Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2017, 15:45   #27
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Decato
Gdy dotarły na Zamkowy Rynek było już praktycznie po wszystkim. Wobec zdecydowanej przewagi w uzbrojeniu, spontaniczny zryw mieszczan został krwawo zduszony. Widziały trupy i rannych. Nowa krew wsiąkała między brukową kostkę. Tagmata zbierała swoich. Dorzynała buntowników. Karą za podniesienie ręki na władzę Skilthry była śmierć.

Natknęły się na Trito przed wejściem do Zamku. Stał oparty o zamkowy mur i spoglądał na zamieszanie. Karzeł nie drgnął nawet, nie poruszył głowy, nie opuścił rąk splecionych, prawa schowana w lewym rękawie, lewa w prawym, nie przestąpił ze stopy zdeformowanej na stopę. Nie drgnął gdy spytał.

~ Czujesz?

Wyższa od niego choć zamknięta w dziecięcej powłoce, nie odpowiedziała.

~ Jest wszędzie, miesza ludziom w głowach. Mów...

Opowiedziała. O wizycie w bustuarium, podanych instrukcjach

~ (aprobata)

o odwiedzinach w archigosowym skrzydle, o wrotach przesiąkniętych Morfą

~ (dezaprobata) niektóre zamki / sekrety powinny zostać zamknięte by jeszcze większe zło, nie wydostało się na zewnątrz

w końcu o ataku spaczeńca.

~ (zdziwienie) kontakt / krew?

Odwrócił nienaturalnie dużą głowę w jej stronę. Odlepił się od muru i kaczkowatym, kołyszącym się chodem postąpił kilka kroków w jej stronę. Wyciągnął dłoń z rękawa, ucapił brodę pulchnymi paluszkami, zmuszając naciskiem do przekrzywienia głowy w jedną, drugą stronę.

~ Gdzie? Nie widzę / nie czuję.

Sama dotknęła. Skóra, z której jeszcze chwilę wcześniej ciekła krew, prócz starych skaryfikacji, nie miała nowej rany. Spojrzała na swoje palce, czyste, nie pobrudzone krwią. Czyżby jej się zdawało? Czyżby ją umysł omamił?

Coś.
Czuło podniecenie sunąc uliczkami miasta. Kiedyś tak dobrze znanego, teraz poznawanego na nowo. Wyczuwanego nowym zmysłem. Chłonęło przez skórę jego nowy smak i kształt wraz z energią, która dodawała mu sił. Lecz przede wszystkim podniecało się polowaniem. Rozedrgany i efemeryczny ślad ofiary rwał się i pojawiał na nowo. Lecz z każdym krokiem, z każdą pokonywaną przecznicą stawał się wyraźniejszy. Zbliżało się. Nawet inny przemieniony, który podążał czas jakiś jego śladem nie był w stanie go zatrzymać.

Gdyby nie polowanie, być może by się zatrzymało, zechciało mu przyjrzeć, posmakować. Lecz szło dalej a przemieniony najwidoczniej stracił nim zainteresowanie, bo w końcu przestało go wyczuwać.

Było blisko. Wyczuwało już wyraźnie ofiarę. Lecz ta nie była sama. Komplikacja. Irytacja. Czuło siłę zwierzyny, samo swojej jeszcze nie tak pewne, tak niedawno przecież jeszcze bezbronne. Szło śladem szukając okazji. Cierpliwości, cierpliwości... Promieniująca kloaka. Ścierwo z rozdartym gardłem. Wszystko to było drogą do celu.

Brown.
Cyric oderwał się od ściany. Poprawił teatralnym gestem poszarpany płaszcz i minął płynnie Mistrza Podziemi.

I wtedy ciszę nocy rozdarł krzyk.

Przeraźliwy, histeryczny WRZASK!
Długi, świdrujący, wysoki, dziewczęcy PISK!
Odbijany echem JAZGOT!
Jakby ktoś gwoździem ZGRZYTAŁ po metalowej płycie.
Jak SKRZYPIENIE ZARDZEWIAŁYCH zawiasów otwieranych WIERZEI.
Dochodzący z podwórza SKOWYT!

Agatone wiedział od razu, że musiało stać się coś złego. Był tam w dwa uderzenia serca.

Utisha stała przy kamiennym murze, obok ciernistego krzewu tarniny. Doszedł go słodki zapach psujących się owoców i czegoś jeszcze. Palce obu dłoni wczepione miała w długie, zmierzwione włosy. Ciągle wrzeszczała robiąc w długim przyśpiewie jedynie krótkie przerwy na nabranie oddechu. W jednej takiej chwili dało się słyszeć "...nij się kurwo!". Lecz dopiero trzask z otwartej dłoni w twarz zamienił przeraźliwy dźwięk w płacz. Upadła na kolana. Przysiadła na piętach i schowawszy twarz w dłonie płakała mamrocząc coś pod nosem.

- Tam! - skrytobójca podszedł do nich z tyłu i to on wypatrzył wystający z pod krzewu kształt.

Altija leżała nieruchomo, z nienaturalnie do tyłu odchyloną głową. Właściwie poznali ją tylko po ubiorze i długich, splecionych włosach bo twarz... To co było kiedyś twarzą było teraz jedną krwawym strzępem. Jakby jakiś nawiedzony gręplarz przeczesał jej skórę drucianym zgrzebłem. Wylewając oko. Odrywając ucho.

Nie żyła.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline