Akbitańska stal była jednak warta swojej ceny. Miecz Draugdina przeszedł przez ciało małpoluda jak przez masło, a głowa tamtego poleciała daleko obracając się i ciągnąc za sobą strużki rozbryzgującej się na wszystkie strony krwi.
Był w swoim żywiole. Walka była dla niego tak naturalna jak gdyby urodził się od razu na polu bitwy z mieczem w dłoni.
Kontynuowali rekonesans dalej. Póki co nie było jeszcze żadnych znaków podniesienia alarmu czy jakichkolwiek oznak, że zostali zauważeni. Choć mogło to być złudne. Teraz zbliżali się ku następnym dwóm małpoludom. Może i te uda się załatwić szybko i bez hałasu.
__________________ There can be only One Draugdin!
We're fools to make war on our brothers in arms. |