dziadka. Może gdzieś chowa przed nami zioła, które znieczulą szopa.

Właściwie, dziadek nie chował przed nimi ziół, ale były raczej za słabe na dolegliwość Szopena.
- Nie starczą.
Po chwili padło pytanie do Clarita:
- Jak u ciebie umiejętności leczenia?

Alchemik ponownie spojrzał na Aarona.
- Coś tam prowizorycznie zrobię, ale cudów się nie spodziewaj. Opatrzyłem szopowi łapę. Improwizacja, ale raczej mu nie zaszkodzi, a lepiej tak niż bez niczego. Nie wiem co robić ze zwęglonymi kikutami - przyznał się uczciwie.

- Popilnujesz Szopena na chwilę? Idę się rozmówić.

- Jasne - odpowiedział. Ważne tylko, aby dali mu w końcu spokój. Szopa w bólach raczej nie posądzał o gadatliwość.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline