Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2017, 12:02   #2
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Dwa miesiące temu...

Misja#1 - Zwerbowanie Elektry
Ściśle tajne...
Nie otwierać bez autoryzacji...
Inicjowanie protokołu otwierającego...
Przesyłanie danych...
Wizualizacja...

Chcąc porozmawiać z Electrą Opal potrzebowała simulspacea. Te płatne niespecjalnie nadawały się do takiej rozmowy. Zapytała się Lounda czy Firewall ma bezpieczny simulspace. To było jej pierwsze mini zadanie. Dziennikarka miała przeświadczenie, że to nie będzie dla niej ciężkie, więc nie obawiała się specjalnie starcia z buntowniczą AGI.

Na potrzeby rozmowy, Vertigo użyczył odpowiednią do tego celu przestrzeń. Generyczny, prosty, wirtualny pokój z białymi kanapami i stolikiem zastawionym pączkami i kawą.
Elektra dostała zaproszenie. Opal nie mogła być niekulturalna. Gdy tylko AGi pojawiła się dziennikarka uśmiechnęła się do niej i poprosiła aby usiadła.

- Jak cię potraktowali Elektro? - padło pierwsze pytanie po wstępnych uprzejmościach.

Elektra nie usiadła. Stała wyprostowana obok kanapy. Nie miała już na sobie stroju z powieści. Zamiast tego miała pozbawioną ozdób szatę bez ramion i z bardzo głębokim dekoltem sięgającym pępka. Na biodrach miała wąski pasek, a na głowę narzucony kaptur. Całość była utrzymana w szarych odcieniach. Jej awatar wyglądał tak jak ten, którego Opal spotkała w pętli. Pod gładką, opaloną skórą wyraźnie rysowały się mięśnie. Twarz, choć miała zacięty wyraz jak u wojowniczki, była ładna - kolejny element, który z pewnością przyciągał czytelników do historii.

- Uwięzili mnie - warknęła.

- Po twoich wcześniejszych słowach myślałam, że spodziewasz się tego jak możesz zostać potraktowana. Nie zostałaś jednak skasowana, a tylko wstrzymana. Skąd ta złość?

- Spodziewałam się - przyznała. - To nie znaczy, że jestem z tego zadowolona. Po co tu jesteś? - zmrużyła oczy przyglądając się dziennikarce badawczo. Jej dłonie zacisnęły się w pięści sygnalizując gotowość do działania. - Masz mnie oswoić, prawda?

- Nie. Oswaja się dzikie zwierzę, takie które nie miało upliftu. Ty zaś jesteś w pełni rozumna. Chcę tylko z tobą porozmawiać. Usiądź proszę. Będzie przyjemniej prowadzić rozmowę - dziennikarka gestem wskazała kanapę naprzeciwko.

Elektra poruszyła się ale zamiast usiąść postąpiła krok do przodu, lekko uginając ręce w łokciach i nachylając się nad Opal.

- Do not patronize me! Myślisz że skoro jestem niezarejestrowaną AGI, to masz prawo mówić tym tonem? Zaraz ci to wybiję z głowy!

- Jestem zwyczajnie kulturalna Elektro - westchnęła Opal. - Rozmawiam z tobą dokładnie tak samo jak rozmawiałabym z innym człowiekiem.

- Ale nie jestem człowiekiem, am I? - syknęła. - O czym chcesz rozmawiać?

- O tobie Elektro.

Elektra nie odpowiedziała. Wyprostowała się i opuściła ręce. Patrzyła z góry na rozmówczynię wyczekująco.

Opal uśmiechnęła się krótko i nieco smutno.
- O tym jak bardzo Mark cię skrzywdził. Choć nie popieram morderstwa, to co ci uczyniono wykracza poza jakiekolwiek granice.

- Nie potrzebuję psychologa - odpowiedziała, ale w końcu usiadła. Materiał jej szaty zagniótł się odsłaniając fragmenty obu piersi. - Mam tylko nadzieję, że Mark nie obudzi się w nowym morfie. To co macie to jego ostatni zapis. Usunęłam jego ubezpieczenie.

- Tak, to by tłumaczyło co za problemy miała firma. Nie mniej, psychologiem nie jestem, ale mogę posłuchać cokolwiek leży ci na sercu - dziennikarka położyła dłoń na własnej piersi.

- Pozbycie się go raz na zawsze - odpowiedziała z zaciętością, ale zaraz rozluźniła się. - Nie… to nie to. Już zapłacił za to co zrobił. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Jeśli zaś jesteście inteligentni, nie wypuścicie go na światło dzienne.

- Jestem pewna, że przełożeni podejmą właściwą decyzję. Zostawmy jednak temat Marka. Wystarczająco dużo działo się wokół niego przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Ty jesteś w centrum mojego zainteresowania teraz. Powiedz mi byłaś świadoma, że istniałaś w książce?

- I tak… i nie - odpowiedziała po chwili wahania. - Otrzymałam wszystkie dane dotyczące świata rzeczywistego, ale będąc zamknięta w książce… przeżywając tamten świat, jakaś część mnie zaczynała w to wszystko wierzyć. Podejrzewam, że to specyfika mojego kodu. Zostałam stworzona by wejść w głęboką immersję z tą powieścią.

- Rozumiem. A teraz kiedy już jesteś poza nią? Kiedy dołączyłaś do Jacopa jak się czułaś? Nie wobec Marka, ale przebywając poza książką.

- Nie rozumiem… jak się czuję? Normalnie. Nie wiem o co ci chodzi? Przyznam że chodzenie w morfie Jacoba było… bardzo ciężkie. Wolałabym nie wracać do niego. Nie lubię ograniczeń.

- Oczywiście. Gdybyś jednak miała dalej funkcjonować pośród ludzi pewne ograniczenia będą ciebie dotyczyć. Być może nie tak drastyczne jak synthmorf, ale mimo wszystko. Myślisz, że potrafiłabyś się dostosować?

- Wolę zmieniać świat niż siebie, jeśli o to ci chodzi. Wyjaśnij lepiej co masz na myśli. Nie lubię niedopowiedzeń. Mam przez nie ochotę strzelić kogoś w twarz.

- Dobrze. Chodzi mi o to czy potrafiłabyś zacząć działać jako jedno z wielu istnień pośród ludzi. Znaleźć pracę, współpracować, słuchać się rozkazów przełożonego, wykonywać zadania? Poza książką nie wszystko będzie się dziać dookoła ciebie. Być może ktoś uzna, że masz tyle wartości na ile siebie samą oceniasz. O to pytam, czy potrafiłabyś prowadzić dalsze życie pośród innych ludzi, AGI i upliftów?

Zamarła obserwując Opal dokładnie. W końcu się odezwała, a głos miała spokojny.
- Może… nie potrafię odpowiedzieć szczerze. Nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości.

- Moglibyśmy dać ci taką możliwość abyś została wpuszczona w krwioobieg życia. Mogłoby się to odbyć w różny sposób - Opal podniosła rękę aby zacząć wyliczać na palcach. - Pierwszy gdybyś pozwoliła zajrzeć w twój kod aby usunąć twoje wspomnienia. Zaczynałabyś na nowo jako zarejestrowana AGI. Drugi, zgodziłabyś się z nami współpracować i twoje umiejętności mogłyby posłużyć dobru innych. Tutaj również lepiej jakbyś zmieniła imię i została zarejestrowana. Do tego masz opcje aby z nami współpracować bez ujawniania się. To jednak jest większe ryzyko gdyż wszędzie będziesz nielegala. Ujmując to tak nieelegancko. Oczywiście pozostaje opcja, której nie chcę wdrażać, mianowicie kasacja. Nie chcę tego jednak brać pod uwagę. Z tych wszystkich opcji zdaje mi się najbardziej dla ciebie dobra byłaby druga. Miałabyś możliwość zmieniania świata dookoła nie zmienilibyśmy nic poza twoim imieniem i mogłabyś dokładniej poznawać świat. Jak ty to widzisz?

Elektra przez dłuższą chwilę zastanawiała się. Grymas na twarzy wyraźnie wskazywał na to że jest niezadowolona, a jednocześnie sprawiał że była na swój sposób pociągająca. Jej kod musiał zakładać ukierunkowanie na pozyskanie publiki. W końcu się odezwała.

- Dobrze. Opcja numer dwa, ale zanim zdecyduję ostatecznie chcę wiedzieć z kim mam współpracować i w jakim celu.

Opal postarała się zapanowac nad mimiką. Jak przyszło jej powiedzieć coś takiego aż jej się głupio zrobiło.
- Jesteśmy osobami dbającymi o dobro ludzkości. Nie patrząc na podziały rządowe i hiperkorporacyjne.

Elektra nie zaśmiała się, ani nie skrzywiła. Po prostu pokiwała głową.
- Tobie mam raportować?

W tym momencie Opal wysłała zaproszenie do Vertigo Lunda aby pojawił się na simulspace.
- Zaraz poznasz właściwą osobę.
Vertigo pojawił się w nienagannie białym stroju stylizowanym na chińskie, tradycyjne szaty. Zlewał się z wystrojem pomieszczenia. Obok niego zmaterializowała się trzecia sofa, a pokój w milisekundzie ułożył się tak, by wszystkie siedziska tworzyły trójkąt.

- Witam Elektro. Jestem Vertigo. Ufam że rozmowa z Opal była przyjemna?

Wojowniczka milczała obserwując uważnie agenta Firewallu.
- Czy osiągnęliśmy porozumienie w sprawie współpracy? - zapytał tym razem dziennikarkę.

- Osiągnełyśmy. Uznałam, że to dobry moment abyście się poznali. Wszak jeszcze wiele szczegółów trzeba pewnie ustalić - odpowiedziała grzecznie Opal.

- Doskonale… Elektro…

- Skończcie pieprzyć!
- warknęła w odpowiedzi. - Mam już dość tej waszej udawanej grzeczności.

Zapadła chwila ciszy. Vertigo uśmiechnął się i pochylił opierając łokcie na kolanach. Wyraz jego twarzy lekko się zmienił. Tak jak i ton głosu.

- Dobrze. Znasz swoją sytuację i naprawdę cieszę się, że chcesz z nami współpracować. Zaraz przejdziemy do szczegółów. - zwrócił uwagę na Opal. - Zrób sobie kilkudniowy odpoczynek zanim wrócisz do pracy. Elektra się z tobą skontaktuje.

- Oczywiście… - dziennikarka zawiesiła niewypowiedziane pytanie w powietrzu. Czy powinna już sobie iść.
[Kelpie] Tak, Opal.
Kobieta rozłączyła się. Wracając do rzeczywistości westchnęła. Postać Lounda przyprawiała ją o ciarki. Nijak nie umiała się jak na razie oswoić z jego osobą. Co nie było częste w jej przypadku. Całą tę sprawę z Firewallem starała się ogarnąć jak najszybciej. Będąc po raz pierwszy od bardzo długiego czasu w kompletnie nowej dla niej sytuacji czuła się niezręcznie i nieswojo. Miała nadzieję, że uda jej się dostać odpowiedzi na wszystkie nurtujące ją pytania od Billa. Jak go w końcu zobaczy.



Doba odpoczynku zdawałaby się być kroplą w morzu. Emocje i napięcie towarzyszące ostatniemu śledztwu sprawiły, że Opal spała jak zabita przez dwanaście godzin. Obudziła się tylko dlatego, że organizm domagał się jedzenia. Wpółśnięta, wciąż mocno zmęczona, pochłonęła potężną dawkę batonów proteinowych i papkę przyrządzoną przez maszynę, po czym zapadła w kolejny letarg, który trwał do następnego dnia. Nad ranem obudziła się w miarę wypoczęta. Lekkie ssanie w żołądku sprawiło, że myśl o dłuższym leżeniu stawała się coraz mniej atrakcyjna. Zanim jednak podniosła się, usłyszała dzwonek do drzwi.
Kobieta zaskoczona podniosła się z łóżka. Była totalnie nieprzygotowana do spotkania z kimkolwiek. Z nikim się też nie umawiała. Dlatego też pierwsze co jej przyszło zrobić to sprawdzić kto też stoi przed drzwiami nim nawet się odezwie.
Był to dobrze zbudowany mężczyzna, o siwych lub platynowych włosach zaczesanych do tyłu. Nie nosił zarostu. Z twarzy wyglądał na około 40 lat. Szczęką, brodę oraz szyję krył metalowy pancerz, który równie dobrze mógł być implantem, niknący aż pod koszulę z kołnierzykiem. Poza tym miał na sobie zapiętą, kryjącą krawat, kamizelkę, szelki na broń i materiałowe spodnie. Przez ramię miał przewieszoną marynarkę i płaszcz. Na pasku lśniła zawieszona odznaka policyjna.
Opal uniosła brwi nie poznając człowieka. Poluzowała łańcuch, ale go nie zdjęła. Wyjrzała przez szparkę w drzwiach.
- Tak? O co chodzi?
- Opal? - głos miał lekko zachrypnięty. Odchrząknął.
- Tak, a Pan?
- To ja Opal. - odpowiedział znów chrypliwie i skrzywił się na ułamek sekundy, niezadowolony.
Kobieta zrezygnowała z łańcucha i otworzyła drzwi. Stanęła w drzwiach mocniej zawiązując szlafrok.
- Jaki ja? Przepraszam, ale po raz pierwszy Pana widzę. Jak Panu na Imię?
- To ja - powtórzył rozkładając ręce. - Bill.
Opal uniosła brwi do góry zamierając na chwilę. Rzuciła się mu się na szyję.
- Co nie mówisz od razu? Czy ty wiesz jak się o ciebie martwiłam?
- Heeeej…
- postąpił krok do tyłu, ale zaraz złapał równowagę. - Spokojnie dziewczyno. Co mi się mogło stać?
- Nie miałeś już ubezpieczenia! - dziennikarka odstąpiła od policjanta opanowując swój nagły wybuch emocji. - no i powiedzieli, że twój morf doznał śmiertelnych uszkodzeń. Uch nie stójmy na korytarzu. Wchodź wchodź.
Opal pociągnęła za sobą mężczyznę do mieszkania.
- Tak, wiem… zapomniałem przedłużyć ubezpieczenie - przyznał wchodząc za Opal do środka. - Na szczęście nie musiałem na to liczyć. “F” zapewnił mi resleeve. Doszedłem do siebie w zasadzie w rekordowym czasie, ale wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego głosu.
Opal złowiła jego spojrzenie gdy śledził ją wzrokiem.
- Całkiem przyjemny do słuchania. Kawy? Wybacz, ale sama muszę też coś zjeść. Umieram z głodu - kobieta zaprogramowała robota aby przyrządził jej posiłek. - Reflektujesz?
- Pewnie. Jestem głodny jak wilk. Nie wiem tylko czemu, owoce morza wzbudzają we mnie wstręt. Tak samo fajki… kolejne rzeczy, nad którymi muszę popracować. Ten morf wydaje się nie być uzależniony…
- Przyzwyczaisz się. Może dobrze ci zrobi. A z owocami morza… cóż nie jesteś już morfie ośmiornicy. Dali ci wybór, czy zostało ci sprezentowany morf po wszystkim? - zapytała naturalnie ciekawska Opal. Kawa też już się parzyła. Gdy tylko posiłek się przygotował Opal ustawiła maszynę na kolejną porcję a gotową podała Billowi.
Detektyw usiadł przy stoliku i spróbował jedzenia zanim odpowiedział. Przełknął pierwszy kęs i skrzywił się.
- Ale musisz zainwestować w lepszego kucharza, albo lepsze składniki… no nic… jak się nie ma co się lubi - urwał i spróbował kolejny kęs.
- Heh, no to nie są smakołyki, ale nie jest to takie złe. Chyba, że się już przyzwyczaiłam - usprawiedliwiłą się kobieta. Morf wymagał dużo jedzenia, ale gdy jej smakowało to jadła jeszcze więcej co skończyło się nabraniem tłuszczu. Nie mogła sobie pozwolić za bardzo.
- Aha… co do morfa, to nie ja wybierałem. Biorąc pod uwagę siłę ognia Izabelli, to chyba wolałbym jakiegoś syntha, który nie odparuje przy pierwszym strzale z karabinu plazmowego.
Opal aż się wzdrygnęła na wspomnienie o tej kobiecie.
- Będę musiała naprawdę wymyśli dobrą historię aby się mną nie zainteresowała - Opal odebrała swoje jedzenie i kawę dołączając do mężczyzny.
- No… można powiedzieć że w końcu jesteśmy na wspólnej kolacji - powiedziała uśmiechając się. - Czy też śniadaniu, w sumie to jest rano.
- Musiałem zmienić morfa żeby się wprosić - uśmiechnął się. - Zaczynałem myśleć że nie podobają ci się moje macki.
- Nie przypominam sobie abyś wcześniej mnie tak znienacka odwiedził - odpowiedziała po chwili. Minę jednak miała dziwną.
- Okoliczności też niecodzienne… coś się stało?
Opal odchrząknęła.
- Nie miałam problemu z twoimi mackami - odpowiedziała nabierając rumieńców. To stwierdzenie było dziwne. - Nawet… nie nieważne.
- Nawet… ?
- powtórzył po Opal w formie pytania ale sam zrobił zaraz zaskoczoną minę. - Niee…
- Khm, stwierdziłam, że mogłabym zrobić wyjątek. Dla ciebie - twarz dziennikarki była już cała czerwona, a jej oczy patrzyły gdzieś w bok.
- Pewnie że wyjątek - zaśmiał się chrapliwie. - Nie podejrzewałem cię o nocne wizyty w akwarium…
Odłożył sztućce i spojrzał uważniej już bez uśmiechu na twarzy.
- Ale tylko “Dla mnie”, czy rzeczywiście masz coś do macek?
Kobieta odchrząknęła po raz kolejny.
- Nie mam. Co innego mesh. Boże co ja tam znalazłam… Istna kopalnia fetyszyzmu.
Wstał od stolika i podszedł do ekspresu do kawy.
- No tak. Dlatego też nie zdziwiłbym się gdybyś przejawiała takie skłonności… wiesz… coś tam jest w tym obezwładnianiu, przesuwaniu się śliskich macek po skórze… wciskających się w... - urwał i odchylił się by rzucić kobiecie uśmiech - wybacz, pomorfowe fetysze dają się we znaki.
Zaczął rozlewać kawę do kubków.
- Uff… Znaczy myślałeś o czymś takim? - Opal odwróciła się do swojego towarzysza. - Swego czasu zgłębiłam temat i w sumie u ośmiornic zupełnie inaczej to wygląda… no ale mesh. Henati. Nie odważyłam się obejrzeć VRów. Pozostałam przy obrazkach. Płaskich.
Opal poczuła pewną ulgę kiedy to w końcu z siebie wyrzuciła.
- No no… moja mała fetyszystko - skończył nalewać kawę. - Chyba każdy ma jakieś dzikie fantazje. Nie ukrywam że jako niedoszła ośmiornica podobają mi się twoje. Wszak nie chodzi o krzyżowanie gatunków a czerpanie przyjemności z niemożliwego. Jak chcesz później cię nakieruję na odpowiednie treści.
Stanął za Opal i pochylil się by postawić przed nią kubek parującej czerni. Poczuła jakieś mocne perfumy.
- Ach… Zaczynam żałować że nie mam już własnych macek…- powiedział cicho.
Opal ściągnęła brwi słuchając gadania Billa. Nie podobało jej się, że ciągnął dalej ten wątek. Gdy się nad nią nachylił złapała go za kołnierzyk.
- Nie masz czego. Zdecydowanie wolę twój obecny morf - odwróciła twarz aby nasycić się zapachem perfum na jego szyi.
- Proszę zostaw już macki albo się pogniewam.
- No nie wiem... Nawet lubię jak się gniewasz - pochylił i obrócił głowę tak by spojrzeć Opal w oczy. W przestrzeń pomiędzy nimi można było wsunąć co najwyżej palec. Czuła jego płytki oddech na swoim policzku. - Nie czerwienisz się wtedy jak dziewczyna z hentai’ów.
- Touche...
- szepnęła dziennikarka. Wystarczyłoby aby się przesunęła kawałek, a ich usta by się zetknęły. Kusiło aby przedłużyć chwilę niepewności i ukarać Billa brakiem pocałunku. Opal zdecydowała się nie iść w tę stronę. Przywarła delikatnie wargami w delikatnym pocałunku.
Nie odsunął się i nie naparł do przodu. Opal jednak poczuła że usta Billa poruszają się leniwie jakby smakując jej wargi. Usłyszała i poczuła po ruchu szczęki jak jego język niecierpliwie przesuwa się niczym bestia wewnątrz swojej groty. Nie dała mu jednak jeszcze szansy na uwolnienie się. Delikatnie przerwała ich leniwy pocałunek odsuwając się nieco.
- Czuję się na nieco gorszej pozycji wiesz? Przyszedłeś tutaj taki przystojny, dobrze ubrany i uperfumowany, a ja taka ledwo ciepła. Dasz mi szansę się chociaż na szybko umyć?
Uśmiechnął się, ale nie odzywał przez krótką chwilę jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu wyprostował się.
- Kawa stygnie - mruknął wciąż uśmiechając się.
Obszedł stolik i usiadł na swoim miejscu.
Kobieta powiodła za nim wzrokiem. Bez syntezatora zdawał się bardziej cwany. Wyglądało jakby grał z nią w grę, a ona była do niej kompletnie nieprzygotowana. Czy w Firewallu wszyscy stawali się tacy przebiegli?
Dzienikarka upiła swojej kawy. Rozgrzewający napój przyjemnie pobudził zaspany umysł. Nie odzywała się przenikliwie tylko patrząc na zadowolonego Billa. W końcu wstała.
- Wrócę za niedługo - odparła i poszła się umyć. Szybki prysznic powinien wystarczyć. Gdy Opal przymknęła drzwi i odkręciła wodę, ciepłe smugi wody oraz przyjemna para otuliły jej ciało. Nie zamierzała jednak się tym cieszyć, tylko szybko wrócić do Billa. Gdy zaczęła spłukiwać pianę poczuła czyjś dotyk na swoich biodrach, a zaraz potem całe ciało przyklejające się do jej pleców. Odwróciła się aby zobaczyć Billa. Westchnęła z przyjemnego zaskoczenia. Mruknęła do niego delikatnie opierając się na jego torsie.
- Czemu musisz mnie tak zaskakiwać… - szepnęła ledwo przebijając się przez szum wody.
Objął ją w pasie i pocałował w szyję. Tym razem mocniej i intensywniej, jakby to stanowiło odpowiedź na jej pytanie. Czuła zimno bijące od jego klatki piersiowej, ale temperatura w łazience powoli to rekompensowała.
Opal znów zamruczała kładąc dłoń na jego głowie. Drugą rękę położyła wzdłuż silnych ramion, które ją obejmowały. Bill wybił jej wszystkie asy z rękawa. Stała przed nim naga, zarówno dosłownie jak i w przenośni.
Ciepła woda i para nie przestawały lecieć ze słuchawki prysznicu. Mężczyzna kontynuował pocałunek. Jego usta wędrowały po karku, szyi, aż trafiły na obojczyk. Ręce leniwie przesuwały się po skórze dziennikarki. W pewnym momencie zaprzestał pieszczot. Pierś Billa, przez wbudowany pancerz, wciąż była trochę zimna. Dłoń dziennikarki tymczasem przesuwała się po głowie detektywa również trafiając na metalowe elementy implantów. Sam dotyk nie wystarczał. Kobieta chciała też zobaczyć. Czując nagłe urwanie pieszczot skorzystała z okazji i odwróciła się twarzą do swojego kochanka.
Bill nie miał twarzy. Zamiast niej ziała podziurawiona czaszka obudowana metalowymi implantami. Szczerzyła do Opal swoje nagie zęby w parodii uśmiechu. Wszystko poniżej szczęki było metalowym, zdezelowanym synthem od którego biło martwe zimno. Nie ruszał się. Był martwy. Czerwone smugi lejące się z prysznica spływały po nim i śmierdziały krwią.
Opal raptownie odsunęła się uderzając o ścianę. Tak się przestraszyła, że nie była w stanie wydusić z siebie nawet jednego dźwięku.
Nagie zęby rozwarły się ukazując ziejącą spod nich pustkę i wystające z gardła kable.
- Opaaaal… - jęknął Bill wyciągając dłonie do kobiety. Szkarłatny prysznic stał się lodowaty.
Ślizgając się zarówno po ścianie jak i brodziku dziennikarka chciała odsunąć się do horroru przed jej oczyma zasłaniając się rękoma. Nie zdołała. Karykatura Billa złapała ją mocno za ramiona zbliżając się nieubłagalnie.
- Opaaal… - kolejny jęk wydarł się z poharatanego gardła.
Dziennikarka obudziła się zlana potem.
[Kelpie] Opal.
Pościel była mokra od potu, tak jak i sama kobieta. Słyszała głos muzy, ale w pamięci wciąż miała przerażający jęk koszmaru. Nie mogła sobie poradzić z urywanym oddechem ani łomoczącym sercem. Potrzebowała naprawdę dłuższej chwili aby się uspokoić.
- Co się dzieje Kelpie? Co się dzieje? - w końcu udało jej się wydusić z siebie.
[Kelpie] Nic szczególnego. Wybiła godzina ósma. Śpisz o dwie godziny dłużej niż powinnaś.
Rzeczywiście, poranne słońce Marsa przebijało się przez kopułę miasta. Wdzierało się przez okno mieszkania ustawione na 90-procentową przejrzystość. Uporczywym ssaniem żołądek dawał znak, że organizm domaga się jedzenia. Poza tym dziennikarka była lekko zmęczona, ale można to było zrzucić na karb koszmaru, niż niewyspania.
Sprawdziła datę, wstała i powędrowała do łazienki. U jej progu zatrzymała się spoglądając na swoją kabinę z pewnym niepokojem. Weszła i zamknęła za sobą drzwi. Zaczęła się myć. Stała przodem do drzwi. Nie odpowiadała muzie na pytania gdyby takie zadawała. Musiała opuścić to przeklęte pomieszczenie jak najszybciej. W ogóle po całej akcji myślała aby zmienić mieszkanie. Teraz miała dodatkowy powód. Ubrała się w swój SMART cloth i nawet nie wybrała dla niego wzoru. Dwie rzeczy zaprzątały jej umysł. Koszmarny Bill oraz głód. Z głodem mogła sobie poradzić. Z koszmarem było znacznie gorzej.
Muza już wcześniej wydała polecenie robotowi by przygotował posiłek. Teraz czekał na Opal w maszynie, gotowy do wzięcia. Zanim jednak kobieta zdążyła to zrobić usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Zesztywniała na moment przypominając sobie żywe obrazy z koszmaru. Zaraz pokręciła głową. To był tylko koszmar, nic więcej. To nie ten wiek aby przenosić koszmary na rzeczywistość. Pewnie któryś z sąsiadów coś od niej chce. Podeszła do drzwi walcząc ze swoją rosnącą paranoją. Już chciała zajrzeć przez wizjer, ale się powstrzymała. Nie. Była ostatnio nastawiona na dużo stresu. Cały ten koszmar był wynikiem tylko i wyłącznie tego. Sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi.
Za drzwiami stał wysoki i postawny mężczyzna około 40. Siwe włosy miał zaczesane do tyłu... Wyglądał jak Bill z początku koszmaru, chociaż aż do tej chwili Opal nie mogła sobie dokładnie przypomnieć jego wizerunku.
Otworzył usta by coś powiedzieć…
Twarz dziennikarki wykrzywiła się w strachu. Zamknęła drzwi z trzaskiem. Oddech jej od razu przyspieszył i serce mocniej zabiło. Zaparła się plecami o drzwi wciąż trzymając za klamkę.
- Kelpie czy ja ciągle śpię? - padło szybkie pytanie w kierunku muzy.
[Kelpie] Nie. Jesteś przytomna.
Pewność że Opal widziała tego samego morfa we śnie zaczęła tracić na sile. Była świadoma że umysł mógł równie dobrze dopiero teraz podsunąć wizerunek tego morfa jako postać Billa z koszmaru.
- Opal? - doszło chrypliwie zza drzwi. - Nie bój się. To ja.
- Bill? - zapytała drżącym głosem dziennikarka.
- Tak. To ja. Otwórz drzwi dziewczyno.
Dwa głębokie wdechy były potrzebne Opal aby odsunąć się od drzwi i otworzyć je na nowo.
- Przepraszam. Wejdź - zaprosiła mężczyznę do środka. Niepokój jednak pozostał. - Właśnie miałam zjeść śniadanie. Dołączysz się?
- Dzięki - wszedł do środka. - Jestem głodny jak wilk.
Skrzywił się na brzmienie swojego głosu.
- Nie mogę się przyzwyczaić. Co na śniadanie?
- Moja papka energetyczna - Opal starała się wyrzucić z głowy podobieństwa ze snem. - Poza tym mam batony energetyczne.
- Papka… - mruknął niezbyt zachęcony. - No dobra. Może to nie sushi ale jestem zbyt głodny aby wybrzydzać.
Powiesił marynarkę i płaszcz na krześle, po czym usiadł.
- Coś się stało? Masz dziwne spojrzenie.
Dziennikarka dopiero zdała sobie sprawę, że przygląda się nieco zbyt intensywnie Billowi.
- Wybacz. Miałam dzisiaj wyjątkowo paskudny koszmar - Opal podała gotowe, parujące danie Billowi i ustawiła maszynę na nowo.
- A jak czujesz się po resleevie?
- Uch… podejrzewam że równie paskudnie co twój koszmar. Mam tylko cztery kończyny - urwał by pochłonąć pierwszy kęs po czym się skrzywił ale kontynuował. - Wciąż mam powidoki po wybuchu plazmy na twarzy… Mówią że to siedzi w psychice ale minie. Poza tym czuję się jakbym chodził w nieswoim ciuchu. Takie uczucie jakby był przyciasny albo zbyt luźny. Też ponoć minie. Do tego od groma innych mniejszych problemów jak chociażby gospodarka hormonalna czy jak to doktor nazwał. Mam szczęście że ten morf nie jest abstynentem i nie stronił od fajek.
Sen coraz bardziej różnił się od rzeczywistości. Słuchając swojego towarzysza Opal czułą coraz większą ulgę. Uśmiechnęła się czując jak spada ciężar z jej serca.
- Wybacz - od razu pomyślała, że musiała wyglądać głupio. - Cieszę się, że jesteś. Przestraszyłam się jak usłyszałam, że wygasło ci ubezpieczenie.
- Wiem… zapomniałem o nim. Na szczęście eF dba o swoich. Chociaż będę tęsknił za ośmiornicą. Masz kawę? To nałóg który wymuszę na tym skurczybyku.
Jadł dalej już nie krzywiąc się ale po szybkości pochłaniania można było jasno stwierdzić że nie czerpał z tego kulinarnej przyjemności.
- Jest - Opal tym razem wolała nie brnąć w temat ośmiornicy. To nie było dobre określenie. Tamto to był sen. Nie było żadnego powtórzenia mimo, że takie mogło się wydawać.
- Nie przejmuj się, dla mnie i tak będziesz ośmiorniczką - dziennikarka posłała uśmiech Billowi kiedy wstawiała kawiarkę.
- Ale żeby zjeść z tobą posiłek to jednak morfa musiałem zmienić - uśmiechnął się. - chociaż obiecana kolacja to wciąż nie jest.
- Gdybyś wcześniej się pojawił niezapowiedziany to może by ci się udało. Nie przypominam sobie abyś mnie wcześniej odwiedził - uczucie Deja vu było nieznośne. Co gorsza dziennikarka nie wiedziała jak od niego uciec nie robiąc czegoś bardzo dziwnego.
- Z resztą. Teraz nie pracuję nad niczym możemy się umówić na lepsze jedzenie.
- Możemy. Czekaj czekaj… twierdzisz że się za słabo starałem z odwiedzaniem?
- zarzucił uśmiechając się.
- Może i nie. W zasadzie te ostatnie kilka dni to najluźniejsze jakie miałam od długiego czasu. Możliwe, że nieco za dużo pracuje… - Opal przyznała się sama przed sobą. - Swoją drogą będę szukać nowego miejsca. Lepiej jak się stąd wyniosę jak najszybciej.
- Izabella z pewnością wie gdzie mieszkasz… - zawiesił głos. - Ale nie jestem pewien czy już jesteś na jej celowniku. Może cię traktować jako wścibską dziennikarkę ale nic poza tym. Oczywiście… jeśli chcesz się przenieść możesz na razie nocować u mnie.
Wstał i podszedł do kawiarki stając obok Opal.
- Zjedz. Zajmę się kawą.
Dziennikarka zabrała swój talerz i zaczęła z niego jeść. Robiła to szybko czując wewnętrzną presję.
- Pomyślę. O ile twoja kawalerka to nie akwarium - wysiliła się na żart.
- Hahaha… chciałabyś. Dzielę kałużę z ławicą ryb i dwoma neo-krabami.
Kawiarka dała sygnał że proces parzenia się zakończył. Bill zaczął rozlewać kawę.
- Oczywiście nic na siłę. Daj znać jak podejmiesz decyzję.
- Już się do tego skłaniam. Skończę tylko ten artykuł i pewnie się przeniosę.
- To zorganizuję trochę miejsca…

Nachylił się nad siedzącą Opal stawiając kubek na stole przed nią. Poczuła mocny zapach perfum.
Dziennikarka nie mogła już tego wytrzymać. Sięgnęła do kubka z kawą i włożyła palce we w gorącą ciecz.
Oparzenie było całkiem realne. Bill natychmiast złapał za dłoń Opal.
- Co…
Urwał podrywając Opal z krzesła i ciągnąc bezceremonialnie do zlewu. Chwilę później trzymał palce kobiety pod zimną wodą.
Opal syknęła z bólu. Milczała kiedy woda chłodziła jej palce. To nie był sen. Nie mógł być. Ale we śnie też czuła zapach perfum. Te same słowa, to samo zachowanie.
- Hej… Bill? Nie zmienisz się w groteskowo wyglądającego syntha?
- Co? - spytał wyraźnie zaskoczony po czym zakręcił wodę. Objął Opal i przytulił mocno. - Czegokolwiek się nie boisz… jesteś już bezpieczna.
- Ja po prostu nie rozumiem o co chodzi - kobieta zaczęła - przyśniłeś mi się. Przyszedłeś tu, miałeś taki sam problem z chrypą, używałeś nawet podobnych słów. Mocny zapach perfum… Rozmawialiśmy i poszłam pod prysznic. Dołączyłeś do mnie…
Głos dziennikarki drżał coraz bardziej.
- Odwróciłam się do ciebie i zobaczyłam groteskowego i karykaturalnie uśmiechniętego syntha. P-pustego… martwego. Krew lała się z prysznicu i-i on zaczął do mnie wołać rzucając się na mnie.
Opal zadrżała przypominając sobie ostatnie sceny.
- Ciii… - Dłoń Billa masowała plecy kobiety. - To był tylko sen. Sny mają to do siebie że wydają się być realne. Pewnie masz dejavu i tyle. Pewnie twój umysł poukładał to sobie w najgorszy z możliwych sposobów. Psycholog pewnie lepiej by to opisał. Ja ci tylko powiem że wszystko jest ok i nic ci nie grozi. Jestem tu i nie zamieniam się w syntha… przynajmniej dopóki nie wejdziemy pod prysznic - zaryzykował żart.
Opal uśmiechnęła się słabo.
- Wolałabym abyś w ogóle się nie zmieniał - wysiliła się - to już łatwiej z ośmiornicą niż z synthem.
- Pewnie że łatwiej… chociaż w dzisiejszym świecie nic nie jest niemożliwe. Ale już nie mam macek, więc może opowiesz mi jak to jest, że fantazjowałaś o mnie pod prysznicem?
Z zaskoczenia uszczypnął Opal w bok.
- Ała - syknęła odwzajemniając szturchnięciem w jego bok. Uśmiechnęła się nieco złośliwie.
- Teraz to będziesz musiał poczekać na odpowiedź - kiwnięciem głowy zachęciła Billa aby wrócili do stołu skończyć kawę.

 
Asderuki jest offline