- Niech będzie - odparła Camille bez emocji. Wiedziała, że musi uratować brata bez względu na wszystko. Już jakiś czas temu powiedziała sobie, że cel uświęca środki. Nawet takie środki. - Lepiej jednak, żebyśmy się niepotrzebnie nie wystawiały - dodała, ponownie skinąwszy głową, na ścianę, przy której stały. - Szczególnie, jeśli tamci nie śpią. Nie chcemy mieć z nimi do czynienia.
Kobieta minęła towarzyszkę kierując się do drzwi dostawczych sklepu. Miała nadzieję na krótką chwilę odpoczynku i zdjęcie przemokniętej peleryny, gdy heretyczka będzie korzystać ze swoich mocy. "Ileż można dać, za trochę potęgi..." przez jej głowę przebiegło ciche pytanie. Nie próbowała jednak szukać na nie odpowiedzi.