Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2017, 17:00   #60
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Dotarli do ich karczmy. Do domu, w którym mieli pokój.
Wyposażeni w różdżkę identyfikacji, mogli zająć się właśnie tym. Rozpoznawaniem magicznych zdobyczy czarownika. Chaaya jak dotąd nie miała okazji wypytać szczegółów na temat przygód Jarvisa… ale była też nieco rozpraszana.
Wchodząc do środka pomieszczenia, bardka rzuciła na łóżko różowy pręcik, samej rozwiązując troczki u szyi.
- Mam ochotę na kąpiel… chcesz się dołączyć? - spytała, nie czekając na odpowiedź i od razu wchodząc za parawan, na którym po chwili wylądowała sukienka. Kilka uderzeń serca później i przywoływacz usłyszał szum wody, napełniającej wannę.
A ona rozpoznała szelest ubrań i odgłos zdejmowanych butów. Po chwili sam czarownik podszedł do wanny… z jedyną różdżką jaka w tej chwili była interesująca. I prawie gotową do użycia.
Kobieta stała pochylona nad krawędzią, badając dłonią temperaturę wody. Nie licząc rozwiązanych butów, miała na sobie tylko białe majtki, których sznureczek z pereł dawno schował się między płatkami jej tulipana.
- Jaki kolor sobie wybierasz? Biały, żółty czy czerwony? - spytała oglądając się za siebie, wskazując palcem na swoje pudełeczko z kosmetykami, leżące obok na podłodze.
- Czerwony może? - zapytał mag, przyglądając się dziewczynie i obiecując sobie, że tym razem nie będzie niecierpliwy.
- Pasuje do sytuacji - stwierdziła z uśmiechem, kucając przed kosmetyczką. - Wejdź do wody. Przez chwilę będzie fajnie musować… - Wyciągnęła puzderko i otworzyła wieczko, biorąc dość pokaźną szczyptę karminowego specyfiku, ale z wsypaniem go, zaczekała na mężczyznę, aż ulokuje się w wygodnej pozycji w balii.
Wkrótce po tym, woda zaczęła musować jakby przywoływacz znalazł się w wielkim kieliszku szampana… tylko różowego i pachnącego lotosem.

Jarvis leżał relaksując się i jedynie półprzymkniętymi oczami obserwował działania bardki, jak i wodził pożądliwym wzrokiem po jej ciele, choć znał każdy jego zakamarek niemal na pamięć.
Dziewczyna moczyła dłoń w wodzie, patrząc czule na mężczyznę w środku. W końcu jednak wstała, odrzucając elfie trzewiki pod ścianę i zdejmując zdradziecką bieliznę.
Uśmiechnęła się łobuzersko wchodząc do balii i bezceremonialnie kładąc się na czarowniku, objęła go ciasno w pasie.
Poziom wody niebezpiecznie się podniósł i po chwili, z pluskiem cichego wodospadu, wylał na podłogę, ale tancerka wydawała się tym nie przejmować, mrucząc w zadowoleniu i muskając ustami szyję kochanka.
- Możemy w ogóle nie wyjść dziś z wanny. - Zaśmiał się mag, wodząc dłońmi po krągłych pośladkach tawaif, czule całując jej szyję, policzek, a czasem ucho. Leniwie i nieśpiesznie pieszcząc skórę kochanki dotykiem swych palców i ust.
- Jeszcze mi się rozpuścisz i co ja biedna wtedy pocznę? - mruknęła trzpiotnie, rozluźniając się pod jego dotykiem. Nie śpieszyła się z pieszczotami, czerpiąc przyjemność z samej bliskości ich ciał. - Musisz mi starczyć do rana, oszczędzaj się.
- Nie martw się o to… mam trochę doświadczenia w tej materii. I nie tak łatwo się mnie pozbyć - rzekł z zawadiackim uśmiechem, dając tancerce lekkiego klapsa. - Rano będziesz miała się w kogo wtulić.
- Wtulić to ja się mogę w poduszkę… pytanie czy rano staniesz na wysokości zadania, by przywitać ze mną nowy dzień - odburknęła w zagłębienie jego szyi podgryzając w bark. Zaczepnie i badawczo.
- Z pewnością… a jak zamierzasz ów dzień witać? - zapytał czarownik, choć sądząc po uśmiechu, domyślał się odpowiedzi. Jego dłonie zacisnęły się na pupie koebiety, poruszając jej ciałem, tak by podbrzuszem ocierała się o jego męskość… sprawdzając przy okazji jego gotowość do figli. - No i jeszcze nie sprawdziliśmy twojego zakupu w praktyce.
- Już teraz mogę powiedzieć, że okazał się strzałem w dziesiątkę - wyszeptała mu do ucha, wyraźnie pobudzona, nie tylko owym zakupem, ale i tym co czuła pod sobą. Powoli jej ręce zaczynały oplatać ciasno ciało Jarvisa, niczym wielki dusiciel swoją ofiarę. Szkoda tylko, że wanienka była tak mała i nie pozwalała na zuchwalsze zmiany pozycji. Chaaya była jednak zdeterminowana i nieustępliwa, postanawiając, że prędzej zatopi mężczyznę, niźli go teraz wypuści z objęć.
- Nawet nie wiesz jak cierpiałam siedząc obok ciebie w tej przeklętej gondoli… z każdym oddechem umierałam, z każdą najdrobniejszą zmarszczką na powierzchni kanału czułam jak pożera mnie coś od środka… - jej ton stał się bardziej sykliwy i zniecierpliwiony, gdy pomimo starannych ucisków, przesunięć i układań ich obojga, nie mogła przyjąć odpowiedniej pozycji by go zdobyć.

- Może zmienimy pozycję na wygodniejszą? - Czarownik cmoknął czubek nosa dziewczyny, wodząc palcami po jej plecach i nie bardzo wiedząc jak sobie poradzić ze zmiennością nastrojów i natur Chaai.
Bardka ściągnęła usta w dzióbek, wyraźnie niezadowolona. Westchnęła obruszona, kładąc głowę na piersi towarzysza i wyglądało na to, że się po prostu obraziła na świat.
- Gfie? - wybulgotała w wodę, nadąsanym głosem rozpieszczonej panienki.
- Usiądę, a ty dosiądziesz swojego rumaka tak jak masz ochotę, lub… usiądziesz na brzegu wanny i pozwolisz bym zajął się twoim kwiatuszkiem… wielbiąc go ustami niczym oddany wyznawca swą boginię - mruczał, jedną dłonią głaszcząc pośladek tawaif, drugą jej włosy.
- Nie… i nie… - Wybredna też była jak panienka. Wtuliła się lepiej w tors, burcząc chmurnie. - Trzefa mnie fyło wziąć przed fejściem do wody… - Nooo i teraz wychodziło, że to wszystko była wina Jarvisa.
Mrucząc, przełożyła głowę na drugą stronę, kręcąc pupą nad powierzchnią.
- Doprawdy? Hmmm… następnym razem… wezmę cię zaraz po zamknięciu drzwi - odparł jej partner, cmokając czule nadąsaną bardkę w ucho i palcami jednej dłoni wodząc pomiędzy pośladkami dziewczyny, czasem… ostrożnie zgłębiając się jednym pomiędzy nie.
- Tylko tak mówisz! - wyraźnie obruszyła się, prostując w ich objęciach. - Odgrażasz się, odgrażasz… a później kładziesz uszy po sobie. - Nadęła policzki, chwytając za brzeg balii. Najwyraźniej zebrała się w sobie, by z niej wyjść.

Jarvis chwycił ją w pasie i pociągnął w dół rozchlapując nieco wodę. Klucz nie trafił w dziurkę od klucza, niemniej czarownik mając dłonie na biodrach rozgniewanej kochanki z determinacją próbował połączyć się z nią w miłosnym splocie.
- Co ty robisz? - prychnęła zaskoczona i nieco rozbawiona poczynaniami mężczyzny. - Wylejesz całą wodę… przytrzymaj go, nie ucieknę. - Chaaya popatrzyła na Jeźdźca z cieniem uśmiechu, wracając dłońmi na jego barki, kręcąc przy tym w zrezygnowaniu głową.
- Głupie pytanie… Robię się samolubny - mruknął mag, podstawiając pal rozkoszy tak, by mogła powoli się połączyć z kochankiem.
- Ach tak? - spytała unosząc jedną brew jak i biodra. - Kusisz… bardzo, może jeszcze trochę cię poprowokuje? Może ucieknę? - Słowa jedno, ale czyny… świadczyły, że tylko się z niego naigrywała.
Wciągnęła ze świstem powietrze do płuc, gdy nadziała się na ostrze partnera. - Mogę spytać co tak długo? - poruszyła się powoli, przymykając oczy i wbijając palce w przedramiona przywoływacza.
- Lubię… się… delektować tobą. Pieścić. Rozpalać powoli ogień - mruknął, obejmując dłońmi pośladki dziewczyny i nadając ich ruchom powolne, póki co, tempo. - Doprowadzać cię do żaru… Jesteś zbyt słodkim ciasteczkiem, by się zabierać łapczywie za ciebie.
- Och jamun… płonę już od bardzo dawna. Powinieneś mnie brać bez pytania, raz za razem… aż zacznę cię błagać o litość - odparła nie kryjąc zadowolenia jego słowami. Chaaya przyśpieszyła trochę, wzburzając lekko wodę, która z pluskiem odbijała się od ścian wanny.
- A zaczniesz kiedyś? Błagać? Bo mam wrażenie… - zapytał żartobliwie Jarvis, nachylając się ku podskakującym coraz gwałtowniej piersiom tancerki, by je muskać pocałunkami. - ...że to niemożliwe.
- Nie dowiesz się… póki nie sprawdzisz! - Dholianka coraz mocniej i szybciej ujeżdżała czarownika, rozchlapując wodę na około nich. Nie przejmowała się tym jednak, skupiając się oddaniu przyjemności, którą zachłannie brała, jakby się jej należała od dawna.
- Mam ochotę się dowiedzieć. - Mocniej przytulił do siebie ciepłe i śliskie od wody ciało kobiety, wbijając paznokcie w skórę jej bioder i dodając gwałtowności ich ruchom. Był coraz bliższy ekstazy, do której doprowadzała z talentem i entuzjazmem.
- ...ciesze się… bardzo - wydyszała niezrozumiale, przyciskając usta do skroni Jarvisa.
Jej dłonie, zeszły na plecy i łopatki, błądząc opuszkami po kręgosłupie i masując naprężone mięśnie. Należała do niego tak jak sobie tego zażyczył, z oddaniem wypełniając swój obowiązek w postaci zaspokajania jego żądz.

- Tak bardzo… cię pragnę… - wymruczał pieszczotliwie, muskając językiem skórę tawaif, gdy ruchy bioder jej zaczęły doprowadzać go do gwałtownej i ekstatycznej eksplozji.
Dziewczyna ucałowała kochanka w oba policzki, gładząc go czule i uspokajająco po barkach.
Oczywistym było, że i ona czuła podobnie. Wszystkie z jej kreacji, pożądały czarownika.
W pewien sposób… kochały.
Nie był im ani klientem, ani Ranveerem. Nie był też niczym pomiędzy. Nieznajomość uczucia oraz brak pewności siebie w tym temacie, jak i brak określenia się samego Jarvisa, sprawiały, że wstydziła się wypowiedzieć swe pragnienia na głos. Zupełnie jakby jej własny głos i słowa, nie tylko miały pozbawić ją pancerza, który przywdziała broniąc się przed niebezpiecznym światem, ale również mogły samym wydźwiękiem zabrzmieć nie tak, jakby tego chciała.
Zbyt podniośle. Zbyt miałko. Głupio. Naiwnie… Żałośnie.
Wychylając się za ścianę wanny, wyciągnęła kostkę brązowego mydła. W dotyku było lekko chropowate i pachniało korzennymi przyprawami. Cynamonem lub czymś podobnym. Którym zaczęła obmywać tors partnera.
Zamyślona przygryzała dolną wargę, delikatnie i z pietyzmem pieszcząc mężczyznę przed sobą. Starannie unikając jego spojrzenia, by nie mógł dostrzec jak bardzo bała się szczęścia pod swoimi palcami.
- A potem będzie moja kolej? A jak okaże się, że nie radzę sobie z mydłem tak dobrze jak ty? - Odpoczywając po niedawnej rozkoszy, czarownik sięgnął dłonią i pogłaskał kurtyzanę po policzku, czule i powoli, uśmiechając się lekko do niej.
- Zamknij oczy - poprosiła, namydlając swoje dłonie po czym, delikatnie przetarła twarz maga, masując opuszkami czoło, skronie, policzki, nawet przymknięte powieki. - Oddam się w twoje ręce i nawet nie pisnę słówkiem. - Myła mu twarz, jak matka małemu chłopcu. Czule i łagodnie, by po spłukaniu piany, ucałować jego wargi z pietyzmem.
- Jesteś pewna, że moim dłoniom warto zaufać..? - mruknął zadziornie. - Kto wie gdzie zawędrują. Za dużo pokus.
- Bardzo… lubię twoje dłonie - odparła cicho, zawstydzona tym stwierdzeniem. - Nie będę mieć ci za złe… - Zarumieniła się lekko, przyciągając do siebie towarzysza, by umyć mu plecy.
Dryfujące na powierzchni piersi były chłodne i z gęsią skórką, gdy przyjemnie rozlały się na ciepłym ciele mężczyzny.
- Dobrze… postaram się… umyć cię także. - Mag cmoknął delikatnie płatek uszny tawaif. - A na co będziesz miała ochotę po kąpieli? Jaki kaprys możemy spełnić?
- Mam ochotę na wiele rzeczy… i pozycji. Na razie nie wybiegajmy za nadto w przód… - Dłonie zjechały na lędźwie czarownika, wbijając paznokcie w zaczątek pośladków.
- Na motyla, dzikiego jeźdźca, głęboki sztych, a może po prostu rodeo lub fotel na biegunach… - wymieniła kilka nazw, podśmiewując się.
- Widzę, że zaplanowałaś cały akrobatyczny występ. - Jarvis zaśmiał się cicho, całując usta dziewczyny. Przytulony do niej… ożywiał się coraz bardziej w dolnych partiach, zwłaszcza po dziabnięciu “ostrogami”.
- Mmm w samą porę… - wymruczała, popychając mężczyznę by się oparł, po czym zjeżdżając biodrami trochę niżej, sięgnęła ręką pod wodę by “umyć” budzącą się do życia męskość.
Powolutku, nienachalnie.
- Mam wiele pomysłów i umiejętności… ale przy tobie strasznie się rozpraszam…
Przywoływacz przeczesał włosy dziewczyny powolnym ruchem palców.
- I co z tego? Póki obojgu nam jest przyjemnie… to to nie jest problem. - Starał się być opanowany, jak najdłużej pozwalając bardce robić to na co miała ochotę, choć przy jej finezyjnym dotyku nie było to łatwe.
Chaaya pokiwała głową, zgadzając się z nim, ale swoje wiedziała. Mogłaby się bardziej popisać, a nie oddawać chwili. Druga dłoń weszła pod wodę, również odnajdując swoje miejsce na pachwinie Smoczego Jeźdzca, delikatnie przejeżdżając po nim palcami, by kciukiem drażnić delikatną skórę na klejnotach.
Czarownik przygryzł wargę, by nie wydać z siebie cichego jęku. Nie stracić w oczach bardki maski twardziela, nawet jeśli fałszywej, niemniej tawaif i tak wiedziała jaką sprawiała mu przyjemność. Sam jedynie wodził palcami po jej pupie i plecach, by nie rozpraszać zanadto swą ingerencją.
- Później mnie umyjesz… - wymruczała pod nosem, uśmiechając się łobuzersko. - A teraz chodź, wytrę cię, namaszczę olejkiem… wymasuję. - Najwyraźniej tancerka zamierzała wykorzystać, iż ten postanowił zgrywać opanowanego macho, gnębiąc go swoim dotykiem na wiele różnych sposobów.
Złapała się burt wanienki, chcąc wstać i wyjść z wody, pozostawiając zwartego w szykach i gotowego miecznika, bez czułych objęć swych paluszków.
- Chaaya… tak bardzo… chcę cię posiąść… teraz. - Jarvis pochwycił jej uda. Ustami przesuwając po umięśnionym i gładkim brzuchu, zaczepnie bawiąc się językiem na pępku dziewczyny. - Chcę byś to wiedziała.
- Drugi raz się na to nie złapię… No już, wychodzimy. - Bardka była nieugięta, stanowczo się odsuwając i wychodząc z balii.
Zniknęła za parawanem, zostawiając mokre ślady stóp na podłodze.
- Po prostu… staram się nad sobą panować - mruknął za nią, wychodząc z wanny i biorąc ze sobą ręczniki, ruszył w ślad za ukochaną.

- A ty co ty mi tu… - Tawaif wyraźnie się obruszyła, czekając z kawałkiem płótna przy łóżku. Zwęziła oczy w szparki, tupiąc nogą wyraźnie rozżalona. - Nie słuchasz mnie… jak zwykle.
Jarvis rzucił od razu ręczniki na ziemię. - Nie wytarłem się. Po prostu myślałem, że mogą być potrzebne. -
Uniósł ręce w geście poddania. - Nadal jestem mokry.
- Jesteś beznadziejnym przypadkiem - wymruczała pod nosem, rozkładając ręce na boki, rozpościerając szal w dłoniach. - Odwróć się… - burknęła podchodząc do czarownika.
Chłopak posłusznie wykonał polecenie, odwracając się do niej plecami, by mogła przytulić go w pasie, wędrując materiałem po jego klatce piersiowej, a nosem dziobiąc między łopatkami.
- Wszystko popsułeś, a miało być tak fajnie… musisz lepiej udawać, skoro nie chcesz mnie słuchać - ciągnęła smętnie, osuszając coraz większe połacie skóry. Przeszła z tosu na ramiona, a z nich na plecy, by zjechać na pośladki i nogi.
- Jestem okropny wiem… Niecierpliwy i pochopny w działaniu - odparł potulnie mag, kładąc po sobie uszy. - I doceniam… naprawdę doceniam twoje działania. I podobają mi się one… wiesz dobrze, że tak.
- Mhm… na pewno - ciągnęła ni to z przekory, ni z urazy, ponownie przytulając się do pleców ukochanego, tym razem zostawiając materiał na podłodze i splatając dłonie na jego męskości. - Bycie potulnym też jakoś ci nie wychodzi. - Musnęła go ustami, wtulając twarz w zagłębienie jego pleców, powoli nimi obojgiem obracając i prowadząc do łóżka.
- Nic na to nie poradzę…- jęknął cicho Jarvis, poddając się dotykowi swej “przewodniczki”. - Po prostu pragnę cię pochwycić i całować, pragnę pieścić... i pragnę uśmiechu na twej twarzyczce.
- Powtarzasz się… - odparła zadziornie, popychając go na materac. - Już to kiedyś słyszałam… leż grzecznie na brzuchu. - Przetruchtała cichutko na drugi koniec pokoju, coś wzięła, coś potrąciła… i wróciła. Wchodząc powoli na biodra czarownika, by pochylić się nad jego plecami, wylała na niego odrobinę olejku. - Jakieś życzenia?
- Barki… i pośladki… tam najbardziej lubię być masowany… - wymruczał rozkosznie, przymykając oczy. - No i… nie wiem czy powinienem zaproponować, ale możesz masaż pleców swoim biustem zrobić też.
- Och… jaki zachłanny… - Tawaif wyszeptała mu do ucha, pochylając się i łaskocząc go twardymi sutkami między łopatkami. - Nieposłuszny, porywczy, zaborczy… i rozpieszczony.

Chłodne krople olejku, skapywały z każdym słowem na barki i plecy mężczyzny.
Chaaya siedziała mu na lędźwiach, a w zasadzie to tylko obejmowała udami, klęcząc… prawdopodobnie specjalnie, by nie mógł czuć jej pożądania lub po prostu by za nią zatęsknił.
Rozpoczęła masaż ramion, ugniatając i rozluźniając mięśnie pod swoimi dłońmi. Dokładnie i precyzyjnie, poświęcając uwagę każdemu napięciu, czy bolącemu miejscu. Zmęczony kark w końcu mógł odpocząć pod gładkimi i silnymi palcami tancerki, której dotyk nie tylko dawał ulgę, ale i rozkosz, jeżąc każdy włosek na szyi Jarvisa, przyprawiając o ciarki i dreszcze, rozchodzące się po wszystkich członkach, doprowadzając go prawie do drżenia.
Coraz bardziej poddawał się pod naciskiem. Wszystkie mięsienie, ścięgna… kości, czy chrząstki, musiały ustąpić przed niekwestionowanym, nowym władcą jego ciała, jakim była aktualnie bardka. Kruszyła i rozplątywała każdy sprzeciw, nadając nowy porządek, jawiący się błogim stanem nieważkości.
Schodziła coraz niżej na plecy, robiąc kilka kroków w tył. Kciuki przejeżdżały wzdłuż kręgosłupa, gdy opuszki reszty palców, rozciągały żebra. Teraz, znajdując się pod większym kątem wobec ciała pod sobą, czarownik czuł jak piersi rozlewają się z każdym naciskiem na jego lędźwiach, powoli zbliżając się do pośladków.
Nastała krótka przerwa, by kolejne zimne krople spłynęły z szyjki buteleczki, by spotkać się ze swym rozgrzanym przeznaczeniem.
Jeździec poczuł jak jedna zagubiła się w przerwie między jego pośladkami, spływając ciurkiem coraz niżej, aż wypłynęła na delikatną skórę jąder, by zapewne dotrzeć stamtąd na prześcieradło.
Kobieta była jednak uważna i szybka, zatrzymując kroplę palcem, powoli naprowadzając ją na swoje miejsce, gdzie połączyła się z resztą jej podobnych podczas delikatnego wmasowywania. Chaaya postanowiła najpierw poświęcić uwagę biodrom, które niemal trzeszczały pod uciskiem. Jako ostatnie walczyły o swoją suwerenność, by w końcu z cichym jękiem i przeskokiem skapitulować. Tawaif była bezlitosna i nie brała jeńców. Zdobywała skrawek za skrawkiem, podporządkowując sobie całą mapę ciała kochanka. Aż w końcu pochwyciła swą nagrodę w postaci pupy maga, ściskając ją niczym dwie ciepłe bułeczki.
Schyliła się, by ucałować w zagłębienie pleców, jednocześnie zmieniając taktykę swego masażu.
Piersi dołączyły do repertuaru wraz z mokrym językiem, błądzącym z ustami na krawędzi lędźwi.
Pieszczota już dawno zatraciła swój leczniczo-rozluźniający cel, zamieniając się w wyrafinowane dążenie do spełnienia i zaspokojenia. Jarvis znalazł się na granicy, czując jak zaraz dojdzie, leżąc na swojej męskości, niczym sparaliżowany i bezbronny chłopiec. Ciało nie należało już do niego… i nie był pewien, czy umysł również nie został opętany przez bezwzględną kochankę.
- Odwróć się… - mruknęła, kąsając go w pośladek, jednocześnie dając delikatnego klapsa w drugi. - Na plecy.
Zrobiła mu miejsce, na chwilę odrywając się od niego, pozostawiając w dojmującej samotności.
Czarownik posłusznie odwrócił się w górę, niecierpliwie i szybko. A powód jego niecierpliwości, dzieło pieszczot Chaai, dumnie prężył się w górę niczym żołnierz na defiladzie. Mężczyzna nie zrobił nic poza wykonaniem polecenia, posłuszny całkowicie swej masażystce.

Ta miała na sobie białe majteczki, których perełki, łagodnie wcinały się w jej wilgotny kwiatuszek. Bardka jednak potrafiła trzymać swoje żądze na wodzy… no, może czasami... i niestety w tym wypadku.
Biorąc lewą nogę czarownika, ustawiła ją zgiętą w kolanie, wchodząc udem na prawą stronę jego biodra. Jednocześnie pozostając z drugą nogą podsuniętą pod sam jego sztandar, delikatnie napierając na niego, gdy pochyliła się, by wylać na tors maga ostałą zawartość olejku na dnie buteleczki.
Pielęgnacja i… tortura jeszcze się nie zakończyła.
- Nie spinaj się tak… napracowałam się, by cie rozluźnić - wymruczała, masując opuszkami pod obojczykiem, uśmiechając się przy tym tak tylko troszkę z wyższością… i wrednie.
O tak, zdecydowanie dobrze wiedziała, że przywoływacz znalazł się w pułapce i był na jej łasce. Nie omieszkała więc przeciągać nieubłaganie tej słodkiej chwili dominacji, powoli zjeżdżając śliskimi dłońmi coraz niżej… i niżej… i...
Niestety odsunęła ręce w ostatniej chwili, kilka centymetrów od spragnionego celu swojego oblubieńca.
- Skończył mi się… - odparła z wyraźnym smutkiem, wyciągając paluszkiem ostatnie krople złocistego płynu z szyjki flakonu. - A tak go lubiłam… pamiętasz skąd go wzięłam? - spytała zawadiacko, dotykając opalcem ostrza jarvisowej włóczni, powoli zataczając na nim kółeczka, które przeszły w delikatne, posuwiste ruchy dłonią.
- W tej… chwili? - jęknął cicho, bezbronny i prężący się i próbując ocierać o kochankę. - W tej… ciężko mi… myśleć... o czymkolwiek… poza tobą.
- Postaraj się, a dostaniesz nagrodę… - Uśmiechnęła się drapieżnie, wzmagając prace swej dłoni. - Jeśli ci się nie uda… nie martw się, kary nie dostaniesz, ale przyjemność na pewno będzie mniejsza.
- Zerrikańskie... miasto.. łaźnia… - wydyszał przez zaciśnięte zęby czarownik, naprawdę z trudem koncentrując się na pytaniu.
- Bardzo dobrze. - Chaaya wydawała się być szczęśliwa, że mężczyzna o tym pamiętał. Uniosła się na kolanach, przygotowując się do nagrodzenia go.

Jej lewa noga stała nad prawym biodrem towarzysza, a prawa wsunęła się pod zgięte udo przywołwacza. Poprawiła bieliznę, naciągając ją trochę mocniej, i rozchylając swą kobiecość, przesunęła na bok koraliki, by powolnym ruchem dosiąść Jarvisa z wyraźnym pomrukiem zadowolenia.
Z racji nieco zmodyfikowanej pozycji, pasowała do jego siodła idealnie. Przyjmując kochanka na całą jego długość, ku uciesze ich obojga. Fikuśne majteczki sprawdziły swoją przydatność, dodając ich stosunkowi dodatkowej pikanterii i przyjemności, gdy perełki naprężały się i drżały, rezonując i uderzając w czułe punkty kobiety jak i mężczyzny.
Przeszła od razu do swobodnego galopu, korzystając ze śliskości ich ciał.
Odpowiedzią na jej działania były ciche jęki Jarvisa, który poddawał się jej ruchom i delektował przyjemnością jaką mu sprawiała. Wzrok jakim obdarzał bardkę był płomienny… pożądliwe spojrzenie mówiło, że chce ją… bardziej aktywnie brać w ramiona i pieścić. Ale przecież zawsze to czynił. A teraz potulnie oddawał się jej kunsztowi, delektując się przyjemnością jaką mu sprawiała każdym ruchem. Miękki pod jej wolą i satysfakcjonująco twardy tam gdzie trzeba.
Nie potrzebowali wiele, by dotrzeć na szczyt uniesienia z mokrym finiszem. Tancerka była wyjątkowo cicha, tłumiąc własne westchnienia, by móc skupić się na głosie swojego partnera. To była jego chwila i jego nagroda. Zapłatą dla niej, były jęki oraz ciężki oddech czarownika, które działały na nią jak narkotyk, z każdą chwilą upajając coraz bardziej.
Zatoczyła kółeczka wokół szczytów swoich piersi, tworząc wokół nich błyszczącą się aureolkę. Powoli zwalniała, by w końcu całkowicie zatrzymać.

- Czy wierna służka zaspokoiła na pewien czas potrzeby swego pana? - spytała wciąż dosiadając swojego kochanka.
- Na krótki czas… wiesz dobrze jaki jest z ciebie chodzący afrodyzjak - rzekł żartobliwie Jarvis, leniwie muskając palcami skórę tawaif. - Trudno nie ulec kolejnej pokusie.
- Ciesze się - odparła zadowolona, pochylając się nad nim. - A teraz zrób mi miejsce… - dodała, układając się na klatce piersiowej kochanka, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi.
- Dobrze… - Mag przesunął się zgodnie z jej prośbą i przytulił zaborczo do siebie. - Cieszysz się, że mnie zaspokoiłaś, czy z tego, że nie potrwa to długo?
- Jedno i drugie. - Zaśmiała się cicho, obejmując czarownika i gładząc go delikatnie w pasie. - Lubię… jest mi miło, gdy… mogę sprawić ci przyjemność. Dawno... nie miałam komu.
- W zasadzie to ja chciałem sprawić tobie też przyjemność. Zobaczyć jak się uśmiechasz - wymruczał cicho do jej ucha, głaszcząc po włosach. - Sprawdzimy co kryje torba, którą przyniosłem?
Kobieta ucałowała delikatnie wargi mężczyzny. - Sprawiłeś mi ogromną przyjemność… - odparła żarliwie, najwyraźniej przywiązując dużą wagę do “służenia” mu na wiele sposobów, po czym odrzekła wesoło - ale w łóżku… - Uniosła się nieznacznie, rozglądając za różdżką identyfikacji, więc… to Jarvis musiał wstać po rzeczy.
- W łóżku… szkoda, że nie było magicznego stanika, chociaż mieliśmy dla różdżek pewne niestandardowe… - Zamyślił się czarownik, wstając ostrożnie i ruszając ku porzuconym w kącie pakunkowi.
- I co niby miałby robić taki stanik? Identyfikować, czy może rzucać kulami ognistymi? - zaciekawiła się, przekręcając na bok i podpierając głowę na dłoni.
- Z tego co pamiętam, jeden miał wpleciony hipnotyczny wzór. Wystarczyło rozchylić bluzkę i wykidajło pilnujący wejścia do podziemnego klubu dla bogaczy, stał nieprzytomny nie próbując nawet nas powstrzymać - wyjaśnił przynosząc pakunek pełen zdobyczy oraz różdżkę zakupioną w sklepie.
- Fajny pomysł… - przyznała z ożywieniem, obserwując poczynania towarzysza, co i rusz jednak wpatrując się w bujającą się przy każdym jego kroku męskość. - Może kiedyś taki znajdziemy… wtedy cię ładnie poproszę o zakup. - Uśmiechnęła się zuchwale, poklepując miejsce na materacu.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline