Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2017, 22:30   #146
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację


Stefan i Sam robią Cyrk

Alphonse się nieco zarumienił:
- Na razie… to musimy się edukować w dziedzinie księgowości… Trochę rozumiem, ale chyba Yoki przebywał umysłem w jakieś rachmistrzowskiej nirwanie
Stefan uśmiechnął się tak szeroko jak tylko może osoba, która wprawiła w zakłopotanie kogoś, kto jest od ciebie starszy, a jednak Dużo Mniej Doświadczony.
- A pokaż to. Ja się zajmuję finansami. Smutas może poświadczyć. Mam ojca chrzestnego krętacza i matkę najlepiej liczącą w powiecie. Widziałem jak prowadzić Księgi Rachunkowe. Mama mówiła, że grunt to żeby strona Kredowa -czyli ta po lewej z Przychodami była równa wartości “A na ile wydałeś”- tej po prawej. -zajrzał do jednej z ostatnich stron.
- O witaj, Stefanie biedna Mistrzyni May się przepracowuje! Złote serce ma ta kobieta, ale nie może się tak poświęcać kosztem własnego zdrowia zemdlała w pół zdania martwiąc się o innych... - Znachor pokręcił głową a z jego twarzy dało się odczytać zmartwienie.
- Ja wiem, że jak ktoś nazywa się Chciwcy, to rzeczywiście budzi zmartwienie o los pracowników, ale współpracuję z nimi od lat i gwarantuje, że wszystkich traktują dobrze w półświatku jak kogoś źle traktujesz to cię zdradza. A to zupełnie nieopłacalnie dla biznesu. Panie Alphonse przyszedłem tu żeby poprosić o pomoc ze stworzeniem tatuażu dla Pani Ileny. Ale widzę, że to wy potrzebujecie pomocy! Czy oprócz maszyny chłodzącej z napojami potrzeba wam czegoś jeszcze? Musimy się przejść do Magistra Fu na pewno uda mi się go przekonać do pomocy. Sprowadzę też kogoś od Greedowców, żeby z wami po negocjował warunki przejęcia interesu czy to wam pasuje ? - Zaproponował młodszemu z braci Elrik.
- Nie no ludzie po kolei! Spiszmy, chociaż co tutaj potrzeba, bo ja tylko załapałem, że coś z maszyną i że tygrys wam nawiał. Reszta to jakiś bełkot! - Stefan wyrwał kartkę z notatnika- A ja mam za dużo na łbie z weselichem i za krótko się znamy, żebym rzucił wszystko z własnego cyrku na ten. Dobra, to tygrys raczej rozwiązany. Przynajmniej, jeśli to samiec, bo wtedy mógł poleźć do jedynej samicy w mieście. To chłopakom dałem adres - zanotował na kartce sytuację ze zwierzakiem-uciekinierem. - No to dalej - po pierwsze skoro macie problem z maszynami, to, czemu nie możecie iść z tym do mistrzyni Rockbell? Po drugie- to gdzie podział się ten głupszy Elrik? Nie widziałem go od paru dni. A wypada mu przekazać, że do miasta przyjeżdża pani Riza z małżonkiem Żeby nie było takiej siary jak przy tym pożal się Boże zapoznaniu z nim. Zwłaszcza, że obstawiam, że jutro usłyszycie wrzask generalika na pół miasta.
- Stefanie, pomogę ci ze ślubem tylko najpierw muszę pójść do magistra Fu żeby zakończyć sprawę Ileny a przy okazji mogę załatwić sprawę Mistrzyni May oraz Greedowców za jednym zamachem! [/¡] Mieszaniec wyraźnie palił się do akcji. [¡] - Chciałbyś ze mną pójść do Magistra? Wiem, że nie powinienem cię ciągać do szefów mafijnych. To pewnie nieodpowiedzialne i mogę dostać toporem od twojego ojca, ale prawdę mówiąc masz lepszy łeb do interesów niż ja. Raczej nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo, ale jeżeli coś się stanie to wolałbym mieć ciebie za plecami przedstawiłbym cię, jako mojego asystenta, co ty na to?
- W sumie to powinienem zadzwonić jeszcze po paru osobach… W ogóle to powinienem się postarać o prywatny telefon w pokoju… I jeszcze trzeba Staśka zagonić do pracy… Niby zostawiłem Sao, by go pilnowała, ale to może się przerodzić w … Bara...Walkę o przetrwanie naszego gatunku i klanów! Tak czy tak najpewniej będę musiał skopać Staśkowi tyłek. Jak nie za to, to, za co innego? Zwłaszcza w sytuacji, kiedy ten tygrys z cyrku uciekł… - Stefan marszcząc brwi odginał kolejne palce jakby coś wyliczał - A ty mnie w takiej sytuacji prosisz o wejście w paszczę przestępczego leża? Kiedy Stanisław, mój opiekun jest na drugim końcu miasta ? - spojrzał na Samuela - Oczywiście, że pójdę!! W końcu, czego się nie robi dla przyjaciół! I na Świętą Panienkę marzyłem o takiej akcji, od kiedy zatrudniłem się u Greedowców -spojrzał w niebo śmiejąc się diabelnie.
- To tygrysy nie są tutaj, na co dzień trzymanie w domach? - - zapytała Ilena.
- Eee, Nie chciałem kłopotać Winry… I nie nazywaj mojego brata głupszym - pogroził Al.
- Jeśli tak się przejmuje starymi dowcipami o jego wzroście, to jest głupi. Ja zaś twierdzę, że to JA jestem słomianowłosym kurduplem ze sporym kinolem, wielkimi łapami i stopami, a z psiej mordy wyzierają trójkątne oczy. -skwitował Stefan.

Nowicki przeglądał dokumentację, choć nie był to łatwy zabieg. Yoki posługiwał się wieloma skrótami matematycznymi, mieszał sześć języków istniejących i ze dwa urojone, oraz czasem brał liczby najświętsza panienka wie skąd.
Koniec końców doszedł do wniosku, że po pierwsze były wojskowy zapożyczał się u drobnych dostawców na niewielkie kwoty, których nigdy nie spłacał. I że znał absolutnie prawo podatkowe. Każde.
Zielarz roześmiał się w głos - To właśnie u ciebie lubię Stefanie, na razie możemy pójść do Magistra Fu załatwić u niego sprawę Ileny przy okazji poprosić o to, co tam potrzebujecie na dzisiejszy występ maszynę chłodzącą napoje? Czy coś jeszcze - Spytał Alphonsa - Potem przebiorę się za Midorino i możemy ruszyć organizować ślub! Jedzenie powinniśmy częściowo wziąć z pociągu rodziny Nowickich. Pan Jakub powiedział mi, że mają tam szampana i kawior. Może powinniśmy zabrać ze sobą Pana Vilmuda to nam podpowie w dobieraniu sali patrząc pod kątem ochrony? Fajnie byłoby też zatrudnić parę osób z cyrku jako rozrywkę może żonglera ? - Lekko stuknięty alchemik jak zwykle zabierał się do sprawy wręcz kipiąc od nadmiaru różnej, jakości pomysłów.
- Weź na wstrzymanie, Smutas. Doba ma 24 godziny - -Stefan klepnął mieszańca w ramię - I powtarzam my z państwem za krótko się znamy i jesteśmy zbyt spłukani, by rzucić wszystko w cholerę dla cudzego cyrku. Mam własny i Szkapowy
Spisał na kartce pomysły Samuela.
- Ale żeby nie było, bo to wam się należy przynajmniej, panie Elric. - oświadczył - Po pierwsze należy wam wiedzieć 2 rzeczy. I jak się da przekażcie to też mistrzyni Rockbell i temu waszemu braciszkowi. Po 1 - jeśli traficie na kolesia podobnego do starszej wersji Staśka i z oczami jak ja, to wam się nie przywidziało. To nasz wspólny ojciec. I tak jest straszny jak się go wkurzy. Więc uważajcie jak będziecie na stacji kolejowej- moja najbliższa rodzina przyjechała. A zważywszy na to, że przedtem spaliło nam dom, a oni przyjechali w kradzionym pociągu to nastroje są napięte -wyszczerzył zęby - A po 2 spodziewajcie się jutro, że usłyszycie wrzask na pół miasta. Liczę, że będzie Potężny. Bo jutro przyjeżdża pani, Riza ze swoim małżonkiem. Kiwnij, że łapiesz?
- Do cyrku się sprowadzi Greedowców do pomocy, Mistrzyni May nie może się tak przepracowywać, a po tym rytuale pod tamtym dziecięcym burdelem to jesteśmy z Panem Alphonsem braćmi krwi to nie w kij dmuchał. Zresztą skoro mam sprawę do Mistrzyni to naturalnym jest, że muszę w zamian pomóc. Ale spoko Stefan wiem, że masz dużo na głowie i nie będę cię zanadto wciągał - Odpowiedział chłopakowi Samuel.
- Dobra, dobra. Mogę rzucić szybko okiem na tę maszynę do lodu, ale niczego nie obiecuję. Nie wiem czy miałem styczność z czymś takim - wymamrotał dalej pisząc i wywalając z pogardą język. Tyle ze straszenia kolesia i dramaturgii.
- Wiesz, kim byli nasi ojcowie, niewiele może nas zaskoczyć… A Mustang nie powinien się tak irytować, ma żonę w ciąży. - Alfonse pokręcił głową.
Stefan zaczął szybko sprawdzać maszynę. Tu coś przekręcił, tam klepnął i zaczęła buczeć, a potem wróciła do stanu martwoty.
- Ale nie śnisz moich snów, ani nic takiego - zapytał w tym czasie All.
Słysząc pytanie Samuel roześmiał się w głos: - Ech, poprawiacie mi humor dzieciaki nic się nie martw twoje mokre sny są tylko twoje. Naprawdę ci współczuje chłopcze musiałeś przeskoczyć z posiadania ciała dziecka do ciała dorosłego mężczyzny… Są powody, dla których Matka Ziemia w swojej łasce dała nam okres dojrzewania, aby przyzwyczaić się do tych zmian, a ty biedaku straciłeś do tego ojca... - Znachor przestał się śmiać a jego mina szybko spoważniała widać było po jego oczach, że naprawdę współczuł Alphonsowi - Masz brata, który na pewno chcę ci pomóc i jest wielkim wsparciem. Ale czasami przydaje się porozmawiać z kimś obcym. Nie odczuwałem dotąd żadnych skutków ubocznych tamtego rytuału od czasu, gdy uratowaliśmy Selima, ale gdybyś potrzebował przyjaciela pamiętaj, że zawsze z chęcią cię wysłucham. Takie sny są czymś naturalnym, nie musisz się czuć gorszy czy nieczysty, bo wszyscy je czasami miewają. Jesteś dobrym człowiekiem, pewnie lepszym niż ja kiedykolwiek będę... - Powiedział nieporadnie i przeczesał długie czarne włosy nerwowym gestem - Jeżeli Stefek nie da rady naprawić maszyny to spróbuje wam załatwić nową na dzisiejszy wieczór - Zmienił temat.
- Smutas, było najpierw zapytać faceta, co to za sny, a nie, że od razu to te świńskie... - westchnął Stefan próbując dalej coś dostukać się.: - A w ogóle to panie Alphonse, to właśnie określiliście kolejny powód, przez który Szka…. Szef mnie drażni. Nie cierpię ludzi, którzy się nie przejmują i liczą tylko, że jakoś to będzie, bo im się to należy. Gdy ja się miotam starając się wykombinować, co będzie.
Mój ojciec miał 4 młodszego rodzeństwa, ma 4 dzieci, ledwo 45 lat i większość włosów posiwiałych, bo się przejmuje. Choć oczywiście tylko przy Staśku jego mózg przechodzi w stan jajecznicy ze strachu…
Więc na serio Mustang powinien się już przejmować jak ma sobie poradzić z dzieckiem, zwłaszcza, gdy koleś jest ślepy. A w ogóle Szkapa ma jakieś rodzeństwo?

Al zaczerwienił się jak burak, ale nie wiedział, co odpowiedzieć. Trochę podratował go Stefan.
- Nie wiem o jego rodzeństwie, choć możliwe, że ma jakiś dalszych krewnych. Zna zapewne znaczną część potomstwa pana Gurmana… i ich potomstwa… Wiesz Stefan, w armii Amestris trzymanie nerwów na wodzy jest uznawane za cnotę… I dziękuję za pomoc!
- Smutas, po prostu jest lekarzem w kiepskiej dzielnicy, to możesz się domyślać, co tam głównie leczą… - odparł Nowicki półgębkiem. Po czym mruknął głośniej - Nerwy na wodzy? W moich stronach nie mówienie “proszę” i “dziękuje” przy jednoczesnym wiecznym nadęciu typu “Wiem od ciebie lepiej i mam wszystkie karty” nazywa się po prostu buractwem… A już chciałem przekazać pani Rizie, że instytucja rodzeństwa jest przereklamowana, ale skoro jak widać… Matka ci tego nie powie… Ojciec, co najwyżej wleje… Tylko rodzeństwo złapie za nos by powiedzieć “Jesteś burak, robisz z siebie durnia, więc przestań!”
Noż… Czyżbym uchronił świat przed kolejnym nadętym alchemikiem! Sheheehe!


Stefan i Sam obudzili Ilenę i ruszyli z nimi do pagody. Służący Xingijczyka zabrali ich do gabinetu Magistra, którego zastali nad Łacińskim przekładem drugiej części poetyki Arystotelesa.
- A witam pana, witam i cieszę się, że wybraliście mój hotel, jako swe schronienie. Możecie liczyć na wszelkie wsparcie… w granicach rozsądku oczywiście. Pani Ilena, jak zawsze piękna i groźna też. - ukłonił się.
- Witam szanownego Magistra Fu. Nie mogliśmy się oprzeć sławetnej gościnie waszych progów - Stefan lekko się skłonił tak jak podpatrzył to u Xingijskiej służby i lokai - dłoń jedna do tyłu na plecy, a długa położona w okolicach serca. Szacunek, ale bez służalczości. I nie spuszczać faceta z oczu.
Samuel przywitał się na modłę Xngijską przykładając zamkniętą pięść do lekko przekrzywionej dłoni składając przy tym głęboki ukłon - Dzień Dobry Panie Magistrze Pani Ilena przeszła badania lekarz stwierdził, że jest zdrowa i może oddać krew zgodnie z naszą umową. Co do proponowanej przez Pana pomocy… Czy ma Pan może dostęp do maszyny chłodzącej i napojów? Jeżeli nie to może być również skrzynia z lodem. Moi Chciwi przyjaciele, o których wcześniej rozmawialiśmy planują przejąć tutejszy cyrk, jeżeli oczywiście jaśnie oświecony Magister wyrazi zgodę na ich przybycie zapewniam, że są doskonałymi biznesmenami i ludźmi interesu. Z kolej moi wojskowi przyjaciele prosili, aby przekazać podziękowania za pomoc w opanowaniu sytuacji z hotelem. Niedługo planujemy puścić plotkę, która zmusi stalowego pająka do współpracy. A ja szepnę im słówko żeby nakazali jego organizacji opuścić miasto - Obiecał. - Ten miły i mądry młodzian to mój asystent.
- Stephen Foxx! -młodociany mechanik wyprostował się.
- Powiem moim ludziom by dostarczyli lód i napoje… To dla panienki May? Byłem kiedyś na ziemiach jej klanu… Zielono tam. Pani Ilena niech się uda na zaplecze. Tam odbywa się aukcja. Niech pani pokaże trochę swoich możliwości… Liczę na pani inwencję - rzekł przyglądając się piastianskiemu mechanikowi: -Pan Steven? A nie Paweł? Lub Stefan? Nie ważne. Rozumiem, że ma pan związek z zaginięciem pociągu. Jako patriota gratuluję inwencji, a jako przedsiębiorca zapytuje o dalsze plany
- Jako obcokrajowiec jestem przyzwyczajony, że stale przekręcają moje nazwisko. Dlatego przyjąłem taką formę o brzmieniu bardziej… międzynarodowym. -Stefan uśmiechnął się lekko. Starał się być jednocześnie czarujący i pewny siebie: - A co do pociągu… Ujmijmy, że mam odpowiednie znajomości w sprawie pociągu. I cóż to wciąż nieustalone… Trwają negocjacje, a zainteresowanie nią wciąż rosną
Magister zmierzył Stefana stalowym wzrokiem, a potem zaśmiał się cicho.
- Gdyby nie to, że zależy mi na waszej… przyjaźni, to złożyłbym wam propozycję nie do odrzucenia. Lecz stoimy po jednej stronie… Wyślę do was kogoś, kto dokona wyceny - rzekł magister.
- Sugeruję panie, by uprzedzić o wizycie. Panie magistrze, paru ważniaków ze służbówek się tam kręciło, więc przy pociągu wolą być ostrożni. Mogę zapewnić, że nam nie mniej zależy na robieniu interesu, a nie brzydkich bąków. - skłonił się lekko.
Samuela pozytywnie zaskoczyło jak dobrze poinformowany jest magister. Dobrze że był po ich stronie: - Dziękuję Panu za pomoc, Illeno czy potrzebujesz asystenta przy pokazie ? - Spytał wojowniczki.
- Rozumiem… Moi podwładni potrafią być dyskretni. - rzekł magister.
Cała trójka udała się na zaplecze. Ustawiono tam scenę, na której znajdowało się kilka prętów desek i sztang. Ilena wskoczyła tam robiąc sześć salt i jednym uderzeniem stopy strzaskała cedrowe deski. Ukłoniła się, zrobiła z żeliwnej rury w precelka, ukłoniła się jeszcze raz, zabłysła złotymi oczyma przywoławszy trochę Ki i poszła oddać krew… I to tyle. Byli wolni.
- Myślałem, że będzie jeszcze jakieś przemówienie, czy strzelanie oczami… Czy całowanie sygnetu na do widzenia. A tutaj tak… bez animuszu. Chyba polubię robienie z nim interesów!- zauważył Stefan jak tylko uznał, że się odpowiednio oddalili od siedziby Xingijskiego bossa mafii w tym niegościnny kraju. - Dobrze się czujecie pani Ileno?
- Bo widzisz Stefanie po tym, odróżniasz prawdziwego bossa od podrzędnego gangstera, że ten pierwszy nie musi robić pokazów siły. Magister z pełnym spokojem pokazał nam, że jest bardzo dobrze poinformowany o rzeczach, które wolelibyśmy przed nim ukryć. Przy tym subtelnie pokazując nam, że wie o wszystkim, co się dzieje w mieście. A po tym, jak okazaliśmy mu szacunek oraz dopełniliśmy naszych zobowiązań obiecał zachować nasze sekrety - Wyjaśnił Samuel - Nasza Szkapa to zwierze wojskowe. Lubię tego konika. Zdolne z niego zwierzę, lecz w kwestii zasobów ludzkich to jest on raczej młotkiem. Idę zadzwonić do chłopaków. Ileno czy wszystko w porządku po tym świeceniu oczami ? - Dołączył się do pytania a po upewnieniu się, że Nieśmiertelnej Wojowniczce nic nie potrzeba ruszył na poszukiwania automatu telefonicznego.
- Jestem żywym dowodem na to, jakim on jest młotkiem w doborze ludzkim. Trafiłem mu się jak tej ślepej kurze ziarno! -Stefan wypiął dumnie pierś.- JA i jego żona! Ale… niby, kiedy magister powiedział, że zna nasze sekrety? I które?!


 
Brilchan jest offline