Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2017, 09:38   #291
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Sybill i Axim cz. 1

Po czasie na posiłek oraz rozmowę z kompanami, Axim bez zbroi, za to z przypasanym Wyzwolicielem wyszedł z baraków. Nim to jednak uczynił, zapytał Walkirię czy chciałaby mu towarzyszyć.
Znajdując się z nią na zewnątrz, zaczerpnął świeżego powietrza.
- Chciałem porozmawiać Kadle przed wyruszeniem w dalszą drogę - wyjaśnił jej, opierając dłoń na głowicy miecza.

Sybill chętnie zgodziła się mu towarzyszyć. Jedyny moment wahania miała spoglądając na Rozpruwacza, martwiąc się, że może zacząć rozróbę. Wierzyła jednak, że Agako i Balkazar będą w stanie nad nim zapanować. Wyszła więc za Janrarem. Ubrana była w świeżą tunikę, darowaną jej przez młodą kleryczkę, którą wspierała rannych z oddziału Kandla. Arunsun coraz częściej łapała się na tym, że bez zbroi i broni czuła się bardzo nago, choć tak było wygodniej.
- O czym będziesz z nim mówił? - zapytała. Byli teraz sami więc bez skrępowania zbliżyła się do niego i przytuliła na krótką chwilę. - Hymm, nie wiem czy powinnam z tobą iść do Kadla. Zapewne ma mi za złe sprowadzenie Agako. Nawet rozumiem go… - zmartwiła się.

Mężczyzna objął ją ramieniem w pasie i pociągnął delikatnie do siebie. Drugą ręką odgarnął jej włosy z twarzy, by móc swobodnie zaglądać jej w oczy.
- Pomyślałem, że może coś wiedzieć na temat Lorda Roberta Wyzwoliciela. Jeszcze do końca nie rozumiem dlaczego, ale zależy mi na poznaniu jego historii - odparł pogodnie Axim i nachylił się, by odetchnąć zapachem jej ciała.
- Kadle… wydaje mi się, że wiele stracił. Jak my wszyscy. Jest patriotą, więc nie dziwi mnie jego zachowanie. Zieloni są uosobieniem jego nienawiści - zagaił, gładząc jej policzek kciukiem. - Sam miałem do niedawna podobnie, jednak przy tobie, najdroższa… nabrałem szerszej perspektywy - kiwnął głową i posłał jej delikatny uśmiech. - Musimy przekonać go, że orkowie, gobliny i pozostali zwierzoludzie są tak naprawdę tylko narzędziami w rękach potężniejszych istot. Żołnierzami, których możemy wykorzystać w naszej sprawie. A jestem przekonany, że twoi wyznawcy są wierniejsi niż niejeden żołdak, który uważa się za człowieka oddanego koronie. - Przemawiając do niej, starał się poświęcać jej jak najwięcej uwagi. Wiedział, że musi wykorzystać jak najlepiej tę chwilę luzu. Później przyjdzie czas walki, gdzie czułości zostawia się daleko na dnie serca.

- Agako zabiła jego syna, a on był tego świadkiem - odparła mu Sybill ze smutkiem malującym się na jej twarzy. - Co gorsze ona nie wykazała skruchy, gdy on jej to wykrzyczał. Nawet nie próbowała milczeć - kleryczka spuściła wzrok. - Sądzę, że on i tak lepiej to znosi niż gdybym ja... - urwała zdanie, ale oczywistym było, że dalsze jej słowa miały brzmieć "ja była na jego miejscu". Przygryzła wargę, spoglądając na Axima. - Obiecaj mi... Że nigdy więcej nie zrobisz takiej głupoty jak ta dzisiejsza. Że nigdy więcej MI tego nie zrobisz - mówiąc to miała zmartwioną minę.

Jarnar otworzył usta, jakby chciał od razu odpowiedzieć, jednak zamknął je zaraz i tylko westchnął cicho. Dłonią trzymającą ją w pasie przesunął lekko i pogłaskał po plecach, zbierając przez chwilę myśli.
- Ja… Nie chciałem ściągać na ciebie zagrożenia. Uznałem, że ostatnim, co mogę zrobić, to odciągnąć tamtych zielonych od ciebie, najdroższa… ale przepraszam cię za to. Postaram się już nie powtórzyć tej głupoty. Dobrze? - spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się pocieszająco.

Sybill położyła dłonie na jego piersi.
- Przyrzeknij, że tego więcej nie zrobisz - powiedziała, wnikliwie wpatrują się w jego oczy swym płomiennym spojrzeniem. - Przyrzeknij, że nigdy nie zostawisz mnie z tym samą - po jej słowach i determinacji z jaką to mówiła, jasnym było, że Janrar pełnił bardzo ważną rolę w życiu Walkirii. Jego brak mógł mieć więc destrukcyjny wpływ na młodą i zagubioną w nowej roli Arunsun.
Ex wojskowy przedłużył chwilę oczekiwania na jego odpowiedź, odwzajemniając głębokie spojrzenie. Objął jej twarz w swoich dużych, szorstkich dłoniach, jakby trzymał najwspanialszą figurkę z kruchej porcelany. Widać było, że nie nawykł do takiej delikatności, choć starał się jak mógł.
- Przyrzekam, że cię już więcej nie zostawię… moje serce - odezwał się cicho, tak jakby mówił najbardziej sekretną rzecz na ziemi i chciał, by tylko Sybill mogła ją usłyszeć.

Walkiria uśmiechnęła się promiennie po tym zapewnieniu. W pełni wierzyła w jego słowo i teraz radość wykwitła na jej twarzy. Przytuliła się też zaraz do Janrara, obejmując go za szyję.
- Dziękuję ci - mruknęła cicho, prosto do jego ucha i zacieśniła uścisk ramion. - I dziękuję Wszechstwórcy, że dał nam ten czas, który teraz możemy wspólnie dzielić - dodała. Najchętniej trwałaby w tej pozie w nieskończoność. Nie mieli jednak nawet godziny czasu. Musieli się śpieszyć, jeśli chcieli się przygotować do kolejnego zadania, danego im by być kolejny krok bliżej do odbicia zamku wraz z królem.
Najemnik nie kwapił się do przerywania tych czułości. Sam objął ją ramionami w pasie, przytulając do siebie jeszcze mocniej i unosząc lekko. Miał poczucie, jakby trzymał cały swój świat w rękach. Tak bardzo piękny i delikatny, można powiedzieć, że nie pasujący do srogiego żołdaka. Jednak to przy tej kobiecie, a nie na polu bitwy było mu najlepiej. I powoli zdawał sobie z tego sprawę. Mimo wszystko nie mógł zapomnieć, że każde uczucie miało swoją cenę.
- Po tym wszystkim… - zaczął cicho, chowając twarz w jej włosach i rozkoszując się bliskością jej ciała. - zabiorę cię stąd. Pokażę odległe prowincje, w których dawniej bywałem. W miejscach, gdzie będziemy mogli być sami. Może… może wreszcie mógłbym się gdzieś osiedlić - zagaił z namysłem. - Często myślałem o własnym domu w górach. Uprawiać ziemię, hodować zwierzęta. Zostawić wojaczkę młodym. Zaznać w końcu pokoju... - Sybill mogła poczuć, jak Axim odpływa w kontemplowaniu.

Wizja rozliczona przez niego sprawiła, że i ona dała się ponieść marzeniom. Tak bardzo, że nawet zaczęła rozważać by tu i teraz uciec stąd i znaleźć miejsce, o którym opowiadał Axim. Ona sama nie znała innego życia niż to które wiodła w zakonie, gdy jeszcze jako małe dziecko trafiła razem z siostrą. Sybill nawet nie pamiętała życia w wiosce z której pochodziła, bo była zbyt młoda. Arunsun nie miała okazji zaznać rodzinnego ciepła, a jedyną namiastką rodziny była dla niej starsza siostra, która choć starała się zajmować Sybill to jednak miała swoje obowiązki, których z czasem tylko przybywało.
Zaraz jednak rozsądek zabrał swój głos. Była Walkirią, więc została przeznaczona walce. Mogła marzyć o spokojnym sielskim życiu, ale była mieczem, a ich nie przetapia się by mieć stal na kosę czy widły. Ale czy na pewno... ?
Zamyślona nad tą kwestią ze zdumieniem spostrzegła, że stal jest niczym dusza, można z niej wykuć miecz, pancerz, tarczę, ale również narzędzia codziennego użytku, jak choćby te potrzebne na roli. Ogień natomiast miał zdolność przywrócenia każdego żelastwa do jego pierwotnej formy. Tak jak ogień Wszechstwórcy działa na dusze... Jak zadziałał na nią samą, zmieniając ją z prostej kleryczki w Walkirię, jego symbol i zbrojne ramię, niosące jego słowo i nawracające niewiernych.

- Tak - odezwała się w końcu Sybill, przerywając ciszę i wtulając się w Axima mocniej. - Gdy to się skończy to znajdziemy dla siebie miejsce, gdzie nikt nie będzie nam zakłócał spokoju - powiedziała z przekonaniem w głosie.
Axim cofnął głowę i objął twarz Walkirii w dłoni, spoglądając na nią z mieszanką ekscytacji oraz ulgi w oczach. Uśmiechnął się do niej promieniście, nie jak stary zabijaka ale prawie jak młodzik, który pierwszy raz umówił się z niewiastą na spacer. Nachylił się i pocałował ją czule.
- Dziękuję - szepnął jej do ust.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline