Grzmot założył topór na ramię i przeciągnął się. Nie udało mu się powstrzymać ziewnięcia. Od czasu odpoczynku pod bramą nie udało im się napotkać żadnego ciekawego wyzwania. Ledwie kilka machnięć toporem i zielone pokraki leżały martwe jak strachy na wróble. W oddali zaś słychać było odgłosy bitwy.
-
Eh, Grzmot mógł zostać przy bramie. Przynajmniej działo by się coś ciekawego – westchnął olbrzym odrzucając pustą manierkę. Drugą którą wygrał w siłowaniu się na rękę z jednym z żołnierzy. To był chyba największy plus całej tej wyprawy bo pod miastem o dobrą gorzałkę było cholernie ciężko. Teraz trzeba było liczyć tylko na kogoś kto stanowiłby wyzwania i dzień można by zaliczyć do udanych. Gorąca krew buzowała w jego żyłach, gdy zaciskał miarowo palce na stylisku topora. Już nie mógł się doczekać.
Po dotarciu na miejsce trochę się zawiódł. Kilku orków i z sześciu gombasów to dla ich drużyny było tyle co splunąć. Nawet nie warto było się zatrzymywać. Pewnie by nawet ruszył na nich z biegu, z szaleńczym uśmiechem na ustach, ale słowa Axima go zatrzymały. Był wojownikiem z północy ale nawet wśród barbarzyńców doceniało się doświadczenie i zdolności, które ten żołnierz z pewnością posiadał. Chcąc nie chcą zaatakował więc w formacji, dopiero w ostatniej chwili przyspieszając by z rozpędem wpaść w zielonoskórych.
-
Tylko zostawcie trochę zabawy dla wojowników – sapnął po pierwszej salwie. –
Te zielonoskóre paskudy nie zaznały jeszcze porządnego wpierdolu, więc Grzmot chętnie nadrobi ich braki w wyszkoleniu.
Podniósł do góry swoją broń i wrzasnął cały czas zbliżając się do przeciwnika:
-
Słyszycie pokraki!? To jest Orko-tłuk! Podejdźcie bliżej, to zobaczycie, co zrobi z waszymi paskudnymi ryjami! Ruch
3x w dół i atak w Orka