Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2017, 21:11   #34
Okaryna
 
Okaryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Okaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputację
Kuchnia


Młodzieniec nie miał zamiaru spędzać więcej czasu z resztą niż trzeba było. Zwłaszcza po tym co stało się w lochach. Był poirytowany i pobudzony, co zwykle mu się nie zdarzało. Udał się do kuchni i zajął miejsce przy stole z daleka od reszty, nakładając sobie coś do jedzenia.

Obserwując więźnia Luthias nie zauważył, że towarzysz z wschodu dosiada się do stołu, lecz chwilę później usłyszał odgłos jedzenia, odwrócił się zatem i dosiadł się do prawie nieznajomego członka karawany, a po chwili zadał nurtujące go pytanie.
- Jak bardzo różny od naszego języka jest twój ojczysty?

- Dość znacznie… - mruknął Rinmotoki po chwili namysłu. - Ale chyba nie jesteśmy językoznawcami, więc nie wiem skąd to pytanie…

- Tak sobie myślę… Może w jakiś sposób Twój język jest zbliżony do języka więźnia? Nawet jeśli nie taki sam, a podobny to moglibyśmy się z nim w jakiś sposób porozumieć…

Po powrocie z podziemi, Aulus usiadł w kuchni, nalał sobie wina i przez dłuższą chwile odpoczywał w ciszy, to zerkajac na więźnia, to przysłuchując się rozmowie.
- A ja sobie myślę, że jeśli legion tak bardzo chce utrzymać istnienie tego więźnia w tajemnicy, to takie przesadne drążenie tematu może was po prostu zabić. Jeszcze ktoś wam poobcina łby za wtykanie ich w nie swoje sprawy. Iustitianin zrobił krótką pauzę, dopijając kubek wina i ponownie go napełnił.
- Dołem nie przejdziemy, zbyt niebezpiecznie. wyjaśnił zwięźle.- Coś ciekawego działo się podczas naszej nieobecności? Aulus przeniósł wzrok na Luthiasa. - Wyglądasz jak gówno. Dobrze się czujesz?

Tymczasem w kuchni szop wylegiwał się w miseczce i chłodził się w wodzie. W pewnym momencie gdy ból stał się mniej nieznośny, odezwał się do Aulusa:
- Ja czuję od niego wino... Upił się?

- Ty tam cicho siedź w tej misce. Za dużo ostatnio narobiłeś - mruknął alchemik. A upicie się rzecz ludzka chociaż osobiście Clarit gardził takim stanem. Myśli mętniały, a i ciało zachowywało się inaczej. Nie widział żadnych plusów w upojeniu, ale to nie była jego sprawa.

Primus po “rozmowie” z mnichem szukał Szopa. Znalazł go w kuchni. Przytomnego i gadającego.
- Przepraszam, mały - nigdy nie był zbyt dobry w słowach - nie powinienem wymagać od Ciebie roli zwiadowcy.

- Nie przepraszaj… ał… przecież nie uważałem - posmutniał szop. - Masz może… ts, orzeszki? - zapytał Primusa, który uśmiechnął się jak głupi, rad, że Szop nie jest na niego zły. Miał orzeszki. Spojrzał na Clarita, czy alchemik nie ma nic przeciwko karmienia rannego bakaliami, ale gdy nic takiego nie zauważył, podsunął zwierzakowi pełną przysmaków dłoń pod sam nos. Szop nieporadnie próbował manewrować jedyną górną łapką, większość orzeszków ładnie sprzątał z dłoni, a parę mu spadło czy to do misy, czy w jej pobliże.
- Ał… ts… fajtłapa ze mnie - szop próbował pozjadać jeszcze orzeszki, które wpadły do misy.
- Coś mi się widzi mały, że Ty głową na życie zarabiasz. Choćby i orzechy - Primus mówił zbierając orzeszki -Ja bez ręki to jak kaleka, na co komu jednoręki żołnierz czy rolnik. Ale Ty, mały… Głowy ci nie urwało, a ty przecie głowacz, głową robotasz. Ja ze wsi jestem, ale oczy mam i uszy. A ten Twój mnich życie za Ciebie by oddał, czy masz trzy łapy, czy pięć, jemu to za jedno.*

- Nawet jeśli jest podobny, co to nam da, skoro więzień nie gada? - prychnął młodzieniec. Nie był w nastroju do takich rozmów. - Zresztą wątpię, aby któryś z legionistów wiozących więźnia znał język cesarstwa, a jakoś sobie radzili z opieką nad nim. - Fakt, iż to pewien futrzak był zbyt głupi na te podziemia, a nie podziemia zbyt niebezpieczne dla nich, zachował dla siebie.

Do kuchni wszedł Aaron.
- O czym gadacie? - rzucił pytanie do reszty towarzystwa, jak gdyby nigdy nic.

- Próbujemy ustalić czy więzień gada po mojemu. W sumie potem mogę spróbować… - dodał Rimnotoki, przypomniszy sobie że kiedy ostatnio wątpił w to czy pozna napis na ścianie okazało się, że jak najbardziej go poznał. - Ale to później. Teraz nie mam na to ochoty… - westchnął nieco zirytowany. Chciał pobyć chwilę sam, a okazało się, że zwaliło się do niego niemal całe towarzystwo.


- I co chcecie tym uzyskać? Aby na was też napluł? Mówiłem wam, że to szlachetka. Jest zbyt zadbany jak na dzikusa. Musieli go skądś porwać -podłączył się do rozmowy alchemik.

- Podobno mamy nie gadać z więźniem, więc jakie ma znaczenie, w jakim języku gada? - odezwał się Aaron rozwalając się przy stole koło Szopena. Było to pytanie retoryczne, bo po tym mnich dodał. - Mam wiadomość dla was: jednorogi sobie poszły z okolic wieży - po czym nawiązał do wypowiedzi staruszka na temat tego, gdzie mogły się udać te potwory:
Cytat:
Na zachodzie, na wzgórzach od północy na południe rozciągają się ich letnie pastwiska. Wodopojów jest kilka, ale żaden blisko, zwykle chodzą tam co kilka dni, zimą rzadziej.
- Doskonale! Trzeba więc przygotować zapasy i ruszać w drogę. W tym czasie pójdę na zwiad, zobaczyć czy czasem nie kręcą się w okolicy. Więźnia zapakujemy na osła jeśli go jeszcze nie zeżarły i ruszymy przed świtem. Kto chce iść ze mną? Dwie, co najwyżej trzy osoby żeby nie zwracać na siebie uwagi. Zaproponował ożywiony Aulus.

- Mogę pójść. Trzeba będzie jeszcze coś zrobić z więźniem, bo sam jego wygląd rzuca się w oczy. - zadeklarował się Aaron.

- Chusta na łbie wystarczy. Tam gdzie go wieziemy nie będzie to miało większego znaczenia. Odpowiedział Aulus. - Po drodze i tak nie ma miast, czy osad.

- Nie szkodzi. I tak ważniejsze, żebyśmy ominęli te pieprzone kuce - stwierdził Aaron. - Zresztą im mniej świadków, tym lepiej.

- No to w drogę. Może uda się wrócić przed zmrokiem. Aulus wstał od stołu i dolał wina do bukłaka. Zerknął też do swojego worka podróżnego, i zapakował zapasów na suty posiłek. Po podzieleniu ich powinny wystarczyć nawet na dwa dni dla jednej osoby. - Czekam przy drzwiach.
Primus nie zamierzał tracić kolejnego członka oddziału. Zgarnął zapasy jedzenia i poszedł za Aulusem.

- Szopen, ty tutaj zostaniesz na parę godzin. Jakby coś, to ci przygotuję jedzenie. Idę na zwiad.
- Nie chce mi się jeść - wyrzucił słowa szop, studząc się w misie. Od czasu do czasu syknął, gdy kikut go bardziej zabolał.
Mimo, że futrzak orzekł, że nie będzie jadł, to Aaron i tak zostawił mu trochę mięsa i parę owoców, po czym wyszedł na zewnątrz.

- Tylko się tam nie pozabijajcie! I poczekajcie chociaż, tępaki jedne! Burza przecież idzie! - Rzucił za nimi chłopiec ze wschodu. Nie chciał się przyłączać do kolejnej wyprawy po porażce, jaką była poprzednia. Zwłaszcza że ani nie był zbyt spostrzegawczy, ani nie umiał się skradać, więc na zwiadach bardziej by przeszkadzał niż pomagał.

Clarit ziewnął przeciągle. Najprawdopodobniej on z nich wszystkich miał nalepsze zadatki na zwiadowcę w dziczy, ale nie miał zamiaru wychylać się przed szereg. Na rękę mu było, że nie musi się nigdzie ruszać. Niech się panowie napakowani martwią i pobawią w zmyślnych.
- Spokojnie, nie damy futrzakowi zamrzeć z głodu i pragnienia - powiedział do Aarona i ruszył się z miejsca, aby przetransportować się w kierunku więźnia. Z braku laku może go nieco popilnować, a i nawet przyniesie mu coś do jedzenia i picia.
 
__________________
Once upon a time...
Okaryna jest offline