Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2017, 15:53   #4
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Bob i lekko opóźniony chudzielec mimo obiecanej kasy i tak bardzo niechętnie zabrali się za skulonego na ziemi człowieka. Z początku chcieli chyba chwycić go za ręce i pociągnąć po chodniku, ale pod wzrokiem Seraphine mrucząc coś nieprzychylnego Bob wziął go za nogi, a chudy pod barki. Gara ostentacyjnie nie zbliżała się, a najmłodszy pucułowaty dołączył dopiero gdy byli ze dwadzieścia metrów dalej, bo wtedy zauważył, że został sam przy policyjnym holo przed Ladys Lue.
Zasapani chłopcy bluzgali na siebie oskarżając się nawzajem czyja to wina iż niesie się źle zapadłego w katatonię człowieka.
Dopiero gdy byli już pod samym kościółkiem dopadł ich Wielebny Gustafson.

Była to barwna postać w okolicy.
Nawet bardzo.



Ludzie mówili, że był borghunterem bractwa, albo komandosem Militehu napakowanym techno po uszy i dlatego zgłupiał przegrywając walkę o swoją równowagę psychiczną z przeładowaniem cyberware. Inni twierdzili, że był jakimś analitykiem korpo wysokiego szczebla, któremu nawaliło neurozłącze w aspekcie kontroli usera nad sprzętem i od tamtej pory biedny Gustafson od czasu do czasu katowany jest rotacyjnie wyświetlanymi obrazami w mózgu z poziomu sieci. Jeszcze inni mawiali, że Wielebny był księdzem-pedofilem, którego psychika nie wytrzymała zasądzonego mu za przestępstwa wyroku braindance.
Czasem łączono te wersje na zasadzie: "w każdej legendzie jest ziarnko prawdy", na przykład że Gustafson był księdzem z bractwa Leopolda koordynującym działania borghunterów i sfiksowało mu złącze.
Każdy wiedział swoje, tych teorii było multum.
Sam "Wielebny" nie potwierdzał ani nie zaprzeczał niczemu, bo ciężko było o jakiś kontakt z nim na poziomie normalnej rozmowy. No chyba, że o istotach nadnaturalnych.
O tak, tu pogadać się dało...

Był szalenie religijny, a jego rasizm względem nadnaturali i związana z nim nienawiść były wręcz przysłowiowe.
Fakt, iż w starym kościółku mieszka kotołaczka i otworzyła tam sklep z niewielką kawiarenką, był dla niego powodem nieopisywalnej furii.

- Kuuuurwoooooo - zawył ze swojej 'siedziby' pod jednym z filarów podtrzymujących level 1. 'Apartament' klecony był z kartonów, płyt kompozytowych, jakichś wytrzaśniętych nie wiadomo skąd dech... z wszystkiego co się tylko dało. Nie zabrakło oczywiście wymalowanego czerwonym sprayem klasycznego „The end is near”.
- Obyś szczezła szmato!! - ryczał wyczołgując się z kombinowanego schronienia podtrzymując się jedyną ręką i wymachując przy tym kikutem. - Obyś oparszywiała!!!
W jedynym oku błyszczało pomieszane z nienawiścią szaleństwo, doprawione półprzytomnością po prochach czy alkoholu. Tak bardzo się zacietwierzył i skupił na bluzgach w stronę de Noir, że na jego brudnych spodniach zaczęła rozlewać się ciemniejsza plama.

Nastolatkowie chichrali się, tak, że niesiony człowiek prawie wylądował na progu wejścia do kościółka. Dla nastolatków był jedynie lokalną atrakcją.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline