Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-06-2017, 17:03   #31
 
Okaryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Okaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputację
Podziemia. Droga powrotna. Cyrk czas zacząć!



- Ponieś go przez chwilę - Primus, gdy zobaczył Clarita, poprosił Aulusa podając mu szopa.
- Nie uciekamy. Nie zostawiamy towarzyszy - powiedział do alchemika wyprowadzając cios.
Ładny, czysty prawy prosty miał posłać Clarita na ziemię, ten jednak zdołał jakimś cudem uniknąć trafienia.

Clarit spodziewał się co miało nastąpić kiedy tylko Primus oddał szopa Aulusowi. Unik był szybki, chociaż cios legionisty silny i precyzyjny. Alchemik jednak nie czekał, odruchowo odwinął się trzymaną w dłoni lampą wprost w drugiego mężczyznę. Co mu odwaliło? To nie legion! A on nie czuł się w obowiązku podporządkowywać ich chorym hierarchiom i prawom.

Rozgniewany samuraj podszedł do mężczyzn, nawet nie próbując kryć irytacji.
- Naprawdę musicie okładać się po mordach w korytarzu, gdzie WSZYSTKO może nas zabić? - wykrzyknął wściekle. - Czy wyście mózgi postradali, debile?

Lampa nie dosięgneła celu, a na domiar złego zerwała się z uchwytu i z głośnym trzaskiem tłuczonego szkła i zgrzytem metalu roztrzaskała się o kamienne podłoże zalewając okolicę oliwą. Nie trzeba było długo czekać aż płyn zajmie się ogniem i tak powstała niewielka płonąca kałuża w której obecnie stali obaj mężczyźni. Nie przeszkodziło to Primusowi wyprowadzić kontrę na nieudany atak Clarita, jednak i ten cios nie sięgnął celu. Musiało to wyglądać doprawdy komicznie jak obaj ciągle chybiając próbowali swoich sił w tej krótkiej wymianie ciosów.
Alchemik odskoczył od źródła płomieni zostawiając między sobą, a legionistą fajczącą się kałużę oliwy, nie czekał jednak ani chwili dłużej tylko odwrócił się i począł się szybko oddalać od reszty grupy. Miał serdecznie dosyć tego przedstawienia. Wtedy jednak zorientował się, że Primus ani myśli odpuścić. Legionista puścił się biegiem za alchemikiem, a ten nie pozostawał dłużny. Parada cyrkowców i niepowodzeń trwała dalej. Clarit wiedział, że mimo obecnej przewagi i tego, że wciąż się oddalał nie miał najmniejszych szans na ucieczkę przed zaprawionym w boju Primusem więc postanowił zaryzykować i krzyknął przez ramię:
- Zostawiłeś rannego szopa i gonisz mnie jak kretyn! Może jednak się zatrzymamy i mu pomożemy? Do jasnej cholery, Primus! Dotkniesz mnie, a przyrzekam na wszystko, że chuja ode mnie dostaniesz, a nie pomoc! Gonisz jak debil jedyną osobę, która może coś pomóc przy tym pchlarzu! - niestety z marnym skutkiem.

~Właśnie dlatego gonię - Primus w biegu gadać nie miał zamiaru - skoro Clarit chce tracić oddech to jego wola. Dobrze pamiętał: poszedł po rannego, wrócił - nie ma medyka. Znaczy - medyk miał rannego w d.. i uciekł. Teraz trzeba go złapać i przymusowo doprowadzić do rannego.

Alchemik poczuł zimny pot spływający wzdłuż kręgosłupa. Wprawdzie odległość między nimi się zwiększała, ale na jak długo miało tak pozostać?
- Zatrzymaj się do kurwy nędzy i chodźmy pomóc temu kretynowi! Jeśli ten szop tu kojfnie to masz jak w banku, że kolejnym, który kopnie w kalendarz jesteś ty sam! Aaron zatłuczę cię jak psa za tego zawszałego szalika!
- To zawróć - krzyknął Primus.
- To ty zatrzymaj się pierwszy do cholery! - odkrzyknął do legionisty - To ty mnie gonisz!
- Bo uciekasz
- Bo mnie gonisz psisynu! - odpowiedział zwalniając do szybkiego chodu i pozwalając, aby legionista skrócił dystans między nimi.
Clarit odetchnął z ulgą. Ostatnie czego mu brakowało to dostania oklepu od legionisty z dwudziestoletnim stażem w wojsku. W życiu jednak nie spodziewał się, że Primus aż tak się na niego zaweźmie. Dezerter? Jak z koziej dupy trąba! Po chuj by się zatrzymywał, aby na nich poczekać? Alchemik nigdy nie musiał i nie chciał polegać na innych dlatego też nie rozpatrywał swojego odejścia od grupy jako dezercji. Wkurzył się tym co odwalił szop przy pierwszej już pułapce. Jeśli naprawdę chciałby uciec to dawno by go już tu nie było. Rozumiał, że legionista był chowany w surowych warunkach, ale to przekraczało granice pojmowania alchemika. To było po prostu nielogiczne! Spojrzał na drugiego mężczyznę spode łba.
- Już tylko słowa do mnie trafiają, bo nie jestem ułomny na umyśle - żachnął się na zakończenie i ruszył w drogę powrotną ku drużynie. W końcu trzeba było jeszcze ugasić to pieprzone ognisko.

***

Droga powrotna ciągnęła się w nieskończoność. Mogliby przysiąc, że jest znacznie dłuższa niż droga którą przyszli, lecz złożyć to można było na karb wielu czynników. Zmęczenie dawało o sobie powoli znać, po zapale jaki mieli schodząc nie pozostał ślad, zastąpiła go natomiast gorycz porażki, a w przypadku Szopena ból i okaleczona kończyna. To też szli bez entuzjazmu, w ciszy, pokonani przez starożytne zabezpieczenia.
W końcu, wiele godzin później, dotarli do ukrytych drzwi przez które weszli do tego mrocznego lochu. Znajomy zapach piwnicy, zapach wody i zapasów na zimę tchnął w nich odrobinę optymizmu, ciągle dźwigali na barkach brzemię porażki, lecz teraz wrócili przynajmniej do bezpiecznego schronienia.
 
__________________
Once upon a time...
Okaryna jest offline  
Stary 11-06-2017, 22:52   #32
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Wieża.

Clarit jako pierwszy wyszedł z piwnicy. Atmosfera była ciężka, że można było ją kroić nożem. Nie miał ochoty wracać do nieudanej pułapki ani tym bardziej do incydentu z Primusem. Spojrzał tylko na szopa w prowizorycznym nosidełku z płaszcza legionisty i westchnął z rezygnacją. Zapowiadał się niezły teatrzyk.
- Nieście go na górę. Aaron chyba się nieco zna na opatrywaniu ran - - powiedział bez entuzjazmu i sam ruszył ku schodom. Nie było nic więcej do powiedzenia, a i tak zaraz natrafią na właściciela szopa. A wtedy to dopiero będzie gadane i zgrzyt zębów.

Aaron, nieświadom dotychczas dramatu i swoistej tragikomedii rozgrywającej się w podziemiach, pilnował poprawnie więźnia. Później nie tylko jego, bo Luthias jeszcze dochodził do siebie po - jak to określił mnich - magicznych barachłach. Nie miał jednak pojęcia, że na jego czerep przyjdzie jeszcze jedno zmartwienie.
Usłyszał gwar, ale jakiś taki smętny, połączony z popiskiwaniem Szopena - co poderwało Aarona z miejsca. Może nie był geniuszem, ale jakoś od razu “wyniuchał”, że stało się coś niedobrego jego pupilowi. A miał umowę z Primusem, której ten nie dotrzymał. Niezbyt chętnie, ale po raz kolejny wbrew planom Aaron zostawił więźnia i Luthiasa samych sobie. Był wściekły; czy to bardziej na siebie czy na Primusa, w tym momencie nie zawracał sobie gitary.
Kudłatego Clarit spotkał dość szybko przed wejściem do piwnicy.
- Gdzie Szopen? - rzucił pytanie do Clarita. Ton głosu był znacznie zimniejszy niż normalnie. Aaron był ewidentnie zły.
Alchemik wskazał milcząc głową w ciemne wejście do korytarza. Mnich natychmiast bez większej refleksji zszedł, czy raczej wręcz zeskakiwał po schodach. Szybko znalazł Primusa… z okaleczonym szopem. Szopenem z jedną zwęgloną łapą.

Aaron odebrał bez słowa szopa, obdarzył Primusa morderczym spojrzeniem i odszedł na górę.

Po zmianie opatrunku szopowi, zapewnieniu mu misy z zimną wodą, w której Szopen mógł się studzić, i nieudanych poszukiwaniach czegoś przeciwbólowego dla futrzaka, zabrał się za szukanie Primusa, który stał pod ścianą, czekając na koniec starań mnicha i nie chcąc w nich przeszkadzać. Jego wielkie łapy mogłyby sprawić ból zwierzakowi.

- Wiesz, gdzie jest Primus? - mnich zadał pytanie Claritowi, którego spotkał po drodze. Nietrudno było zauważyć, że Aaron nie jest w nastroju na żarty.

Alchemik siedział w kuchni i pił z bukłaka wino, skrzywił się od marnej jakości trunku po czym spojrzał na Aarona. Kompletnie za nic miał Luthiasa i jego jestestwo. Dla alchemika równie dobrze mógłby być ozdobą na ścianie. Więzień był na miejscu, Ludzi nie brakowało - znaczy, że to po prostu klecha w zgrzebnym worku się wydurniał. Pewno przesadził z gorliwą modlitwą.
- Był za mną. Powinien już wyjść z korytarza. W końcu nie było gdzie się tam zgubić - odpowiedział wzruszając ramionami - W wieży też raczej nie zaginął. Poczekaj na niego. Oklep go nie minie - zakończył z cieniem kpiny w głosie.
Nie żartował z Aarona. Ale po tym co wydarzyło się w podziemiach Clarit z chęcią popatrzy jak obaj spuszczają sobie łomot. Szczerze liczył na wygraną mnicha.
- Wina? Skoro i tak czekamy? - zapytał wyciągając do zakonnika bukłak.

- Podziękuję - burknął mnich. I tak już pił, napije się później, jak oklepie się legionistę, żeby miał okazję do picia.

Clarit wzruszył ramionami i zakręcił bukłak po czym wrzucił go do reszty swojego ekwipunku.
- Spytaj potem dziadka. Może gdzieś chowa przed nami zioła, które znieczulą szopa.

Właściwie, dziadek nie chował przed nimi ziół, ale były raczej za słabe na dolegliwość Szopena.
- Nie starczą.
Po chwili padło pytanie do Clarita:
- Jak u ciebie umiejętności leczenia?

Alchemik ponownie spojrzał na Aarona.
- Coś tam prowizorycznie zrobię, ale cudów się nie spodziewaj. Opatrzyłem szopowi łapę. Improwizacja, ale raczej mu nie zaszkodzi, a lepiej tak niż bez niczego. Nie wiem co robić ze zwęglonymi kikutami - przyznał się uczciwie.

- Popilnujesz Szopena na chwilę? Idę się rozmówić.

- Jasne - odpowiedział. Ważne tylko, aby dali mu w końcu spokój. Szopa w bólach raczej nie posądzał o gadatliwość.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 11-06-2017, 22:56   #33
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Konfrontacyja Aarona z Primusem

Primus na ciepłe powitanie dostał od Aarona pięścią w twarz.

- MOŻESZ MI KURWA POWIEDZIEĆ, DLACZEGO MÓJ SZOP NIE MA JEDNEJ ŁAPY, ZŁAMASIE?! - Aaron huknął z gniewem na Primusa.
Primus spodziewał się czegoś takiego. Niezbyt mądry, ale miał uczucia. Sam rzadko je ujawniał, widział jednak że innym trudniej przychodzi opanowanie ich. Mógłby powiedzieć, że nikt poza nim nie ruszył na pomoc Szopowi, że jedyny medyk uciekł i trzeba go było ścigać by raczył zająć się towarzyszem… ale słowa nie były jego mocną stroną.
Pochylił głowę, przyjmując cios na naczółek hełmu. Cios Aarona choć nie spowodował trwałych uszkodzeń to jednak na chwilę całkowicie ogłuszył legionistę. Primum całym sobą poczuł wściekłość Aarona, zupełnie jakby przeszła przez jego ciało niczym niegroźna lecz nieprzyjemna błyskawica, drażniąc jego nerwy. Primus już kiedyś czuł podobny cios, prawdę mówiąc nawet kilka razy, zwykle działo się to kiedy jego przeciwnicy w ostatnim zrywie wkładali w cios całych siebie, całą siłę i frustrację.
- Już? - zapytał.

Mnicha jakoś to pytanie nieszczególnie interesowało. Wolał przyłożyć Primusowi jeszcze raz cios w łeb. Tym razem legionista nie stał spokojnie, a wiedząc już gdzie przeciwnik celuje, tym łatwiej było mu zasłonić się tarczą i odepchnąć nią Aarona. Primus zasłonił twarz na tyle skutecznie, że próbujący ominąć blok Aaron uderzył obok. Zaskoczyło to legionistę na tyle, że nie wykorzystał okazji do kontry. Kudłaty prychnął w myślach; może jego szop nie ma łapy, bo ten kutasiarz pomylił jego futrzaka ze swoją tarczą. Teraz się tarczą zasłania. Zamierzał przerzucić Primusa na podłoże razem z tą jego osłoną. Obije mu mordę, wcześniej czy później, z praną czy bez niej.

Primus ostatnio nie wykorzystał okazji do kontry, ale co się odwlecze to nie uciecze, jak mówiła jego babcia. Uderzył tarczą. ~A nuż mnich się opamięta. Co jak co, ale kudłaty nie zamierzał ot tak przyjmować sobie ciosów tarczą, najwyżej wykorzysta siłę tego uderzenia, żeby sobie Primusa lepiej rzucić na podłogę.

Cios legionisty był zbyt trudny by Aaron mógł go zablokować, nie miał zresztą zbyt wielkiego doświadczenia w blokowaniu ciosów tarczą. Trafienie boleśnie obiło mu prawy nadgarstek.

- Po odstawieniu więźnia. Teraz nie czas. - Primus nie zamierzał skrzywdzić Aarona, sam również nie zamierzał dać się obić w momencie, gdy musiał być sprawny cały czas.
- W mieście. Sąd wojskowy. Lub tak jak dziś.

Aaron nie zamierzał przejmować się nadgarstkiem.
- Nie myśl sobie, że ci odpuszczę to, że przez ciebie mój szop został okaleczony - odparł ze złością. - zresztą wtedy pewnie też będziesz zasłaniał się tarczą. - mnich był przekonany, że gdyby nie hełm, to legionista zostałby jeszcze bardziej ogłuszony i musiałby do siebie pewnie z kilka godzin dochodzić. Bez hełmu, tarczy i zbroi każdy legionista jawił mu się jako cienias.
- Tak czy siak, zamierzam ci porządnie obić za Szopena - zadeklarował, rezygnując z dalszej walki. Postanowił sobie zapamiętać, żeby później obić Primusa, jak nie będzie się cwaniaczył w legionowym ekwipunku. Ale zmądrzał też na tyle, żeby już więcej nie dawać mu szopa pod ochronę, bo nie daj bogowie jeszcze tego szopa mu zabije. Cud, że przetransportowali więźnia w jednym kawałku z takim ćwokiem, co nie umie upilnować jednego zwierza. Cóż, pytanie, kto tu na ćwoka wyszedł - Aaron też był na siebie zły, bo gdyby wiedział, że tak to się skończy, to nie wysyłałby pupila na dół, do piwnic.

Legionista skinął głową. Lubił jasne sytuacje. Nigdy nie rozumiał, dlaczego inni płonęli takim ogniem, który nie pozwalał im myśleć. No pewnie, że używał tarczy i zbroi. One były jak jego druga skóra. Bez nich czułby się nagi. Zresztą, skoro przeciwnicy używają wszystkich wyuczonych zdolności by go dorwać, nie widział powodu, by sam miał postępować inaczej. A już zarzuty o nieuczciwą walkę od kogoś, kto zaatakował z zaskoczenia, bez dania racji… Skoro sytuacja była wyjaśniona, można było zobaczyć co u Szopa.

***
 
hen_cerbin jest offline  
Stary 13-06-2017, 21:11   #34
 
Okaryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Okaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputację
Kuchnia


Młodzieniec nie miał zamiaru spędzać więcej czasu z resztą niż trzeba było. Zwłaszcza po tym co stało się w lochach. Był poirytowany i pobudzony, co zwykle mu się nie zdarzało. Udał się do kuchni i zajął miejsce przy stole z daleka od reszty, nakładając sobie coś do jedzenia.

Obserwując więźnia Luthias nie zauważył, że towarzysz z wschodu dosiada się do stołu, lecz chwilę później usłyszał odgłos jedzenia, odwrócił się zatem i dosiadł się do prawie nieznajomego członka karawany, a po chwili zadał nurtujące go pytanie.
- Jak bardzo różny od naszego języka jest twój ojczysty?

- Dość znacznie… - mruknął Rinmotoki po chwili namysłu. - Ale chyba nie jesteśmy językoznawcami, więc nie wiem skąd to pytanie…

- Tak sobie myślę… Może w jakiś sposób Twój język jest zbliżony do języka więźnia? Nawet jeśli nie taki sam, a podobny to moglibyśmy się z nim w jakiś sposób porozumieć…

Po powrocie z podziemi, Aulus usiadł w kuchni, nalał sobie wina i przez dłuższą chwile odpoczywał w ciszy, to zerkajac na więźnia, to przysłuchując się rozmowie.
- A ja sobie myślę, że jeśli legion tak bardzo chce utrzymać istnienie tego więźnia w tajemnicy, to takie przesadne drążenie tematu może was po prostu zabić. Jeszcze ktoś wam poobcina łby za wtykanie ich w nie swoje sprawy. Iustitianin zrobił krótką pauzę, dopijając kubek wina i ponownie go napełnił.
- Dołem nie przejdziemy, zbyt niebezpiecznie. wyjaśnił zwięźle.- Coś ciekawego działo się podczas naszej nieobecności? Aulus przeniósł wzrok na Luthiasa. - Wyglądasz jak gówno. Dobrze się czujesz?

Tymczasem w kuchni szop wylegiwał się w miseczce i chłodził się w wodzie. W pewnym momencie gdy ból stał się mniej nieznośny, odezwał się do Aulusa:
- Ja czuję od niego wino... Upił się?

- Ty tam cicho siedź w tej misce. Za dużo ostatnio narobiłeś - mruknął alchemik. A upicie się rzecz ludzka chociaż osobiście Clarit gardził takim stanem. Myśli mętniały, a i ciało zachowywało się inaczej. Nie widział żadnych plusów w upojeniu, ale to nie była jego sprawa.

Primus po “rozmowie” z mnichem szukał Szopa. Znalazł go w kuchni. Przytomnego i gadającego.
- Przepraszam, mały - nigdy nie był zbyt dobry w słowach - nie powinienem wymagać od Ciebie roli zwiadowcy.

- Nie przepraszaj… ał… przecież nie uważałem - posmutniał szop. - Masz może… ts, orzeszki? - zapytał Primusa, który uśmiechnął się jak głupi, rad, że Szop nie jest na niego zły. Miał orzeszki. Spojrzał na Clarita, czy alchemik nie ma nic przeciwko karmienia rannego bakaliami, ale gdy nic takiego nie zauważył, podsunął zwierzakowi pełną przysmaków dłoń pod sam nos. Szop nieporadnie próbował manewrować jedyną górną łapką, większość orzeszków ładnie sprzątał z dłoni, a parę mu spadło czy to do misy, czy w jej pobliże.
- Ał… ts… fajtłapa ze mnie - szop próbował pozjadać jeszcze orzeszki, które wpadły do misy.
- Coś mi się widzi mały, że Ty głową na życie zarabiasz. Choćby i orzechy - Primus mówił zbierając orzeszki -Ja bez ręki to jak kaleka, na co komu jednoręki żołnierz czy rolnik. Ale Ty, mały… Głowy ci nie urwało, a ty przecie głowacz, głową robotasz. Ja ze wsi jestem, ale oczy mam i uszy. A ten Twój mnich życie za Ciebie by oddał, czy masz trzy łapy, czy pięć, jemu to za jedno.*

- Nawet jeśli jest podobny, co to nam da, skoro więzień nie gada? - prychnął młodzieniec. Nie był w nastroju do takich rozmów. - Zresztą wątpię, aby któryś z legionistów wiozących więźnia znał język cesarstwa, a jakoś sobie radzili z opieką nad nim. - Fakt, iż to pewien futrzak był zbyt głupi na te podziemia, a nie podziemia zbyt niebezpieczne dla nich, zachował dla siebie.

Do kuchni wszedł Aaron.
- O czym gadacie? - rzucił pytanie do reszty towarzystwa, jak gdyby nigdy nic.

- Próbujemy ustalić czy więzień gada po mojemu. W sumie potem mogę spróbować… - dodał Rimnotoki, przypomniszy sobie że kiedy ostatnio wątpił w to czy pozna napis na ścianie okazało się, że jak najbardziej go poznał. - Ale to później. Teraz nie mam na to ochoty… - westchnął nieco zirytowany. Chciał pobyć chwilę sam, a okazało się, że zwaliło się do niego niemal całe towarzystwo.


- I co chcecie tym uzyskać? Aby na was też napluł? Mówiłem wam, że to szlachetka. Jest zbyt zadbany jak na dzikusa. Musieli go skądś porwać -podłączył się do rozmowy alchemik.

- Podobno mamy nie gadać z więźniem, więc jakie ma znaczenie, w jakim języku gada? - odezwał się Aaron rozwalając się przy stole koło Szopena. Było to pytanie retoryczne, bo po tym mnich dodał. - Mam wiadomość dla was: jednorogi sobie poszły z okolic wieży - po czym nawiązał do wypowiedzi staruszka na temat tego, gdzie mogły się udać te potwory:
Cytat:
Na zachodzie, na wzgórzach od północy na południe rozciągają się ich letnie pastwiska. Wodopojów jest kilka, ale żaden blisko, zwykle chodzą tam co kilka dni, zimą rzadziej.
- Doskonale! Trzeba więc przygotować zapasy i ruszać w drogę. W tym czasie pójdę na zwiad, zobaczyć czy czasem nie kręcą się w okolicy. Więźnia zapakujemy na osła jeśli go jeszcze nie zeżarły i ruszymy przed świtem. Kto chce iść ze mną? Dwie, co najwyżej trzy osoby żeby nie zwracać na siebie uwagi. Zaproponował ożywiony Aulus.

- Mogę pójść. Trzeba będzie jeszcze coś zrobić z więźniem, bo sam jego wygląd rzuca się w oczy. - zadeklarował się Aaron.

- Chusta na łbie wystarczy. Tam gdzie go wieziemy nie będzie to miało większego znaczenia. Odpowiedział Aulus. - Po drodze i tak nie ma miast, czy osad.

- Nie szkodzi. I tak ważniejsze, żebyśmy ominęli te pieprzone kuce - stwierdził Aaron. - Zresztą im mniej świadków, tym lepiej.

- No to w drogę. Może uda się wrócić przed zmrokiem. Aulus wstał od stołu i dolał wina do bukłaka. Zerknął też do swojego worka podróżnego, i zapakował zapasów na suty posiłek. Po podzieleniu ich powinny wystarczyć nawet na dwa dni dla jednej osoby. - Czekam przy drzwiach.
Primus nie zamierzał tracić kolejnego członka oddziału. Zgarnął zapasy jedzenia i poszedł za Aulusem.

- Szopen, ty tutaj zostaniesz na parę godzin. Jakby coś, to ci przygotuję jedzenie. Idę na zwiad.
- Nie chce mi się jeść - wyrzucił słowa szop, studząc się w misie. Od czasu do czasu syknął, gdy kikut go bardziej zabolał.
Mimo, że futrzak orzekł, że nie będzie jadł, to Aaron i tak zostawił mu trochę mięsa i parę owoców, po czym wyszedł na zewnątrz.

- Tylko się tam nie pozabijajcie! I poczekajcie chociaż, tępaki jedne! Burza przecież idzie! - Rzucił za nimi chłopiec ze wschodu. Nie chciał się przyłączać do kolejnej wyprawy po porażce, jaką była poprzednia. Zwłaszcza że ani nie był zbyt spostrzegawczy, ani nie umiał się skradać, więc na zwiadach bardziej by przeszkadzał niż pomagał.

Clarit ziewnął przeciągle. Najprawdopodobniej on z nich wszystkich miał nalepsze zadatki na zwiadowcę w dziczy, ale nie miał zamiaru wychylać się przed szereg. Na rękę mu było, że nie musi się nigdzie ruszać. Niech się panowie napakowani martwią i pobawią w zmyślnych.
- Spokojnie, nie damy futrzakowi zamrzeć z głodu i pragnienia - powiedział do Aarona i ruszył się z miejsca, aby przetransportować się w kierunku więźnia. Z braku laku może go nieco popilnować, a i nawet przyniesie mu coś do jedzenia i picia.
 
__________________
Once upon a time...
Okaryna jest offline  
Stary 15-06-2017, 19:45   #35
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Zwiad.

Pomimo wcześniejszego zapewnienia, Aulus nie czekając na nikogo, wyszedł na zewnątrz i sprawdził co z osłem. W końcu jednorogi mogły wleźć i pod samą wieżę. Następnie ostrożnie podszedł do wału z kamieni, otaczającego budowle i rozejrzał się uważnie, starając się odgadnąć dokąd prowadzą tropy stada. W tym czasie Primus starał się ocenić co z wozem, na ile nadaje się do naprawy i ile ona może potrwać. Miał też pewien plan dotyczący jednorogów, gdyby były blisko, nie zamierzał się jednak odzywać na jego temat bez potrzeby.

Aaronowi przyszło na myśl wspięcie się na jakieś wysokie drzewa, niestety, wysokich drzew było tutaj tyle, co kot napłakał, albo i mniej. Jeśli były, to w większości zdziczałe drzewka oliwne i owocowe, pozostałość po sadzie. Najwyższe miały ledwie trzy metry wysokości, a rozłożyste konary przesłaniały widok. Trzeba by było wspiąć się na sam czubek, żeby coś zobaczyć, albo równie dobrze, a nawet lepiej byłoby dostać się na dach wieży. Toteż mnich porzucił plan wspinaczki na drzewa. Postanowił przejść się po okolicy i w taki sposób się rozejrzeć. Gdyby nie zauważył niczego ciekawego, miał plan dostać się na dach wieży i z niej poobserwować okolice.



- Chyba już po sezonie - rzucił Primus. Nie przyszło mu do głowy, że Aaron może chcieć wspinać się na drzewa wysokości dwóch chłopa, kiedy szczyt wieży w której byli był dziesięciokrotnie wyżej.
Po ogarnięciu wozu i podzieleniu się wynikami oględzin z Auluem dodał:
- Zajrzę do fortu - wskazał na dobrze widoczny Imperialny fort na wzgórzu na wschód od wieży. Zastanawiał się czemu nie zauważyli go podchodząc do tej wieży. Teraz, kiedy nie było Jednorogów blokujących drogę, postanowił wykonać rozkaz Centuriona. Skoro już popołudnie to na daleki zwiad nie ma co się wybierać. Primus ruszył do fortu, do którego mieli iść na początku. A nuż po coś ich tam centurion wysłał?

- Idę z tobą. W następnej kolejności sprawdzimy drogę do Lantis. Tak z godzina marszu i wracamy. Zaproponował Aulus. Legionista zgodził się. Z niepokojem spojrzał w niebo i przyspieszył kroku. Sporo do sprawdzenia, a sądząc po chmurach, czasu nie za wiele. Ewentualną burzę wolał spędzić pod dachem.
 
hen_cerbin jest offline  
Stary 30-06-2017, 18:03   #36
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację

Ślady pod murami

Osioł, wbrew obawom Aulusa i nadzieją Kwintusa, ciągle żył. Kulił się wciąż przerażony i tulił do ściany wieży.

Niewiele zostało z wozu na którym wściekłość wyładowały jednorogi. Dyszel był złamany w kilku miejscach, podobnie jak jedno z kół. trzy pozostałe jednak były w zdumiewająco dobrym stanie, podobnie jak osie na których się trzymały. Rama podwozia pękła lecz to dało by się naprawić niewielką prowizorką. Sama klatka była niemal nienaruszona. Potężne żelazne pręty były widać dość silne by oprzeć się jednorogom, niestety nie można było tego powiedzieć o drewnie osłaniającym z zewnątrz klatkę, niewiele po nim zostało, ledwie żałosne strzępki trzymające się ma mocnych stalowych gwoździach.

Po samych jednorogach nie zostało wiele śladów. Pomimo dokładnych oględzin, nie udało się nikomu ustalić w którą stronę odeszły bestie, lub raczej wyglądało to tak jakby rozpierzchły się we wszystkie strony na raz.

Coś jednak po sobie zostawiły. W południowym słońcu bieliły się, dokładnie ogryzione z wszelkiego mięsa, kości jednej bestii. W większości były połamane lecz coś zostało nienaruszone.
Pojedynczy długi na ponad pół metra kręty, lecz prosty i niesamowicie ostry róg.

Dach wieży

Wspiąć się na szczyt nie było łatwo, teraz jednak kiedy Szopen był kaleką i nie mógł wykonać tego zadania, Aaron nie miał większego wyboru. Niestety architekt nie przewidział, że ktoś obierze taką opcję, więc jedyna droga wiodła po ścianie. Tyle dobrze, że była ona zbudowana z nieregularnych kamieni, mógł więc złapać się w miarę pewnie.
Kolejne metry pokonywał powoli, smagany wiatrem który na tej wysokości z chłodnego lecz ciągle przyjemnego zmienił się w smagający lodowatymi biczami zawistny wicher. W końcu palce Aarona spoczęły na krawędzi dachu. Naprężył silne, nawykłe do niezwykłego wysiłku mięśnie. W stawach mu zaskrzypiało jak stare łóżko, kiedy na przekór ciągnącej go w dół ziemi i mroźnym biczom podciągnął się na samych rękach w górę.

Potrzebował chwili by złapać oddech. Otulił się szczelniej swą szatą, chroniąc rozgrzane od wysiłku ciało przed przemarznięciem, na kość. Tu, na tej wysokości, pozbawiony ochrony murów wieży czuł wyraźnie zapach zbliżającej się zimy. Teraz jednak mógł się przypatrzeć chmurom dokładniej, lub raczej temu co do tej pory skryte było przed jego wzrokiem.

Oddalone o wiele mil tereny ginęły w mroku pod chmurami. Lecz jeszcze dalej, głębiej w mroku dostrzegł jaśniejsze tereny. Mogła to być po prostu wyrwa w pokrywie chmur przez którą słońce przeświecało, lecz coś podpowiadało Aaronowi, że takiego szczęścia nie mają i najpewniej jest to po prostu śnieg.

Chmury jednak zdawały się posuwać bardzo wolno, pomimo wcześniejszych obaw Aaron oszacował teraz, że zamieć nie dotrze do wieży tego wieczora, być może następnego, lecz raczej nie wcześniej.

Rozejrzał się raz jeszcze wypatrując rogatej zarazy. Tych jednak nie dostrzegł, jedynie zrytą kopytami trawę wokół muru. Z tej wysokości nie sposób było stwierdzić w którą stronę odeszły zmutowane kuce, ślady nie były aż tak wyraźne.

Na wschodzie zaś widział to co i z okien wieży, choć miał teraz znacznie szerszy widok. Stary fort, jego mury tworzyły niemal idealny kwadrat, zaś na każdym rogu wznosiła się niewielka lecz masywna wieża obronna. Piękny przykład imperialnej myśli wojskowej, prosta i niezwykle efektywna budowla. W środku zaś wielki plac, z jednym podłużnym budynkiem, a może dwoma? Aaron ciągle był za nisko by wyraźnie dostrzec co znajduje się przy zachodnim murze fortu.

Zwiad

Szybko zrozumieli dlaczego fortu nie udało im się znaleźć dwa dni temu. Droga którą przybyli zasłonięta była niewielkimi lecz rozłożystymi drzewami. Wieczorem, szczególnie po wielkim wysiłku, zapewne nie sposób było dostrzec z niej fortu. Inna sprawa, że wówczas go nie szukali, nie wtedy gdy dojrzeli światło w wieży.

Z pewną dumą zarówno Aulus jak i Primus stwierdzili, że mimo wielu lat umocnienia ciągle spełniają swoje zadanie. Mocna drewniana, obita brązem brama wciąż mogłaby odeprzeć niewielkie natarcie.

Kiedy jednak podeszli, okazało się, że nie jest zamknięta. Wystarczyło ją mocniej pociągnąć by rozwarła się na tych, iż mężczyźni mogli bez większego problemu dostać się do środka.

Tu jednak czekał ich zawód. Wielki plac na którym zwykle rozbijane są namioty legionistów był całkowicie pusty. Jedyny budynek, nie licząc czterech wież, był niewysoki, podłużny i pozbawiony okien, za to drzwi miał szerokie.

Wiedziony ciekawością Aulus zajrzał przez szparę w zamkniętych, lecz nieco już niszczonych przez pogodę drzwiach, a jego oczom ukazały się cztery rydwany wojenne. Wszystkie były w nienajlepszym stanie, lecz być może dałoby się z nich szybko poskładać jeden sprawny. Oczywiście gdyby mieli narzędzia… i zwierzę które mogłoby taki rydwan pociągnąć.

Dalsza droga na wschód wydawała się bezpieczna, nie trafili na żaden ślad jednoroga, czy ściślej mówiąc, nie natrafili na ślad żadnego zwierzęcia.
Ledwie po kilkunastu minutach szybkiego marszu udało im się dotrzeć do głównego traktu łączącego Keht z Lantis.

Luthias

Kapłan czuł się nieswojo. Wspomnienia więźnia ciągle były żywe w jego pamięci. Ciągle czuł emocje które nie były jego własnymi. Nie było to szczególnie silne, lecz nieco niepokojące zjawisko. Zwłaszcza, że sam nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczył, nie słyszał też by ktokolwiek innych miał podobne przeżycia. Wiedział jednak, gdzieś w głębi siebie po prostu wiedział, że jeśli spróbuje ponownie, uda mu się zapanować nad potokiem wizji-wspomnień. Teraz kiedy już wiedział czego się spodziewać było to tylko kwestią siły jego woli i wiary.

Rinmotoki

Chłopak ze wschodu czuł się dziwnie. Kiedy tylko nieco się uspokoiło i opadły emocje Rinmotoki poczuł coś czego nie potrafił dokładnie określić. Uczucie przypominało nieco tęsknotę za rodzinnym domem, lecz ku zdziwieniu szermierza to nie do domu tęsknił lecz do podziemnego kompleksu. A może było to wezwanie? Przymus? Czymkolwiek było to uczucie, było słabe, na tyle słabe, że zajmując się czymkolwiek potrafił je bez wysiłku zagłuszyć. Ale jednak tam było i wiedział o tym, a wiedza ta paliła jego czaszkę. Paliła jak pełne nagany spojrzenie ojca.
 
Googolplex jest offline  
Stary 06-07-2017, 23:10   #37
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Wieża.


Próbując dokładniej zrozumieć wizje i uczucia więźnia, Luthias ciągle rozmyślał nad tym co zobaczył i doszedł do wniosku, że musi w jakiś sposób poznać dokładniej życie pojmanego obcokrajowca. Dopóki nie widział gospodarza w pokoju, poszedł szukać jego ziół na uspokojenie, żeby móc skupić myśli na medytacji.

Kiedy zszedł do kuchni, gdzie wcześniej widział sporą kolekcję ziół, zastał scenę niczym z najgorszego koszmaru. Na podłodze leżał Clarit rozpłatany niczym prosiak, od barku aż po biodro. Wielka kałuża krwi rozlała się na podłodze. Luthias podążył wzrokiem za czerwonym strumieniem aż jego oczy zatrzymały się na groteskowy wyszczeżonych ustach Aarona… a dokładniej głowy Aarona, gdyż reszty ciała nigdzie nie widział. Czerwone ślady, niewielki strumyk krwi, prowadziły w dół, do piwnicy.

Widząc masakrę na piętrze, nie wiedział co zrobić. Czekać na resztę i ewentualnie podzielić los reszty, czy ruszyć w dół? Szybko wyszeptał modlitwę do Iustiti o wsparcie i zabrał swój kostur podróżny oraz jakikolwiek nóż, jeśli coś będzie chciało do niego podejść, to kostur przynajmniej da uczucie trzymania tego czegoś na dystans, po czym ruszył za śladami krwi.

Schodził ostrożnie, stopień po stopniu, a serce uderzało mu coraz szybciej i głośniej. Czuł pulsowanie w skroniach i nieprzyjemny smak strachu w ustach. Musiał walczyć z własnym instynktem by zmusić się do zejścia niżej, wprost w paszczę nieznanej grozy.
Cienie wyostrzały się, każdy przywodził na myśl inną śmiercionośną kreaturę, jednak Luthias wiedział, że to tylko sztuczki jego własnego umysły krzyczacego by zawrócił. Huk metalu uderzającego o kamień. Clementianin poczuł silne uderzenie w czaszkę nim stracił przytomność.

Tępy ból rozsadzał mu czaszkę. Czuł, że pół leży, pół siedzi w czymś zimnym i wilgotnym. W powietrzu unosił się nieprzyjemny metaliczny zapach, zapach który Luthias dobrze znał, lecz nie mógł sobie jeszcze przypomnieć skąd. Powoli otwierał oczy, powieki ciążyły mu jakby były z kamienia, czerń ustąpiła miejsca czerwieni. W tej chwili wróciła mu pamięć i pełna świadomość. Krew, to co czuł to był zapach krwi. Po chwili kolejne olśnienie, siedział na schodach, w ciemności piwnicy. Następna niepokojąca wizja wywalczyła sobie pierwsze miejsce w jego umyśle, i wtedy zdał sobie sprawę na co patrzył przez cały czas od momentu odzyskania przytomności. Przed nim w kałuży krwi leżało bezgłowe ciało, jak podpowiadała mu ta zimna, bezduszna część umysłu, oceniając po posturze musiało być to bezgłowe ciało Aarona.

Nie wiedząc w sumie po co, Luthias chwycił kostur i lekko pchnął ciało żyjącego kilka minut temu Aarona, co prawda nie spodziewał się żadnej reakcji, ale z zakonnych ksiąg wyczytał dziwne opowieści o ludziach, którzy po śmierci potrafili jeszcze chodzić. Chwilę później począł rozglądać się po spiżarni w poszukiwaniu tego co uderzyło go w głowę, trzymając w ręce kostur gotowy do zadania ciosu.

Nawet jeśli księgi mówiły prawdę, to najwyraźniej strata głowy pozbawiała możliwości ruchu każdego, nawet żywego trupa. Aaron, czy też to co z niego zostało leżał jak kłoda, jedyną reakcją na działanie Luthiasa była odrobina krwi powoli wylewająca się z odciętych arterii. Z zawodową ciekawością zauważył, że głowa nie została odrąbana ani oderwana, nie, to było jedno precyzyjne cięcie niezwykle ostrym narzędziem. W całej swej dotychczasowej karierze medycznej nie spotkał się z raną tego typu, gladius był ostry to fakt, ale próba odcięcia nim głowy jednym czystym cięciem, wymagałaby nadludzkiej siły i precyzji ruchów, to też mało prawdopodobne by właśnie takiego ostrza użył napastnik.

Szybkie oględziny pozwoliły ustalić zakonnikowi cóż takiego się z nim stało. Najwyraźniej gdy obawa o własne życie kazała skupić mu się na cieniach i podejrzanych kształtach, nie zauważył miednicy, niezwykle podobnej do tej w której chłodził się Szopen. Z niejakim zażenowaniem doszedł do wniosku, że to właśnie ów przedmiot pozbawił go równowagi a w efekcie jego potylica zderzyła się z raczej sporą prędkością z kamienną ścianą.

Kiedy już ustalił cóż się z nim działo, zwrócił uwagę na drzwi do podziemi, przejście było otwarte, a ślady krwi prowadziły w jego głąb. Na ścianie obok wejścia widniał ślad odbitej zakrwawionej dłoni, zdecydowanie ludzkiej dłoni.

Widząc ślady prowadzące do tunelu, którego nie zna i w którym nie był, skupił się, żeby ustalić kto przeżył. Aaron, jest tutaj, co prawda bez głowy, Clarit w częściach na górze, Primus i Aulus chyba jeszcze na zwiadzie. Pozostał Rinmnotoki, którego ciała nie widział. Czyli albo uciekł… Albo to wszystko on zrobił.

Po kilku minutach namysłu, Luthias ruszył do tunelu, obiecując sobie w myślach, że na pierwszym rozgałęzieniu wycofa się z niego.

Luthiasowi kręciło się w głowie, wymiary wydawały się być zbyt plastyczne, fragmenty tunelu które wcześniej zdawały się być odległe o kilkadziesiąt metrów nagle znajdowały się przy nim kiedy robił tylko krok. Z drugiej strony, kiedy się odwrócił nie potrafił dostrzec wejścia, korytarz ciągnął się za nim w nieskończoność, a przecież zrobił zaledwie kilka kroków. Nie to jednak było najdziwniejsze, wiedział, że korytarza nic nie oświetla, nie miał też światła ze sobą, a jednak widział idealnie, jak w słoneczny dzień.

Przeczuwając, że poruszanie się w takim stanie po nieznanych podziemiach jest niezbyt dobrym pomysłem, zaczął się wycofywać, nawet nie docierając do pierwszego rozwidlenia, aczkolwiek co chwila obracał się, żeby zobaczyć czy coś nie wychodzi na niego z dziwnych korytarzy.

Mógłby przysiąc, że droga powrotna jest znacznie dłuższa niż ta którą przybył na miejsce. Co więcej, perspektywa nie robiła sztuczek kiedy zaczął wracać. Wyglądało na to, że choć do tego miejsca doszedł szybko, to powrót zabierze mu znacznie więcej czasu.

Wolał nie tracić czasu i przyspieszył kroku, żeby jak najszybciej wyjść z tych tuneli.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 20-07-2017, 14:13   #38
 
Snigonas's Avatar
 
Reputacja: 1 Snigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputację
Stary fort. Okolice wieży.

- Rydwany! Ucieszony Aulus krzyknął do Primusa. - Moglibyśmy naprawić częściami z nich nasz wóz, albo nawet całkiem przesiąść się do rydwanu, jeśli łatwiej będzie doprowadzić je do ładu. Ciekawe dlaczego porzucono je tutaj? Justitianin nie czekał na żadną odpowiedź. Złapał za szczelinę w starych wrotach do wozowni i zaczął się z nimi siłować, stękając głośno.

Stare zawiasy zaskrzypiały, głośniej nawet niż sam iustitianin. Wrota powoli zaczęły się otwierać. Głośny metaliczny trzask dał Aulusowi ledwie chwilę by zorientować się co się dzieje. Iustitianin uskoczył instynktownie przed spadającymi na niego, wyrwanymi z zawiasów drzwiami.

- Ha! Ucieszył się Aulus gdy obłok kurzu już nieco opadł. - Jest ktoś w domu? Zapytał żartobliwie, ostrożnie wchodząc do środka.

Wielki tłusty szczur przebiegł mu między nogami, wyraźnie dając tym samym do zrozumienia, że w domu już nikogo nie ma.
Wnętrze budynku tonęło w półcieniu, lecz nawet przy tak słabej widoczności Aulus wyraźnie widział rydwany. Piękne obite brązem i pomalowane żywą czerwienią, takimi właśnie mógłby je widzieć kilkadziesiąt lat temu. Teraz były li tylko wspomnieniem swej dawnej chwały, nie mniej koła miały ciągle mocne, pomimo lat które musiały upłynąć drewno wciąż nie nosiło śladów zgnilizny.

- Naprawimy, czemu nie. - Primus zgodził się uznając, że nie ma innej możliwości by doprowadzić więźnia do celu - Wymontujemy co trzeba i na najlepszym z nich zaciągniemy do wozu.

- No to do dzieła! Aulus oparł włócznię o ścianę i zatarł ręce. Niezwłocznie zaczął oględziny rydwanów, starając się wybrać ten w najlepszym stanie. - Śpieszmy się. Zawleczemy go we dwóch pod wieżę, niech już naprawiają furę. My szybko sprawdzimy drogę i jeśli nie będzie na niej śladów tych parszywych chujorogów to wracamy po wszystkich i ruszamy. Coś tak czuję że śnieg spadnie lada dzień. Pokiwał w zamyśleniu głową, szarpiąc na boki koło jednego z rydwanów.

Primus podniósł go, czyniąc pracę zakonnika łatwiejszą. Gdy zebrali już części, zaparł się mocno w ziemię by wspólnie z Aulusem ruszyć zastały rydwan z miejsca i zawlec go do wozu. Czekał ich dzisiaj jeszcze zwiad.

Byli legioniści nie należeli bynajmniej do mężów słabych, lecz nawet dla nich ruszenie ciężkiego rydwanu było nie lada wyzwaniem. Spocili się napinając muskułt, ich stoby wyżłobiły w niewielkie rowy, nim w końcu przy akompaniamencie pisków trącego o siebie żelastwa, drewna i całej masy brudu, rydwan ruszył. Najpierw powoli, lecz gdy pierwszy obrót osi oczyścił ją nieco z rdzy, nie musieli wkładać wielu sił by wyprowadzić go z wozowni. W promieniach słońca nie prezentował się już tak dobrze jak w półcieniu budynku, farba była wyblakła i odłaziła w kilku miejscach, brąz zaś pokryła patyna. Nie mniej, wyglądał na w pełni sprawny, choć dość głośny, piski jakie wydawał poruszając się mogły przyprawić o ból głowy. Być może łój załatwił by sprawę pisków osi, lecz na znalezienie takiego w forcie raczej nie mieli co liczyć, prawda?

- Ależ to cholerstwo skrzypi. Pośpieszmy się. Olej, albo jakiś łój znajdzie się w wieży. Skomentował Aulus.

Droga powrotna zajęła im niewiele czasu. Słońce ciągle przyjemnie grało, a z północy wiał chłodny wietrzyk doskonale orzeźwiający. Po drodze natkęli się na starą skarlałą jabłoń na której wciąż wisiało kilka ładnych dojrzałych owoców.

Kiedy zaś dotarli do wieży przywitała ich martwa cisza, przerywana jedynie niespokojnymi rykami osła.

- Jest tam kto? Aulus zapytał głośno wchodząc po schodach do wieży. - Mamy części do naprawy wozu, jeno musicie to do kupy poskładać, może osie nasmarować. Wyjaśnił głośno otwierając drzwi i zaglądając do środka. - My ruszamy na dalszy zwiad.

Ledwo skończył mówić kiedy jego wzrok spoczął na wpartującej się w niego głowie Aarona. Niby nic by niezwykłego w tym widoku nie było, gdyby tylko głowa kudłatego mnicha spoczywała na jego ramionach, nie zaś w kałuży z wolna krzepnącej krwi. Niedaleko leżał przecięty od barku do biodra Clarit.

- No i w pizdu i wylądował. I cały misterny plan też w pizdu… - podsumował Primus.

- A by to jasny chuj w pogodny dzień… Skomentował Aulus nadstawiając włócznię i nasłuchując. Ostrożnie skierował swoje kroki do piwnicy, idąc za śladami stóp odciśniętymi w krwi. Obraz niedawnych wydarzeń sam zaczynał układać mu się w głowie. To musiał być więzień, który dał radę w jakiś sposób się uwolnić. Bo co innego?

Schodząc do piwnicy, Aulus natknął się na resztę ciała Aarona, jeszcze więcej krwi i miednicę, o którą pewnie by się potkną, gdyby nie dostrzegł jej kontem oka.

- Wiedziałem. Więzień jednak zna magię. Uwolnił się przez naszą nieostrożność, zabił wszystkich na swojej drodze i zbiegł w podziemia. Skomentował.

- Cywile - Primus odpowiedział -zostawić ich samych na pięć minut… Powinniśmy pilnować i więźnia i ich. To też nasza wina - dodał.

- Nic to. Ruszamy za nim, tylko zbierzemy jakieś zapasy. Warto też sprawdzić czy nikt nie przeżył.
Błyskawicznie podjął decyzję i wrócił na górę. Już będąc w kuchni krzyknął na całe gardło: - Żyyyje tu kto?! Kwintusie? - i biegiem ruszył na górę wieży, aby przy okazji zabrać resztę swoich rzeczy. - Może choć szop się uchował? Futrzak mógł wpełznąć pod jakiś mebel i zostać przeoczonym przez zielonookiego.

Z góry miast odpowiedzi Kwintusa dobiegł tylko trzask tłuczonego szkła.

O tym samym pomyślał Primus. Ciała futrzaka nie znaleźli, mógł więc być gdzieś schowany. Więzień pewnie nie miał czasu szukać skoro uciekał i nie wiedział kiedy “patrol” wróci. Szukał więc Szopena nawet pilniej niż zgarniał swoje rzeczy i zapasy na drogę.
Nie znaleźli także Starca. Trzeba sprawdzić czy żyje, czy ranny, czy nie potrzebuje pomocy. I pochować ciała.
- Lepiej nie idźmy nigdzie w pojedynkę - powiedział do Aulusa - Nie wiemy gdzie jest więzień, może gdzieś tu się czaić i zaatakować z ukrycia.

- Racja. Przytaknął Aulus.

Dotarłszy do pracowni, oczom iustitiaina ukazał się nie lada bałagan, kolby potłuczone i poprzewracane, alchemiczne ingrediencje mieszały się na podłodze tworząc kolorowe i czasami żrące kałuże. Sam Kwintus pół leżał z głową opartą o kamienną ścianę. Oczy miał zamknięte, jego pierś unosiła się w słabym powolnym oddechu, znak że jeszcze żył.

Aulus natychmiast doskoczył do starca, upuścił broń i przyklęknął, kładąc rękę na ramieniu Kwintusa. - Słyszysz mnie? Zapytał przyciszonym głosem, lekko potrząsając ramieniem gospodarza. - Co tu się stało?

Próżne były wysiłki Aulusa, starzec pozostawał nieprzytomny. Trudno było nawet stwierdzić czy nie znajdował się już na drodze za ostatnią granicę.

Gdy Aulus nie uzyskał żadnej odpowiedzi, podniósł ostrożnie starca i postanowił znieść go piętro niżej, do łóżka.
Gdy już położył Kwintusa na posłaniu, nalał nieco wody z bukłaka na kawałek oddartego materiału i położył zimny okład na czole nieprzytomnego, po czym ściągnął hełm, aby lepiej słyszeć słaby głos rannego, gdyby ten się odezwał.

Starzec jęknął cicho, zaś Aulus dostrzegł na ścianie przed sobą drugi cień, na widok którego odwrócił się błyskawicznie i odruchowo złapał za gladiusa, starając się go wyciągnąć z pochwy. Zdążył jeszcze zobaczyć bladą sylwetkę więźnia, nim coś ciężkiego uderzyło go w skroń. Później świat zasnuła czerń.

Primus który zabawił w laboratorium trochę dłużej, rozglądając się za szopenem, usłyszał cichy odgłos uderzenia i głośniejszy już dźwięk metalu padającego na kamień.

Legionista przerwał poszukiwania Szopena, odłożył bagaż krępujący ruchy i ruszył w kierunku dźwięku rozglądając się uważnie za ruchem i cieniami, w których kryć się mógł wróg. Ostrożnie, kryjąc się za tarczą wchodził do pomieszczenia, gdzie powinien być Aulus.

W pomieszczeniu zaraz poniżej laboratorium Kwintusa, zastał białowłosego, ciągle skutego, lecz już bez liny którą z takim oddaniem Aulus go związał. Sam iustitianin również był w pomieszczeniu, leżał na podłodze, a więźnień przeszukiwał go gorączkowo. Na posłaniu nieopodal leżał zaś sam Kwintus, nieprzytomny.

Korzystając z elementu zaskoczenia Primus zaatakował. Pchnięcie mieczem “w plecy” zajętego czymś przeciwnika nie było może najbardziej honorowym czynem, ale za to zwykle skutecznym. Szybki wypad pozwalał na zaskoczenie wroga, który nie spodziewał się takiego zasięgu gladiusa. Gdyby jednak więzień zauważył legionistę, ten miał w zanadrzu bardziej defensywny sposób walki… Zawsze można powoli obchodzić przeciwnika, zmuszając go do przerwania przeszukiwania ciała i zasłaniając się tarczą czekać, aż puszczą mu nerwy i zaatakuje. Na Iustinianina zadziałało.

Białowłosy wrzasnął zarówno z bólu jak i zaskoczenia. Spod jego łopatki wypłynęła struga jasnej krwi znacząc czerwienią blade plecy. Więzień nie mogąc złapać równowagi padł na podłogę. Nie wyglądało na to by miał ochotę walczyć, lecz kto go tam mógł wiedzieć, odmieńca jednego. Dziwne było, że nawet w takich chwili nie prosił o litość.

- Było od razu uciekać chłopcze…
Primus pamiętał, że więzień ma dotrzeć żywy, ale w rozkazie nie było ani słowa o tym, że także nietknięty. Nikt kto zabijał towarzyszy broni legionisty nie mógł liczyć, że się z tego wywinie bezkarnie. Przyłożył ostrze do szyi leżącego przeciwnika i zastanawiał się właśnie, czy go spróbować ogłuszyć czy poczekać, aż straci przytomność z powodu wykrwawienia, gdy usłyszał kroki. Ponieważ Kwintus i Aulus leżeli obok, więźnia miał przed sobą, a Aaron, Rinmotoki i Clarit nie żyli, założył, że to Luthias. Tego dnia poziom dedukcji Primusa wzniósł się na wyżyny.

Wieża.

Po długim marszu, Luthias dotarł z powrotem do wyjścia z tunelu. W krzepnącej krwi dostrzegł ślady których wcześniej nie widział, jednak piwnica była tak samo pusta jak w chwili kiedy ją opuszczał. Ktokolwiek tu był wcześniej, musiał już odejść.

Szybko ruszył schodami do góry lekko wspierając się na kosturze, a przez głowę przemknęła mu myśl, czy byłby w stanie zamknąć drzwi do tunelu, lecz stwierdził, że gorzej już nie będzie.

Clementianin usłyszał z dochodzący z góry nieludzki wrzask, podobne krzyki słyszał tylko przy tych nielicznych okazjach kiedy pacjentowi dla jego własnego dobra trzeba było odjąć kończynę, niemożliwy do pomylenia z czymkolwiek innym wrzask bólu i strachu.

Przyspieszył tedy kroku i w momencie gdy wyszedł na górę zobaczył, że więzień i Aulus leżą na podłodze, a Primus wszystko obserwuje z lekko zakrwawionym gladiusem. Przypatrzył się leżącym i z tej odległości był w stanie stwierdzić, że Aulus jest ogłuszony, a więzień ranny, prawdopodobnie przez Primusa. Szybko podszedł do więźnia i Aulusa, żeby sprawdzić co dokładniej im się stało.

- Potrafisz go jakoś ogłuszyć? - zapytał zakonnika Primus. W razie czego zawsze można palnąć białowłosego płazem miecza w łeb, ale jeszcze się przekręci dziwnie i nieszczęście gotowe…

O dziwo więzień któremu dano szansę, nie próbował więcej ucieczki ani walki. Usiadł tylko, podpierając się zakutymi w dyby rękami, spojrzał z nienawiścią w oczach na Primusa i oczekiwał swego dalszego losu. Nie trzeba było znać zwyczajów jego ludu by rozpoznać, że białowłosy gotowy jest ponieść śmierć, wyrażał to całym sobą, tą dziwną mieszaniną jednocześnie rezygnacji i buty.

Myślenie wyraźnie męczyło Primusa, który, nie potrafiąc wymyślić nic innego, wzruszył ramionami i wyłączył więźniowi światło uderzając go głowicą miecza w głowę, by Luthias mógł bezpiecznie opatrzyć zarówno białowłosego, jak i sprawdzić co z Aulusem.

Białowłosy zgasł posłusznie, po wprawnym ciosie Primusa po prostu osunął się bezwładny na podłogę. Nie zdążył nawet jęknąć z bólu, a może zdążył tylko się powstrzymał przed okazywaniem słabości?

Primus rozejrzał się za kubłem zimnej wody, nigdzie go jednak nie zobaczył. Cóż, musiały wystarczyć inne środki. Potrząsnął ramieniem nieprzytomnego Iuistianina.
- Halo! - wrzasnął - Pali się! Zamieszki w Jęku! Tańce u Bram świtu!

- W dupie zamieszki… - Aulus jęknął, łapiąc się za głowę i delikatnie ją obmacując. - Ki chuu… - Spróbował się zerwać na równe nogi, ale tylko jęknął ponownie łapiąc się za czaszkę. ... więzień! Uciekł? Co z nim? Ile tak leżałem. Rozejrzał się mętnym wzrokiem po pokoju, wstając powoli. - Ale mi przysunął.

W ramach odpowiedzi Primus wskazał miejsce gdzie leżał więzień.

- Ale żyje? - Aulus klęknął obok więźnia, aby sprawdzić jego stan. - Dziwne. Skoro wszystkich ukatrupił i otworzył przejście do podziemi, to czemu jest tutaj dalej skuty? Czemu nie rozniósł nas na strzępy jak innych? A może to nie on? - Iustitianin zastanawiał się głośno, zabierając się do zatamowania krwawienia więźniowi.
- Luthias, pomóż no mi tu. Na pewno nie ma szans się z nim dogadać?

- Dzisiaj nie. Chyba, że znacie jakiś sposób żeby naładować mi Pranę, to może coś bym zdziałał. Musielibyśmy zostać tutaj do jutra, lub dłużej, ale wtedy musimy zablokować podziemia, żeby nic nam z tunelu nie wyszło.

- Nie ma szans. Wyruszyć trzeba dzisiaj, bo jutro pewnie spadnie już śnieg. Nie mamy już czasu na naprawienie wozu. Weźmiemy stary rydwan, któryśmy tu przywlekli. Naoliwimy piasty, załadujemy zapasowe koła i oś, które mamy. Zapniemy to wszystko do naszego osła i w drogę. Wyglądało na to że Aulus już wszystko zaplanował.
- No ale co w takim razie z Kwintusem? Zerknął na nieprzytomnego gospodarza. - Umiałbyś go jakoś ocucić? Nie możemy go tak zostawić. Trzeba też zamknąć to przeklęte przejście w piwnicy. Cholera z tym wie.

- Z przejściem najmniejszy problem, bo zamknąć można i zabarykadować zapasami. -Luthias zamyślił się na chwilę- Osioł za szybko nie pociągnie, więc można na jakiś czas Kwintusa rzucić na rydwan razem z zapasami i tempem osła iść obok. Więźnia skutego prowadzić obok, lub też rzucić na rydwan jeśli jakieś miejsce się znajdzie.

- Nie inaczej. Jeśli oczywiście nie damy go obudzić. Ja popilnuje więźnia i Kwintusa. Zajmiecie się zapasami i przygotowaniem rydwanu? W sumie wystarczy naoliwić koła i zaprząc osła. Zaproponował Aulus.

- Zajmę się zapasami.-Zaproponował mnich I jeszcze wezme jakieś zioła, mogą się przydać, zwłaszcza, że Kwintus dość często je pił. I jeszcze sprawdzę jego pracownie przy okazji. Ale najpierw trzeba zamknąć tunel.

- Ja w tym czasie postaram się dobudzić Kwintusa i sprawdzę jeszcze raz czy nam się czasem więzień nie wykrwawia. Aulus spokojnie zabrał się do pracy, zaczynając od więźnia. Najpierw jednak nałożył na głowę hełm. Jedna lekcja mu wystarczyła.
 
Snigonas jest offline  
Stary 20-07-2017, 21:58   #39
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację

Primus tymczasem wrócił do szukania Szopena. Nie domyślał się, że ranny może być jego towarzyszem, a więzień równie dobrze może być już ze dwie staje stąd. Lecz choć szukał dokładnie, po zwierzaku nie było śladu, podobnie jak i po Rinmotokim, zupełnie jakby się obaj w powietrzu rozpłynęli. Znalazł za to dziwny pierścień który widział raz tylko na palcu Clarita. Obecnie brudna obrączka z symbolami magii leżała w kałuży krzepnącej krwi, niecały metr od dłoni alchemika.

- Luthias! Ty się znasz na magii. Zobacz tę błyskotkę, a ja się zajmę noszeniem.
Uznając, że na magii się nie zna, przekazał sprawę pierścionka Luthiasowi, a sam ze smutkiem (polubił zwierzątko) zajął się znoszeniem zapasów do wozu na dole wieży.

- Niewiele z tym zdziałam, bo się nie znam, ale mogę gdzieś dalej to dać - odpowiedział szybko i poszedł do piwnicy.

***

Luthias w piwnicy swoją siłą, a dokładniej jej brakiem próbował zamknąć drzwi. Gdy mu się to udało począł przeszukiwać beczki. Szukał głównie suszonego mięsa i jakichś cięższych beczek lub skrzyń którymi można by było zastawić drzwi.
Cały prowiant który znalazł wrzucił do worka znalezionego w piwnicy, który pozostawił przy rydwanie.
Poszedł wtedy do pokoju Kwintusa, w celu zebrania ziół które staruszek zażywał. Najpierw zajrzał pod łóżko i znalazł tam gdzie znalazł starą skrzynkę z pożółkłymi dokumentami, potem podszedł do biblioteki i zabrał te książki, które mogłyby się jeszcze na coś przydać, czyli te związane z historią i jednorogami, a z samej pracowni zabrał kryształ, który pokazywał im wcześniej, po czym ruszył na dół i ostrożnie położył na rydwanie, żeby nic się temu nie stało.
***

Gdy byli już gotowi, ruszyli w dalszą drogę. Zapasowe koła i oś związali ze sobą i powiesili, aby zwisały po jego bokach. Na rydwanie jechał więzień, siedzący pod jedną ze ścianek i przywiązany za ręce do zapasowej osi. Ciągle nieprzytomny Kwintus leżał obłożony kocami na siedzisku starej ławy. nie było to najlepsze łóżko, ale spełniało swoją rolę zadowalająco. Przy nich przycupnął doglądający wszystkiego Luthias. Na przedzie Primus prowadził osła, narzucając mu tempo, a pochód tuż za rydwanem zamykał Aulus, bacznie obserwując otoczenie i zerkając co chwila na pasażerów.

Daleko za nimi, na horyzoncie wzbierały czarne chmury, zwiastujące nadejście nieubłaganego. Przynajmniej po jednorogach nie pozostał nawet ślad.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 21-07-2017, 23:24   #40
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację

Prowizoryczny transport wygladał może zabawnie, lecz spełniał swoją rolę, a to wystarczało. Mijały godziny, wieża zniknęła z zasięgu ich wzroku ładnych parę mil wcześniej.
Zmierzchało już gdy ziemią zatrząsł odległy grom.
Więzień zbladł jeszcze bardziej i skulił się w sobie, a przecież jeszcze niedawno hardo spoglądał w oczy śmierci. Kwintus jęknął przez sen, zaś Luthiasa przeszedł zimny dreszcz.
Po chwili w wieżę uderzyła błyskawica, a przynajmniej tak im się wydawało, jako, że byli już zbyt daleko by zobaczyć samą budowlę.
Chłodny wieczorny wiatr zawiał z zachodu, przynosząc ze sobą zapach zimy.

Mężczyźni powoli zdawali sobie sprawę, że trzeba będzie znaleźć miejsce na obóz. Idący na przedzie Primus, dostrzegł na szczycie jednego ze wzgórz stare ruiny. Miejsce nie było idealne ale dawało drobną przewagę w starciu z jednorogami, pomiędzy walającyi się na zboczu głazami i resztkami zabudowań, zwierzęta nie mogły szarżować.
Pomimo usilnych starań clementianina, stary pustelnik ciągle nie odzyskiwał przytomności.

Kiedy zbliżyli się do wzgórza ziemią targnął wstrząs, a na zachodzie pojawiła się zimna błękitna łuna. Tak nienaturalne było to zjawisko, że cała trójka stała i patrzyła w tamtą stronę przez dłuższą chwilę. Z letragu wyrwał ich dopiero krzyk przerażonego osła próbującego wyrwać się Primusowi.
Lecz to Aulus jako pierwszy dostrzegł źródło niepokoju zwierzęcia. Mijał ich nie dalej niż o kilkanaście metrów. Był biały niczym śnieg, wydawał się promieniować własnym blaskiem gdy padało na niego światło księżyca. Szedł powoli, niepewnie. Jego długi spiralny róg nachylony był ku ziemi. W oczach zaś widać było strach.
 
Googolplex jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172