Wiedźma | Harpia została niemal zasypana strzałami przez towarzyszy...
- Wezmę 9 od Esmonda, tyle wystrzeliłam, resztę mam, a więcej nie pomieści kołczan… ale miło z waszej strony panowie. Może zrobimy tak… w trakcie następnej misji, jakbym potrzebowała, to się zgłoszę od razu - Mrugnęła do Drauga i Edgara.
- A teraz... - Ruszyła przez izbę, rozwiązując powoli tasiemki swojego stroju - Czas się trochę odświeżyć… kto wie, kiedy znowu będzie można zażyć kąpieli...
- Obawiam się, że takie atrakcje będzie ciężko tutaj znaleźć - stwierdził Balkazar, który aż podniósł się na łokciu obserwując paradującą harpię.- Ale masz rację,wypadałoby zmyć z siebie trochę tego świństwa po walce.
Ork po tych słowach wstał i ruszył w kierunku wyjścia z baraków. Następnie skierował się na prawo, tam gdzie stały prowizorycznie sklecone wojskowe prysznice. Najpierw podszedł do studni, wrzucił do niej wiadro z przywiązanym sznurem i po chwili wydobył je na powierzchnię. Z pełnym wiadrem podszedł do podestu przy kotarach i opróżnił jego zawartość do jednej z konewek przytwierdzonych na wysokości swojej głowy. Zszedł z podestu, odstawił wiadro, odsunął kotarę i wykonał zapraszający gest w kierunku wnęki.
- Na nic więcej chyba nie możesz tutaj liczyć Ryfui.
Nie czekając na jej reakcję poszedł zaczerpnąć kolejne wiadro.
Harpia w tym czasie zniknęła za kotarą, a po chwili dało się zauważyć, jak przewiesza przez nią coraz to kolejne części swojej garderoby...
- Hej “Balki” - Odezwała się do niego z wewnątrz Ryfui - Przypilnuj, żeby nikt nie podglądał co? - Zaśmiała się, korzystając już z wody -Ajć! Ale zimna!
- Nie obawiaj się. Zostanę tutaj aż skończysz. - zapewnił ją ork, a potem dodał - Jakbyś potrzebowała więcej wody to zawołaj.
Balkazar rozpiął paski swojego pancerza i zrzucił go na ziemię odsłaniając muskularny, ale poznaczony wieloma bliznami tors. Podniósł oburącz wiadro nad głowę i jego opróżnił zawartość bezpośrednio na siebie. Duże dłonie orka zmywały z ciała pot i krew. Potrzebował jeszcze dwóch wiader aby efekt był zadowalający. Czwarte wiadro zużył na wyczyszczenie skórzanego pancerza.
- Jesteś tam jeszcze? - Usłyszał po dłuższej chwili Balkazar.
- Jestem. Dopiero skończyłem. - rzucił w odpowiedzi ork.
- Zajęty? Nie? - Spytała Ryfui zza kotary.
- A co? Trzeba Ci coś? - usłyszała głos Balkazara.
- Umyjesz mi plecki? - Powiedziała Harpia wielce milusi głosikiem.
- Czemu nie - harpia była pewna, że wypowiadając to ork wzruszył ramionami - Nie mam w tej chwili nic innego do roboty.
Balkazar ubrany nadal jedynie do pasa podszedł do kotary i zaczął ją odsuwać.Jego oczom ukazała się oczekująca, stojąca tyłem, naga Harpia. Nadal tak stojąc, i nie spoglądając za siebie wyciągnęła ponad prawym ramieniem kawałek jakiegoś chyba mydła, podając je w milczeniu Orkowi…
Ork bez słowa wziął przedmiot z dłoni półkobiety. W ostatniej chwili powstrzymał się przed natarciem jej pleców bezpośrednio kostką mydła. Namydlił dłonie i starając się jak najdelikatniej położył prawą dłoń na plecach Ryfui. Jego dłoń wyglądała na ogromną w porównaniu do jej drobnej postury. Dłoń Balkazara zaczęła powoli przesuwać się z jednego ramienia na drugie, potem niżej na łopatki, wzdłuż kręgosłupa, aż na lędźwie. Cały czas w głowie orka kołatała się myśl, żeby nie zrobić jej krzywdy. Była taka drobna w porównaniu do niego. Prawą dłoń przesunął na jej biodro, a lewą położył symetrycznie po drugiej stronie. Skierował dłonie ku górze, pod pachy, potem na ramiona.
- Chyba nie przeoczyłem żadnego miejsca - stwierdził.
- Mhmm - Mruknęła Harpia, unosząc ręce nieco do góry, zgarniając swoje włosy z karku. Wtedy też, wraz z rękami, uniosły się jej skrzydła, które rozpostarła na tyle, na ile pozwalało ciasne miejsce. Przed Balkazarem ukazała się “ściana” czarnych piór, na moment przysłaniająca Ryfui od pasa w górę…
- Odwiedziłeś nawet dodatkowe - Powiedziała, mając na myśli swe biodra - Skoro skończyłeś, to możesz spłukać? No chyba, że nie skończyłeś? - Odwróciła głowę w stronę Orka na tyle, na ile to było możliwe, stojąc do niego tyłem. Na jej ustach gościł szelmowski uśmieszek.
Balkazar poczuł się trochę nieporadnie. Mimo niedawnego oświecenia gubił się jeszcze w zawiłościach ludzkiego zachowania, ale postarał się zaufać swojemu instynktowi. Namydlił dłonie ponownie i położył ponownie na biodrach harpii. Przykląkł i zaczął kierować dłonie w dół po zewnętrznej stronie nóg. Najpierw krągłe uda, potem kolana, kształtne łydki, aż po kostki. Najpierw objął obiema dłońmi jedną nogę i wracając w górę nie opuścił żadnego fragmentu aż do wysokości nieco powyżej połowy uda. Coś podpowiedziało mu, żeby jednak nie posuwać się dalej. Przeniósł dłonie na drugą nogę i powtórzył czynność tym razem kierując się w dół aż do kostki.
- Teraz chyba niczego nie pominąłem - ocenił ork...a przed jego twarzą pojawiło się czarne skrzydło. Harpia odwróciła się do niego przodem, gdy ten cały czas klęczał. Przesłoniła swymi skrzydłami ciało, skrywając za nimi kobiece walory.
- Tak myślisz? - Szepnęła z błyskiem w oczach, odrobinkę szczerząc do niego swe kiełki, po czym odsłoniła się całkowicie. Pokazała się Balkazarowi w pełni, bezwstydnie, z ciałem lekko ociekającym pianą po mydle.
Balkazar podniósł twarz na słowa Ryfui i popatrzył jej prosto w oczy. Ewidentnie się nim bawiła. To wiedział napewno. Ale cóż stało mu na przeszkodzie zapoznać się lepiej z anatomią Harpii. Nie przerywając kontaktu wzrokowego lekko przekrzywił głowę i z zainteresowaniem czytał twarz półkobiety. Jego ręce wróciły na jedną z jej kostek i posuwały się powoli dokładnie namydlając tym razem przednią część zgrabnej nogi. Nie patrząc co robi tym razem zapędził się trochę za wysoko. Zorientowawszy się przeniósł dłonie na kostkę drugiej nogi i zrobił to samo, ale tym razem z premedytacją. Ork wstał podnosząc mydło z wiadra z wodą stojącego w kącie. Ponownie namydlił duże dłonie nie odrywając ani na moment wzroku z twarzy Ryfui. Głośny plusk potwierdził, że mydło wylądowało znowu we wiadrze. Balkazar jedną nogą zrobił krok do przodu ustawiając się lekko pod kątem. jedna dłoń spoczęła na jej pośladkach a druga na dolnej części brzucha. Obie dłonie równocześnie zaczęły sunąć w górę jednocześnie wykonując ruchy w poziomie. Razem z częścia krzyżową pleców namydlany był płaski brzuch. Razem z łopatkami najpierw jedna z jędrnych, dużych piersi, a następnie druga. Chyba dla pewności ork powtórzył czynność dla obu. Nie mógł pozwolić aby Ryfui żałowała okazję jaką mu darowała. Następnym w kolejności był dekolt, a na koniec szyja i kark.
- Teraz to już chyba nie możesz mieć pretensji? - zapytał.
- O wiele lepiej... - Powiedziała, z nieco przyspieszonym oddechem, spoglądając z uśmiechem w twarz Orka - Jestem czyściutka? - Nie odrywała wzroku od jego spojrzenia, a Balkazar wyczuł nagle pazurek jej dłoni na swym brzuchu, który dosyć szybko zsunął się w dół, wślizgując od góry za jego spodnie. Oj tak, stanowczo się z nim bawiła.
- Nie jestem pewien czy wiesz co możesz sprowokować. Mimo nawrócenia w większości przypadków nadal zachowuję się jak typowy ork. - W jednym oku Balkazara pojawił się zagadkowy błysk. Delikatnie złapał szczękę Ryfui lewą dłonią i przekręcił jej głowę w bok. Przysunął do niej swoją twarz i wgryzł się z wyczuciem w kark harpii, a prawa ręka w tym czasie pociągnęła sznur od konewki zsyłając na nich strumień zimnej wody.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |