Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2017, 23:22   #142
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Jak na biznesmena o szemranej reputacji, należącego do mafii i prowadzącego przybytek nie do końca zajmujący się legalnymi usługami, Morvinovicz w tej chwili wydawał się nie szefem zorganizowanej grupy przestępczej, a uprzejmym gentlemanem, wyciętym z kompletnie innej bajki. Takiej do której pasowało stado uzbrojonych zakapiorów, porozstawianych pod ścianami i przyglądających się poczynaniom wysokiego Rosjanina w bieli i niewysokiego Parcha w czerni. Stojąc samotnie wśród obcych ludzi Brown 0 tym wyraźniej odczuwała brak Karla i pozostałych. Była całkiem sama, zdana na siebie. Jeden głupi, nierozważny ruch i narobi kłopotów, a przecież przyszła tu porozmawiać z człowiekiem który ją przerażał - uśmiechającym się teraz miło i trzymającym jej dłoń przy swoim ustach. Wyrok śmierci na Vinogradovą wydałby z tą samą czarującą miną, kto by mu zabronił? On tu rządził, oni byli zdani na jego łaskę i niełaskę. Na część o róży zrobiła się czerwona i uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Nie była piękna, bardziej niż różę przypominała zwykłego chwasta.
- Dziękuję wam Anatoliju Morvinoviczu za poświęcenie cennego czasu, mimo nawału kłopotów których niestety jesteśmy częścią. - odpowiedziała przechodząc na rosyjski - Tym bardziej postaram się nie nadużywać pańskiej gościnności i cierpliwości, chociaż prawdę mówiąc przyszłam po prośbie - podniosła zarumienioną twarz, uśmiechając się speszona. - Kiedy ostatnio widziałam Amandę nic jej nie było. Razem z doktorem Jenkinsem mieli się zamknąć w pokoju ochrony i poczekać aż... nie wiedzieliśmy czy zejście na dół będzie bezpieczne, ani co zastaniemy po drugiej stronie wrót. Zostawienie ich na w miarę zabezpieczonym terenie wydawało się rozsądniejszym rozwiązaniem, niż pakowanie cywili w nieznany teren i warunki - na początku mówiła powoli, ale im więcej gadała tym więcej pewności siebie odzyskiwała. W pewnym momencie odpaliła holo obroży, sprawdzając jak wygląda sytuacja. Stan żołnierzy pozostawał niewiadomy, system nie wyświetlał ich parametrów życiowych, ale Zoe żyła więc z nimi też nie powinno być źle.
- Ale po co zdawać się na domysły, prawda? - tym razem uśmiechnęła się bez spięcia. Uruchomiła komunikator, łącząc się z marine.
- Hej Johan, wszystko w porządku u was? - spytała a przed oczami widziała uśmiechniętą twarz rozmówcy… przynajmniej taka jaką ją zapamiętała - Co z Elenio i Zo… z Asbiel? Na dole bezpiecznie, można sprowadzać cywili. - skończyła, patrząc na Ruska przed sobą.

- Rozstawiam claymora. Mamy gości. Reszta w porządku. - usłyszała w słuchawce spięty głos podgolonego marine. Wraz z głosem Mahlera słuchawka wyłapała też inne głosy i odgłosy. Strzały, krzyki ludzi, dziwne charkoty albo Zoe albo już xenos były tak blisko słuchawki. Właściwie na słuch to wyglądało jak sam środek ciężkiej walki.

- A moja Amanda tam jest? Jest cała? - zapytał spokojnie Morvinovicz choć brwi mu w pierwszej chwili skoczyły w górę gdy odgłosy wojny wdarły się do tego eleganckiego salonu rodem z innej epoki i planety stworzonego z myślą o kontemplacji i dżentelmeńskim zachowaniu. Był na tyle blisko Vinogradovej, że trochę trudno było oszacować czy pyta jej czy bezpośrednio Johana po drugiej stronie słuchawki.

Działo się po drugiej stronie i to działo nieciekawie na słuch. Wyglądało, że żołnierze i Ósma mają kłopoty. Brown 0 stężała i pobladła, zaciskając usta w wąską kreskę. Zdawała sobie sprawę, że trwa wojna i okolica lada chwila przestanie być w jakikolwiek sposób bezpieczna, ale tutaj pod ziemią szło o tym zapomnieć. Krótka rozmowa z powierzchnią była więc jak policzek, tym bardziej gdy mówił ktoś, kogo Maya bardzo chciała widzieć całego i żywego, najlepiej tuż obok. Zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech i wydech. Panika w niczym nie pomoże, potrzebowała się skupić.
- Chelsey i Hektor zabezpieczyli piwnicę z tego co mówił wasz człowiek. Są wolni i jeżeli chodzi o Amandę i jej bezpieczeństwo nie trzeba ich będzie namawiać do ruszenia z pomocą, a sami słyszycie, że ta pomoc może się bardzo przydać - opowiedziała gangsterowi.

- Jeśli o mnie chodzi i opuszczenie moich skromnych prywatnych progów to oczywiście nie ma sprawy. - biznesmen w białym garniturze rozłożył ramiona w geście przyzwolenia uśmiechając się przy tym dobrodusznie. Gdy słuchawka znów zatrzeszczała odgłosami z innej części klubu znów słychać było głównie walkę.

Parch włączyła komunikator, wracając na język powszechnie używany do komunikacji międzyludzkiej na terenie Federacji.
- Jest z wami Amanda? - spytała i dodała cicho, ignorując obecność postronnych - Proszę… uważaj na siebie i… wróć, dobrze? Wszyscy wróćcie.

- Amy jest z nami! Jest na chodzie! I pewnie, że wrócimy! Zapomniałem coś ci dać! Fire in the hole! - Johan mówił krótko jakby coś robił przy okazji. Na koniec jednak krzyknął ostrzegawczo i moment później gdzieś dalej rozległ się odgłos eksplozji.

- Dawaj tutaj! Co z tą windą do cholery?! - w dyskusję wplótł się ponaglający okrzyk Patino. Znów huknęły strzały jakby obydwaj strzelali.

Brown 0 zadrżały usta. Zapomniał coś jej dać? Co takiego i po co? Krzyk przed wybuchem elektryzował, nawet kiedy słyszało się go z bezpiecznej odległości paru pięter w dół. Vinogradowa pamiętała co po nim następowało i nie były to miłe wspomnienia.
- Powiem Chelsey co się dzieje, pójdą do was z Hektorem, wytrzymajcie i idźcie w stronę piwnicy. Będę czekać - próbowała brzmieć pewnie, ale i tak głos jej się łamał pod koniec. Przełknęła ślinę i zwróciła się do gospodarza - Wybaczcie proszę bezpośredniość, Anatoliju Morvinoviczu. Proszę nie odbierać moich słów jako próby wchodzenia w kompetencje, czy szpiegostwo. Naprawdę zatargi z wami i obrażenie was w jakikolwiek sposób to ostatnie na co mam ochotę. Sprawa z jaką do was przyszłam… jest osobista - zacisnęła pięści i wypaliła - Chciałam spytać czy może macie tu sprzęt medyczny… coś na zasadzie tomografu? I czy istnieje szansa, aby takiego sprzętu użyczyć? Wiem, że jesteście tutaj dobrze zaopatrzeni, więc pomyślałam, że w kwestiach medycznych również. Podczas wszelkiego rodzaju wojen i zamieszek zdarzają się rany. Ich leczenie i przywracanie zdrowia jest równie istotne co zebranie zapasów prowiantu… chodzi o zeskanowanie ludzkiego ciała pod kątem anomalii - uniosła wzrok, patrząc mafiosowi w oczy - Wiecie że nie mam wam czym zapłacić. Tacy jak my nie używają kredytów, odcięli nas od Kluczy… ale pracowałam dla Federacji w sektorze wojskowym na wysokim szczeblu. Mogę wam podać schematy szyfrowania, częstotliwości i kody do kanałów wewnętrznych. Jesteście biznesmenem i człowiekiem interesu. Słyszałam również wymianę zdań z tym człowiekiem z sali obok - wskazała broda na drzwi zza jakich wyszedł Rusek - Jest z Red Ball, nieprawdaż? Chodzi o transport i znudziły mu sie prostytutki. Szuka czegoś egzotycznego? - przy ostatnim uśmiechnęła się sztywno.

Morvinovicz nie odpowiedział od razu. Słuchał i przy okazji zabawił się w dobrego gospodara biorąc nieśpiesznie szklanki i nalewając bursztynowego płynu sobie i swojemu gościowi.
- Interesujące. - powiedział wręczając Vinogradovej jedną szklanicę. - Tak, wydaje mi się, że mamy sprzęt o jaki pytasz. - potwierdził z namysłem biznesmen bujając lekko zawartością swojej szklanki. Podniósł głowę i spojrzał na drzwi przez jakie niedawno wyszedł i zamknął za sobą. - Znasz się na szyfrach? Na hakerce? - zapytał nagle wracając głową z powrotem do swojego czarnowłosego gościa. Pytał jakby wiązał się z tym jakiś pomysł na jaki właśnie wpadł.

- Przez pięć lat byłam głównym administratorem wewnętrznego wydziału bezpieczeństwa. Zajmowałam się ochroną Sieci i łamaniem zabezpieczeń kanałów komunikacyjnych grup uznawanych za terrorystyczne lub przestępcze... odpowiedź brzmi tak. Znam się na deszyfracji i hakowaniu - kiwnęła potakująco głową. Napiła się ze szklanki i wciągnęła z sykiem powietrze. Alkohol był mocny, ale jak każdy z rosyjskimi korzeniami przyzwyczaiła się do podobnych trunków i nie musiała go zapijać. W międzyczasie wysłała Black 2 i 7 krótką wiadomość: “8 i chłopaki poszli po Amandę. Mają kłopoty i potrzebują pomocy. Brzmiało paskudnie. Idźcie do nich nim będzie za późno.”

- Interesujące. - Rosjanin powiedział to samo słowo kwitujące wypowiedź swojego gościa ale tym razem jakoś wydawał się być zdecydowanie bardziej przyjaźnie nastawiony do tego zwrotu.
- A powiedz mi jeszcze różyczko, komu byś chciała sprawdzać te anomalie? - zapytał jakby interesowały go jeszcze ostatnie detale tej transakcji o jakiej rozmawiali.

Tego pytania się obawiała. Gospodarz miał zatargi z Karlem, mógł więc niechętnie patrzeć na jakąkolwiek próbę udzielenia mu pomocy. Mógł też go kazać zlikwidować, albo “poddać kwarantannie” podejrzanych osobników.
- Trzem osobom od nas… żołnierzom których moja grupa miała wyciągnąć. Należę… należałam do grupy Brown, była nas dziesiątka, standardowa procedura. Naszym zadaniem było odnalezienie i wsparcie jednostek sojuszniczych. Przeżyłam tylko ja… i spóźniłam się. To moja wina… nie zdążyłam… mogą mieć kłopoty, a dobrzy z nich ludzie. Nie zasłużyli na to. Nikt nie zasłużył - przyznała martwo, ściskając mocniej szklankę. Oczy się jej zaszkliły, ale patrzyła twardo na Rosjanina. Ściszyła głos, przechodząc na szept - Ten człowiek nie chce wam dać tego na czym wam zależy. Na wolności i bezpieczeństwie poza strefą wojny… ale da się to zdobyć inaczej. Zrobię co chcecie, co będzie trzeba. Cokolwiek powiecie - zamrugała i stanęła sztywno jak kołek.

- Oj dziewuszka, nie płacz, przecież to nic z czym nie można by sobie poradzić. - zapewnił dobrotliwie gospodarz kładąc swoją dłoń na ramionach kobiety w opiekuńczym i pocieszającym geście. - Oczywiście, że możesz skorzystać z naszej skromnej aparatury. Jak tylko pomożesz nam. Z twoimi umiejętnościami to powinna być drobnostka. - powiedział przyjaźnie - Pozwól no ze mną różyczko. - ruszył do kolejnych drzwi przyjaźnie ale i stanowczo zgarniając gościa ze sobą.

Przeszli przez trzecie drzwi, jakieś biura i wreszcie znaleźli się w pomieszczeniu bardzo swojskim dla Vinogradovej. Pomieszczeniu łączności. Podszedł do jakiegoś biurka na którym leżał podobny przyrząd jaki miała na swoim ramieniu. Rozpoznała model do łączności. Bardzo nowoczesny model, zdolny do utrzymywania łączności na całym globie, łącznie z orbitą a nawet zdolny do komunikacji międzyplanetarnej w układzie choć przy takich odległościach oczywiście należało się liczyć z opóźnieniami w przekazie.

- Rozgryziesz to dla mnie różyczko? Rozgryziesz i twoi przyjaciele staną się naszymi przyjaciółmi. - podpowiedział jej odpowiednią odpowiedź wskazując na przyrząd.

Jeszcze nie wszystko było stracone, Maya ciągle mogła naprawić błąd z kanałów. Sprawić że śmierć Cindy i Reda nie pójdzie na marne, a także Lilly, Stevena, Carmen, Marka, Graya, Vorelly i Adama - pozostałych z grupy Brown, którzy zakończyli podróż na Yellow statusem KIA. Wzięła panel i przycupnęła na biurku, odpalając menu. Ekran zaświecił bladoniebieskim światłem, pokazując ciąg znaków oznajmujących uruchamianie systemu.

- Ciekawe… niedawno ustanowiono połączenie szyfrowane - mówiła pod nosem bardziej do siebie, niż do Rosjanina w garniturze - Górna półka. Zabezpieczenia standardowe dla modeli wojskowych sprzed paru lat. Te aktualne używają innego kodu źródłowego… - mamrotała, nie odrywając wzroku od ekranu. Wyciągnąć co się da, obejść zapory i dobrać do kluczowych informacji. Wystarczyło to zrobić, a Elenio, Karl i Johan przestaną się martwić o zakażenie rosnące w ich ciałach. Vinogradova musiała to zrobić, nie było innego wyjścia. Zacisnęła szczęki i z zawziętą miną zabrała się do pracy.

Zabezpieczenia tego małego technicznego gadżetu nad jakim pracowała Brown 0 okazały się być całkiem przyzwoite. Mimo, że podłączyła swoje hakerskie narzędzia i użyła dekryptażowego doświadczenia urządzenia oparły się pierwszym próbom ich obejścia. Pierwsze próby użytych programów próbujących podszyć się pod obsługę techniczną by wejść przez luki w oprogramowaniu zostały spalone przez całkiem niezły firewall urządzenia. Jednak opór urządzenia, nawet tak wysokiej klasy w starciu z doświadczonym hakerem nie mógł trwać zbyt długo. Kody maszyny mogły co najwyżej zablokować wszelkie dojścia po którejś nieudanej próbie włamania czy obejścia własnych systemów. Do tego jednak nie doszło i gdy Vinogradova miała swobodę manewru i bez presji czasu i strzelaniny nad głową w końcu przełamała zabezpieczenia naręcznego centrum łączności.

Gdy już zabezpieczenia padły i Brown 0 dostała się do wnętrza urządzenia mogła po nim buszować całkiem swobodnie. W panelu znalazła opcję znacznie dokładniejszą od tego ogólnego rzutu oka jakie mogła zrobić wcześniej. Ostatnie połączenie było naziemne. Gdzieś z powierzchni księżyca. Gdzie to jednak nie udało jej się dokładnie ustalić. Za to udało jej się odtworzyć tą rozmowę choć pokazywało jedynie “drugą stronę” a nie kogoś kto miał te urządzenie na ręku. Druga strona zaś prezentowała się całkiem okazale.

[MEDIA]https://40.media.tumblr.com/5a177fb33336700927599c9ca2ac3d3c/tumblr_mxm9rl6eBg1qdkeiao1_500.jpg[/MEDIA]

Rozmówca mimo pełnego hełmu przez co nie widać było twarzy mówił męskim głosem. Co prawda obecnie nie dowodziło to niczego ale płynność z jaką mówił raczej wskazywała na mężczyznę. Wizerunek sugerował jakiegoś żołnierza. Raczej z tej wyższej półki wszelakich sił specjalnych. Był gdzieś w dżungli sądząc po otoczeniu za jego plecami. Ten specjals nie był sam i w jego otoczeniu widać było jakiegoś jednego czy drugiego podobnie wyekwipowanego żołnierza.

Rozmowa między nim a właścicielem urządzenia była dość krótka. Dość czytelne było to, że właściciel urządzenia choć go nie było widać to zwracał się do tego specjalsa z zauważalnym szacunkiem czy nawet ostrożnością. Tamten zaś mówił pewnie i płynnie jakby co dzień wydawał innym polecenia. Obydwaj jednak omijali wszelkie tematy, nazwy czy imiona pozwalające jakoś ich namierzyć czy zidentyfikować. A rozmawiali głównie o zbliżającym się ostrzale i fali obcych. Facet w wojskowym rynsztunku twierdził, że trzeba zmienić plan bo “wyszły komplikacje” i mają opóźnienie. Nie zdążą przed ostrzałem więc facet z komunikatorem ma ich zabrać na podany sygnał i namiar jaki miał od nich dostać.

Morvinovicz wydawał się bardzo ale to bardzo zainteresowany odegraną rozmową.
- Co to za palanty? - spytał podejrzliwie opierając się pięściami o poręcz fotela na jakim siedziała Vinogradova. Pytał chyba bardziej sam siebie niż kogoś wokoło. - Oj chyba muszę się z kimś pilnie rozmówić. - Rosjanin w białym garniturze wziął do ręki urządzenie i ze wzrokiem bardzo nie wróżącym nic pozytywnego wbitym w zamarły obraz wyświetlanego holo wycedził przez zęby.

Parch nie wiedziała co sądzić o całej rozmowie. Wyglądało na grubszą aferę… tylko czy aby na pewno Parchy miały czas na następne zastoje?
- Czy czegoś jeszcze ode mnie potrzebujecie, Anatoloju Morvinoviczu? - spytała na głos, obchodząc Rosjanina i stając po jego lewej stronie, przeciwnej do ręki w której trzymał holo.

- Nie różyczko. Dalej sobie chyba poradzę. Spisałaś się świetnie. - dla odmiany dla Vinogradovej znalazł jakby inną twarz i uśmiechnął się skromnie, ale chyba szczerze i na pewno uprzejmie. - Chłopcy. Ta dama jest moim specjalnym gościem. Jej przyjaciele są moimi przyjaciółmi. Jeśli zechcą skorzystać z naszych udogodnień w sali medycznej niech skorzystają. Nawet ten cały Hollyard. - gospodin uśmiechał się do czasu aż nie padło nazwisko gliniarza którego najwyraźniej nie trawił. Po czym odwrócił się i wyszedł z urządzeniem łączności i większością swoich ochroniarzy z którymi tutaj przybył.

- Bardzo wam dziękuję - Brown 0 dygnęła wdzięcznie, zdobywając się na ciepły uśmiech. Jedne kamień spadł jej z serca, ale jeszcze kilka tam zalegało - Obiecuję, że nie będziemy wam sprawiać problemów. Gdy wróci grupa z Amandą… będzie tu mogła zostać, tak? I doktor Jenkins. - widząc że mafiozo skinął głową, rozluźniła się, czekając aż wyjdzie, dzięki czemu mogła zająć się pozostałymi punktami programu.
Kiwnęła każdemu z ochroniarzy głową i ledwo zamknęli za nią drzwi gabinetu, odpaliła komunikator.
- Karl, gdzie jesteś? Skończyłeś rozmawiać? - wpierw zaczęła od najmniej stresującego punktu.

- Tak. Wracam do tamtej sali co się rozstaliśmy. A ty? - odpowiedział prawie od razu gliniarz.

- Pan Morvinovicz znalazł chwilę na rozmowę - zaczęła neutralnie, przebierając nogami w podanym kierunku - Zgodził się użyczyć nam skrzydła medycznego i sprzętu, to dobry człowiek. Mają skaner Karl. Tutaj - w głosie Parcha pojawił się entuzjazm - Możemy sprawdzić od razu i jeśli zajdzie potrzeba… wiesz. Będzie dobrze. - uśmiechnęła się i westchnęła w eter.

- Morvinovicz to dobry człowiek? Pierwsze słyszę. - Karl wydawał się być chyba naprawdę zaskoczony sformowaniem użytym przez Brown 0. Przy drugiej części wypowiedzi czarnowłosego Parcha chwilę milczał. - No jakby tu mieli skaner no to nie trzeba by drałować do Seres. - podsumował w końcu to o czym mówiła rozmówczyni. - Ale to trzeba ściągnąć chłopaków. - dodał gdy ogarnął sprawę całościowo.

- I tak będziemy musieli iść do Seres… tam jest kolejny Blackpoint, ale tak. Oszczędzi nam to drogi i kłopotów, przynajmniej częściowo - Vinogradova zagryzła wargi, patrząc na portrety najbliższych parchów z Grupy Black. Chelsey i Hektor mieli się dobrze, pojawił się też na radarze nowy skazaniec. Jacob Horst z grupy Green, ale nie to było najbardziej niepokojące.
- Hektor i Diaz po nich poszli - przyznała drżącym głosem, obserwując wykresy życiowe Ósmej. Nie wyglądały dobrze - Mieli kłopoty, rozmawiałam przez chwilę z Johanem. Xenos już tu są, przebijali się z Amandą i doktorem Jenkinsem do nas… okropnie strzelali, poszły w ruch granaty. Nie wiem co z chłopakami, nie mam ich w HUD. Pozostali żyją, są w jednej grupie. Wracają tu i mamy kogoś z Green. Parcha… Asbiel oberwała, ale żyje. Jest przy Siódemce. Spróbuję się skontaktować z Johanem, może dowiem się na czym stoimy. Proszę Karl… wiem że nie lubisz naszego gospodarza i jego ludzi, ale - przełknęła ślinę i dokończyła - Ale zawarłam z nim umowę, jesteśmy tu bezpieczni. Nic nam nie zrobią, a nawet pomogą. Tyle, że nie możemy z niczym nietaktownym wyskakiwać. To by było niewskazane.

- Jak to mawiają studenci “Nie bój się nic ci nie zrobię”. - uśmiech policjanta dało się słyszeć nawet przez słuchawkę. - Trzeba do nich iść. - głos mu spoważniał gdy przeszedł do sytuacji jaka rozgrywała się gdzieś nad ich głowami. - Musimy ich tu ściągnąć. I resztę też. Każdego kogo się da. Poza tym teraz ostrzał może się już zacząć w każdej chwili. - powiedział policjant i już mogli rozmawiać bez komunikatorów bo widzieli się nawzajem. Hollyard by przyspieszyć spotkanie wyszedł na korytarz i tam już nadchodziła Brown 0.

Widząc go przyspieszyła do truchtu i przebiegła te ostatnie metry, zatrzymując się tuż przed nim. Od razu zrobiło się jej spokojniej, poczuła się pewniej. O wiele lepiej, niż podczas samotnej rozmowy z Rosjaninem.
- Oni, znaczy Chelsey, Zoe i Hektor, mają z Seres kogoś wyciągnąć. Taki jest cel Black na ten Checkpoint. Po to pojechali tam pozostali - zaczęła od razu gadać, podejmując przerwany temat - Ile trwa taki ostrzał? Jest szansa że się wyrobimy? Badanie trochę potrwa i… ja się nie nadaję do walki, nie przydam się na górze - spojrzała na sufit i posmutniała. Bojowo siłę przedstawiała marną, ale nie tylko to się liczyło. Uśmiechnęła się krótko - Twoi koledzy, ta para policjantów, oni już prędzej coś zdziałają. W tym czasie razem z panem Royem możemy przygotować skaner, przekalibrować go. - spróbowała uderzyć w weselszy ton.

- Tak wiem. Musimy i tak udać się do Seres. - Karl kiwnął głową w uspokajającym geście. Uśmiechnął się nawet gdy Maya do niego podbiegła. - Ostrzał może trwać z 10 minut, może 20 albo pół godziny. Zależy ile im zostało amunicji. Ale nie bój się, zdążymy. - gliniarz mówił jakby sam szacował ile to może potrwać ale na końcu uśmiechnął się i położył na ramieniu Brown 0 swoją dłoń w pokrzepiającym geście.
- Alle i Jorgensen zostaną tutaj pilnować tej terrorystki. A ty też zostań, na pewno pomożesz Royowi bardziej niż na górze. Przygotujcie wszystko co możliwe. Naprawdę niesamowitą rzecz udało ci się osiągnąć jak ten nicpoń zezwolił ci na panoszenie się po jego włościach. Dziękuję ci za to. - powiedział uśmiechając się i kładąc dłonie na jej ramionach jakby chciał podkreślić, jak bardzo to docenia. Potem na chwilę zamilkł. W ogóle teraz Maya dostrzegła, że jest jakiś przygaszony. Przygryzał wargę i patrzył gdzieś ponad jej głową.
- Mogę cię o coś prosić Mayu? - zapytał spoglądając znowu w jej oczy. Chwilę jakby szukał tam czegoś albo namyślał się. - Rozmawiałem z Sarą i … - wzrok poszybował mu gdzieś w bok sufitu a głos się urwał. Szybko zamrugał kilka razy oczami jakby go zaszczypały nagle. Pokręcił lekko głową, zagryzł wargę i znów wrócił spojrzeniem do srebrnych oczu Vinogradovej. - Jakby… Jakby mi się nie udało. To nie mów jej. O tym. - niedbałym gestem wskazał na swój napierśnik. Teraz już z bliska widziała jak coś mu się błyszczało w kącikach oczu. - Nie chce by wiedziała. Niech myśli, że po prostu zginąłem. Ale nie tak. Nie tak. - pokręcił znowu głową nie chcąc zgodzić się na taką wersję wydarzeń w raporcie koronera czy pobitewnym kończącym się, skrótowcem KIA. - Dopilnujesz tego? - zapytał patrząc na nią uważnie.

Brown 0 zatrzęsło, skurczyła się i opadły jej ramiona, ale głowę trzymała prosto, a brodę wysoko. Nie mogła się rozkleić, nie tu i nie teraz. Poprzednio dała ciała, wtedy na schodach. Rozmazała się jak zostawione na słońcu lody.
- Karl... - powiedziała z bólem i drgnęła. Wyrzuciła ręce do przodu, obejmując jego twarz dłońmi i pocałowała gorąco prosto w rozchylone usta.
- Nie gadaj bzdur, nic ci nie będzie. Mamy skaner, Roy go ustawi. Nie umrzesz tak, rozumiesz? Ani ty, ani Johan, ani Elenio. - oznajmiła zaraz gorączkowo, patrząc się mu w oczy z odległości parunastu centymetrów. - To głupota, ale dobrze, obiecuję że sprawy dopilnuję... skoro zyskasz dzięki temu spokój. Cholera nie jesteście z tym sami, działamy zespołowo. Jeszcze sporo możemy napsikusić, pamiętasz? - Stanęła na palcach dzięki czemu zetknęli się czołami - Leć im pomóc, ja ogarnę skaner i powiedz proszę Johanowi... że na niego czekam, okey? - jej uśmiech stał się zażenowany, a policzki czerwone - Wróćcie w komplecie.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline