Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-06-2017, 18:26   #281
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
- Pieprzone świnie... - Warknęła pod nosem Harpia, po czym przemieściła się po dachu świątyni, oddając kolejny strzał w plecy uciekającego Orka. Następnie sfrunęła z dachu na uliczkę, lądując niemal Olafowi na głowie.

- Jak tam, żyjecie? - Uśmiechnęła się do obojga, po czym wyrwała sobie strzałę wciąż tkwiącą w pancerzu - Czas wiać do bramy, tam są chyba pozostali - Kiwnęła głową we wspomnianym kierunku.

- Zajmiecie się moją nogą? - Wskazała na strzałę tkwiącą w kolanie - Tak, wiem, będzie bolało... Rag złotko, masz dla mnie miksturę leczniczą? Teraz by się bardzo przydała - Ryfui usiadła na tyłku, tak po prostu na ulicy, zaciskając zęby. Za chwilę będzie bardzo bolało. A pieprzona, zielona hołota nadchodziła z południa.


Ruch: Północny-wschód, północ, strzał do uciekającego Orka, ruch na północ(lądowanie na uliczce)
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 03-06-2017 o 19:47. Powód: Orty :P
Buka jest offline  
Stary 04-06-2017, 23:09   #282
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Walkiria jak jeszcze chwilę temu, jej twarz wskazywała na odczuwanie odrobiny ulgi dzięki temu, że miała w końcu czas odpocząć, tak teraz, po podjęciu przez Axima tematu znów przygnębienie wróciło. Ale nie wypowiedziała się, z poważną miną przyjrzała się Balazarowi gdy ten, jak to ork, bezpośrednio wyraził swoją opinię. Za to Edgar i Draug... Wydawali się już być zirytowani od zmęczenia i odniesionych ran, szczególnie, że każde znich ledwo uszło z życiem.

Sybill spojrzała w kierunku bramy. Z trudem wstała ze swojego miejsca gdzie siedziała. Oderwała kawałek swojej tuniki, którą miała pod pancerzem i podeszła do orka.
- To nie jest mądre by na własną rękę pozbywać się strzał - przestrzegła i położyła mu kawałek płótna na ranę. - Uciskaj - poinstruowała go. Na pierwszej pomocy się znała. Na uzdrawianiu też. Na walce i wykonywaniu rozkazów nieco mniej. Może na dowodzeniu się nie znała, ale musiała sprostać temu zadaniu. To ona została wybrana przez Wszechstwórcę, więc bóg jej świadkiem, że podoła zadaniu lub zginie próbując je wykonać.

Arunsun odsunęła się od orka i stanęła przodem do wszystkich swoich towarzyszy.
- Kandle mówił nam, że w kierunku zamku zmierzają liczne siły wroga. Za 5 godzin mieli przybyć pod miasto, a jeśli przejdą przez zwodzony most królestwo jest zgubione. Naszym zadaniem było przedrzeć się tu i podnieść most w górę - spojrzała w kierunku wspomnianej bramy. - To daje armii Rafaela jedyną szansę na zwycięstwo. By zebrani przez niego ludzie nie ginęli na próżno. MY - wskazała każdego z mężczyzn. - Daliśmy radę. Wypełniliśmy zadanie. Daliśmy szanse na ten cień wygranej w walce, która zaraz zacznie się za tymi wrotami - tym razem skierowała rękę na zamknięte przez Edgara i Drauga bramy. - Ale nasza mija tu się nie skończyła. My musimy utrzymać to miejsce, by nikt, żaden z naszych wrogów, tu się nie wdarł i nie opuścił mostu. To jest nasz obowiązek. To w naszych rękach leży powodzenie planu Kandla - ciężko było jej to mówić, bo oznaczało to jednoznacznie, że pozostali, którzy nie wsparli ich w zadaniu byli zdani na siebie. Czy są bezpieczni? Czy jeszcze żyją? Tym nie mogła sobie teraz zaprzątać głowy. Teraz, by nie czuć się do szpiku podle ze swoją decyzją wspomniała sobie, że była to ich własna decyzja by iść w innym kierunku, choć sama prosiła by szli za nią. Odetchnęła głęboko. - Dlatego też, KAŻDY kto będzie chciał opuścić to miejsce, osłabiając tym samym naszą pozycję, będzie traktowany jak zdrajca w naszej sprawie - powiedziała na koniec, ostrym tonem.

Sybill nie czuła się dobrze w tej roli. Bycie dowódcą było niewdzięcznym zadaniem. W tej chwili nie rozumiała jak ktokolwiek mógł chcieć tej funkcji z własnej woli. Przypomniała jej się też rada Agako.

- W drugiej wieży mamy dwóch nowych orczych sojuszników
- wyjaśniła Draugowi i Edgarowi którzy mogli tego faktu nie mieć okazji zauważyć. - Oni poradzą sobie w utrzymaniu tamtego miejsca. Tu chcę by zostały osoby nie posiadające broni miotanej. Pozostali powinni przejść tędy, by z muru w miarę możliwości ostrzeliwać, tych którzy będą próbowali forsować bramę. - dodała z determinacją w głosie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-06-2017, 11:48   #283
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Dobra decyzja Arnsun. - Balkazar skinął głową z uznaniem przyciskając posłusznie kłębek szaty Sybill do Rany. - Masz zadatki na mądrego i twardego przywódcę. - dodał mając na myśli fragment o zdradzie wypowiedziany ostrzejszym tonem.
- Nieraz młodzi orczy wodzowie tracili całą hordę wojowników puszczając ich wycieńczonych do ataku z marszu na mniej licznych, ale świeżych i wypoczętych obrońców wrogiej wioski. Jeśli dobrze liczę to nasza grupa była trzynastoosobowa, czyli za murami jest o trzy osoby więcej niż nas tutaj. Bardziej im pomożemy strzegąc tej flanki. Poza tym oni łatwiej znajdą nas niż my ich. - skwitował Balkazar próbując podążać za tokiem rozumowania Walkirii.
- Jesteśmy w części bramnej. Na pewno musi tu być gdzieś wartownia strażników. Może tam znajdziemy coś do opatrzenia naszych ran. Ja w takim stanie nie przydam się na wiele w walce, więc może uda mi się coś znaleźć. Gdybyście mnie potrzebowali to będę w zasięgu głosu.

Balkazar udaje się na poszukiwania.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 05-06-2017 o 11:50.
Raga jest offline  
Stary 05-06-2017, 17:05   #284
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Axim pochylił się skromnie, po żołniersku. Nie dyskutował z poleceniami Walkirii. Nie wspominał też o tym, że za dezercję był poszukiwany lata temu przez żandarmerię królewską. Jednakże to było dawno temu, a on był innym człowiekiem. I choć nadal nie potrafił zgasić tej iskierki buntu w sobie, nie chciał narażać się na gniew ich półbogini.
- Będzie jak rozkażesz - odparł i podszedł do mechanizmu mostu, przysiadając obok niego. - Będę go strzegł własnym życiem - dodał z przekonaniem w głosie.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 05-06-2017, 19:51   #285
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Esmond wyjrzał zza barierek na piętrze w kierunku salonu. Kanapa, fotel i podłoga płonęły. Po ciele Aceli nie było śladu, Altnera także nie było widać. Po kilku chwilach Bjorf wysunął się z korytarza i spojrzał na pożar.
- Do diaska! Co się stało tym razem? – zakaszlał parę razy, a następnie zaczął krzyczeć. – Esmond! Altner! Pora się wynosić!
Esmond zbiegł po schodach i dołączył do Bjorfa. Ten nie tracąc czasu wykorzystał zaklęcie wiatru, aby skierować płomienie na ścianę.
- Teraz! - krzyknął mag i chwycił chłopaka za rękaw wybiegając z nim przed budynek. Gdy wybiegli na zewnątrz i chcieli krzyknąć jeszcze raz za Altnerem spostrzegli morze zielonych zmierzających w ich kierunku. Nie było czasu do stracenia, natychmiast pobiegli na północ zasypywani gradem oszczepów i strzał. Skryli się szybko za rogiem budynku, a przy świątyni spostrzegli siły Rafaela. Armia w końcu dotarła i fortyfikowała pozycje przy kościele. Obaj magowie przedarli się do sojuszniczego tłumu. Nagle postać z tłumu szarpnęła Esmonda za szatę.
- Ejże kwiatuszku, gdzie ci tak śpiesznie? – Kargul Hiks wyszczerzył zęby ku koledze przytulając go serdecznie z siłą niedźwiedzia.

Olaf wraz z Grzmotem podbiegli do Rag. Kapłan dźwignął krasnoludkę na nogi, rany na jej twarzy powoli zaczynały się zasklepiać w świeże blizny. Ryfui po strzale w kark wymierzonym we wroga sfrunęła z dachu kościoła. Olaf opatrzył kolano harpii, a Rag podała jej miksturę. Następnie za radą harpii ruszyli w kierunku mostu, aby uniknąć jakiegoś nieporozumienia lub strzały od strony sojuszniczego wojska. Szczególnie Ryfui musi uważać, żeby nie zostać pomylona z wrogim zwierzoludziem. Grupka ruszyła w kierunku wrót, a na placu z obalonym pomnikiem króla starli się z posiłkami wroga. Dwa orki i dwa gobliny padły pod ciosami świeżo uzdrowionej drużyny. Wrota okazały się ciężko zaryglowane, w ruch poszły ostrza tnąc pospiesznie pobliskie namioty. Po paru chwilach Ryfui dźwignęła kawał powiązanego pośpiesznie materiału i wzleciała z nim ponad bramę. Obwiązała szybko wokół muru i spuściła towarzyszą w dole.

Po paru sekundach pojawiła się Sybill wraz z obstawą. Z odnowioną nadzieją w sercach przygarnęli skrzynkę wypełnioną miksturami leczenia znalezioną w kościele. Sybill musiała zmusić opierającego się Balkazara do wypicia mikstury. Przełamując orcze zwyczaje w końcu ją wypił. Poczuł jak jego ręka nastawiła się w kilku miejscach, a ból powoli ustępował. Reszta towarzyszy także zażyła mikstury, a resztę rozdzielili między sobą na przyszłość.

Nie było trzeba długo czekać na zetkniecie się dwóch armii. W wyniku walk większość domów została zrównana z brukiem lub spalona. Ten sam los podzieliło domostwo maga, gdzie nie starczyło czasu na znalezienie właściwego zamka pasującego do czerwonego klucza. Podobny los spotkał także świątynie. Biblioteka na pierwszym piętrze doszczętnie spłonęła, a wraz z nią wiedza o krysztale ze snu. Zniknął także Kilof Grungniego - starożytny artefakt skrywany w katakumbach. Ciała nieumarłych kapłanów rozeszły się po polu bitwy atakując kogo popadnie.

Bitwa wrzała już dobre 5 godzin, gdy do bramy dotarł Kadle Krud z nowymi rozkazami. Wraz z nim dołączyli Esmond, Kargul i Bjorf. Strateg pokłonił się zdobywcą mostu i nie tracąc czasu przedstawił sytuację na froncie.
- Nadszedł czas powiadomić Lysandera o zdobyciu mostu. Potrzebujemy posiłków jakie zdążyły zgromadzić Czerwone Lisy za murami miasta. Wasza mała grupa przedrze się murami obronnymi na południe do dzielnicy Umów. W niej znajduje się królewski gołębnik przyjmujący pocztę z całego królestwa. Musicie znaleźć ptaki należące do Lysandera i nałożyć im te wiadomości. – Wręczył drobne skrawki papieru z pieczęcią króla Sybill. – Rafael prosił także o ustalenie co się stało z zarządcą gołębników. Jeśli go znajdziecie to może wam ułatwić nadanie wiadomości. Uważajcie aby go przypadkiem nie zabić bo może pomylić wam się z wrogim zwierzoludziem.

Sybill opowiedziała o nowych kompanach w formie dwóch orczych kapitanów. Kadle z podziwem pogratulował walkirii jej zaradności. Jednak, gdy zobaczył Agako pobladł.
- Więc teraz jesteś po naszej stronie księżniczko? Nie myśl, że schronisz się za tarczą Wszechstwórcy. Odebrałaś mi syna i zbyt wielu żołnierzy, aby zliczyć. Kiedyś odpowiesz mi za zabicie Kadriana!
- Zgniotłam go gołymi rękoma bez wysiłku, rozpłaszczył się jak mucha. – Pstryknęła palcami jakby pozbywała się z drugiej ręki brudu.
- Zabiję cię! – Chwycił za miecz.
- Czekam pełzający z robakami! – Orczyca chwyciła podwójny topór.
Kadle zacisnął zęby, zmarszczył brwi i czoło. – Wpierw mam wojnę do wygrania i króla do odzyskania! – Odwrócił się do Sybill będąc wciąż wzburzony. – Zbieraj drużynę i zabierz mi stąd te pokraki. To nie miejsce dla dezerterów wroga. Rag wskaże wam drogę. – Kadle oddalił się do swoich ludzi wydając im polecenia ufortyfikowania pozycji obronnych na murze. Wkrótce kusznicy wypełnili pozycje na murze.

Drużyna ma krótki czas na wyleczenie ran i odzyskanie punktów many, identyfikacje przedmiotów u Bforfa, zjedzenie wspólnego posiłku i omówienie sytuacji. Akcja zakupów w sklepie i tawerny nie jest dostępna.

Axim w szybkim tempie zyskał u ludności swój drugi tytuł, oprócz jako Równy Bykowi, jest też znany jako Zdobywca Mostu.

Dzięki skrzynce z leczniczymi napojami każdy z graczy startuje z napojem w ekwipunku w następnej misji.

Postacie zyskały punkty reputacji oraz złoto w swoich KP
 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 05-06-2017 o 20:05.
Ranghar jest offline  
Stary 11-06-2017, 13:44   #286
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Baraki

Axim zajmował jedną z wolnych pryczy. Siedział w samych spodniach i koszuli. W paru miejscach na rękach oraz torsie miał obwiązane prowizoryczne bandaże. Obok niego na materacu leżał rozłożony cały jego rynsztunek, to jest zbroja jak i kilka sztuk broni. Właśnie był zajęty jego gorliwym polerowaniem, kiedy do ich baraku wszedł Bjorf z pachnącym posiłkiem. Najemnik przyjął swoją miskę z wdzięcznością i objął naczynie w dłoniach, przez chwilę się nim ogrzewając. Podniósł zmęczone spojrzenie na pozostałych członków drużyny i skinął im głową.
- Jedzmy i odpoczywajmy, póki mamy okazję - odezwał się Jarnar. - Zasłużyliście sobie. Wszyscy - dodał tonem dowódcy pocieszającym swój oddział. Oczywiście on nie był dowódcą, a to nie był jego oddział. Mimo wszystko chyba zależało mu na podniesieniu morale swoich towarzyszy.

- Nie inaczej - Bąknęła oddalona o kilka prycz Harpia, po wcześniejszym podziękowaniu za miskę z zupą Bjorfowi. Jadła dosyć głośno, prawie… zwierzęco, choć starała się nie mlaskać i siorbać zbyt głośno.
Esmond bez zbędnych słów zabrał się za jedzenie.
Grzmot również odebrał miskę “strawy” i rozejrzał się po okolicy. Cała ta zgraja była właściwie dla niego nowymi ludźmi. Nie licząc Harpii i Rag, ale tej drugiej nie było. Postanowił więc przysiąść się bliżej do Ryufi. Wkrótce dało się słyszeć zadowolone siorbanie.
- Na mroźne wichry! Smakuje jak Totenkopf Gudo! - rozczulił się barbarzyńca wspominając swojego zmarłego towarzysza, szczycącego się, że potrafi przyrządzić potrawki ze wszystkiego i zazwyczaj tak właśnie robił. Trzeba było przyznać, że smak miał wyborny. Olbrzym odłożył wyczyszczoną miskę i sięgnął za pazuchę po menażkę niosącą na sobie jeszcze rycerskie ryngrafy, powód jego spóźnienia. Golnął porządnego łyka i wysunął rękę w kierunku towarzyszki:
- Pięknie dzisiaj szyłaś szytami, dziewczyno. Jak zwykle zresztą. Grzmot wie co mówi, bo wielu takich już widział. Ot, kobieca broń to i dobrze ci służy.


Po piciu szczyn Edgar miał żołądek pełen żółci. Niby nie chciało mu się jeść, ale jak popatrzył na Harpię pałaszującą zupę jakby nie jadła z pół roku, to i sam poczuł się głodny. Tylko myśl, że jak zje zupę to może komuś ohaftować buty trochę ostudzała zapał złapania za łyżkę. Podniósł głowę i znowu spojrzał na Ryfui i poczłapał po miskę z zupę. Jak to mówią, klin klinem, dokładnie tak zamierzał postąpić z tym czymś, co burzyło się w żołądku od kilku godzin. Albo ta zupa postawi go na nogi, albo ktoś z jego paczki obije mu pysk, że nie trafił w kąt, który na w razie już sobie upatrzył, jakby żołądek zadziała po własnej myśli, a nie po jego. Spojrzał też na Drauga. Wcinał, że aż mu się uszy trzęsły. Nie był aż pewien, czy pili wcześniej to samo. No chyba, że Draug już był przyzwyczajony do picia byle czego, byle gdzie. Edgar czuł się w tej paczce jak nowicjusz. Zdziebko zagubiony, ale cóż przyjęli go, więc choć odstawał od reszty to nasłuchiwał rozmów toczących się wokół.

Poruszenie zbudziło ze snu Sybill. Kleryczka bardziej od jedzenia potrzebowała odpoczynku, jednak żołądek głośno burcząc starał się oznajmić, że wcale nie jest to prawdą. Przecierając twarz i kryjąc za dłonią ziewnięcie, Arunsun usiadła na swoim posłaniu. Wbiła swoje jeszcze nie do końca obecne spojrzenie w Bjorfa. Odzyskując nieco świadomości rozejrzała się po wszystkich. Jej największą uwagę zwrócili orkowie. Po przywitaniu ich jakie urządził Kadle, Walkiria miała niemałe obawy czy może sobie pozwolić na spanie. Jednak zapewnienie Agako o jej posłuszeństwie sprawie Wszechstwórcy dało młodej kleryczce nadzieję, że będzie dobrze. No i wyglądało na to, że nikt z nikim się nie pozabijał gdy spała.

Arunsun podniosła się ze swojego posłania, pod którym leżał jej cały ekwipunek, a następnie podeszła po porcję jedzenia. Przechodząc obok Janrara uśmiechnęła się do niego czule. Wcześniej miała ochotę zasnąć przytulona do niego, ale choć z bólem, to szanowała jego powściągliwość w publicznym okazywaniu sobie uczuć, dlatego też zajęła do snu osobną koję.
Wzięła dwie miski strawy i podeszła z nimi do księżniczki i Rozpruwacza.
- Niezależnie od tego co wcześniej uczyniliście teraz jesteście częścią naszej społeczności. Należycie do naszej grupy. Jedzcie - po czym podała im talerze.

Rozpruwacz chwycił za talerz i wlał w siebie całą zawartość.
- Uhhh, zupełnie jak kocie rzygi! Jeszcze! - krzyknął do Bjorfa rozdającego zupę pozostałym. Następnie zwrócił się do swojej towarzyszki w orczym.
- Jesteś pewna tego Wszechstwórcy? Trudno uwierzyć, że nagle pojawił się bóg, który ma na względzie dobro zielonoskórych i różowych na równi.
Orczyca gmerała paluchem w zupie i co jakiś czas go oblizywała. Odpowiadała mu w płynnym wspólnym języku podobnie jak Balkazar. - Jestem pewna Wszechstwórcy, pojawił się przede mną w postaci tańczącego ognia. Ukazał mi w swym obliczu przyszłość jaką widzi dla nas. Pokazał zmiany jakie muszą zajść. Jeśli będzie to konieczne zmiany wymuszone toporem i łukiem. Będzie trzeba się dogadać z wodzami i ludziami. Coś znacznie gorszego czai się za mgłą, coś czego ani orki nie pokonają, ani miękcy. - Agako wróciła do zupy próbując przypomnieć sobie jakąś ulotną myśl.

Po tym geście mającym podkreślić dołączenie ich do drużyny Sybill podeszła do Balkazara by oględnie sprawdzić jego opatrunek na ranie od strzały przed którą ją uchronił swoim ciałem. Wyglądało to dobrze, więc poklepała go lekko po ramieniu i wróciła do garnca z zupą. Wzięła dla siebie porcję i z naczyniem usiadła obok Axima, dopiero wtedy zaczęła jeść.
Jarnar odpowiedział jej na to skromnym, acz pełnym uczucia uśmiechem. Sam też w tej chwili wziął do ręki łyżkę i zaczął nabierać nią zupę z miski.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 11-06-2017 o 13:55.
Avitto jest offline  
Stary 11-06-2017, 14:55   #287
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Balkazar siedział na uboczu. Jak zwykle trochę niezręcznie poczuł się pod wpływem atencji Sybill, ale nie oponował. Zastanawiał się tylko czy Walkiria jest w stanie wyczuć iż wręcz zaczyna mu to w pewien sposób sprawiać przyjemność. Gdy kobieta się oddaliła nie planował ruszać się ze swojego posłania, ale zapach zupy spowodował iż poczuł wilczy głód. Ork wstał i podszedł do kotła. Zgarnął całą chochlę gęściury z dna i nałożył sobie do jednej z menażek piętrzących się na ziemi obok paleniska. Ogarnął wzrokiem towarzystwo posilając się jednocześnie.
Jego wzrok szybko prześliznął się po Sybill i Aximie, ich znał. Draug i Edgar towarzyszyli mu w czasie ostatniej akcji i mimo, że nie spodziewał się tego po nich to zyskali w jego oczach.
Następnie przeniósł wzrok na Agako i Rozpruwacza. Jakoś nie miał ochoty się z nimi bratać. Od kiedy został oświecony czuł coraz mniejszą nić komunikacji z innymi zielonymi.
Ryfui za to wyglądała na takiego samego odszczepieńca jakim Balkazar czuł się w tym momencie, ale nie miał pomysłu o czym mieliby porozmawiać.
Esmond i Grzmot kompletnie go nie zainteresowali, a z trzymającymi się na uboczu krasnoludami najmniej chciał mieć do czynienia.
Na sam koniec zatrzymał wzrok na siedzącym Bjorfie. Ork chwilę walczył ze sobą, ale w końcu podjął decyzję i ruszył z powrotem w kierunku swojego posłania. Zabrał ze sobą Młoty Kozła i Urakka.
- Co możesz powiedzieć mi na ich temat? - Zagadnął siadając przed Bjorfem i kładąc przed nim broń.

Bjorf w odróżnieniu od przedstawicieli ludzkiej rasy, do której bez wątpienia sam należał, nie posiadał tego głupiego odruchu podskakiwania ze strachu, gdy ork do niego przemawiał. Wyglądem przypominał trochę starszego Esmonda. Blond długie włosy przechodziły w kilku miejscach w siwe. Oczy sprawiały wrażenie wiecznie zamyślonych i zatroskanych. Twarz była pokryta bardziej wyraźnymi zmarszczkami. Chyba po prostu wszyscy ludzcy magowie wyglądają dla Balkazara tak samo w tych swoich luźnych szatach i z licznymi tomami przypiętymi do szat łańcuchami i paskami.
- Zobaczymy co tam masz Balkazarze. - Oczy maga zaiskrzyły się po wyrecytowaniu odpowiedniego zaklęcia.
- Porażenie Kozy (II), młot dwuręczny, +3 obrażenia, +1 obrażenia od elektryczności.
Następnie Balkazar podał kolejny młot. Bjorf zbliżył do niego ręce sięgając do promieniujących z niego energii. Przez chwilę cofnął od niego ręce i zbliżył jeszcze raz, tym razem bardzo powoli.
- Łamacz czaszek (III) orczy młot dwuręczny z zestawu Urakka Łamacza. Aksjomatyczny oręż o praworządnym charakterze, nasączony potęgą prawa Wszechstwórcy. Wykuty dla orczego towarzysza Walkirii o płonących skrzydłach. Urakka jako jedyny z orków sprostał próbom Wszechstwórcy i wyzbył się chaotycznego charakteru cechującego orków, odrodził się jako praworządny czempion boga. W nagrodę otrzymał błogosławieństwo wzmacniające broń. - Bjorf zmarszczył czoło, żółte magiczne płomienie kąsały jego palce. - Auuu, nie mogę odczytać dalszych losów jej właściciela. Łamacz czaszek (III) +3 obrażenia, otoczony zaklęciem schowania przedmiotu (Przedmiot ukrywa się w ubraniu, zaklęcia wykrycie magii i szpiegowanie nie ujawnia jego magiczności przeciwnikowi, może być traktowany jako niemagiczna broń by zyskać dodatkowe umagicznienia z zaklęć sojuszników) +6 przeciwko chaotycznym postaciom jeśli dzierżona przez praworządną postać. Pozwala rzucić raz dziennie zaklęcie: Obserwacja śmierci - Twoje oczy zachodzą czerwoną mgłą, widzisz stan zdrowia wroga i sojuszników. Rozróżniasz kto umarł, kto dogorywa, a kto symuluje martwego. Pozwala rzucić raz dziennie: Zakotwiczenie w wymiarze - Zielony promień strzela z broni i neguje zaklęcia teleportacyjne i związane z ucieczką danego celu.
Uhhh… - żółte błyskawice kąsają dłoń maga, który w końcu rezygnuje z dalszego odczytu i masuje poparzoną dłoń - Jest w niej jeszcze dziwne zaklęcie przywołania, ale nie mogę poznać warunków przywołania.

Z dystansu rozbrzmiał gromki śmiech Rozpruwacza, huczał na całe gardło waląc pięścią w stół. Później łapał powietrze próbując złapać zachłannie oddech.
- Urraka Łamacz? Hahaha, dobre, dobre, dobre - parskał kapitan. - Znałem jednego Urraka, gdy trenowałem na dalekim wschodzie, zacny czerwony ork, wypełniony wściekłością i żądzą mordu od głowy po same podeszwy. - Rozpruwacz wciąż zawodził się śmiechem. - Cóż może faktycznie warto się z wami trochę dłużej pokręcić, okazji do śmiechu nie zabraknie.

Balkazar ze zdziwieniem stwierdził, że w przeciwieństwie do tego co pamięta ze swojej przeszłości, jest w stanie całkowicie ignorować zaczepki pokroju Rozpruwacza. Chwilę zastanowił się nad słowami Bjorfa. Czy może uważać siebie jako osoba praworządna? Nie wydawało mu się, ale na pewno już nie chaotyczna. Od kiedy został wskrzeszony nie odczuwał żądzy krwi. Na pewno też nie uważał siebie za osobę dobrą. Nie miałby problemu zabić kogoś z zimną krwią choćby teraz, ale nie towarzyszyłby temu wybuch gniewu. Wystarczy, że cel wskazałaby mu Walkiria. Chwilę już spędził z ludźmi. Widział wielu praworządnych, którzy na pewno nie byli dobrzy. Byli nimi choćby kapłani czy strażnicy miejscy.
- Balkazar Ci dziękuje - ork powiedział kończąc rozmowę i wrócił z powrotem do swojego posłania. Młot Urakka zostawił przy tarczy. Był on na tyle ważnym przedmiotem dotyczącym Walkirii, że postanowił objąć nad nim osobistą pieczę. Zabrał ze sobą Porażenie Kozy oraz Chłodny Topór, który osobiście uważał za najpraktyczniejszą broń z tych trzech, ale nieporęczne byłoby noszenie ze sobą całego arsenału. Przełamując niechęć skierował swoje kroki w kierunku Agako i Rozpruwacza.
- Pewnie słyszeliście co Bjorf mówił o tym młocie. Ten topór natomiast należał do Kapitana Minotaura z areny. Niech Wam służą w czasie kiedy podążacie za Walkirią - powiedział odkładając broń przed nimi i dając im dowolność wyboru. Następnie tknięty przeczuciem usiadł naprzeciwko orków.
- Opowiedz mi o czerwonym orku Urakka, którego znałeś i jak dawno to było - polecił Balkazar.
Rozpruwacz spojrzał na leżącą przed nim broń.
- Faktycznie jest to broń Byka, a więc miała w sobie ukryty potencjał. Dawno miałem zamiar wyrwać go tej krowie i wbić w ten zarozumiały łeb. - Złapał topór i parę razy nim machnął w powietrzu wzbudzając powiewy mroźnego powietrza. Następnie klapnął z powrotem na miejsce i zadowolony spojrzał łaskawym okiem na Balkiego.
- Znałem ja ci go mając z 16 lat, trenowaliśmy na wulkanicznych łąkach wraz z watahą innych młodzików. Hartowaliśmy się na łąkach lawy i na smolistych bagnach. Obojgu marzyło nam się dowodzenie największymi zabijakami w naszych plemionach. Po kilku latach ruszyliśmy na dalsze treningi. Ja walczyłem o dominację nad plemionami zwierzoludzi, z tego co słyszałem kiedyś to ruszył po czaszki ludzi. To nieźle go sponiewierało skoro stał się praworządnym orkiem po stronie ludzi. Z drugiej strony, hej spójrz na nas, na to co my wyprawiamy.
- Mylisz się Rozpruwaczu. - Balkazar spojrzał w oczy najpierw jemu a następnie Agako. - Ani Urakka ani my nie jesteśmy po stronie ludzi. My przeszliśmy na stronę Jedynego. Gdy zginąłem to on mnie wskrzesił. Po śmierci nie spotkałem żadnego orczego boga tylko jego. Jego traktuję teraz jako najsilniejszego Wodza i jemu jestem obecnie posłuszny… - prawdziwe znaczenie tego zdania było oczywiste dla każdego orka.
- Arnsun - Balkazar odwrócił głowę i popatrzył na młodą kobietę - jest mieczem Jedynego. On sam mi powiedział, że tak ją nazwał. Ale na razie ta broń nie jest naostrzona. Ona ma tą świadomość. Naszym zadaniem jest zrobić z niej dobrą broń i chronić zanim taką się stanie. Ona popełnia błędy, ale też słucha.
- Agako - Balkazar zwrócił się teraz do orczycy - co Tobie Jedyny przekazał gdy zostałaś oświecona?

Agako wyciągnęła nogi i położyła je na stole.
- Pojawił się płomień, który przemówił w mojej głowie. Wypełnił ją wizjami początków i końców orków, goblinów i pozostałych krewniaków. Pokazał przyszłe wojny i czasy, w których orki mieszkały w miastach wraz z różnymi innymi rasami, wieloma nienazwanymi. Pokazał różne końce świata, jeśli różni nie staną razem pod jego sztandarem i nie podążą za jego mieczem, tarczą, stopami i innymi narzędziami, członkami i instrumentami. Obrazy przyspieszały w głowie coraz bardziej i bardziej. Miasto śmierci i nieżycia, ocean podwodnych potworności, zdemonizowane rasy w obłędzie, pradawny król zbudzony w zamkach z piasku, horrory skryte pod nogami, obłąkani magowie zmieniający co żywe w inne żywe, ogromne bestie wielkości miast pustoszące świat, zamek z kryształu i światła oraz wiele innych o których nie mogę nawet pomyśleć lub określić. Wszędzie była Walkiria, przy niej znajome twarze, później coraz mniej znajomych, obce twarze, tyle twarzy… - orczyca potrząsnęła głową próbując pozbyć się obrazów z głowy. - Pokazał mi co chce osiągnąć, dał nogi by się niepotykać w drodzę do celu. - Mimowolnie spojrzenia powędrowały na jej nogi. Metalowe buty z małymi skrzydłami przykuwały wzrok.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 11-06-2017, 18:59   #288
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draug siedział niedaleko między Edgarem, a Bjorfem i kończył pożywną, a przede wszystkim gorącą zupę. Nie było to wiele, ale dawało trochę energii umęczonemu ciału i rozgrzewało. Kątem ucha słyszał rozmowy Bjofra z Balkazarem. Przysłuchiwał się nienachalnie. Zawsze pasjonował go temat magicznych przedmiotów, a głównie broni. Szkoda, że zidentyfikowane właśnie przedmioty były z kategorii ciężkich dwuręcznych broni czyli nic z tego czym mógłby się swobodnie posługiwać. Sam przecież nosił miecz o magicznych właściwościach - Rozgrzewacz choć tak naprawdę to nie miał za bardzo okazji dobrze go przetestować w walce. Jednak sam temat przedmiotów i broni obdarzonych magicznymi właściwościami był taką jego mała obsesją. Dlatego też nadstawiał uszu jak tylko mógł przysłuchując się opisom i historii zidentyfikowanych przedmiotów.
Draug wiedział natomiast, że magiczne przedmioty są tylko narzędziem wspomagającym umiejętności wojownika, maga, łotrzyka czy każdej innej profesji, jednak czasem bardzo przydatnym. Głównie trzeba polegać na swoich własnych umiejętnościach i na wyszkoleniu. Wiedział o tym i nigdy tego nie lekceważył. Jednak jednym z jego celów życiowych, a także głównych impulsów do działania było marzenie było poszukiwanie przedmiotów o magicznych właściwości tak długo, aż znajdzie to ten jeden idealnie pasujący do niego. Motywacja jak każda inna. Czy mniej czy bardziej szlachetna od innych tego już Draug nie rozpatrywał. Mimo, że udało im się wszystkim uleczyć odczuwał trudy ostatnich walk. Gorąca zupa i ciepło rozchodzące się po całym ciele spowodowały, że łotrzyk zapadł w niespokojną, ale dającą ukojenie zmęczonym mięśniom drzemkę.

Olaf był kolejny raz zadumany i niewiele się odzywał. Idąc do bramy nie rozmawiał z nikim. W trakcie posiłku w barakach wiele uwagi poświęcał rosnącej liczbie orków w ich oddziale. Z niepokojem przyglądał się ich gabarytom i naturalnej agresji, tak odmiennej od przedstawicieli cywilizowanych ras. Starał się nie poddać niechęci, ale mimowolnie wybierając miejsce na odpoczynek skierował się z dala od nich.
- Spotkaliśmy nieumarłego w świątyni. Jeśli było ich więcej to właśnie wyżynają tyły oddziałów Rafaela.

Bjorf starł pot z czoła.
- Ktoś ma coś jeszcze do sprawdzenia? Póki zaklęcie jeszcze trwa. (Identyfikacja przedmiotów z KP ze znakami zapytania przy nazwie Esmond ma jeszcze)
Esmond nie zwlekając podszedł do maga.
- Te dwie rzeczy znalazłem - powiedział, pokazując Bjorfowi znalezioną księgę i szatę. - Są magiczne, bez wątpienia, ale przydałyby mi się dokładniejsze informacje.
Bjorf zbadał najpierw szatę, trochę przy niej zwlekał, ale w końcu znalazł punkt, który go zainteresował. - Sama szata jest zwykła, ale doszyta do niej peleryna ma magiczne właściwości. Możesz ją odpruć i nosić doczepioną do własnych szatach. Jest to Peleryna Zamiany Miejsc (II) – Poświęcając akcję ataku możesz zamienić się miejscami ze sprzymierzeńcem w zasięgu wzroku. Minusem zaklęcia jest to, że opuścisz na ziemię wszystkie podniesione przedmioty z aktualnej misji, z którymi szata nie zdążyła się jeszcze zaznajomić.
Następnie ręce objęły księgę.
- Księga powiększenia osoby (III) - raz dziennie można powiększyć siebie lub wskazanego sprzymierzeńca w zasięgu wzroku. Osoba rośnie dwukrotnie (zależne od jej rozmiaru). Wraz z nią rosną przedmioty ubrane na niej i trzymane w dłoniach. Powiększone bronie otrzymują +2 do podstawowych obrażeń. Pancerze zyskują +2 dodatkowej obrony. Postać traci -2 punkty ruchu póki zostaje powiększona. Efekt trwania zaklęcia równy poziomowi rzucającego (obecnie 2 tury).

- Kogo muszę przelecieć, żeby uzupełnić strzały w kołczanie? - Wypaliła nagle Ryfui z perfidną miną, a po chwili poruszyła skrzydłami, zupełnie jakby jej wypowiedź miała naprawdę dotyczyć niewinnych lotów w powietrzu. Harpia po chwili parsknęła śmiechem.
- Nawet jakbym miał jakieś strzały to i tak raczej byś mnie nie udźwignęła - Balkazar rzucił z powagą w jej kierunku ze swojego posłania. Orcza mimika i modulacja głosu nie pomagała odgadnąć czy kompletnie nie złapał aluzji, czy wręcz przeciwnie.
Esmond spojrzał w stronę harpii.
- Połowę moich zapasów mogę ci odstąpić - powiedział. - Pewnie wykorzystasz je lepiej, niż ja.
Grzmot parsknął śmiechem prawie wypluwając drogocenną wódkę na posadzkę i zarechotał głosno, waląc się po udach z plaskiem.
- Niech Grzmota kule biją, dziewczyno toś się nam udała. Już wiem za czym się rozglądać na kolejnej misji - dodał szturchając łokciem Olafa do którego niedawno się dosiadł.
- Jestem poruszony, naprawdę - odparował krasnolud, ewidentnie na odczepnego.
- Nie bądź taki naburmuszony, mości krasnoludzie! Żyjemy i uszczupliliśmy tej orczej zarazy. Dla Grzmota to powód do radości a nie humorów!
Na tak prostoduszne słowa kapłan nie mógł pozostać obojętny.
- Z jednej strony masz rację. Po tym, co zobaczyłem mam jednak mnóstwo myśli w głowie, z których ciężko się otrząsnąć. Ale… Niech ci będzie. Dziś wypijmy.

Draug wychodząc z tego samego założenia co Esmond również odstąpił harpii połowę ze swoich strzał. Nie było dwóch zdań, że wsparcie lotnicze były rzeczą niezastąpioną i pewne było to, że Ryfui wykorzysta je znacznie lepiej niż on sam. Bez wahania i bez sprzeciwu więc przekazał strzały harpii.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 12-06-2017, 01:12   #289
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
- Też coś mam z zapasie - powiedział Edgar. - Wiele tego nie jest, ale jeśli chcesz, to proszę. Sama zdecyduj ile Ci jeszcze potrzeba.

Axim zerkał ukradkiem na Bjorfa oraz Balkazara, przysłuchując się mimowolnie słowom tego pierwszego. Bronie orka chyba zrobiły na najemniku wrażenie, bowiem kiwał z podziwem głową. Kiedy człowiek skończył identyfikację rynsztunku zielonego kompana, Janrar zdążył już połknąć swoją porcję zupy. Odstawił miskę na bok i przetarł usta skrawkiem rękawa. Przez chwilę spoglądał w kierunku Olafa, który poruszył sprawę nieumarłych. Wyglądało na to, że już miał pociągnąć ten temat, otwierając usta, jednak zamiast tego zsunął się z łóżka, przy okazji muskając dłonią ramię Sybill i zgarnął zdobyczny miecz z rubinem. Trzymając go w ręce, podszedł z nim do Bjorfa.
- Mógłbyś mi pomóc odkryć jego właściwości? - zagaił maga.

Walkiria jadła w milczeniu. Uśmiechnęła się do Axima gdy ten wstając pogładził jej rękę. Powiodła za nim wzrokiem ale zaraz wróciła do przysłuchiwania się rozmowom toczącym się między towarzyszami. Czujnie też przypatrywała nowym i ich reakcjom. Choć Balkazar był z nimi już jakiś czas, a nawet zdążył w oczach Sybill w pełni stać się członkiem drużyny, więc powinna być już przyzwyczajona do obecności przedstawicieli jego rasy. Tak jednak nie było. Wraz z dołączeniem dwóch nowych orków, znów musiała się z ich obecnością oswoić. Tym bardziej, że Rozpruwacz nie był tu z powodu boga ani niej samej. Arunsun spojrzała na tarczę myśląc o tym by wkrótce nawrócić tego orka na jedyną słuszną drogę.

Myśli Sybill skierowały się zaraz ku słowom Agako i tym jak wyglądało życie orków w hordzie. Teraz rozumiała ich zachowanie, to czemu byli oni tak waleczni, zajadli w boju, jak i brutalni i nieczuli na krzywdę słabszych. Dla nich bycie słabym było haniebnie i godne wyłącznie napiętnowania.
Natomiast to co powiedział jej Balkazar, uświadomiło młodej Walkirii, że jest elementem scalającym drużynę. Gdyby jej zabrakło to ta mieszanina indywiduów z pewnością by się rozeszła. To była ogromna odpowiedzialność. Wiedziała, że nie może zawieść swego boga. Sybill odstawiła naczynia i wróciła na posłanie.

Mag spojrzał na podany miecz - Wyzwoliciel (II) – miecz z zestawu Lorda Roberta Wyzwoliciela +4 obrażenia, +1 obrony, +1 przerzut ataku, 1 czar na misję: Chmura mgły, W punkcie od 0 do 4 kratek od rzucającego zaklęcie pojawia się chmura mgły. Zakrywa 3 kratki mgłą ukrywając przed wzrokiem przeciwnika. Czas trwania: level postaci = ilość rund.
Źrenice Jarnara rozszerzały się z podziwu, słuchając Bjorfa i wpatrując się uparcie w ostrze.
- Dzię… Dziękuję - odpowiedział i cofnął się o krok, robiąc próbny zamach nową bronią. Widać było, jak wręcz fizycznie przywiązuje się do miecza, pragnąc go wypróbować w boju. Mimo to opanował na razie zapał i wrócił na pryczę, przysiadając się ponownie do Walkirii.
- Wspominałeś coś o nieumarłych, Olafie. Mógłbyś opowiedzieć nam o tym więcej? - zachęcił Axim krasnoluda.

- Cała świątynia Grungniego była nimi skażona. Front Rafaela tak szybko nadszedł… Nie mogłem, nie zdążyłem nic zrobić. Ubiłem jednego ale biegnąc do bramy widziałem, jak inne rozpełzły się po okolicy. Wszyscy nieumarli powstali z ciał krasnoludów. To… To byli kapłani. I tego nie rozumiem - co mogło ich przemienić w świątyni ich własnego boga. Mojego boga.
- To bardzo niepokojące wieści - skomentowała Sybill wspomnienie o ożywieńcach. Westchnęła ciężko. - Na nich najlepsi są kapłani Wszechstwórcy władający objawionymi czarami ognia oczyszczenia. Choć mag potrafiący rzucać zaklęcia z domeny ognia też dałby im radę. Trzeba będzie uprzedzić Kadla.
- Nie przesadzajcie - dodał głębokim basem Grzmot, czyszcząc ostrza toporów w piasku. Starał się to robić z dala od orków, bo zielona krew nadal mocno pokrywała ostrze - Truposzaki to mizery! Walniesz takiego raz toporem i łubudu, rozpada się w szwach. Dajcie następnym razem takiego Grzmotowi to zobaczycie jak się z nim rozprawić. A i Rafaelowe chłopaki mizerniutkie jakieś, skoro byle Truposz ich wyszczerbi. Grzmot musi wziąć ich w obroty!
- Wątpię, by była ku temu sposobność - powiedział Olaf z wyrazem beznadziei na twarzy. Ogień oczyszczenia nie budził w nim nadziei ani zaufania.

- Byliśmy w domu twego znajomego - Esmond zwrócił się do Bjorfa, gdy ten skończył identyfikować wszystkie trofea. - Czy wspominał kiedyś o jakimś kluczu? Bo znalazłem jakiś, który do niczego mi nie pasował w tamtym domu.
- Nie przypominam sobie, aby kiedyś o jakimś wspominał. Jednak, który mag chwalił by się, że ma klucz do magicznego schowka lub tajnego laboratorium? Może to klucz od jakiegoś pomieszczeniu na uniwersytecie magii. Zostaje nam jedynie zgadywać póki co.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 12-06-2017, 06:02   #290
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Harpia została niemal zasypana strzałami przez towarzyszy...
- Wezmę 9 od Esmonda, tyle wystrzeliłam, resztę mam, a więcej nie pomieści kołczan… ale miło z waszej strony panowie. Może zrobimy tak… w trakcie następnej misji, jakbym potrzebowała, to się zgłoszę od razu - Mrugnęła do Drauga i Edgara.
- A teraz... - Ruszyła przez izbę, rozwiązując powoli tasiemki swojego stroju - Czas się trochę odświeżyć… kto wie, kiedy znowu będzie można zażyć kąpieli...
- Obawiam się, że takie atrakcje będzie ciężko tutaj znaleźć - stwierdził Balkazar, który aż podniósł się na łokciu obserwując paradującą harpię.- Ale masz rację,wypadałoby zmyć z siebie trochę tego świństwa po walce.
Ork po tych słowach wstał i ruszył w kierunku wyjścia z baraków. Następnie skierował się na prawo, tam gdzie stały prowizorycznie sklecone wojskowe prysznice. Najpierw podszedł do studni, wrzucił do niej wiadro z przywiązanym sznurem i po chwili wydobył je na powierzchnię. Z pełnym wiadrem podszedł do podestu przy kotarach i opróżnił jego zawartość do jednej z konewek przytwierdzonych na wysokości swojej głowy. Zszedł z podestu, odstawił wiadro, odsunął kotarę i wykonał zapraszający gest w kierunku wnęki.
- Na nic więcej chyba nie możesz tutaj liczyć Ryfui.
Nie czekając na jej reakcję poszedł zaczerpnąć kolejne wiadro.
Harpia w tym czasie zniknęła za kotarą, a po chwili dało się zauważyć, jak przewiesza przez nią coraz to kolejne części swojej garderoby...
- Hej “Balki” - Odezwała się do niego z wewnątrz Ryfui - Przypilnuj, żeby nikt nie podglądał co? - Zaśmiała się, korzystając już z wody -Ajć! Ale zimna!
- Nie obawiaj się. Zostanę tutaj aż skończysz. - zapewnił ją ork, a potem dodał - Jakbyś potrzebowała więcej wody to zawołaj.
Balkazar rozpiął paski swojego pancerza i zrzucił go na ziemię odsłaniając muskularny, ale poznaczony wieloma bliznami tors. Podniósł oburącz wiadro nad głowę i jego opróżnił zawartość bezpośrednio na siebie. Duże dłonie orka zmywały z ciała pot i krew. Potrzebował jeszcze dwóch wiader aby efekt był zadowalający. Czwarte wiadro zużył na wyczyszczenie skórzanego pancerza.
- Jesteś tam jeszcze? - Usłyszał po dłuższej chwili Balkazar.
- Jestem. Dopiero skończyłem. - rzucił w odpowiedzi ork.
- Zajęty? Nie? - Spytała Ryfui zza kotary.
- A co? Trzeba Ci coś? - usłyszała głos Balkazara.
- Umyjesz mi plecki? - Powiedziała Harpia wielce milusi głosikiem.
- Czemu nie - harpia była pewna, że wypowiadając to ork wzruszył ramionami - Nie mam w tej chwili nic innego do roboty.
Balkazar ubrany nadal jedynie do pasa podszedł do kotary i zaczął ją odsuwać.Jego oczom ukazała się oczekująca, stojąca tyłem, naga Harpia. Nadal tak stojąc, i nie spoglądając za siebie wyciągnęła ponad prawym ramieniem kawałek jakiegoś chyba mydła, podając je w milczeniu Orkowi…
Ork bez słowa wziął przedmiot z dłoni półkobiety. W ostatniej chwili powstrzymał się przed natarciem jej pleców bezpośrednio kostką mydła. Namydlił dłonie i starając się jak najdelikatniej położył prawą dłoń na plecach Ryfui. Jego dłoń wyglądała na ogromną w porównaniu do jej drobnej postury. Dłoń Balkazara zaczęła powoli przesuwać się z jednego ramienia na drugie, potem niżej na łopatki, wzdłuż kręgosłupa, aż na lędźwie. Cały czas w głowie orka kołatała się myśl, żeby nie zrobić jej krzywdy. Była taka drobna w porównaniu do niego. Prawą dłoń przesunął na jej biodro, a lewą położył symetrycznie po drugiej stronie. Skierował dłonie ku górze, pod pachy, potem na ramiona.
- Chyba nie przeoczyłem żadnego miejsca - stwierdził.
- Mhmm - Mruknęła Harpia, unosząc ręce nieco do góry, zgarniając swoje włosy z karku. Wtedy też, wraz z rękami, uniosły się jej skrzydła, które rozpostarła na tyle, na ile pozwalało ciasne miejsce. Przed Balkazarem ukazała się “ściana” czarnych piór, na moment przysłaniająca Ryfui od pasa w górę…
- Odwiedziłeś nawet dodatkowe - Powiedziała, mając na myśli swe biodra - Skoro skończyłeś, to możesz spłukać? No chyba, że nie skończyłeś? - Odwróciła głowę w stronę Orka na tyle, na ile to było możliwe, stojąc do niego tyłem. Na jej ustach gościł szelmowski uśmieszek.
Balkazar poczuł się trochę nieporadnie. Mimo niedawnego oświecenia gubił się jeszcze w zawiłościach ludzkiego zachowania, ale postarał się zaufać swojemu instynktowi. Namydlił dłonie ponownie i położył ponownie na biodrach harpii. Przykląkł i zaczął kierować dłonie w dół po zewnętrznej stronie nóg. Najpierw krągłe uda, potem kolana, kształtne łydki, aż po kostki. Najpierw objął obiema dłońmi jedną nogę i wracając w górę nie opuścił żadnego fragmentu aż do wysokości nieco powyżej połowy uda. Coś podpowiedziało mu, żeby jednak nie posuwać się dalej. Przeniósł dłonie na drugą nogę i powtórzył czynność tym razem kierując się w dół aż do kostki.
- Teraz chyba niczego nie pominąłem - ocenił ork...a przed jego twarzą pojawiło się czarne skrzydło. Harpia odwróciła się do niego przodem, gdy ten cały czas klęczał. Przesłoniła swymi skrzydłami ciało, skrywając za nimi kobiece walory.
- Tak myślisz? - Szepnęła z błyskiem w oczach, odrobinkę szczerząc do niego swe kiełki, po czym odsłoniła się całkowicie. Pokazała się Balkazarowi w pełni, bezwstydnie, z ciałem lekko ociekającym pianą po mydle.
Balkazar podniósł twarz na słowa Ryfui i popatrzył jej prosto w oczy. Ewidentnie się nim bawiła. To wiedział napewno. Ale cóż stało mu na przeszkodzie zapoznać się lepiej z anatomią Harpii. Nie przerywając kontaktu wzrokowego lekko przekrzywił głowę i z zainteresowaniem czytał twarz półkobiety. Jego ręce wróciły na jedną z jej kostek i posuwały się powoli dokładnie namydlając tym razem przednią część zgrabnej nogi. Nie patrząc co robi tym razem zapędził się trochę za wysoko. Zorientowawszy się przeniósł dłonie na kostkę drugiej nogi i zrobił to samo, ale tym razem z premedytacją. Ork wstał podnosząc mydło z wiadra z wodą stojącego w kącie. Ponownie namydlił duże dłonie nie odrywając ani na moment wzroku z twarzy Ryfui. Głośny plusk potwierdził, że mydło wylądowało znowu we wiadrze. Balkazar jedną nogą zrobił krok do przodu ustawiając się lekko pod kątem. jedna dłoń spoczęła na jej pośladkach a druga na dolnej części brzucha. Obie dłonie równocześnie zaczęły sunąć w górę jednocześnie wykonując ruchy w poziomie. Razem z częścia krzyżową pleców namydlany był płaski brzuch. Razem z łopatkami najpierw jedna z jędrnych, dużych piersi, a następnie druga. Chyba dla pewności ork powtórzył czynność dla obu. Nie mógł pozwolić aby Ryfui żałowała okazję jaką mu darowała. Następnym w kolejności był dekolt, a na koniec szyja i kark.
- Teraz to już chyba nie możesz mieć pretensji? - zapytał.
- O wiele lepiej... - Powiedziała, z nieco przyspieszonym oddechem, spoglądając z uśmiechem w twarz Orka - Jestem czyściutka? - Nie odrywała wzroku od jego spojrzenia, a Balkazar wyczuł nagle pazurek jej dłoni na swym brzuchu, który dosyć szybko zsunął się w dół, wślizgując od góry za jego spodnie. Oj tak, stanowczo się z nim bawiła.
- Nie jestem pewien czy wiesz co możesz sprowokować. Mimo nawrócenia w większości przypadków nadal zachowuję się jak typowy ork. - W jednym oku Balkazara pojawił się zagadkowy błysk. Delikatnie złapał szczękę Ryfui lewą dłonią i przekręcił jej głowę w bok. Przysunął do niej swoją twarz i wgryzł się z wyczuciem w kark harpii, a prawa ręka w tym czasie pociągnęła sznur od konewki zsyłając na nich strumień zimnej wody.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172