Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2017, 18:37   #187
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Grupa ruszyła dalej prostym korytarzem. Po kilku dłuższych chwilach marszu natrafili na trzy spore komnaty, jednak dwie kompletnie zasypane gruzem, a jedna w większości, lecz dalej, kolejna komnata na którą natrafili ocalała w całości. Tutaj jednak wnętrze było wypełnione lepką pajęczą siecią, tak że trudno było ocenić wielkość sali.
- Rozglądajcie się czujnie, ja spróbuję nieco oczyścić przestrzeń - powiedziała Venora i ostrze jej miecza rozbłysło ogniem. Paladynka zrobiła zamach i cięła w najbliższe pajęczyny, powoli idąc na przód. Wielkie płaty oblepionej kurzem sieci zaczęły opadać na ziemię, a Venora posuwała się konsekwentnie do przodu. Atmosfera tego lochu zaczęła drażnić rycerkę. Gdy pokonała jakieś trzy metry była otoczona siecią z każdej strony. Raz po raz coś drgnęło gdzieś tam wewnątrz zawiłych kryjówek pająków. Ostatecznie rycerka nie znalazła niczego co mogłoby im jakoś pomóc.
- Chyba tylko spalenie tego miejsca coś by dało - warknęła zirytowana i zamachnęła się ponownie mieczem by zniszczyć kolejną plątaninę sieci. - Nic tu po nas - mruknęła. Ostrożnie stawiając kroki zaczęła wracać do towarzyszy.

Kompani opuścili pomieszczenie i ruszyli dalej wzdłuż korytarza. Kilkadziesiąt kroków dalej korytarz zakręcał w lewo i prawo. Lewa odnoga była zasypana gruzem i ogromnymi kawałkami kamiennych bloków.
-To przynajmniej nie trzeba wybierać- syknął Helmita skręcając w prawo. Powietrze było coraz cięższe, a przy okazji dało się w nim wyczuć dziwna mieszankę zapachów ziół. Kompani dotarli do końca korytarza i natrafili na ogromne masywne drzwi, zaryglowane od drugiej strony.
-Musimy się chyba cofnąć do miejsca gdzie zaatakowała nas ta szkarada…- odezwał się Ricko.
- Na to wygląda... - mruknęła panna Oakenfold, która położyła dłoń na wrotach, chcąc spróbować wyczuć czy za nimi nie kryje się jakieś zło.
Nie zdziwiła się gdy wibracje negatywnej energii wróciły do jej zmysłów ostrzegając przed czającym zagrożeniem.
-Szkoda czasu. Chodźmy…- rzekł Albrecht. Trójka podróżników dotarła do tamtego rozwidlenia i udała się droga, z której rzekomo przybył martwy połork. Kawałek za skrzyżowaniem korytarzy znajdowały się schody prowadzące na górę oraz odcinek prostego korytarza, przysypanego potężnym kawałkiem ściany.
- Widać to miejsce nie każe nam wybierać drogi - sarknęła Venora kierując się schodami w górę. Paladynka odetchnęła głęboko, starając się zapanować nad rozdrażnieniem jakie czuła tutaj.

Gdy dotarli na szczyt znaleźli się w wysokim na kilka metrów holu, z ogromnymi kolumnami podtrzymujący sklepienie. Raz po raz na ścianie, w starych i zardzewiałych uchwytach znajdowała się płonąca pochodnia nadając temu miejscu choćby odrobinę światła. Po drugiej stronie wielkiego holu Venora ujrzała kolejnego połorka, skrytego pod szara szata. Meżczyzna miał zgarbiona postawę i podtrzymywał sie w pionie dzięki drewnianej lasce. Wyglądał na bezbronnego, lecz Venora nie ufała nieznajomemu ani trochę.
-Dlaczego weszli do mojego domu?- spytał wspólną mowa, w kierunku rycerki.
Paladynka uniosła rękę ku swoim towarzyszom, w geście, że zajmie się rozmową z napotkaną istotą.
- Nie chcieliśmy nachodzić, lecz tutejsze pajęczaki mocno zaniepokoiły nas, więc chcieliśmy je przegonić by móc dokończyć odpoczynek i opuścić to miejsce - powiedziała pewnym siebie głosem. - Odejdziemy z tego terenu jak tylko przyjdzie świt - dodała, uważnie przyglądając się reakcji półorka.
-Wątpię…- odezwał się i parsknął śmiechem, wtedy nagle tuż przed Venorą pojawił się kolejny zielonoskóry nacierając na nią niespodziewanie bojowym młotem. Na szczęście tym razem pancerz uchronił rycerkę od poważniejszych ran. Ten tutaj był nieco lepiej uzbrojony i młodszy od poprzedniego napastnika. Venora kątem oka spojrzała w kierunku “pana tych włości”, lecz już go tam nie było.


Paladynka szczerze miała nadzieję, że uda jej się dogadać z nim. Tak jak kilka dni wcześniej próbowała przekonać sługę Czarnej Pięści do porzucenia drogi zła i występku, nawrócenia się na dobro. Sama zaczynała się zastanawiać czy to naiwność się w niej odzywać, czy doszukiwanie się rozsądku u tej drugiej istoty. W każdym razie teraz Venora była rozgoryczona. To sprawiło że nie powstrzymywała się przed sięgnięciem po pokłady energii jakich jeszcze nie używała. Zrobiła duży zamach i wyprowadziła cios w nowego przeciwnika.
Pożoga buchnęła płomieniami na sekundę rozświetlając posępną komnatę. Ostrze świsnęło w powietrzu a Venora po raz kolejny poczuła na twarzy krew swego oponenta.
Półork zawył głośno i rzucił się na rycerkę uderzając celnie i boleśnie w udo. Potworny ból sparaliżował jej nogę na krótką chwilę, lecz panna Oaknfold bywała w większych tarapatach i nie miała zamiaru się łatwo poddawać. Kobieta przestała liczyć na wsparcie od swych kompanów, gdy dotarło do niej, że i oni byli zajęci walką z pojawiającym się znikąd zielonoskórym. Ricko dzielnie stawiał czoła atakom swego przeciwnika, podczas gdy Albrecht wznosił modły do Helma by ten zesłał im łaskę i pozwolił zwyciężyć w tym boju.
Zagryzając zęby z bólu, nie poddając się mu i nie tracąc skupienia, zaatakowała swojego oponenta wyprowadzając cios od dołu. Trafiła, wbijając ostrze Pożogi głęboko w trzewia półorka, przypalając jego wnętrzności, aż można było poczuć zapach spalonego mięsa. Oponent opadł bez życia na kolana, a paladynka tylko jeszcze kopniakiem odsunęła go od siebie, wyrywając z niego swój oręż. Nie dając sobie chwili na oddech, Venora zaszarżowała na półorka, który walczył z Rickiem.

Rycerka zaszarżowała na nieświadomego oponenta. Półork wziął potężny zamach swoim dwuręcznym toporem. Głowica topora uderzyła w pancerz młodzieńca, że aż się posypały iskry, jednak stal była na tyle gruba, że na siniakach się na szczęście skończy.
Półork kątem oka dostrzegł odbiegająca Venorę, ale było już za późno by zareagować. Jego głowa potoczyła się gdzieś pod ścianę, rozpływając się w mroku. Ciało półorka osunęło się na ziemię, a Ricko pokręcił głową -Cholera… Moja zbroja!- warknął niezadowolony, na co Albrecht podszedł do Venory i stuknął palcem w potężne wgniecenia od młota oraz dziurę w stalowej płycie na piersi jej napierśnika -Dobrze, że jej pancerz przetrwał cało…- syknął z przekąsem -Czekaj. Pomodlę się i ukoje twój ból…-
Albrecht splótł dłonie do modlitwy, zamknął oczy i pochylił głowę -Mistrzu wszystkich strażników i wartowników. Ześlij mi moc żebym mógł wysłać tę waleczna istotę w bój ze sługami zła…- jego dłonie zalśniły blada poświata, a kiedy dotknął szyi rycerki, ta poczuła jak kojące ciepło rozpływa się po jej ciele. Po chwili już czuła się jakby nie było żadnych ran.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline