Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2017, 22:55   #128
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Polska, Legionowo, baza SPdO, 15 lutego 2017, 8.49 czasu lokalnego
Noc minęła spokojnie, nie licząc regularnych pobudek w celu podania środka przeciwko przemianie. Jednak już od rana wiedział, że się zacznie.
Wyciągnęli go chwilę po skromnym śniadaniu, poczęstowali kolejną dawką “blockera” i zawlekli do pokoju przesłuchań.
Tam posadzili go na bardzo niewygodnym krześle i zostawili samego przykutego do stalowego stolika. Czas dłużył mu się niemiłosiernie, negatywnie działając na jego samopoczucie, a nie zostawili mu tam choćby szklanki wody.
Wreszcie, prawie jak po wieczności, do środka weszło dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich był jakoś po pięćdziesiątce i miał na nosie okulary, ale trzymał się prosto, widać dbał o formę. Na marynarce miał oznaczenia SPdO. Drugi był ubrany po cywilnemu, wyróżniał go irokez na głowie oraz zafarbowane na różowo dżinsy.
Starszy z nich usiadł przy stole naprzeciw Maćka, a drugi oparł się u lustro weneckie.
- Maciej Lisicki, lat dwadzieścia cztery, dwa razy notowany za uczestnictwo w bójkach, poza tym czysta kartoteka - zaczął spokojnym tonem. - Dwa dni przed osiemnastymi urodzinami trafiłeś do szpitala z dziwnymi objawami, które zakończyły się wraz z pojawieniem kryształu. Uciekłeś tego samego dnia i od tej pory urwał się kontakt z tobą. Pomimo poszukiwań, pozostałeś w ukryciu. Niezarejestrowany, ale żyjący sobie na uboczu Obdarzony. To się zdarza, wiemy że nasz system nie jest idealny - odłożył jego akta na bok i spojrzał mu prosto w oczy. - To jednak nie tłumaczy polowania na innych Obdarzonych i współpracy z mafią. Wdepnąłeś w wielkie gówno Maćku - podsumował. - Zastanawiam się, po co w ogóle z tobą rozmawiam. Paweł Drwal dwie godziny temu podał wszystkie informacje jakie chcieliśmy uzyskać. Łącznie z tą, że namówiłeś go do ataku na mafiozów w Wołominie, a później dałeś się złapać by wyciągnąć w pole Obdarzonych z polskiego oddziału Światła. Morderstwo goniło morderstwo, by na końcu zabić również tą biedną dziewczynę. Czy coś pominąłem? - zapytał obojętnym tonem.

Wielka Brytania, Londyn, 15 lutego 2017 roku, 20.16 czasu lokalnego
Wieczór zapowiadał się całkiem nieźle. Za pół godziny William wychodził do pubu, gdzie z kilkoma innymi fanami umówiony był na oglądanie Ligi Mistrzów. Co prawda angielska drużyna grała na wyjeździe z mistrzem Niemiec, więc raczej spodziewano się łomotu ze strony drużyny z kontynentu. Tak się jednak składało, że Rush kibicował lokalnej londyńskiej konkurencji, czyli nie miał z takimi przewidywaniami problemu.
Przebrał się w cieplejszą bluzę, na którą nałożył niebieską koszulkę z numerem 8. Podszedł do grającego w tle telewizora i wziął do ręki pilot, by go wyłączyć. W tej samej chwili na ekranie mignęła mu sylwetka Obdarzonego. Zaciekawiony spojrzał ponownie wstrzymując się z naciśnięciem przycisku on/off.
Wieczorne wydanie programu informacyjnego poświęcone były wydarzeniom w Polsce.
Spowodowane to było dosyć niespodziewanym wystąpieniem Nadzorcy Światła na Europę w Warszawie. Na ekranie pojawiła się znana mu bardzo dobrze, drobna blondynka, którą podpisano jako “Kalipso”.
...osoby odpowiedzialne za to wydarzenie zostały zatrzymane…
Erika opowiadała o jakiejś akcji wobec niezarejestrowanych Obdarzonych potem zapewniła o wsparciu jakie zostanie udzielone lokalnym siłom.
William usiadł ciężko na kanapie. Nie mógł uwierzyć w to co widzi i słyszy. Poskakał po innych kanałach informacyjnych i wreszcie trafił na ten sam news, tylko w innej oprawie. Tam pokazywali Kalipso w formie zbroi władającą wodą nad jakimś ośnieżonym parkiem.
Rush prawie przestał oddychać. Jego świat, który budował sobie od prawie półtora miesiąca wydawał się sypać w gruzy.
Wstał lekko się chwiejąc i podszedł do szafki z alkoholami. Wyciągnął whisky i nalał na dwa palce. Popatrzył przez chwilę na szklankę, po czym ją zignorował i napił się z gwinta.

Meksyk, baza SPdO, 6 marca 2017 roku, 9.33 czasu lokalnego
Plany co do ostatecznego rozwiązania kwestii mocy młodego Massashiego zależały od tego kiedy Dove będzie mogła się przemienić. Decyzję o tym podjąć mogli tylko lekarze opiekujący się kobietą, a ich wyrok nie był tragiczny - najwcześniej do przemiany może dojść za siedem dni. Tylko ten termin gwarantował nie wystąpienie fobii lub innych niepożądanych efektów ubocznych. Oczywiście to było w jakimś stopniu prognozowanie i to zapewne z dużym zapasem, ale jednak ci ludzie mieli doświadczenie w swoim fachu.
Jack wydawało się, że jej ręka jest w tragicznym stanie. Kobieta choć otumaniona silną chemią, czuła ból przy każdym najmniejszym ruchu. Była w stanie się karmić sama, ale poza tym nie ruszała się bez potrzeby z łóżka.
Dotarł do niej też inny nieprzyjemny fakt. Przy zmianie opatrunku na plecach i głowie zauważyła, że nie tylko zniknęła jej burza rudych loków, ale z tyłu głowy praktycznie nie ma włosów. Wypalił je wybuch samochodu na samym początku bitwy. Resztę lekarze podcięli podczas pobytu w szpitalu, by ułatwić zakładanie opatrunków.
Ostatnia nadzieja była w przemianie. Być może ta uratuje choć część jej fryzury...

Tego dnia po raz pierwszy poczuła się odrobinę lepiej. Nawet śniadanie smakowało bardziej niż zwykle. Kilka minut po tym gdy wróciła do lektury pozostawionej przez Smauga książki do drzwi jej pokoju rozległo się pukanie.
- Można? - usłyszała głos Deana.
- Dean - stwierdziła niezbyt rezolutnie widząc znajomą twarz. Jack zdobyła się nawet na łagodny uśmiech - wchodź, dobrze Cię widzieć.
- Hej - chłopak podszedł do jej łóżka i przystawił sobie krzesło. - Przepraszam, że tak długo mi zajęło wyrwanie się tutaj, ale Smaug musiał wybyć i musiałem wszystko ogarniać tutaj sam. W każdym razie… też się cieszę, że cię widzę. Nie licząc tego, że gdyby nie ty pewnie byśmy z Theo zginęli to fajnie, że znalazłaś chwilę by tutaj przylecieć. Tym bardziej, że na twoim stanowisku pewnie nie masz zbyt dużo wolnego czasu, co?
Gdy McWolf wspomniał o stanowisku zajmowanym przez Dove, ta machnęłam lekceważąco zdrową ręka, co odbiło się grymasem bólu na jej twarzy. Zaraz jednak zapanowała nad mięśniami i uśmiechnęła się ciepło.
- Bywa ciężko, Ale zawsze znajdę czas dla przyjaciela, poza tym… byłam w pobliżu.
Dean spojrzał na nią z wdzięcznością.
- To dużo dla mnie znaczy. Tak naprawdę jesteś jedyną osobą z którą mogę szczerze pogadać, a dzisiaj jest dla mnie szczególny dzień - lekko się zawstydził. - Mam dziś… - nie dane mu było dokończyć. W drzwiach stanął mężczyzna ukryty za bukietem róż.
Wszedł do środka i opuścił kwiaty.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/18/a3/be/18a3bedb7681cafd01746f3e018f4c0b.jpg[/media]

- Jack! Moje kochanie! - zrobił trzy szybkie kroki i był przy niej. Był w nią tak wpatrzony, że prawie potrącił Deana.
Ten od razu wstał i ustąpił miejsca nowemu gościowi. Jego twarz wyrażała pełne zaskoczenie, które jednak zniknęło pod maską obojętności, którą chłopak natychmiast przywdział.
- Nie wiedziałem co myśleć. Nie chcieli podać twojego nowego miejsca pobytu! Ledwo dwa dni temu zauważyłem cię w jednym z dzienników. Nie mogłem dłużej zwlekać! - położył dłonie na jej policzkach.
Tymczasem McWolfa już nie było w pokoju.

Młody Obdarzony szedł korytarzem pogrążony we własnych myślach. Cały czas był wpatrzony we własne buty. Westchnął ciężko. Z nudów wyciągnął swoją komórkę i odczytał wiadomość o nagraniu na poczcie głosowej. Był zaskoczony, bo w dzisiejszych czasach rzadko kto to robi, posługując się raczej smsami.
Wysłuchał jej i ponownie spojrzał na komórkę. Informacja była dosłownie sprzed kilkunastu minut.
Odwrócił się na pięcie i zszedł piętro niżej. Minutę później był już w pokoju gdzie leżał Theo.

Jego stan lekarze oceniali na wręcz bardzo dobry. Nie miał żadnych urazów wewnętrznych, a połamane żebra nie były żadną przeszkodą. Właściwie chcieli go jeszcze potrzymać tydzień na obserwacji, a potem dadzą mu wolną rękę.
Kładł się w sumie do dalszego snu, gdy do jego pokoju wparował Dean McWolf.
- Cześć, przed chwilą odsłuchałem twoje nagranie - usiadł przed nim. - Z chęcią z tobą poćwiczę. Byłeś niesamowicie szybki podczas naszej bitwy - skomplementował go. - I rzeczywiście, czytałem twoje akta, obecność Światła czy SPdO nie miała korzystnego wpływu na twoje samopoczucie - parsknął śmiechem. - Tylko żeby zachować spokój, najlepiej będzie… zupełnie zniknąć z ich radarów - w jego spojrzeniu było coś wyzywającego.

Nieznane miejsce, nieznany czas
Czas był dla niego pojęciem względnym. Nie kontrolował tego kiedy się budził i kiedy zasypiał. Pierwsze najczęściej było spowodowane drapaniem w gardło rurki służącej zapewne podtrzymaniu jego życia, natomiast drugie było skutkiem nieustannego zmęczenia. Naprawdę byłby wdzięczny temu, który by go dobił.
Widział cienie ludzi, snujących się wokół niego. Pielęgniarki i lekarze - tyle był w stanie wywnioskować zanim zapadał w kolejny, męczący sen.
Pewnego razu, gdy znów się obudził, nie był sam. Na krześle obok jego łóżka siedział starszy mężczyzna. Trudno mu było rozpoznać jego twarz, widzenie nadal Elliot miał nieostre. Po raz pierwszy jednak od momentu gdy się obudził, nie czuł rurki w gardle. Nadal go bolało, pewnie od podrażnień, ale oddychał już sam.
Próbował przekręcić głowę, ale nie dał rady. Jedyne co uzyskał, to ból w klatce piersiowej. Musiał leżeć tak jak leżał i tylko kątem oka spoglądać na swojego gościa, który po długiej chwili milczenia przemówił.
- I co my mamy z tobą zrobić? - jego głos był bardzo, bardzo zmęczony. Jakby nosił na sobie problemy całego świata.

Polska, Warszawa, hotel Hilton, 15 lutego 2017 roku, 22.07 czasu lokalnego
Ciepła woda nalana po same brzegi wanny pozwalała zapomnieć o zimnie za oknem. Erika przymknęła na chwilę oczy i prawie się zdrzemnęła. Ocknęła się w ostatniej chwili. Przetarła dłonie ręcznikiem i sięgnęła po telefon. Miała kilka ciepłych wiadomości od swoich rodziców, w tym zdjęcie Zaka z laurką dla mamy. Było tam także zapytanie o jakimś meczu, na który mają z Eriką i niejakim Williamem iść. Prosili o telefon jak już będzie wolna.
Były też smsy od Rusha właśnie. Poinformował ją, że wieczorem idzie do pubu oglądać mecz i będzie z powrotem o 23.00.
Jednak już o 22.00 dostała smsa z krótkim zapytaniem:
Cytat:
Napisał Will
Pracowity dzień dzisiaj, co? ; )
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline